Chłopaki mieli tratwę 6-osobową, bo też tylu ich spływało. Wy pewnie zamówicie ciut mniejszą, więc może też łatwiej będzie nią sterować.
Oni płynęli pod koniec czerwca, więc wody w Biebrzy nie było specjalnie dużo, a różnego zielska sporo, więc trochę się napracowali
. Drągi 10-metrowe, więc wyrobili sobie mięśnie
Nurt raczej
leniwy, dookoła trzcinowisko, najlepszy widok był jak się siedziało na daszku. Tyle że o tej porze ptaków zbyt wiele nie było do obserwacji... Spływ więc był nie tyle łowami fotografów, co towarzyski
.
Obsługą drągów i sterowania podzielili się po połowie
trzech harowało przez jakiś czas, potem była zmiana na przyjemności
. Płynęli trzy dni, pokonali 15 km, kajakiem dałoby radę dalej
.
Z tego co słyszałam, większy dystans raczej byłby trudny do pokonania w tym czasie... Chociażby z tego względu, że miejsc do wyciągania tratwy do powrotnego transportu nie ma zbyt wiele, a na kolejny fragment rzeki
potrzebowaliby więcej dni urlopu. Od Rumcajsa ( który im tratwę wypożyczał) słyszeli że byli tacy, których po trzech dniach trzeba było
ściągać pod prąd (no, ale słaby był
) z piątego kilometra, więcej nie dali rady... Nasi byli dzielni i dotarli zgodnie z planem, na dodatek zadowoleni
. Nawet bardzo
, bo w tym roku też myślą o tratwie, chociaż jeszcze nie uzgodnili czy to będzie dalszy odcinek Biebrzy, czy raczej Kanał Elbląski...