Witam serdecznie wszystkich forumowiczów!
Przez 4 lata korzystałem z forum cro.pl. W tym czasie wraz z żoną i córką zdążyłem odwiedzić Chorwację 4 razy. Postanowiliśmy więc podzielić się z innymi naszymi doświadczeniami i ciekawostkami związanymi z naszymi podróżami po magicznej krainie nad Adriatykiem.
Miejsca pobytu:
Rok 2006 - 10 dni - Orebić
Rok 2007 - 14 dni - Tucepi
Rok 2008 - 7 dni - Lovran , 8 dni - Tucepi
Rok 2009 - 7 dni - Rovinj , 9 dni - Tucepi
Oprócz tych miejscowości opiszę także inne miejsca do których dotarliśmy w trakcie tych 4 lat.
Pierwszy wyjazd do Chorwacji był dla nas wyzwaniem, tym bardziej, że była to dla nas pierwsza podróż na wakacje za granicę. Wybraliśmy właśnie tej kraj, nie czarujmy się, głównie ze względu na niższe koszty pobytu niż w krajach Europy zachodniej oraz krótszą drogę. Ale nie wiedzieliśmy, że Chorwacja oczaruje nas tak swoim pięknem, że nie zamienilibyśmy jej na nic innego. Przez 4 lata podróżujemy w trójkę - ja, żona oraz córka. Za każdym razem bierzemy jedzenie ze sobą i staramy się wynajmować jakieś studio apartamenty z małą kuchenką, gdzie sobie gotujemy mini obiadki, bo wiadomo jednak w nadmorskich miejscowościach jest nieco drożej niż chociażby gdzieś, gdzie nie ma turystów. Za podstawowe zakupy na jeden dzień nad morzem płaciliśmy ok. 130kun, a w górach kilkadziesiąt km dalej już tylko 90kun, więc jest ponad 20 zł różnicy.
...ale zacznijmy od początku. Po raz pierwszy wybraliśmy się do Orebićia na półwyspie Pelješac. Wybraliśmy to miejsce ze względu na ciszę oraz spokój i rzeczywiście potwierdziło się. Teraz z perspektywy 4 lat mogę powiedzieć, że to bardzo ciche i małe miasteczko dla ludzi z dużych miast, którzy szukają odpoczynku od zgiełku i hałasu. Polecam również dla rodzin z małymi dziećmi. Będąc w Cro pierwszy raz byliśmy oczarowani tą miejscowością, ale jednak po zwiedzeniu całej Chorwacji chyba kolejny raz bym się tam nie wybrał. Naszym zdaniem jest dużo ciekawszych miejscowości, szczególnie na Riwierze Makarskiej (jeśli chodzi o Dalmację) ale o tym później.
TRASA DO CRO... CZYLI CO ZOBACZYĆ PO DRODZE DO CHORWACJI
Do Chorwacji jechaliśmy przez Czechy (krótki odcinek), Słowację, Węgry i Bośnię. Pobudka zazwyczaj o 3 rano i przed 4-tą wyruszamy w drogę.
W roku 2006: Istebna - PL/CZ - Jablunkov - CZ/SK - Čadca - Żylina - Bratislava - SK/HU - Rajka - Mosonmagyarovar - Janossomorja - Csorna - Sarvar - Zalaegerszeg - Nagykanizsa - Barcs - HU/HR - Virovitica - Daruvar - HR/BA - Banja Luka - Jajce - Mostar - BA/HR - Metković - Orebić
http://Viamichelin.com - strona pomocna przy wyznaczaniu tras, obliczaniu czasu przejazdu i koszów podróży
Przekraczaliśmy granicę w Istebnej, nie w Cieszynie (jesteśmy ze Śląska), gdyż wtedy jeszcze była granica pomiędzy Czechami i Polską, a tam nie było żadnych kolejek i tirów. Odcinek Żylina-Bratislava to autostrada - potrzebna winietka. Zawsze kupujemy jedną na miesiąc, gdyż wracamy też zawsze przez Słowację, a to jest bardziej opłacalne. W następnych latach były różne kombinacje tej trasy, przede wszystkim na Węgrzech, gdzie spowalniały nas na przemian dziury i tiry, wybieraliśmy mniej uczęszczane drogi, co pozwalało nam szybciej jechać, a drogi nie odstawały jakoś specjalnie od tych "czerwonych"; zaznaczonych na mapie. Odcinek autostrady na Węgrzech od granicy słowackiej do Mosonmagyarovar niepłatny. Uważajcie na znaki, bo wracając można szybko wylądować na granicy węgiersko-austriackiej, tak jak my za pierwszym razem. W 2007 roku odcinek na Węgrzech różnił się, gdyż chcieliśmy pojechać nad Balaton (... - Csorna - Pápá - Toplice - Keszthely - Nagyátad - Barcs - ...) . Już nie pamiętam nazwy miejscowości, ale zatrzymaliśmy się nieopodal Keszthely. Pamiętam, że było trudno znaleźć miejsce na parkingu, a gdy już znaleźliśmy upragnione miejsce to okazało się, że wstęp nad Balaton był płatny, o czym wcześniej nie wiedzieliśmy, ale na szczęście można było płacić w euro. Znając wcześniej to miejsce tylko z opowiadań spodziewałem się czegoś lepszego, tymczasem w miejscu gdzie "plażowaliśmy" nawet nie było trawy tylko wyschnięta brudna ziemia, a czystość wody też pozostawiała wiele do życzenia. Być może wpływ na czystość wody miała długotrwała susza. Porozumieć się można było tylko w języku węgierskim (jeśli znacie) lub niemieckim. Mimo wszystko ja z córką wykąpaliśmy się (żona tylko obserwowała z brzegu, nie ryzykując wejścia do wody) i pojechaliśmy dalej.
*nad Balatonem
Trzeba się liczyć, iż wybierając tę trasę (przez Bośnię) trzeba wykupić jakiś nocleg po drodze, bo wątpię, aby ktoś był na tyle "twardy", aby przejechać taki odcinek w jeden dzień. W roku 2006 postanowiliśmy nie rezerwować nic z góry i chcieliśmy przenocować gdzieś za granicą węgiersko-chorwacką konkretnie w Daruvarze. Gdy dojechaliśmy na miejsce byliśmy wycieńczeni, bo jeszcze wtedy nie mieliśmy klimatyzacji w aucie, a to było jedno z tych lat stulecia, 40 stopni w cieniu itd. Co gorsza okazało się, że jest bez liku sanatoriów, za to hotel tylko jeden, którego znalezienie to także nie lada wyzwanie, a i cena odpowiednia. Ponad 100 euro za 3-osobowy pokój ze śniadaniem. Jednak byliśmy tak zmęczeni upałem, że postanowiliśmy tam przenocować i nie jechać już dalej. W tym miejscu muszę przyznać się do błędu bo mimo, że wiedzieliśmy o upałach wyjechaliśmy zdecydowanie za późno, no a potem to był już tylko skwar i pot. W roku następnym ucząc się na własnych błędach wyjechaliśmy o 3 w nocy.
*Daruvar
Nowy dzień wstaje, jedziemy dalej. W trakcie 3 przejazdów przez granicę chorwacko-bośniacką (nie licząc przejazdów przez Neum) nie sprawdzali nas specjalnie, niekiedy nawet nie chcieli paszportów. Tylko raz kazali nam otworzyć bagażnik i to wszystko. Chyba, że bardzo im się nudzi to od czasu do czasu coś sprawdzą . Wjeżdżając pierwszy raz do Bośni byliśmy bardzo zaskoczeni, ponieważ w porównaniu z północną Chorwacją wypada o wiele lepiej. Niezliczona ilość stacji benzynowych i moteli, o które bardzo trudno w północno-wschodniej części Chorwacji. Myśleliśmy, że Bośnia to jakaś wiocha zabita deskami, a widać, że to nieźle rozwijający się kraj. Dlatego też w kolejnym roku nocowaliśmy właśnie tam. Za dużo niższą cenę i o stokroć lepsze warunki. Dokładniej 13 km od granicy chorwacko-bośniackiej - w Novej Topoli w motelu Actros Pizzeria. Jest to restauracja połączona z motelem, basenami oraz boiskiem i miejscem zabaw dla dzieci. Goście motelu mają śniadanie i dostęp do pozostałych części rozrywki za darmo. Pokoje znajdują się nie jednym budynku, lecz w osobnych klimatyzowanych bungalowach, przy których jest miejsce na samochód, więc nie ma problemów z wnoszeniem walizek. Wszystko pilnowane przez całą noc. Naprawdę bardzo polecamy. Cena za 3 osoby 49 euro (wliczone śniadanie, cena kawy 0,5 euro). Jeśli ktoś chciałby skorzystać oto strona http://www.actros-pizzeria.com. . Na trasie do Banja Luki jest sporo ładnych moteli i tak naprawdę jadąc tamtędy można sobie wybrać, gdzie chce się przenocować. Proszę uważać na trasie, bo nazwy miejscowości w Republice Srpskiej pisane są prawie wyłącznie cyrylicą, w odróżnieniu od południa gdzie nazwy są dwujęzyczne, jednak ta napisana cyrylicą jest prawie na każdym znaku zamazana przez nieznanych "sprawców". Widać, że te dwie narodowości nie pałają do siebie przesadną miłością, co może znowu w przyszłości stworzyć dużo problemów, chyba że pogodzi ich wspólne wejście do unii europejskiej. Jeszcze jedno ostrzeżenie, za każdym zakrętem może czaić się policija z "suszarką"; więc warto przestrzegać ograniczeń prędkości. Łapią głównie turystów z Niemiec i Austrii, ale pewnie nie pogardzą też naszymi euro.
*Kto się uczył rosyjskiego nie będzie miał problemów
*Motel Pizzeria Actros
10 km za Banja Luką już zaczynają się góry, ale to nie takie polskie pagórki, tylko prawdziwe góry. Z jednej strony drogi przepaść, z drugiej skały. Powiem szczerze, że pierwszy raz jadąc tamtędy mieliśmy stracha. Ale okazało się, że droga jest bardzo dobra, lepsza od niejednej w Polsce na nizinach (wstyd!) i za to jakie widoki! Naprawdę przepięknie. Usytuowana jest wzdłuż kanionie rzeki Vrbas, a później jeszcze piękniejszej błękitnej Neretvy. A nad drogą potężne góry. Nic tylko wziąć aparat i fotografować . Są też minusy. Jeśli ktoś bardzo nie lubi jeździć samochodem lub ma dzieci, które cierpią na chorobę lokomocyjną, to nie powinien tędy jechać, gdyż jest bardzo dużo zakrętów, co chwila pod górę i w dół, co jest trochę męczące. Ale moim zdaniem te widoki są tego warte. Ogólnie trzeba powiedzieć o tej trasie, że przesadnych prędkości się tu nie osiągnie. W tym roku mieliśmy wątpliwą przyjemność natrafić na samochód z przyczepą załadowany drzewem, wyprzedzenie czegoś takiego na krętych drogach to prawdziwe wyzwanie i duża dawka adrenaliny.
Po drodze można odwiedzić Jajce. Znajduje się tam wodospad Pliva (wysokość 30m), który już niedługo będzie należał do obiektów zaliczonych do dziedzictwa kulturowego UNESCO. Należy zjechać z głównej drogi w kierunku centrum (przez most) i zaraz za mostem skręcić w prawo i jesteśmy nad wodospadem. Kilka minut spacerku jest także do starego miasta, gdzie można zobaczyć meczet (tylko od zewnątrz), ruiny starego średniowiecznego kościoła, katakumby oraz wejść na mury zamku, znajdującego się nad miastem za symboliczne 1 euro (2KM - marki bośniackie). Jeśli nie ma się za dużo czasu stare miasto można sobie odpuścić.
\
*Wodospad Pliva
*Forteca w Jajce
Jadąc dalej zahaczyliśmy o Ramsko jezero, które znajduje się ok. 15 km od głównej drogi. Zjechać z drogi należy w miejscowości Prozor i jechać na Scit (miasto które znajduje się na wyspie na środku jeziora) lub Ramsko jezero (uwaga na znaki, w Prozor trzeba skręcić jeszcze w lewo, nie jechać prosto. Jest tam wprawdzie znak, ale mało widoczny). My byliśmy tam w tym roku i kościół franciszkański oraz park, który był do zobaczenia na wyspie akurat były w remoncie, więc nas nie wpuszczono. Ogólnie żadnych turystów tam nie było, teren jeszcze nie zagospodarowany, ale my lubimy właśnie takie miejsca gdzie nie ma nikogo oprócz nas .
*Panorama Ramsko jezero
Za Mostarem zauważyliśmy brązową tablicę świadczącą o atrakcji turystycznej w tamtym rejonie i skręciliśmy w lewo na Blagaj. Nie mieliśmy tego w planie, bo nic o tym nie wiedzieliśmy, ale skoro skręcił tam Szwed i Francuz postanowiliśmy pojechać ich śladem.
Po około 8 km, dojechaliśmy do pierwszego parkingu, można było jechać jeszcze ok. 500m dalej. Koszt parkingu 0,5 euro. Po przejściu 700 metrów płatne wejście (2 euro od osoby) do Domu Derwiszów usytuowanego w skale. Wewnątrz modlili się muzułmanie, jest to miejsce ich pielgrzymek. Aby tam wejść kobiety muszą ubrać chustę na głowę i zakryć golizny. Ze skał wypływa rzeka Buna. Temperatura wody wynosi ok. 10 stopni co przy panujących zazwyczaj upałach może być zbawiennym orzeźwieniem.
*Blagaj, rzeka Bura
*Córka w Domu Derwiszów
Miejsca do zwiedzania w południowej części Bośni blisko granicy z Dalmacją proponuję potraktować jako wycieczki z miejscowości, w której się stacjonuje w Chorwacji. My tak zrobiliśmy. Dobrym miejscem na wypady jest Riwiera Makarska. Można stamtąd dojechać zarówno do Bośni (Medjugorje, Mostar, Kravica, Počitelj), jak i do Czarnogóry, Dubrovnika, czy z drugiej strony Splitu oraz wodospadów Krka i Trogiru. Ale o roku 2007 później...
Ciąg dalszy...