Nasza wyprawa zaczyna się w Kielcach już tydzień przed wyjazdem. Przygotowania zajmują trochę czasu bo nic nie wiemy o Ukrainie, ani o miejscu w które się wybieramy - Gorgany w Karpatach Wschodnich.
No to zaczynamy.
Uczestnicy: Krzysiek Ry. (Jest dwóch Krzyśków z nazwiskami na literę R


7.11.08 godzina 21 wyjazd z bazy Alberta w stronę Medyki. Po drodze pod Opatowem zabieramy z domu Krzyśka Ru. Wiemy, że musimy mieć ze sobą po 300 USD bo jedziemy bez zaproszenia i mogliby nas nie wpuścić. Najlepiej jak te 300 USD jest w banknotach po 5 i 10 USD dla ewentualnych pracowników służby DAI (ichniejsza służba drogowa coś w rodzaju naszej drogówki) Wiemy, że trzeba się liczyć z tym że będziemy musieli dawać łapówki i kasa jest podzielona po różnych kieszeniach, żeby nie wyjmować całego pliku na raz.
Jeszcze przed Opatowem gubimy jedną z karimat przytroczonych do dachu. Dobrze, że mamy zapas


Medyka - godzina 3.30... przed nami kilkadziesiąt samochodów w kolejce... ponoć nie tak źle, nagle zauważamy napis nad bramką TAX FREE więc myśląc, że tam mają podjeżdżać ci, którzy nie mają nic do opodatkowania podjeżdżamy w tę właśnie bramkę. W tym czasie do kolejki głównej podjeżdża jeszcze kilka innych samochodów. TIRów praktycznie nie ma. Celnik w słusznej czapce z nausznikami wyjaśnia nam jednak, że TAX FREE oznacza, że musimy mieć jakąś fakturę zwolnioną z opodatkowania czy coś w tym stylu... nie bardzo rozumiemy, jednak kieruje nas do głównej kolejki. Cały czas prowadzę ja. Pierwszy człowiek na bramce granicznej i już zaskoczenie. Pyta się ilu nas jedzie i wypisuje jakiś blankiecik z ilością osób i numerem rejestracyjnym naszego wehikułu do zachowania na czas przejazdu przez granicę - oddamy go na ostatniej bramce. Dostajemy również blankiety do wypełnienia przez nas z naszymi danymi i celem podróży. Dobrze że mamy ze sobą długopis






Dla nas to pełna egzotyka i robi wrażenie



Po lewej Krzysiek Ry., a po prawej Krzysiek Ru.

Oczywiście za postój trzeba zapłacić 10 UAH za godzinę. Postój bierzemy na 2 godziny i idziemy na stare miasto. Jest godzina koło 11. W drodze jesteśmy już 14 godzin. Niewyspani, ale zadowoleni.
Trzeba by było przetrącić coś na ciepło, ale najpierw wpadamy do księgarni i zaopatrujemy się w najszczegółowsze mapy rejonu, w który się wybieramy - Karpaty Wschodnie - Gorgany i Czarnohora. Wreszcie po udanych łowach idziemy na spacer po Lwowie. Ukrainki jak spotykałem się z opiniami - zadbane, urodziwe



Kelnerka oczekująca przy drzwiach na gości

Szefowa również czasem wita wchodzących klientów

Zamówiliśmy sobie barszczyk ukraiński (no bo jakżeby inaczej



Dogadujemy się bez najmniejszych problemów nie używając ani rosyjskiego, ani angielskiego a ukraińskiego przecież nie znamy

Tak najedzeni ruszyliśmy na zwiedzanie starego miasta Lwowa.
Śluby to tam raczej są bogate



Chodząc tak z tymi aparatami musieliśmy się wręcz opędzać od sprzedających pamiątki, broszury, przewodniki i od oferujących usługi przewodnicze.
No ale czegoś takiego się nie spodziewałem


Powiało Bałkanami

Ostatnie zdjęcie ze Lwowa ...

i w drogę... Jedziemy w Gorgany

Szanowaliśmy przepisy i nie spotkała nas żadna przykrość ze strony służb DAI




Pogoda jak widać nam sprzyjała... Cienka pokrywa chmur, z prześwitującym niekiedy słońcem dawała nadzieję, że będzie dobrze w terenie gdzie średnie roczne opady deszczu sięgają 1200 mm/m2
Jadąc takimi drogami ...

... o godzinie 17.30 dojechaliśmy wreszcie do Jaremczy, gdzie postanowiliśmy zostać na noc. Jutro ruszamy w teren.
Jaremcza to miasteczko które można porównać do Zakopanego, położone już w górach, z bankami, restauracjami, doskonałą bazą noclegową a i nocleg w tym mieście nie należy do tanich - 100 UAH od osoby ~50 PLN, ale za to w pokoju z TV Sat, łazienką i śniadaniem, które można było sobie wybrać spośród trzech zestawów, jak w hotelu, mimo, że to był to pensjonat.

Zaraz wyruszamy w teren

C.D.N.
