Długo biłam się z myślami, czy pisać, czy nie. Mam wrażenie, że relacje w takich miejscach jak forum napędzają ludzi w odkrywane, spokojne dotąd miejsca. Sama jednak planując wyjazd z takich relacji korzystałam, więc nie mam chyba wyjścia .
Mieliśmy jechać zupełnie gdzie indziej, w innym terminie. Miał być Bratus koło Makarskiej i coś tam jeszcze, coś nie do końca jeszcze sprecyzowanego. Wpłaciliśmy zaliczkę, jednak był to początek problemów, o których nie chcę tu pisać, bo kosztowało mnie to sporo nerwów i ani myślę do tego wracać. Po , mimo wszystko, pozytywnym wyjaśnieniu całego zamieszania zrezygnowaliśmy jednak z wyjazdu, miałam lekki niesmak i zero chęci do pobytu akurat tam.
W głowie po cichu jednak z biegiem dni tworzył się nowy plan, rodził się z totalnego chaosu... nie bardzo miałam czas na forum, planowaliśmy jednocześnie remont, córa kończyła podstawówkę, było jeszcze kilka innych spraw.
Rozmawiałam jednak z moim tatą o pierwszych, wstępnych planach, on sam nie rusza się z domu, ciężko go namówić do jakiegokolwiek wyjazdu, ale podpytywał czy pojedziemy przez Bawarię. Tata w Bawarii się urodził, a dokładnie w okolicy Rosenheim. Miał 6 lat, jak ze swoją mamą, Czeszką na przymusowych robotach w Niemczech, oraz tatą - Polakiem spod Poznania, opuścił tamte strony. Nikt nigdy z naszej rodziny tam nie był. Tak pojawił się pierwszy punkt naszego wyjazdu: Rosenheim chociaż na kilka chwil, tak żeby zobaczyć okolicę, może znaleźć jakiś pensjonat i zabrać tam kiedyś tatę. Tak tylko jako postój w dalszej drodze. Reszta szybko poukładała się w głowie, błyskawicznie wyczytałam na forum co chciałam i poczyniłam stosowne rezerwacje.
Wyruszyliśmy w sobotę, 11 lipca, około 8 rano...