Siedzimy na plaży, pijemy zimne piwko, misiu się kąpie - są fale , jest przed 16, nie mamy gdzie spać, ale za to jak tu ładnie , no i znajome piękne widoki.
Jeszcze w to nie wierzę, że jesteśmy właśnie tu.
A było to tak-zapraszam w podróż z naszą trójką :
Decyzja o wyjeździe zapadła już w zeszłym roku, kiedy pojechaliśmy pierwszy raz do Chorwacji, że w tym też obowiązkowo będzie Hrvatska, tylko inny region. Ja bardzo chciałam pojechać w okolice Makarskiej, Omisa..., ale nie mieliśmy sprecyzowanych planów. Szukałam na forum jakiś wskazówek, oglądałam zdjęcia i spodobała mi się Brela. Nie rezerwowaliśmy oczywiście wcześniej niczego, bo wiadomo, żaden problem znaleźć na miejscu , wszystko można zobaczyć, potargować się itp. A jak nam się nie spodoba pojedziemy dalej, zawsze można się przespać w samochodzie, tak sobie żartowaliśmy...
Z Warszawy wyjechaliśmy w piątek po pracy do Głogowa po Borysa, a w sobotę po 17 ruszyliśmy w drogę Trafiliśmy na jakiś objazdy do Lubawki i straciliśmy na to trochę czasu, ale granicę przekroczyliśmy o 19.45
Nie będę pisała o przebiegu trasy, bo ja w to nie wnikam - jest kierowca . Może tylko napiszę o jednym zdarzeniu. Z racji korków, znajomy polecił nam inną trasę, którą Łukasz przeanalizował (chyba ), wydrukował mapkę i jedziemy - ale jak się okazało nie było to takie proste. Jazda w nocy, po nieznanych drogach i kompletnie nieoznakowanych, tylko z wydrukowaną mapką, to było coś Mieliśmy jechać przez Celje, Laśko, Krśko...- niby fajny skrót i dalej już prosto naZagrzeb .
Jedziemy, jedziemy i w pewnym momencie znaleźliśmy się pomiędzy jakimiś wielkimi górami, gdzie nie ma drogi asfaltowej, tylko żwirowa wąska dróżka, znaki mówiące o tym, że z góry może się coś na nas sypać, żadnych śladów życia, ale niby innej drogi nie było, nie mogliśmy się pomylić . Oczywiście żadnych domów...ludzi... rewelacja i co najważniejsze jedziemy na oparach . Powiem szczerze, że mało tam nie zeszłam. Raczej się nie denerwuję na takie sytuacje, bo w samochodzie rządzi kierowca, a ja się nie "wtrancam", ale w tym wypadku byłam wściekła i "wspomniałam" o tym, że wolałabym stać w jakiś korkach 5 godzin (zresztą nie wiadomo czy w ogóle były), niż jeździć po jakiś górach(oczywiście do samych gór nic nie mam), gdzie w ogóle nie wiemy gdzie jesteśmy- mijamy od czasu do czasu jakieś małe wioski - ale nie ma ich na mapie i jak stąd wyjechać? A paliwa coraz mniej ... W końcu dotarliśmy do jakiejś cywilizacji - zaczęło jeździć coraz więcej samochodów, ale kierunkowskazów jak nie było, tak nie ma i dalej nie wiemy gdzie jesteśmy. Najważniejsza teraz jest stacja benzynowa. W końcu wjeżdżamy na drogę asfaltową, na której powinniśmy się znaleźć już dawno, te wycieczki po górach zajęły nam ok 3 godzin. No dobra, teraz na Zagrzeb, są kierunkowskazy, jest stacja, uffff
Granicę przekroczyliśmy ok. 5.45.
No tak miało nie być o trasie
Później już autostradą do samego Splitu i to był chyba kolejny błąd Oczywiście naszym oczom ukazały się piękne widoki, gęby zaczęły się od razu cieszyć kiedy jechaliśmy Jadranką, ale jak się zdziwiliśmy kiedy w Omisu stanęliśmy w wielgachnym korku, który prawie się nie ruszał..., a wszystko tylko przez jedno skrzyżowanie. Oczywiście zmęczenie dawało się już we znaki, a w połączeniu z żarem lejącym się z nieba i prawie nie posuwającym się do przodu samochodem, był straszny nerw . Ale jeszcze tylko kawałek, jeszcze kawałek...Wreszcie, jest zjazd do Breli A tam całe mnóstwo samochodów zaparkowanych na poboczu, ciężko w ogóle przejechać, kawałek niżej oprócz samochodów jest jeszcze masa ludzi. Już widzę minę Łukasza . Pytamy Pana kierującego ruchem o agencję turystyczną, pokierował nas , ale jak tam ciasno, naszym samochodem wydaje mi się to niemożliwe do przejechania, ale daliśmy radę. Łukasz wyskoczył do agencji, a ja pędzę z misiem po loda - należy się chłopakowi, po takiej drodze. W agencji nie mają najlepszych wieści, nie ma apartamentów - jest tylko jeden pokój. Wiadomo najlepiej samemu szukać, ale po takiej długiej drodze, to jednak nie jest łatwe i jeszcze te tłumy ludzi Łukasz pyta co robimy, widzę, że wcale mu się tu nie podoba. Pytam czy jedziemy dalej, tylko w którą stronę? Nie wiem...Baska, Makarska, Tucepi- na południe pewnie jeszcze więcej tłumów, no i jaki długi powrót. Mówię, że może da szansę Breli, ale widzę, że jednak nie i nagle słyszę "daleko stąd do Primosten?"