kolejny dzień to podróż w kierunku Splitu. i tu ostrzeżenie dla kierowców i miłośników pięknych widoków. W Udbinie trzeba uważać, by wybrać odpowiedni drogowskaz z napisem "Split" ten żółty prowadzi na bezpłatną drogę nr 1, a zarazem ciekawszą i piękniejszą krajobrazowo.
Natomiast znak w innym kolorze (pamięć zawiodła) wprowadził nas na autostradę. Wracaliśmy już tylko jedynką, stąd moja opinia, że droga numer 1 jest o wiele piękniejsza.
Nic to, wbiliśmy się na autostradę i przejechaliśmy niewielki odcinek, w tym przez chyba najdłuższy odcinek tunelu, circa 5 000 m. Tuż po wyjeździe z tunelu postanowiliśmy opuścić autostradę i udać się w kierunku na Knin.
Droga dłuższa, ale niewątpliwie pełna interesujących rzeczy i pięknych krajobrazów.
Po zjeździe wjechaliśmy do uroczej miejscowości Jasenice, wjechaliśmy to chyba złe określenie. Spadliśmy do niej. Droga to wąska serpentyna prowadząca ostro w dół, zabezpieczona żadnymi barierkami o szerokości dokładnie dwóch aut.
dokładnie dwóch, bo nasze lusterka to sprawdziły z jednej strony spore urwisko, a w dnie rzeka i Jasenice, a z drugiej przemili Chorwaci, którzy wciskając się w ścianę próbowali pomóc nam byśmy nie spadli w dół. Poczułem się jak w Lunaparku na diabelskim młynie.
Po zjechaniu w dół, tak jak i w górze piękne widoki. Urocza miejscowość, na środku której wzniesienie i ruiny zameczku.
Kolejny etap wyprawy to wspinaczka pod górę serpentynami przez około 30 minut w kierunku na Knin. Widoki zapierające dech w piersiach, a zarazem drażniące końcówki nerwowe odpowiedzialne w mózgu za odczucia piękna i wzruszenia.
Pożyteczną lekcję, otrzymaliśmy jadąc tą drogą. Lekcję historii i zadumy. Przez ok godzinę, po wjeździe na górę mijaliśmy miejscowości, gdzie do dziś stały spalone, ostrzelane i opuszczone domy. Pamiątka po latach 90-tych. Domy te stały jak pomniki i każdy z nich miał swoje przesłanie. Zapewne każdy z nich miał i swoją tragiczną historię. Takie widoki nie pozwalają zapomnieć o tragedii.
Ale nic to jedziemy przecież na wakacje. A wakacje to czas relaksu i wypoczynku. Trasą ta dojeżdżamy aż do Splitu, przez Knin i Sinj. Widoki jak wyżej, powtarzał się nie będę.
Info dla kierowców, droga doprawdy przystępna z niewielkim ruchem samochodowym.
Wjeżdżamy poprzez Split w kierunku Riwiery Makarskiej. Dojeżdżamy do Mimic. Z nieba leje się żar, rozbite jajko zapewne usmażyło by się w kilka minut. Komputer samochodowy pokazuje na zewnątrz 35 C. Jeszcze tego nie odczuwamy, działa klimatyzacja.
Dotarliśmy do Apollo 11. Otwieramy drzwi. Poczułem się jakbym dostał ogniem w twarz. Ale i tak wszyscy się cieszą, przecież tego chcieliśmy. Idziemy do apartamentu. Drobne kilkadziesiąt schodów, może sto w tym upale zdają się nie mieć końca. Wita nas gospodarz Petar. Niezwykle miły, młody człowiek. Pokazuje nam apartament. Pomimo, iż mówimy dwoma innymi angielskim świetnie się rozumiemy mam tu na myśli moją słabą znajomość języka wyspiarzy.
Kolejne wyzwanie do zniesienie bagaży, kolejne zaliczanie kilkudziesięciu schodów tam i z powrotem zdaje się być, syzyfowymi pracami. Nosimy bagaże, a ich zdaje się nie ubywać z bagażnika. W pierwszej kolejności postanowiłem znieść 3 skrzynki piwa "Świeżego", gdyż uznałem, że zaplecze żywnościowe jest najważniejsze, dbałem by się nie odwodnić
dla zainteresowanych: Apollo 11, to świetne apartamenty w różnych konfiguracjach 2, 4 osobowe, z klimatyzacją lub bez. Właściciele niezwykle mili i uczynni. warunki wewnątrz 4+. do plaży prowadzą kolejne schody
ale trochę wysiłku na wakacjach jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Plaża jest prywatna i różnorodna. można leżeć na wybetonowanych pomostach, a także na dużych skałach, tą wersję my wybraliśmy. można z nich sobie poskakać w bezpieczny sposób. za skałami jest ok 2,5-3 metrów. Udogodnienie to prysznic ze słodką wodą. Dla nas najważniejsza była dyskrecja i cisza na plaży. Dawało to możliwość na swobodne opalanie się i wypoczynek w ciszy i w oderwaniu od rzeczywistości. Dodatkowo można było opalić CAŁE CIAŁO