Czytając kilka, baaaaardzo ciekawych, tegorocznych relacji na cro.pl widzę, że narodziła się taka nowa cro_forumowa świecka tradycja pod nazwą "zdrada"
Nie pozostaje mi nic innego jak się do niej dostosować
Wprawdzie w moim przypadku to już recydywa, ale póki co niech tak zostanie
Na wyborem miejsca, a raczej kraju wakacyjnego AD 2009 za długo się nie zastanawiałem, choć wątpliwości były czy to ma być Bliski Wschód (Syria, Jordania + ew. Liban) czy kilka kilometrów bliżej czyli Turcja.
Ze względu na pewne perturbacje natury organizacyjnej (baaaaardzo ciężki kontakt z Ambasadą Syrii w Warszawie) Bliski Wschód poszedł na chwile w odstawkę.
Pozostała Turcja, która jakoś tak od 18 lat mnie kręci i nic na to nie poradzę
Przygotowania logistyczne rozpoczęły się jeszcze jesienią ub. roku.
Roboty cała masa (chwilami już do znudzenia ), żeby wygrzebać z czeluści internetu ofertę zbliżona do założonego ideału miejscowo-cenowego.
Mnie osobiście takie poszukiwania pasują bo:
po pierwsze primo - to ja ustalam pobyt a nie ktoś za mnie decyduje,
po drugie primo - szukając np. noclegów powoli poznajemy dany region i zaczyna powoli kształtować się jakiś zarys pobytu,
po trzecie primo - grzebiąc tak w otchłaniach globalnej wioski mamy czarno na białym jakie są rzeczywiste ceny i uświadamiamy sobie na ile możemy być obskubani (płacąc np. frycowe) różnym pośrednikom etc.,
po czwarte primo - bo to lubię, bo daje mi to satysfakcję, że wybrałem to co szukałem i w razie czego do nikogo nie mam pretensji, że było inaczej niż mi obiecywano w przekolorowanych za pomocą photoshopu katalogach.
Po kilkumiesięcznych poszukiwaniach, korespondencjach mejlowych etc. późną wiosną powstał pewien wstępny zarys planu pobytu.
Tras mieliśmy kilka ale Turcja to ogromny kraj i niestety z wielu miejsc trzeba było zrezygnować z prozaicznej przyczyny - tylko 3 tygodnie urlopu. Nie da się rozdwoić. A szkoda
Choć nie ukrywam, że najbardziej żal mi było zrezygnować z pogranicza turecko-syryjsko-iracko-irańskiego.
Ale jak mawiali starożytni Rosjanie nad Tybrem.....co ma wisieć......
Suma summarum po licznych przetasowaniach i okrojeniach miejsc czas pobytu ustaliliśmy na około 3 tygodnie.
Na miejscu, pod koniec urlopu nastąpiła lekka korekta planu i konieczność skrócenia pobytu o ok. 3-4 dni ale o tym nieco później.
Po uchwaleniu wiosenną porą ostatecznego kształtu budżetu - zarys trasy przedstawiał się następująco :
Na całe szczęście szalejący w pierwszej połowie roku kurs euro/złoty był nam w zasadzie obojętny z uwagi na wyjątkowo przyjazne dla kieszeni ceny hoteli, wyżywienia itp. niezbędnych wydatków na terenie Turcji.
Z tym ostatnim zdaniem zapewne kilka osób może się ze mną nie zgodzić ale pisałem już o tym w swojej ubiegłorocznej relacji z Istanbulu - inne ceny są jak jedziemy na własną rękę a inne są jak wywiozą nas do turystycznych stref "olinkluziwów", gdzie czyści się przyjezdnych z kasy na każdym kroku i to bez litości, oferując w zamian (niejednokrotnie, niestety) turystyczną tandetę.
Więc......plan jest, budżet uchwalony, nie pozostało nam nic innego jak odliczanie dni do upragnionego lipcowego poranka.....CDN