Termin wydania lipiec 2006.
Czy już ktoś czytał ?
Może Leon albo inni Chorwaci już znają tę książke.
Jestem bardzo ciekaw co o niej myślicie.
i cytat z "Gazety W"
"Przypadkowi mordercy
Aleksander Kaczorowski 04-07-2006
Slavenka Drakulić napisała wstrząsającą książkę o wojnie w byłej Jugosławii. Jedną z najlepszych i najuczciwszych, jakie powstały na ten temat
Oni nie skrzywdziliby nawet muchy. Zbrodniarze wojenni przed Trybunałem w Hadze
Slavenka Drakulić
przeł. Jakub Szacki, WAB, Warszawa
Podczas studiów slawistycznych na UW próbowano nauczyć mnie serbsko-chorwackiego. Nic z tego nie wyszło, choć literatura krajów byłej Jugosławii interesowała mnie nie mniej niż czeska czy rosyjska, a oblężone przez Serbów Sarajewo nie schodziło z ekranu telewizora. Dziś myślę, że moja niechęć wynikała nie tylko z lenistwa, lecz także z poczucia bezradności wobec tej bezsensownej wojny. Nie sposób było sympatyzować z którąkolwiek ze stron - najlepiej było więc trzymać się z daleka.
Mimo to jeden z moich kolegów woził do Jugosławii transporty z pomocą humanitarną, inny podobno został najemnikiem, a jeszcze inny pojechał do Bośni z wojskami rozjemczymi UNPROFOR-u. Po powrocie rozumieli z tej wojny chyba jeszcze mniej; żaden z nich nie był w stanie powiedzieć, jaki właściwie jest jej sens. Udało się to dopiero chorwackiej pisarce Slavence Drakulić, która przez pięć miesięcy obserwowała procesy zbrodniarzy wojennych, sądzonych przez Międzynarodowy Trybunał ONZ w Hadze.
Bohaterami jej książki - jeśli wolno użyć słowa bohater w takim kontekście - są zarówno osoby z pierwszych stron gazet (małżeństwo Miloszeviciów, gen. Ratko Mladić, "żelazna dama" Serbów bośniackich Biljana Plavsić), jak i podrzędni siepacze, z których każdy ma na sumieniu kilkadziesiąt morderstw lub gwałtów. Nie jest to jednak sucha relacja z procesu; Drakulić chciała zrozumieć, co popchnęło tych ludzi do zbrodni, a jej pasja od pierwszych stron udziela się czytelnikowi. Talent literacki autorki budzi nie mniejszy podziw, niż jej odwaga cywilna. Tę książkę powinien przeczytać każdy, kto sądzi, że dziś taka wojna w Europie byłaby niemożliwa.
Gra na uczuciach narodowych
Jugosławia nie musiała przestać istnieć, choć po wyzwoleniu Europy Wschodniej spod radzieckiej dominacji kraj ten znalazł się w ideologicznej i geopolitycznej próżni. Kryzys gospodarczy i nacjonalistyczny kurs serbskich komunistów pod kierunkiem Slobodana Miloszevicia sprawiły jednak, że elity polityczne w Słowenii i Chorwacji przestały wiązać swoją przyszłość z federacją jugosłowiańską. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy, umiejętnie grając na uczuciach narodowych rodaków, przekonały ich, że separacja będzie dla nich korzystna. W przypadku Słoweńców zapewne było to prawdą, ale już Chorwaci zapłacili za to rzeką przelanej krwi, a Serbowie - od dwustu lat bałkański prymus - stali się z własnej winy europejskim pariasem. Najwyższą cenę zapłacili jednak Muzułmanie z Bośni; oni bowiem jako jedyni mogli tylko stracić na rozbiciu Jugosławii.
Unia Europejska miała ważniejsze sprawy na głowie. Kilka rządów europejskich nie ukrywało zresztą sympatii dla niepodległościowych dążeń Słoweńców i Chorwatów. Gwoździem do trumny była zapewne, jak przypomina Jeffrey Sachs w wydanej niedawno książce "Koniec z nędzą", decyzja Międzynarodowego Funduszu Walutowego o odmowie zawieszenia spłaty gigantycznego jugosłowiańskiego zadłużenia. Skutkiem był upadek rządu "jugosłowiańskiego Balcerowicza" Ante Markovicia i przejęcie pełni władzy w Belgradzie przez Miloszevicia. Rozpad federacji był już tylko kwestią czasu.
Żebracy z karabinami
W latach 1991-95 na oczach świata zamordowano 200 tys. ludzi. Większość stanowili cywile, często zabijani przez sąsiadów, których nierzadko znali nawet z nazwiska. Jak pisze Drakulić, takich czynów dopuściło się kilkadziesiąt tysięcy osób - jest oczywiste, że większość nie poniesie żadnej kary. Być może mijamy ich podczas wakacji na ulicach Dubrownika.
Ci, którzy dali się złapać, mieli pecha. Tak jak trzej bośniaccy Serbowie skazani w Hadze na wieloletnie więzienie za zbiorowe gwałty na Muzułmankach. Jeden z nich zgwałcił piętnastoletnią dziewczynę, po czym powiedział jej, że "mógłby być bardziej brutalny, ale ma córkę w tym samym wieku". Inny zgwałcił dwunastolatkę, a potem sprzedał ją czarnogórskiemu żołnierzowi za 200 marek. Autorka książki spędziła wiele godzin, obserwując tych mężczyzn podczas procesu w Hadze. "To byli ludzie z nizin społecznych, którzy włóczyli się i żebrali o papierosy - powiedziała jedna z kobiet świadków. - Ale kiedy tylko udało im się dorwać do broni, zaczęli czuć się ważni i silni".
Teraz mogli uprowadzać Muzułmanki, miesiącami przetrzymywać je w burdelach, poniżać, bić, zmuszać do odrażających praktyk seksualnych - dla opisania których dziesięć lat później przed sądem ich ofiary nie były w stanie znaleźć słów. Mimo to wydawali się zdziwieni, że dosięgła ich kara. Przecież inni, jak mówili, "robili kobietom gorsze rzeczy". Mieli rację.
Władza absolutna kelnera
Taki na przykład Goran Jelisić, bośniacki Serb, "mechanik z gospodarstwa rolnego i drobny oszust wypuszczony z więzienia, wędkarz, kompletne zero - nagle zdobywa władzę absolutną". W maju 1992 r. ten 24-latek został strażnikiem obozu w Luce, gdzie tak przedstawił się więźniom: "Hitler był pierwszym Adolfem, ja jestem drugim". Przez 18 dni służby w obozie zabija na oczach swojej dziewczyny ponad sto osób.
Pewnemu mężczyźnie, Chorwatowi, obciął ucho, a następnie zaprowadził go do hangaru, gdzie przetrzymywano więźniów. "Trzymając własne ucho w dłoni, mężczyzna błagał więźniów, aby go zabili, żeby nie dawać tej przyjemności Jelisiciowi. Jelisić wyjął pistolet i zaoferował go więźniom". Nie było chętnych, więc zabił Chorwata sam.
Wielu znajomych Jelisicia sprzed wojny, w tym również Muzułmanie, zeznawało w Hadze na jego korzyść. Nie uwierzyli, że ten uczynny chłopak mógł być zbrodniarzem.
Z kolei w obronie Mirko Noraca, najmłodszego generała w armii chorwackiej, protestowały dziesiątki tysięcy ludzi; z jego powodu nieomal obalono rząd w Zagrzebiu - i zamordowano świadka oskarżenia.
Przed wojną Norac był kelnerem. W sierpniu 1991 r., w wieku 23 lat, zgłosił się na ochotnika do jednostki specjalnej. Według legendy stanął na czele obrońców oblężonego przez Serbów miasta Gospić. W rzeczywistości pojawił się tam, kiedy mieszkańcy sami odparli atak.
Norac i jego ludzie zabijali nie tylko Serbów, ale i Chorwatów, którzy odważyli się zaprotestować przeciwko czystkom etnicznym. Ich ostatnią ofiarą był chorwacki weteran wojenny Milan Levar, zamordowany w sierpniu 2000 r. po tym, jak opowiedział o wydarzeniach w Gospiciu przed Trybunałem w Hadze.
Mimo protestów nacjonalistów, w tym obecnego premiera Chorwacji Ivo Sanadera, Norac i jego ludzie stanęli przed sądem w Zagrzebiu. Norac został skazany na 12 lat więzienia, a jego proces "zakwestionował narodową doktrynę, jakoby Chorwaci nie mogli w wojnie obronnej popełniać zbrodni wojennych". Drakulić przypomina, że choć to Serbowie odpowiadają za rozpętanie wojny, to armia chorwacka zmusiła 200 tys. Serbów do opuszczenia Krajiny, a ich domy splądrowano i spalono, masowo zabijano cywilów.
Ten fakt z trudem przebija się jednak do chorwackiej opinii publicznej. Drakulić już na początku lat 90. zaczęła odbierać telefony z pogróżkami, nieznani sprawcy zdemolowali jej mieszkanie. W końcu wyjechała do Szwecji, gdzie mieszka do dziś; tam też ukazała się przed dwoma laty książka "Oni nie skrzywdziliby nawet muchy".
Każdy mógłby zabijać
W przypadku wymienionych wcześniej zbrodniarzy tytuł ten ma wydźwięk ironiczny. Są jednak wśród jej bohaterów i tacy, jak Drażen Erdemović, urodzony w Bośni syn Chorwatki i Serba, który 16 lipca 1995 r. wziął udział w rozstrzelaniu 1,2 tys. Muzułmanów ze Srebrenicy. Początkowo odmówił udziału w egzekucji, lecz ostatecznie pociągał za spust, aż na jego palcu wskazującym powstał "okrągły różowy pęcherz". Zastrzelił co najmniej 70 osób, inaczej sam zostałby rozstrzelany. W Hadze dostał dziesięć lat więzienia, na rozprawie apelacyjnej wyrok zmniejszono do pięciu lat. Dzisiaj jest wolny i ma status świadka chronionego.
A co z ludźmi, którzy zrobili z niego zabójcę? Którzy dali broń do ręki tysiącom gnojków i pozwolili im odegrać w prawdziwym życiu to wszystko, co wcześniej zobaczyli na przywożonych z Zachodu kasetach z pornosami i tzw. filmami akcji? Co z tymi, którzy usprawiedliwiali - i wciąż usprawiedliwiają - ich zbrodnie?
Radovan Karadżić i Ratko Mladić kpią sobie z wymiaru sprawiedliwości. Córka Mladicia w 1994 r. popełniła samobójstwo, nie mogąc znieść prawdy o swym ojcu - i to chyba jedyna kara, jaka go dosięgnie za 60 tys. zgwałconych przez serbskich żołdaków Muzułmanek. Miloszević zmarł w areszcie przed końcem procesu w Hadze; prezydent Chorwacji Franjo Tudźman, współodpowiedzialny za rozpad Jugosławii, zmarł w 1999 r. we własnym łóżku. Przywódca Serbów chorwackich Milan Babić, skazany w Hadze na 13 lat, powiesił się w marcu 2006 r. we własnej celi. Biljana Plavsić, prezydent samozwańczej Republiki Serbskiej w Bośni, odbywa karę 11 lat więzienia. Republiki Serbskiej w Bośni, odbywa karę 11 lat więzienia. Tylko ona, "kobieta, miała odwagę przyznać się do swoich win".
Jugosławia w więzieniu
Opisani w książce zbrodniarze wojenni - Serbowie, Chorwaci i Muzułmanie - w większości odsiadują karę w holenderskim więzieniu Scheveningen. Żyją tam we względnym luksusie i w komitywie. Jednemu z nich "duch jedności" między osiemdziesięcioma osadzonymi przypomina atmosferę dawnej armii jugosłowiańskiej, w której wielu z nich służyło przed wojną. Po co więc była ta wojna? Jak pisze Drakulić, "gdy patrzy się na wesołych chłopców w areszcie Scheveningen, odpowiedź wydaje się prosta: po nic"."