Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ljubac 2009 koło Zadaru , urokliwie i spokojnie

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009
Ljubac 2009 koło Zadaru , urokliwie i spokojnie

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 30.08.2009 14:20

To będzie drugie podejście do relacji z naszych wakacji w Ljubacu koło Zadaru .Pierwsze rodzinka skrytykowała , że za rozsądne więc będę się mścić.
Wyjazd zaczyna się od pakowania . A kto pakuje? Ja i zawsze są problemy. Mój mąż pyta , gdzie my to wszystko załadujemy ? po co wam tyle ciuchów ?/ 3 kobiety: ja i 2 córki studentka i licealistka/. Wiadomo , że męża tez ja pakuję , bo on pojechałby tylko ze szczoteczką do zębów i zmianą bielizny.Zaznaczam , że jedziemy samochodem kombi z dużym bagażnikiem na dachu. Jako drugi kierowca jedzie z nami brat męza czyli 5 dorosłych osób .W tym roku mąż zażadał , abyśmy się zważyły, bo on nie wie czy my nie jesteśmy za ciężkie. Ale poradziłam sobie z jego wariactwem rozstawiając spakowane bagaże po pokojach córek i sypialni i nie widzac całości poddał się . Jadąc do chorwacji kolejny raz mam orietację co spakować.
Po burzliwym poczatku sama przyjemność : jest niedziela 9 sierpień 2009 , ruszamy z południa Polski wiec do granicy mamy niedaleko. Barwinek osiągamy o 9 rano. POtem szybko słowacja, na granicy węgierskiej kupujemy winietke i ciągniemy do Balatonszemes autostradą bez problemów. Do miasteczka trzeba zjechać z autostrady , ale mamy winietke na 4 dni za 1530 Ft więc na drugi dzień pojedziemy dalej .
Wcześniej zarezerwowaliśmy nocleg na kampingu Lido w domkach nad samym Balatonem .2 pokoje na 5 osób z opłata klimatyczną zapłacilismy 9000 Ft za noc . Kamping zatłoczony , ale spokojny dużo holendrów i niemców , którzy biwakują tu już od jakiegoś czasu.Śpie z dziewczynami w jednym pokoju na podwójnym łóżku / nawet wygodne i czyściutkie/ , a nasi panowie mają dwa osobne w drugim pokoju.Za 500 Ft wynajmujemy lodówke zamykana na kluczyk i przekładamy do nij nasze skarby :4 wkłady z turystycznej lodówki, opakowanie mleczka do kawy,3 kg sera żółtego bez , którego jedna córkanie wyobraza sobie pobytu gdziekolwiek/ na chorwacji jest on dość drogi/ , jakaś wedlina do kanapek, czekolady studenckie ze Słowacji 5 szt. uwielbiane przez całe towarzystwo , 3 puszki rybek i tyle . Prawdziwe skarby. :D
Jutro ruszamy do ukochanej Chorwacji , juz nie mogę sie doczekać.
helen
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2045
Dołączył(a): 08.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) helen » 30.08.2009 14:28

Będę pierwsza? Zostaję i czekam na dalszy ciąg :D witaj
Basiulinek
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4400
Dołączył(a): 10.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Basiulinek » 30.08.2009 15:09

Ja tez zasiadam w wygodnym fotelu...i czekam na ciag dalszy :D
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009
Ljubac 2009 koło Zadaru , urokliwie i spokojnie

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 30.08.2009 17:10

witam i piszę dalej :oops:
O 7 rano stawia nas na nogi mój mąż. Po krótkim oporze , że przecież to wakacjie, pakujemy się do samochodu, robimy zakupy w pobliskim " Sparze" w Balatonlle , coś przegryzamy i jedziemy dalej autostradą do granicy węgiersko- chorwackiej . Jest 8.30.Szybko i bez problemów , chorwaci sprawdzają tylko ilość paszportów i osób w samochodzie.Nasz żółty serek przejeżdża bezpiecznie :D . I znowu autostrada .Po pół godzinie tankujemy na stacji benzynowej Ljubeszica . Na kartę Visa ,bez żadnych pinów, bo mają podobno chipowe czytniki, podpisuje tylko wydruk , drugi z potwierdzeniem dla mnie. Szybko i bezboleśnie. I tak jedziemy mając w kieszeni tylko euro, bo na autostradzie nie ma gdzie zrobić wymiany na kuny. Za cestariny płacimy 6 i potem 20 euro .Zjeżdżamy z autostrady w POsedarje i skręcamy na drogę na Pag. Decydujemy się na zjazd do Razanaca, są tam 2 kempingi więc może zrobimy zamianę waluty . Jest godzina 13.30 i nikogo na ulicach miasteczka.Dojeżdżamy do placyku na ,którym możemy się zatrzymać , idziemy na rekonesans i niespodzianka - poczta w Razanacu działa od 8-12 i potem od 18 -20 , a dobra dusza którą spotkaliśmy powiedziała że tam bez problemu wymienimy pieniądze . Upał wściekły, ale znajdujemy w pobliżu biuro informacji turystycznej i miła chorwatka wymienia nam 100 euro na kuny , możemy wiec kupić wodę i soki w miejscowym "Soniku". Nawodnieni jedziemy 8 km dalej do Ljubaca.
TUtaj wszyscy się znają i wiedzą , gdzie jest bar "Rocco" obok ,którego jest nasz dom.Zjeżdżamy w dół i jedziemy wzdłuż nabrzeża.
Podaję link do strony z której można wybrać apartament http://www.tzo-razanac.net/eng/mjesta-e ... ubac-accom albo http://www.urlaub-anbieter.com/urlaub-a ... festlandku .
Nasz był nad samym morzem, mąż mierzył było 7 kroków do morza.
Zaparkowaliśmy , wyładowaliśmy bagaże i co? oczywiście sprawdzamy czy morze jest ciepłe ? Każdy łapie swoje kapielówki , karimaty , reczniki , zabieramy parasol plażowy, nikt nie grzeszył opalenizną więc szybkie smarowanie, jeszcze poszukiwanie butów do wody i rodzinka wyrusza .

Zdjęcia:

Obrazek
morze...

Obrazek
...i dojście do morza z naszej willi.

Jesteśmy na plaży, cieplutki piasek, wbijamy parasol, rozkładamy obozowisko i... to było nasze ostatnie wyjście z całym tym nabojem. Okazał się niepotrzebny. Nikt z nas nie lubi leżeć plackiem, nawet na piasku, więc po kąpieli szliśmy do domu i tam padaliśmy w cieniu na werandzie. Inni plażowicze spędzali całe dnie pod parasolami i półnamiotami, szczególnie jeśli mieli malutkie dzieci, taplające się w morzu.
Wejście do morza też było piaszczyste i płytkie.
Przyjechaliśmy do Ljubaca po południu i morze było już nagrzane przez cały dzień. Ciepłe i tak cudownie mokre, chłodzące po podróży, nie wiem, jak długo pływaliśmy, ale nikt nie chciał wyjść. Dopiero głodne kiszki pogoniły nas na kwaterę. Tego wieczoru był suchy prowiant na kolację, ale wszyscy szczęśliwi i posoleni poszli spać.
Wreszcie oddychaliśmy Chorwacją ;)
lena18
Turysta
Avatar użytkownika
Posty: 13
Dołączył(a): 21.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) lena18 » 30.08.2009 17:31

Zapowiada się ciekawie :D czekam na ciąg dalszy
tadzikmal
Croentuzjasta
Posty: 148
Dołączył(a): 17.04.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) tadzikmal » 30.08.2009 20:20

Zapisuje się do czytelni. Mogę prosić namiar na apartament: adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl
Pozdrawiam serdecznie
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 31.08.2009 15:43

I coś co sprawia , że czuję , że żyję.
Rano całe towarzystwo śpi , a ja z mężem siedzimy na tarasie z widokiem na morze i pijemy kawę .
Marzenie . Wtedy kawa ma poprostu inny smak . Taki prawdziwie wakacyjny. Nawet nie rozmawiamy tylko słuchamy ciszy , budzących sie ptaków , śmiejących się mew i " gapimy " sie w morze . Jest cisza , bo cykady jeszcze też śpią , dawały koncert do późna.
Powoli zaczyna sie robić goraco więc idziemy do sklepu na zakupy. W
Ljubacu są dwa sklepy : " Sonic " i " Agro-Rjeka" .Zaopatrzenie pełne ,
codziennie świezy chleb, owoce, warzywa . Ceny porównywalne z naszymi w kraju ,porozumiewalismy się po polsku i pokazując palcem o co chodzi , nie było żadnych problemów . Do sklepu szło się
spacerkiem wzdłuż morza do centrum Ljubaca ok 15 minut , bo trzeba było popatrzeć : co pływa w morzu ,jak słońce oświetla góry Velebitu , czy
figi czyli smokwy dojrzały juz na drzewach .
Morze juz czekało i kusiło , ale wiadomo było , że jest nasze i mozna spokojnie zjeść śniadanie .
Potem smarowanie części wystających z morza i pompowanie materaca
oraz 2 "opon od ciężarówki " , i jako słoneczny patrol wyruszamy do wody.

Obrazek

To jest nasze morze o poranku , zalew Ljubacki z widokiem na Pag po
prawej stronie. Drogą to 30 km .A rano morze jak tafla lustra.

Aby sie zanurzyć po pas trzeba bylo isć jakieś 100 metrów , co na
Chorwacji zdarza się rzadko , ale dla nas pływajacych średnio było w sam raz .
Część ekipy pływała do utraty tchu ,potem relaks na materacu , a
najlepiej było w dużej oponie. Można było bujać się w niej i nie upiec na czerwono .

Obrazek

nasze opony suszące sie przed kolejnym pływaniem w cieniu drzew .
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 31.08.2009 16:40

A wieczorem spacer do mariny i podziwianie zachodu słońca , jak będzie na różowo to murowane słońce na drugi dzień , i to się sprawdzało codziennie .
Wszyscy to znają , ale zawsze robi wrażenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

następna część będzie o jedzeniu :)
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 01.09.2009 18:46

Jeśli chodzi o obiady to początkowo chodziliśmy prosto z plaży do kawiarnio-pizzerii. Część plażowiczów / szczególnie Niemcy / zostawiało swoje panie i dzieciaki okopane w piasku i obstawione parasolami , leżakami , materacami , a sami siedzieli w kawiarni w kąpielówkach i sączyli piwko, kawę.Dzieciątka przybiegały do kafejki , odnajdywały odpowiedniego tatusia , żądały lodów , napojów dla mamusi .Zaopatrzywszy rodzinkę panowie znowu mieli spokój . W drugiej części kawiarni była pizzeria oferująca : pizzę z pieczarkami , szynką , oliwkami , serem , sosem w cenie 30 kun, frytki 19 kun, jakieś hamburgery 22 kuny , i coś dobrego czyli ćewapi 25 kun . W 5 osób z trudem zjadaliśmy 4 pizze . Jedliśmy na miejscu lub / bez dodatkowej opłaty / pani pakowała na pizzę do specjalnych pudełek . Można było zobaczyć jak piecze się ją w specjalnym piecu .
Nasz przemiły gospodarz Josip / o którym będę jeszcze pisać / polecił nam obiady w sąsiednim domu . Zamawialiśmy dzień wcześniej co chcielibyśmy zjeść następnego dnia na obiad . Za pierwszym razem było to grilowane mięso z frytkami i sałatką . I czekała nas niespodzianka .
Na werandzie w cieniu było ustawionych kilka stolików , przykrytych obrusami , z przygotowanymi talerzami i sztućcami. Kelnerka przyniosła pokażne talerzyki sałatki z pomidorów , a właściciel Rocco przywitał się z nami i zaprosił mojego męża do kuchni. Zaprowadził go do osobnego pomieszczenia w , którym był grill czyli jego królestwo. Było tam chyba z 50 stopni , część mięsa piekła się na ruszcie , a część w specjalnym dzwonie przysypanym popiołem . Tak więc mąż zrobił chyba dobre wrażenie na gospodarzu , że został tam zaproszony . Po chwili Rocco osobiście wniósł wielki półmisek z naszym obiadem .

Obrazek

Były tam dla każdego : porcja grilowanej polędwicy , szaszłyk , kulki mielonego mięsa, karkówka i wielka kopa frytek. Panowie westchnęli z zachwytu , dziewczyny zaś jęknęły , ale ... było to niebo w gebie , delikatne , smakowite , kruchutkie . Dostaliśmy też pokrojony chleb co nas nie dziwiło , ale zobaczyliśmy , że inni goście zabierają do niego mięsko , którego nie dali rady zjeść , więc uczyniliśmy podobnie . A gospodarz był zadowolony , że nam tak smakowało . Koszt takiego obiadu wynosił 50 kun od osoby . Niestety po takim obiedzie mogliśmy tylko ogłosić sjestę .
Innym razem zamówiliśmy grilowaną rybe , zwalczając lekki opór młodszej córki. Podczas wcześniejszych wakacji w Chorwacji , gdy miała kilka lat , mąż przyniósł na obiad grilowane małe rybki i niestety miały one zęby , dziecko jak to zobaczyło , odwróciło się na pięcie i zamknęło w pokoju odmawiając kontaktów z rodziną . wyszło dopiero po zapewnieniu , że nie ma już absolutnie żadnego obiadu .Minęło wiele lat , ale nie wiedzieliśmy czego spodziewać się tym razem .

Obrazek

Oczywiście miały pełne uzębienie , ale smakowały wybornie .
Jako dodatek były opiekane ziemniaki oraz potrawa okreslona przez nas mianem " pure ziemniaczane z wodorostami" . Były to gotowane ziemniaki z łodygami botwinki . Dość dziwne w smaku , ale jako danie regionalne dzielnie go zjedliśmy .
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.09.2009 07:34

No teraz to jest Relacja :) Mniam.
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 03.09.2009 08:11

Pozdrawiam wszystkich , którzy jeszcze czytają , napiszę coś , aby nie było tak sielsko-anielsko .
Nasze morze kusiło do plywania i do zabawy , nie było grożne ze względu na brak głębin przy brzegu . Mniej więcej w połowie Ljubackiego Zalewu można było zobaczyć wystające z wody kamienie . Wiadomo było , że za nimi jest głębiej , bo pływało tam więcej łódek i jachty . Oczywiście kamienie nas skusiły . Dziewczyny wzięły swoje opony i popłynęłyśmy na środek zalewu. Woda nie była głębsza niż po pachy , a przy samych kamieniach okazała się nawet płytsza do bioder . Pod wodą była kamienna wyspa , której wierzchołek wystawał nad powierzchnią . Bardzo nam się ten widok spodobał , więc wróciłyśmy na brzeg i namówiłyśmy jednego z naszych panów na ponowną kąpiel . Mąż wziął kamerę i powiedział , że będzie nas oglądał z plaży , a my ze szwagrem i córkami popłynęliśmy do kamieni . Na tle wody wyrażnie było widać ich piaskowo-czerwone zabarwienie . I nagle stając na dnie zapadłam się jedną nogą ponad kolano w gruncie , obok mnie stał normalnie w wodzie poniżej pasa szwagier , dziewczyny bujały się w kołach , a tu niespodzianka . Podparłam się drugą nogą , ale też się zapadłam , okropne uczucie uwięzienia . Dobrze , że był z nami szwagier , bo wyciągnął mnie podając ręce . Obok niego nic się nie zapadało . Wróciliśmy na brzeg , gdzie dostaliśmy " ochrzan" od mojego męża , który mało nie dostał zawału obserwując nas przez kamerę . Skończyło się na chwili strachu , ale więcej do kamieni się nie zbliżaliśmy :D
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 05.09.2009 15:06

Jeszcze słowo o naszym gospodarzu . Miał na imię Josip i porozumiewaliśmy się z nim po angielsku czy raczej on z nami jako , że władał tym językiem zdecydowanie lepiej od nas . Był bardzo sympatyczny i pomocny , przychodził do nas co wieczór pytać czy czegoś nam nie potrzeba ? czy nam jest wygodnie ? czy jesteśmy zadowoleni ? . Dla pań przynosił figi , które rodzice jego zrywali w swoim sadzie , a dla panów rakiję do skosztowania . Ponieważ wszystko było ok nie mieliśmy żadnych potrzeb i wymienialiśmy uprzejmości jak nam jest dobrze , aż raz na swoje nieszczęście się wyłamałam i powiedziałam , że potrzebuję sitko do spagetti . Czy ktoś z czytających wie jak jest sitko , rzeszoto , cedzak w jakimś innym języku ? Było dużo śmiechu , każdy coś tam wymyślał . W końcu dzielny i inteligentny gospodarz zgadł , że chodzi o garnek z małymi dziurkami i jego mama ma taki i nam przyniesie . Co też uczynił na drugi dzień i mogłam rodzinkę nakarmić ich ulubionym makaronem z sosem pomidorowym .
Czuliśmy się jakbyśmy byli gośćmi , a nie tylko letnikami wynajmującymi apartament . Było to bardzo miłe i stwarzało super atmosferę .

Romantyczne zakątki Ljubaca:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 05.09.2009 15:58

Zapisuję się do czytelni
Relacja mniam . . . :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108170
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 05.09.2009 16:21

Też czekam co będzie się dalej działo w Ljubač :D
laura.ewa
Podróżnik
Posty: 19
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) laura.ewa » 06.09.2009 16:53

Trochę jeszcze ponudzę , Ale nikt nie protestuje to co mi tam . :D
W informatorze , który dostaliśmy w biurze turystycznym w pobliskim Razanacu wyczytaliśmy , że na półwyspie znajduje się " Templarska Uvarda " Castrum Liubae " czyli ruiny zamku Templariuszy .
POdziałało to na naszą wyobrażnię , a nasz gospodarz powiedział , że to godzinny spacer i zapadła decyzja , jutro idziemy .
Rano o 7 okazało się , że część uczestników wyłamuje się i na wycieczkę idą tylko panie . NIe to nie , zabrałyśmy kamerę , aparat , wodę oraz mapkę ze szkicem drogi .
MInęłyśmy centrum Ljubaca , za miasteczkiem znajdowała się studnia z której widziałyśmy jak chorwaci czerpali wodę i nalewali ją do kanistrów i baniaków. POtem wieżli je na górę zbocza do podlewania sadów i winnic . Mijali nas gdy szłyśmy naszą drogą . Wokół nas ciągnęły się sady figowe oraz oliwne . Od czasu do czasu trafiałyśmy na lasek sosnowy w , którym wściekle koncertowały i ogłuszały cykady .

Obrazek

Obrazek


Widoki były przepiękne , ale doszłyśmy do rozwidlenia drogi , którego nie było na szkicu , więc idziemy do góry , po chwili okazuje się , że droga jest zarośnięta zaroślami .
Wracamy do poprzedniej i idziemy dalej . Ścieżka prowadzi nas do sadu oliwnego , ale co to dla nas , maszerujemy myśląc , że to już niedaleko . Koniec , nie ma dalszej drogi .
Prawdopodobnie zeszłyśmy w którymś momencie z tej dobrej ścieżki , znanej dobrze tubylcom , a ponieważ turystów tam jest mało nie ma żadnych oznaczeń . Wypiłyśmy naszą wodę , pogroziłyśmy Templariuszom , że się nam schowali i zawróciłyśmy do domu . Pocieszamy się , że może mamy tam przyjechać jeszcze raz i dlatego nie dotarłyśmy do celu .
Może to spowodował nieziemski upał jaki panował w ciągu dnia w Ljubacu . Średnia temperatura w miesiącu sierpień wynosi tam 38 stopni i można ją wytrzymać jedynie chłodząc się w morzu .
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Ljubac 2009 koło Zadaru , urokliwie i spokojnie
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone