Po roku biernego uczestnictwa w forum (tylko czytanie) i roku czynnego udziału postanowiłam w końcu napisać relację z naszego trzeciego pobytu w Chorwacji. Mam nadzieję, że zrobię to w miarę przejrzyście i czytelnie i umilę komuś czas chorwackimi widokami oraz opisami urokliwych miejsc.
W tym roku bardzo trudno było nam wybrać cele podróży, ale w końcu padło na Pag, okolice Trogiru i Hvar. A jak było? przeczytajcie...
Na początku relacji chciałam bardzo serdecznie podziękować ludziom udzielającym się w wątku o objeździe autostrady w Słowenii, z Waszymi opisami, a w zasadzie jednym opisem, właśnie tym Adam.B, była to sama przyjemność i miła odmiana po wielu kilometrach autostrad.
Podziękowania należą się także autorowi tego wątku, bo dzięki temu rozwiązaniu ominął nas co najmniej godzinny postój przy bramkach na autostradzie w drodze powrotnej.
No to zaczynamy, serdecznie zapraszam...
DWA TYGODNIE Z CYKADAMI, CZYLI NASZA CHORWACJA 3
9.08.2009 Niedziela
Wyjazd zaplanowaliśmy na godzinę 6 rano. Jazda nocna to nie dla nas, zaraz nam się ziewa, męczymy się całą drogę, jesteśmy rozdrażnieni, a stopień koncentracji znacznie spada.
Praktycznie cały poprzedni dzień spędziliśmy na pakowaniu, w tym roku nie było tak łatwo jak zwykle, bo nastąpiła zmiana samochodu z passata combi (służbowe autko mojego męża, w tym roku prezes ciął koszty i wyjazdy zagraniczne były zabronione, chociaż i tak zawsze tankowaliśmy ze swojej kieszeni ), do którego po prostu można było bezmyślnie wszystko wrzucić, a i tak było jeszcze dużo miejsca, na nasz prywatny samochód. Jechaliśmy jak zwykle na campingi, więc bagaż był pokaźny, Trudno było, ale się udało i o dziwo było jeszcze coś widać we wstecznym lusterku .
Pobudka o 5 szybkie śniadanie, robienie kanapek na drogę i ruszamy.
Trasa to Cieszyn- Cadca- Zilina- Bratysława- Wiedeń- Graz- Mureck- Lenart- Ptuj- i Cro
O godzinie 9.18 wjeżdżamy w Zilinie na autostradę i tak od tej pory już idzie jak po maśle, chociaż GPS przez praktycznie całą Słowację mówi, że jesteśmy poza trasą- musimy zaktualizować mapę
Przed Bratysławą roboty drogowe, ale jedzie się płynnie dwoma pasami ruchu, ograniczenia na tych odcinkach do 80km/h. Trzeba uważać, bo widzieliśmy tam kilka patroli.
Austria minęła jak zwykle szybko i bezproblemowo. Objazd Słowenii również i jak już pisałam, była to miła odmiana po długich kilometrach monotonnych autostrad, widoki piękne, trzeba trochę uważać na koleiny, tym bardziej z naszym niskim podwoziem. Czas przejazdu przez Słowenię to coś około 1h.
Jakoś w tym roku ciężko nam ta trasa idzie, często zmieniamy się za kółkiem, ale w końcu o godzinie 16 wjeżdżamy do Chorwacji
Teraz to już sama przyjemność, jesteśmy prawie na miejscu, słonko na niebie, cel ->Pag i camp Draznica.
Droga trochę się dłuży, po zjeździe z autostrady jedziemy krętymi drogami, na których trzeba bardzo uważać, ale pełna jest pięknych miejsc takich jak np to:
W końcu dojeżdżamy do przeprawy promowej w miejscowości Prizna. Przeprawiamy się już po zachodzie słońca, więc nie udało nam się zobaczyć tak charakterystycznych widoków dla wyspy Pag, no trudno.
Do campu Draznica dojeżdżamy około godziny 21, niestety Pani w recepcji mówi, że nie ma miejsc i zajmuje się swoim sprawami
Zmęczenie podróżą daje nam się we znaki, a kłótnia wisi w powietrzu ( oboje jesteśmy zodiakalnymi lwami, więc mamy dosyć ostre temperamenty ).
Wracamy do głównej drogi i postanawiamy jechać dalej. Jak się okazało był to bardzo dobry pomysł. 1 km dalej zauważamy znak przy drodze, kierujący na camp Skovrdara. Jednak o zgrozo, tutaj też nie ma miejsc , na szczęście właścicielka campu proponuje nam rozbicie namiotu przy samym morzu i poczekanie do jutra, bo jutro na pewno coś się zwolni. Idziemy za jej radą, zadowoleni, że będziemy mogli w końcu odpocząć. Rozbijamy na szybko namiot, nie wbijając nawet wszystkich szpilek, pompujemy materac i kładziemy się spać. Namiot stoi praktycznie nad samym morzem i do snu kołysze nas szum fal Jadranu
Jutro nasz pierwszy, pełny dzień w Chorwacji...