Niedziela c.d. czyli poszukiwanie kwatery
Trochę zdjęć z przeprawy promowej Drvenik - Sucuraj i z samego Sucuraja, te z ładniejszą pogodą pochodzą z czerwca, kiedy to dotarłem na wyspę i bez pojazdu i zwiedziłem samo miasteczko.
Panoramka BIOKOVA z Sucuraja
Prom dobija do nabrzeża, jesteśmy już w Sucuraju. Rozpiera mnie energia, nasze serca wypełnia radość, że przed nami Hvar i przejazd tą osławioną, widokową i niebezpieczną drogą przez wyspę. Oczywiście nie mamy stracha, ale nasza ciekawość jest ogromna. Jedziemy, jedziemy............. jedziemy............ jedziemy ............ NIC się nie dzieje Ani szczególnych widoków, ani przepaści, ani urwisk, droga w zasadzie banalna, nawet czasami dość szeroko jest. No cóż, nie ukrywam, że ta droga nas lekko rozczarowała, no może pod koniec, niedługo przed Jelsą jest trochę ciekawiej. No ale na razie do Jelsy jeszcze nie dojechaliśmy, mijamy co kawałek różne drogowskazy informacyjne kierujące w obie strony wyspy do różnych plaż i zatoczek, oczywiście bardzo nas to ciekawi jak to może wyglądać. W końcu w Poljicy skręcamy sobie w prawo w kierunku jednej z nich, zatoczki Mala Stiniva, wąska asfaltowa droga zaraz wiedzie stromo w dół, wrażenia fajne, zwłaszcza, że kropi i asfalt jest mokry a zatem i śliski, co potęguje jeszcze pokrywający go gdzieniegdzie piach . No i jest zatoczka, piękna, nieduża, nad nią rozłożyło się kilka domów. Tylko co z tego, skoro nagle, już przy morzu droga się kończy, wynika z tego, że do domków nie ma wcale dojazdu. Nie ma też za bardzo jak nawrócić, mimo małych rozmiarów naszego autka muszę manewr rozłożyć na kilka wycofów. Naprawdę tu pięknie, ale pewnie wszystko zamknięte, no i jak nosić bagaże? Wracamy.
Mijamy nieco ciekawszą jak już wspomniałem pod względem krajobrazowym drogą Jelsę i skręcamy do Pitve w kierunku osławionego, jak i drogi na Hvarze, tunelu. Wioska Pitve jest jak się okazuje piękna, robi na nas naprawdę duże wrażenie, skupisko starych, kamiennych domków, wąskie uliczki, tak, jest naprawdę niezwykle urokliwa.
Mijamy Pitve i zaraz za nią jest już tunel, światła nie działają............... hmmm, wjeżdżamy. No i w przeciwieństwie do drogi, tunel nas nie rozczarował, jest fantastyczny , przypomina nieoświetlone i niezabezpieczone tunele w Czarnogórze, a do tego jest długi i wąski. Na szczęście z naprzeciwka nic nie jedzie więc nie ma stresu kto ma się wycofywać...... No ale tak źle by nie było bo po drodze zauważam 2 mijanki, przynajmniej nie trzeba będzie jakby cofać kilometr na wstecznym. W każdym razie oznajmiam to wszem i wobec, a głównie tym, co jeszcze tego nie doświadczyli: jazda tunelem Pitve to niezła frajda
Wyjeżdżamy z tunelu, przed nami wielka otwarta przestrzeń, morze aż po horyzont. Ale fajnie, jesteśmy wreszcie w tym kultowym miejscu, zatunelowym Hvarze, strasznie się cieszę, że udało się nam tutaj dotrzeć Wrażenia są niezwykłe, widoki super, a na pewno byłyby jeszcze lepsze gdyby nie pochmurne i szare niebo i kapiący lekko deszczyk a nas czeka jeszcze przecież znalezienie sobie fajnej kwaterki w jakimś fajnym miejscu. Tylko co tu wybrać? Zjeżdżamy do Zavali, miejscowość nie robi na nas, a zwłaszcza na Lidii, dobrego wrażenia, wydaje nam się za duża i jakaś taka za stroma......... może zbyt pochopnie, ale zawracamy i jedziemy w drugą stronę. Tu pierwszą miejscowością jest Ivan Dolac, i tu przeciwnie, już od pierwszego rzutu okiem stwierdzamy, że tu jest fajnie. Zatrzymuję się na poboczu i już od razu po wyjściu z samochodu uderza nas ten niesamowity, wspaniały, odurzający zapach Chorwacji. Naprawdę zatyka nas z wrażenia oddychamy z rozkoszą chłonąc go z całych sił i płuc. Coś czuję, że chyba tu zostaniemy..........
Łazimy trochę po wiosce, jest nieduża, sprawia sympatyczne wrażenie, ale to nie bylibyśmy my, jakbyśmy nie sprawdzili i nie zobaczyli jak jest jeszcze DALEJ Ok, to miejsce nam odpowiada, ale może gdzieś indziej będzie lepiej? Jedziemy na sam koniec drogi do sv Nedjelji, aha no i tu wtrącę, że sama droga jest całkiem w porządku, żadnej ekstremy nie ma, szeroka, równa, super. Zjeżdżamy stromo w dół, nad brzeg morza. Mijane domy jakoś nie zachwycają, jest stromo, idziemy kawałek wzdłuż wybrzeża, plaż właściwie tu nie ma. Wspaniały klif robi wrażenie, połączony w widoczek z samotną pinią nawet wrażenie romantyczne, ale nie decydujemy się na szukanie kwaterki, nie zostajemy tutaj.
W drodze powrotnej zajeżdżamy jeszcze do Gromin Dolac, który to okazuje się być całkowitą dziurą z kilkoma domami. I byłoby to dla nas miejsce idealne gdyby nie to, że domy są albo zamknięte, albo nie wynajmuje się w nich kwater bo są prywatnymi daczami letniskowymi.
Wracamy do Ivan Dolac, nic lepszego nie znaleźliśmy a tu przecież bardzo nam się podobało. Tylko gdzie by tu pukać, żeby było fajnie? Musimy się pospieszyć z decyzją i to z dwóch powodów, robi się coraz ciemniej i coraz mocniej pada. Okazuje się, że miejscowość wcale nie jest wyludniona i pusta, pod wieczór pojawiły się pod wieloma domami auta na czeskich numerach.......... A podobno wrzesień to już po sezonie........... okazuje się, że nie wszędzie. Krążymy po uliczkach, w pierwszym domu nie ma miejsca, w drugim zamknięte, w trzecim zamknięte, w czwartym nie ma miejsc, w piątym nie ma rodziców a córka nic nie wie, w szóstym nie wynajmują bo to dom wakacyjny, w siódmym podobnie, w ósmym zamknięte.................
Leje, stoimy pod drzewem. Nie da się ukryć, że humory nam się nieco pogorszyły, z tym, że "nieco" to bardzo łagodnie powiedziane Rozczarowani takim obrotem sprawy i wściekli na siebie, że tacy jesteśmy wybredni zachodzimy do jeszcze jednego domu i.........udaje się Starsza kobieta pokazuje nam wielki, przestronny, dwuosobowy apartament z osobnym wejściem i wielkim tarasem za który podaje cenę 25 euro. Mówimy swoje 20 i zgadza się. Płacimy od razu za 5 nocy i rozpoczynamy długotrwałe noszenie ogromnej ilości naszych rzeczy z auta, czym wywołujemy spore zaskoczenie gospodyni. Na szczęście deszcz ustaje więc sprawę mamy ułatwioną. Dowiadujemy się, że dziś spadł pierwszy deszcz na Hvarze od trzech miesięcy , to się nazywa przyjazd we właściwym momencie Widząc nasze zmęczenie i determinację w noszeniu kobieta wraca do siebie, a my zagospodarowujemy nasze nowe mieszkanko. Nie ma ono co prawda klimatyzacji ani TV, ale w końcu jest wrzesień i nie spodziewamy się 40 stopni C (wolimy raczej by się rozpogodziło ) a TV mamy w domu, i tak zwykle nie korzystamy zbytnio z tego urządzenia gdy jest w wynajmowanym przez nas apartamencie bo nie mamy na to czasu. W mieszkanku były otwarte okna i jest chłodno więc uruchamiamy nasz grzejnik i gotujemy sobie na kuchni szybki obiadek. Mimo wrażeń całego dnia, podróży i zmęczenia jesteśmy tak podekscytowani naszą pierwszą nocą na Hvarze, że długo nie zasypiamy................
c.d.n.