Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

MLOPC - edycja 2004

Wszystkie rozmowy na tematy turystyczne nie związane z wcześniejszymi działami mogą trafiać tutaj. Zachowanie się naszych rodaków za granicą, wybór kraju wakacyjnego wyjazdu, czy korzystać z biur podróży.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 18.04.2005 00:05

Zaskoczony spojrzałem na rybkę. Całe jej ciało pulsowało złotym światłem. Tymczasem słońce całkowicie wysunęło się zza góry zalewając wszystko swoim blaskiem.
Spojrzałem na rybaka. Znowu wzruszył ramionami. - Do ciebie się odezwała - powiedział. - Jest twoja. Możesz z nią zrobić, co tylko zechcesz.
Odwrócił się, odszedł kilka kroków dalej i usiadł na skale. Nie patrzył na mnie. Patrzył na białą mewę, która przysiadła nieopodal. Cicho nucił "Moj galebe". Pieśń była piękna. "Lipo mi je... moj galebe..." Słuchałem oczarowany...
Ryba rzuciła się w sieci wyrywając mnie z zasłuchania. Spojrzałem na nią.
- No tak. Moja ryba, mój problem - pomyślałem . - Hmmm... Trzy życzenia...
Jeszcze raz popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. I... poczułem głód. Uświadomiłem sobie, że od wczorajszego poranka nic nie jadłem. Z brakiem snu jakoś sobie na razie radziłem, ale głód stawał się dotkliwy. Spojrzałem na rybę i oblizałem się. Przypomniało mi się, że czytałem kiedyś, że po upieczeniu ma mięso niebieskawego koloru i jest niezwykle smakowita. Na samą myśl oblizałem się jeszcze raz. Ryba wyczuła chyba moje intencje, bo zatrzepotała w sieci. Patrzyła na mnie błagalnie.
- Ti si želja mog života - przypomniałem sobie kiedyś słyszane słowa...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 19.04.2005 09:16

Dalmatino poruszył się. Wyciągnął przed siebie ręce i usiadł jednocześnie otwierając oczy.
- Gdzie Oliver? - zapytał. Domyśliłem się, że chodzi o rybaka. Już dawno zapomniałem o jego istnieniu pochłonięty rozmową z rybką. Spojrzałem w stronę skały, na której siedział. Rybaka nie było.
- Nie wiem. Poszedł sobie - odpowiedziałem.
Dalmatino przeciągnął się. Zrobił kilka skłonów, dziesięć przysiadów, dwadzieścia pompek, po czym odetchnął głęboko i uśmiechnął się.
- Oprosti mi - powiedział patrząc na mnie przepraszająco. - Gdy jestem niewyspany bywam gderliwy. Gadam czasem od rzeczy.
Znowu się przeciągnął. W jego oczach czaiły się iskierki zadowolenia.
- Kim jest twój znajomy rybak? - zapytałem, bo zaintrygowała mnie jego osoba.
- Poeta - rzekł uśmiechając się Dalmatino. - Ciężko mu podróżować, ale pojawia się raz tu, raz gdzie indziej. Ciągnie go na morze, gdy vitar puše. Cały jego żywot to jedna wielka fantazija.
Słuchałem z zainteresowaniem. Słońce uniosło się wysoko i zaczynało prażyć. Znowu poczułem głód i pragnienie.
- O, widzę, że zostawił ci swój połów - zauważył Dalmatino.
Ryba już się nie złociła. Nie patrzyła też na mnie. Wyglądała całkowicie zwyczajnie.
- Hmmm... Czyżbym ja też zasnął?... - pomyślałem.
- Chodźmy do mojego domu - powiedział Dalmatino. - Majka me čeka. Na pewno przyrządzi nam smakowite śniadanie.
Propozycja Dalmatino spodobała mi się. Tego właśnie potrzebowałem. Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się.
Dalmatino wziął rybę i poszliśmy...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 30.05.2005 15:06

Oddalaliśmy się od morza, ale wciąż czuć było zapach morskiej bryzy. Gdy weszliśmy w cień drzew, zobaczyłem w oddali mały domek z białego kamienia. Pomarańczowe dachówki połyskiwały w słońcu. To tu mieszkał Dalmatino wraz ze swoją matką. Przed domem był niewielki taras ocieniony pnączami winorośli. Gdzieniegdzie zwisały złocisto-zielonkawe grona. Miejsce idealne do wypoczynku - pomyślałem. Dalmatino przyśpieszył kroku. Na progu domku stała ona - matka Dalmatino - podobna do wielu dalmatyńskich kobiet. Śniada, czarnooka, z burzą czarnych włosów i mimo widocznego już wieku, nadal niezwykle piękna. Była cała w czerni. Przywitała się z synem, w moją stronę skinęła głową i zapraszającym gestem pokazała miejsce przy stole na tarasie. Usiedliśmy. Dalmatino wręczył jej moją rybę. Za chwilę przyszła niosąc półmisek z chlebem, serem i oliwkami. Chwilę potem przyniosła dzbanek wina, dwie czarki i zniknęła w mroku domu.
- Pięknie tu - powiedziałem.
- Taaak - potwierdził Dalmatino. - Pięknie, ale życie tu bywa trudne. Ziemia twarda i sucha. Morze też nie zawsze łaskawe. I tacy też ludzie - twardzi, ale życzliwi dla siebie. Nie wszyscy jednak tu zostają. Niektórzy idą szukać swego szczęście gdzie indziej.

Dalmatino rozejrzał się wokół i westchnął.

- Przyjaciel mego ojca, mimo, że kochał tę ziemię, nie wytrzymał tutaj. Było mu zbyt ciężko i zdecydował się wyjechać. Wylał wiele łez na pożegnanie. Oj, ciężko było mu się rozstać z plavim Jadranom, swoją klapą, z którą często śpiewał aż do świtu, i ze swoją piękną ziemią. Ale pewnego dnia zostawił na piasku wiosła i puste sieci, rozwinął żagle i bladym świtem odpłynął. Pisał jeszcze później przez jakiś czas do swojej matki. Ojciec już potem więcej o nim nie słyszał. Mówił, że pewnie serce pękło mu z żalu i tęsknoty.
- Tak, tak - nie mogłem się oprzeć, aby się nie wtrącić. - Znam podobne ludzkie historie. Wielu polskich górali wyjechało do Ameryki "za chlebem". Żal im było opuszczać rodzinne strony, ukochane góry, ale... też zapłakali na pożegnanie i wyjechali. Może czasem udało im się jakoś urządzić, może powodziło im się lepiej niż tym, co pozostali, ale jednak tęsknota za rodzinnym krajem, swojską mową, znajomymi, pięknymi krajobrazami, pozostały.

Dalmatino popatrzył na mnie ciepło, przymknął na chwilę oczy i podjął przerwany wątek.

- Taaak. Ojciec zawsze mnie przestrzegał, abym i ja nie popełnił tego błędu. Jeszcze słyszę te słowa, które mi powtarzał, gdy byłem mały: "Nemoj sine nikud ići, tvoj je kamen, maslina i drača". Taaak... Pamiętam... "Nek te rani kora kruva, kaplja vina i zrno soli. Nek ti kušin bude stina, al Hrvatsku sine voli." Często mi je powtarzał. I dodawał jeszcze - "Svaku stopu ove zemlje jubi kad odrasteš voljeni moj sine".
Taaak. - Dalmatino zamyślił się. - Ojciec miał rację. Gdzież może być piękniej niż tu? Gdzież może być mi lepiej?. Tu jest moje miejsce. Tu się urodziłem i tu pozostanę. To jest moja ziemia. To nic, że czasem gorzka. Dla mnie jest jedyna na świecie. Tak, tak - zamyślił się i patrząc w głąb siebie wyszeptał: "Kroacijo, iż duše te jubin".
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 30.05.2005 17:20

Patrzyłem na niego z podziwem. Z całej postaci Dalmatino bił żar i uniesienie. Oczy płonęły niespotykanym blaskiem.
- "Ja sam znao da ću swoju ljubav pokloniti njoj, mojoj lijepoj zemlji Hrvatskoj" - przypomniałem sobie słowa popularnej w latach dziewięćdziesiątych piosenki. Wiele z nich mówiło o umiłowaniu swej ziemi, o jej pięknie, morzu, mewach, śpiewach aż do zore, kolorowych zmierzchach, maslinie i drači - tym kolczastym krzaczku, z którego, jak mówi legenda, upleciona była cierniowa korona Jezusa.
- Drača... - dwukolczak śródziemnomorski - przypomniałem sobie polską nazwę tej rośliny. Uczyłem się o niej dawno temu, na studiach. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. To były czasy!

Dalmatino odgarnął włosy z czoła, popatrzył na mnie i wskazując na półmisek rzekł: - Jedz. Ser robiła moja matka. Podobno najlepszy w okolicy.

Spróbowałem. Pachnący orzechami rozpływał się w ustach...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 31.05.2005 20:20

Dzień upływał w miłej atmosferze. Wino, smakowite potrawy, rozmowy z Dalmatino, z jego matką Vedraną. Czułem się jakbym tu mieszkał od zawsze. Sam nie wiem dlaczego, ale potrafiłem zjednywać sobie ludzi. Szybko stawali się moimi przyjaciółmi. Tu i teraz. Nie wybiegając myślą ani w przeszłość, ani w przyszłość.

Z oddali dobiegały dźwięki mandoliny i słowa:

Večeras je naša fešta,
Večeras se vino pije,
Nek se igra, nek se piva,
Tko ne piva Dalmatinac nije.


Taaak... Kto nie śpiewa, nie jest Dalmatyńczykiem. Rzeczywiście. Wyglądało tak, jakby śpiewali tu wszyscy. Bez wyjątku.

Z zasłuchania wyrwał mnie głos Dalmatino:
- Dziś wieczorem jest ślub mojego dalekiego kuzyna. Jego rodzina zaprosiła nas. Jeżeli byś chciał...
Nie dałem mu nawet dokończyć. - Oczywiście, że bym chciał - zawołałem impulsywnie...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 31.05.2005 20:21

Po stosownych przygotowaniach, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Droga wiła się wśród pachnących pól. Pięła się w górę. Słońce, mimo, że zbliżał się wieczór, nadal paliło. "Lijepa li si" - pomyślałem podziwiając fantastyczne widoki.

- Zaraz będziemy na miejscu - krótko poinformował mnie Dalmatino. Miał rację. Wkrótce zatrzymaliśmy się przed kamiennym murem...
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 31.05.2005 20:23

Przed niedużym kościółkiem położonym na wzgórzu, stała już grupka oczekujących osób. Ubrani odświętnie, radośni i rozkrzyczani. Wąską, krętą drogą podjeżdżały kolejne samochody pełne weselników. Wiatr rozwiewał włosy dziewczyn i chorwackie zastave. Flagi mieniły się kolorami. Czerwony, biały i niebieski... a w środku czerwono-biała szachownica. Uśmiechnąłem się, przypomniawszy sobie koleżankę ze studiów, która chętnie się w te barwy ubierała. - To tak z sympatii... - mówiła. - Szkoda, że jej tu nie ma - pomyślałem. - Byłaby zachwycona.
To ciekawe, że widok chorwackich flag, przypomniał mi ją. Ale ona tak bardzo zawsze kojarzyła się z Chorwacją...

Zamyślenie moje przerwało pojawienie się młodej pary. Szli trzymając się za ręce. On - Chorwat z Południa, ona... nie wyglądała na Chorwatkę. Jasne, długie włosy, jasne, pogodne, śmiejące się oczy. Opalenizna nadawała jej twarzy uroku. W białej sukni wyglądała zjawiskowo. Zatrzymali się pod wiekową oliwką. Widać zostało jeszcze trochę czasu do uroczystości, bo nie wchodzili jeszcze do kościoła. Nie zdziwili się, kiedy podeszło do nich dwoje staruszków i rzekło: - Ljubav je vječna. Zanim zaczniecie wspólne życie, posłuchajcie opowieści o tym, jak to Stipa kochał Ane.

Widziałem, że słuchają ze wzruszeniem. Co jakiś czas patrzyli na siebie. Wydawało mi się, że słyszę ich myśli: czy i nasza miłość będzie wieczna? Czy będziemy z sobą tak szczęśliwi jak oni - w młodości, w starości i... dalej, aż poza bramy ziemskiego życia?...

Ljubav je vječna - powtórzyłem, aby zapamiętać...
Poprzednia strona

Powrót do Rozmowy o turystyce i nie tylko



cron
MLOPC - edycja 2004 - strona 15
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone