Odszukałem w archiwum moje wspomnienia z pobytów w Cro, więc je tu wrzucam, niestety bez zdjęć
***************************************************************
Też udało mi się odzyskać przez "google" moje wrażenia z Chorwacji.
Były w temacie"Chorwacja 1997-2004" i był to mój pierwszy założony temat i uaktywnienie sie na forum.
Opisy były w kilku kolejnych postach, które zebrałem tu w jedną całość
i jeśli kogoś to zainteresuje historia, to proszę czytać.:
11-09-2004 18:12 Temat postu: Chorwacja 1997-2004 serdecznie witam po raz pierwszy na forum,chętnie podzielę się wrażeniami z pobytów w Chorwacji w latach 1997 -2004 (bez 1999)
Pierwszy wyjazd do Chorwacji nastąpił w 1997r. po wcześniejszych 7 latach spędzonych wakacyjnie na Węgrzech. Nadmieniam, że zawsze jak dotychczas pod namiot. Wyjazd w 1997r. był w trzy samochody-nowa felcia, nowe uno, nowy ford eskord z namiarem na Vsar (Istria), ale ostatecznie pobyt był na kempingu Valkenella - trasę z Nowego Sącza(wyjazd 4 rano) przez Słowację(Poprad-Zilina-Bratysława)Austrię (Wieden-Graz-Klagenfurt)Słowenię(Ljubej-Naklo-Ljubjana-Postojna-Koper) a dalej Chorwacja przez Porec - pokonaliśmy bez przygód i na kempingu Valkenella byliśmy ok.21
Na pewno pierwsze wrażenia zostają w pamięci, a moje były jak najlepsze i pozostały do dzisiaj jak najlepsze z każdego pobytu w pięknej Chorwacji. W 1997 r. walutą wymienną były wtedy jeszcze marki i dolary. Jeśli chodzi o ceny z tamtego okresu to może nie są one już tak dziś istotne, ale śledząc "posty" z innych tematów, gdzie ludzie piszą,że w Chorwacji podrożało, to już wtedy było drogo bo przeglądając wysłane pocztówki do kraju pisałem, m.in. że "słońce gorące, woda ciepła, ceny wysokie ale pieniędzy wystarczy" .Zresztą pojęcie "drogo" jest względne, bo dla osoby posiadającej więcej gotówki przeznaczonej na wakacje i "do wydania" w całości (bez późniejszego żałowania,że było drogo) jest inne niż dla osoby o mniejszej gotówce, oszczędzającej aby wystarczyło na na dłuższy pobyt ale bez szaleństwa wydawania"
cd.1998r.
A zaskoczenie polegało przede wszystkim na tym, że w stosunku do zeszłego roku poczyniono gruntowną renowację obiektów sanitarno -gospodarczych -wszędzie nowe kafelki,nowa armatura(w prysznicach czasowe wyłączanie wody jako oszczędność jej zużycia)wszędzie jak
zwykle ciepła woda non-stop,w toaletach papier też non stop, personel sprzątający widoczny i pracujący praktycznie całą dobę.Reszta bez zmian. Polaków w tym czasie było mało w stosunku do innych nacji, (jeśli teraz jest w Chorwacji jest ich więcej to chyba lepiej, bo znaczy to, że wprawdzie bardzo powoli ale doganiamy Starą Europę).
Dlatego nie podzielam zdania z któregoś postu, że jak było mniej Polaków w Chorwacji, to było lepiej. A dlaczego tam nie mamy być?. Jeśli chodzi o wodę w morzu , to synowie zauważyli nurkując w 1997 i w 1998 , że na pewno była czyściejsza ta z 1997r.
Ceny artykułów w stosunku 1997 do 1998 podskoczyły ok.10-15% (niektóre np. ceny owoców pozostały bez zmian) natomiast kurs marki wzrósł nieznacznie.
W sumie kolejny wyjazd i pobyt w tym samym miejscu znowu wypadł korzystnie i ugruntował dobre wrażenia o Chorwacji. Nie wspominałem o powrocie z 1997 , więc dopisuję, że w 1997 i 1998 powrót odbywał się przez Węgry, z pobytem 2-3 dniowym w Mezokovezd (k.Egeru), jest tam duże kąpielisko z basenami znane mi z poprzednich
lat, gdzie spędzałem wakacje (tylko 280 km do Nowego Sącza a więc "rzut beretką" w stosunku odległości do Chorwacji.
Na tym kończę wspominanie lat 1997-1998, jeśli jest ktoś zainteresowany
latami następnymi, proszę "dać cynk" - co pamiętam opiszę.
Jeśli kogoś zawiodłem wcześniejszymi opisami, to przepraszam-tyle pamiętam na gorąco w trakcie pisania.
Witam ponownie.
Ponieważ tematem postu była "Chorwacja 1997-2004" zdecydowałem się kontynuować dalej opowieść o mojej przygodzie z Chorwacją.
A więc w 1999 r. zamiast w Chorwacji, wakacje spędziłem na Węgrzech (jako tańsze-bo był mały dołek finansowy i na Cro zabrakło)
W 2000 r. nastąpił powrót do Chorwacji, tym razem po 2 latach na zachodnim wybrzeżu Istrii, wybór po przeglądnięciu przewodników padł na wschodnie wybrzeże, konkretnie RABAC i camp Oliva,Wyjazd nastąpił w II połowie lipca, skład samochodowy i osobowy jak w 1997 i 1998r. Trasa: Słowacja(Mniszek n/Popradem-Zilina-Bratysława) Austria (Kittse-Parndorf -Graz (za Grazem spanie na autostradowym parkingu)Słowenia (Maribor-Ljubjana-Postojna-i stąd do Chorwacji na Rijekę i dalej Rabac. Po przyjeździe na miejsce został "zlustrowany" camp Oliva, i nastąpił przejazd na camp Valkanella(zachodnia Istria-k/Vrsaru).
Powodów było kilka, a to: bardzo mała plaża na kempingu, toalety i zmywalnie "nieciekawe" (w porównaniu do Valkanelli znanej a lat poprzednich), z rozmów przeprowadzonych z rodakami przebywającymi wynikało, że są problemy z ciepłą wodą i czystością w toaletach.
Ponieważ w trzech samochodach było 10 osób, zostało przeprowadzone głosowanie-kto zostaje w RABACU , a kto "wraca" na VALKANELLĘ- jednogłośnie wygrała Valkanella .. i tak po raz trzeci się tam znalazłem.
O kempingu Valkanella można powiedzieć , że jest to małe miasteczko turystyczne-ładnie położony rozległy, wszystko na miejscu-sklepy,plaża, boiska do gier i bardzo dobre warunki pobytowe-dużo węzłów sanitarnych z ciepłą woda od rana do wieczora.
Jestem osobą już nie młodą , dla mnie i moich przyjaciół 2 tygodniowy pobyt na kempingu jako minimum wygody, jest jeden podstawowy warunek-to właśnie ciepła woda do mycia osobistego i "garów" po obiadach, natomiast dla synów (w 1997r. to były jeszcze "dzieci" w 2000r. już "dorosła" młodzież) liczą się też rozrywki sportowo-dyskotekowe, a to jest możliwe tylko na dużych kempingach (jest .. i nic nie kosztuję). Dlatego kolejny pobyt na tym samym kempingu uważam za udany. Jednym ze spostrzeżeń odnośnie kempingu Valkanella , porównując stan z poprzednich lat było to, że bardzo dużo parcel (miejsc kempingowych)
było na stałe wykupione i ulokowane są na nich namioty i przyczepy Włochów, Słowenców, Niemców,Austriaków. Powrót z Chorwacji trasą Rijeka-Karlowac-Zagrzeb-Gorican-Węgry(2 dni Bukfurdo-kąpielisko termalne zachodnie Węgry) i dalej przez Słowację do Nowego Sącza , jak przy wyjeździe.
cd.Chorwacja 1997-2004.
W 2001 r. po trzech latach pobytu na Istrii zapadła decyzja o wyjeździe na południe Chorwacji-wybrany został kemping Zaton k/Zadaru i tam też na przełomie lipca i sierpnia nastąpił wyjazd. Tym razem w podróży uczestniczyły już tylko 2 samochody(felcia-uno)
trasa:N.Sacz-Słowacja(Poprad-Bańska Bystrzyca-Komarno)Węgry(Papa-
Heviz(nocleg)-Nagykanizsa-Chorwacja(Gorican-Varażdin-Zagreb- Karlovac-Plitvickie Jezera-Zadar-camp ZATON. Kemping spełnił nasze oczekiwania, gdyż był porównywalny z wyposażeniem jak camp Valkanella na Istrii. Tu też po raz pierwszy w Chorwacji "zagrały" nam cykady. Pobyt na kempingu trwał 15 nocy, pogoda była wspaniała, ani jednego dnia deszczu, woda w morzu ciepła, wspaniałe widoki z morza na biały masyw gór Velebit. Brakowało tylko bryzy morskiej,a ta zawsze była na Istrii.W trakcie pobytu zwiedzony został Zadar oraz wąwóz PAKLENICA w górach Velebit.
Zadar i okolice jako przedsionek Dalmacji zrodził plany, aby stopniowo w następnych wyjazdach do Chorwacji jechać dalej na południe. Wyjazd z kampingu po południu trasą przez Chorwację jak przy wjeździe,dalej przez Węgry wzdłuż Balatonu, Budapest i postój 3 dni na basenach termalnych w Mezokovezd.
c.d.-2002(Primosten)
Jestem ponownie w temacie po dwóch tygodniach przerwy i postaram sie dokończyć temat Chorwacja 1997-2004.
Skończyłem na 2001 roku opisując pobyt w okolicach Zadaru. W 2002 r. wyjazd nastąpił do miejscowości Primosten, a wybór tej miejscowości powstał na podstawie mapy z której wynikało,że leży ona nad otwartym morzem, gdyż jedynym mankamentem pobytu w 2001 r. a Zatonie (nad zatoką) był brak orzeźwiającego wiaterku. Wybór Primostenu okazał się trafny pod tym względem , gdyż wiatr na plaży był, i tu po raz pierwszy w Chorwacji zobaczyłem "fale na 1 m" Przejazd z Nowego Sącza do Primostenu trwał dwa dni , wyjazd o 6 rano
przez Słowację(Komarno)Węgry(Gorican)nocleg w Varażdinskich Teplicach na kwaterze prywatnej i dalej przez Chorwację (Zagreb,KarlovacPlitvickie Jezera,Knin,Drnis.Sibenik)
Nie było jeszcze autostrady Karlovac-Zadar. Pobyt na kempingu Adriatyk 13 nocy,w dwa samochody i osoby jak w poprzednich latach, camping położony pod drzewami, dobrze urządzony w obiekty sanitarne i stosunkowo nie drogi.
W trakcie pobytu zwiedzanie miast Primosten, Trogir, Split i Sibenik. Każde piękne w swoim rodzaju, historii i położeniu. Każde warte zobaczenia i ..... powrotu do nich.
W sumie nowe miejsce pobytu w Chorwacji utwierdziło mnie (i znajomych) że Chorwacja jest dla nas wymarzonym miejscem spędzania wakacji. Zarówno dorośli jak i dzieci (też już dorosłe - dorastali w kolejnych wyjazdach) wracają z tych wakacji zadowoleni i wypoczęci. Zapewne część "cromaniaków" dziwi się jak można spędzać dwa tygodnie w jednym miejscu i tu muszę wyjaśnić,że z dwóch powodów.
Pierwszy powód, to duży namiot, którego rozbicie i prawidłowe zainstalowanie trwa ok. 2 godzin (znalezienie odpowiedniego miejsca na campingu dla dwóch rodzin, wbijanie śledzi-chyba każdy, kto był na campie w Chorwacji to "ćwiczył", itp). Drugi powód, to "harcerska lodówka" na konserwy i "domowe obiady" Lodówka taka, to dziura wykopana w ziemi, do której wkłada się to co wyżej , i rano wyjmuje się konserwy "z galaretką". Kiedy się taką dziurę wykopie w chorwackiej ziemii, nie szybko ma się ochotę kopać nową w innym miejscu, a muszę nieskromnie dodać,że nie było campingu przez te wszystkie lata, na którym dziura nie byłaby wykopana. (kopana była też m.in. z powodów oszczędnościowych na finansach, oraz z racji braku lub bardzo małych boksów lodówkowych na campingach,w 2002 r. boksy w Primostenie w czasie mojego pobytu były zepsute) Powrót z Primostenu do Nowego Sącza był znowu przez Węgry, z pobytem 1 dniowym pobytem w DOMBOVAR (poniżej Balatonu-jak prawie każde miasto na Węgrzech z basenami termalnymi), plany były na pobyt 3 dni ale wygoniła nas deszczowa pogoda.
c.d.2003 r. (Zivogosce-Dubrownik-ponownie Primosten)
Tyle udało mi sie odnaleźć, brak opisu pobytu w 2003 r. w Zivogosce
ale pamiętam, że było tam w okresie mojego pobytu na przełomie lipca i sierpnia strasznie gorąco, duszno i wietrznie .. tak, że uciekałem do Primostenu nad "otwarte morze".
Natomiast w 2004 r. skusiłem się początkiem lipca na pobyt wreszcie na jednej z wysp i wybrałem Krk, z której po 5 zimnych dniach (12 stopni w nocy pod namiotem) udałem się do cieplejszej części Cro, tj. ponownie do Zatonu k.Zadaru. (i tam właśnie złapałem belonę )
Pozdrawiam
**************************************************************
Tak pokrótce wyglądał mój staż w Chorwacji