Południowe Morawy - region Slovácko.
Tradycyjnie już, prawdziwie wiosenny długi weekend majowy spędziliśmy na Morawach Południowych, a konkretnie u podnóży Białych Karpat w regionie Strážnické Dolňácko. Miało być jeszcze Horňácko, ale pogoda nie sprzyjała na zapuszczanie się rowerem aż tak daleko...
Sprawdziły się marzenia o ciepełku i słońcu . Liczyliśmy na nie bardzo, gdyż po długiej zimie chcieliśmy wygrzać stare (w niektórych przypadkach młode ) kości. Już ze względu na południowe położenie, musiało być tam cieplej niż u nas .Teoria nieco złudna , gdyż w tym roku ponoć również w Polsce zagościły w tym czasie niezłe upały (jak na rower, dla mnie wręcz zniechęcające do długich wycieczek), natomiast w ostatni dzień ubiegłorocznego weekendu także Morawy nawiedziła niezła fala zimna ( tyle, że u nas padał śnieg, a tam tylko lał deszcz). A w takiej na przykład Toskanii ...
Z powodów różnych, nie mogliśmy sobie pozwolić na wyjazd całotygodniowy, ale i tak w tym roku wyszło nam dłużej , niż w poprzednie dwa majowe weekendy.
Z Wrocławia wyjechaliśmy w sobotę około godziny 7-mej rano, z całą ekipą (łącznie z szóstką małolatów liczącą głów 23) umówiliśmy się już na miejscu, a konkretnie na ryneczku miasteczka Strážnice, jakieś 9 km od naszego ubytování.
Godzina zero: 12:30. Przybyliśmy tam pięć minut przed czasem (to się nazywa mieć oko w zaplanowaniu trasy i czasu trwania podróży), ale pierwsi nie byliśmy, chociaż pewnie tak powinno być, aby organizatorzy wyprawy oczekiwali na całą resztę . Dwójka jednak się pośpieszyła...
Cała reszta (no, prawie cała ) stawiła się na ryneczku niwiele później. Ci co mogli łykać piwko, nie byli jeszcze w jego połowie...
Na głównym rynku w Strážnicy są dwa miejsca, gdzie można usiąść pod parasolkami (w całym miasteczku miejsc takich jest oczywiście więcej). Jedno z nich to wypowa knajpka wyłącznie z napitkami...
My przysiedliśmy w pizzerii, gdyż przed dotarciem do miejsca z zaklepanymi noclegami, postanowiliśmy zjeść jakiś mały obiadek. Nie pizzę oczywiście, lecz jakieś tradycyjne czeskie danie , a takowe podawali także w pizzerii...
Fotka z netu:
Dwie fotki z ryneczku zrobione wyłącznie spod parasolek, gdyż tak radowaliśmy się spotkniem w miłym gronie, że jakoś nikomu nie chciało się zwiedzać miasteczka.