Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Objazd Dalmacji+Czarnogóra, czerwiec 2011 - relacja

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 15.07.2011 22:29

No i zaświtało... ;-)

7 dzień - Peljesac, Korcula

Ten dzień wstaje bezchmurny i słoneczny i kiedy tylko słońce wysuwa się zza gór niezwykle szybko robi się upalnie. Podobnie jak poprzednim razem (a teraz nawet bardziej) dopiero rano mamy szansę dokładniej się zorientować gdzie w ogóle trafiliśmy na nocleg :-) Spod namiotu piękny widok na znajdujące się po drugiej stronie cieśniny średniowieczne miasteczko Korcula na wyspie o tej samej nazwie:

Obrazek

Na kampie praktycznie sami Niemcy, najczęściej całymi rodzinami z dziećmi, w większości wozami kampingowymi ale jest też parę sporej wielkości namiotów. Kamping jest porośnięty rzadkimi drzewami które dają w zasadzie wystarczające zacienienie, charakterystyczne są niewielkie, w wielu miejscach uszkodzone kamienne murki (podejrzewam że to one są powodem występowania tu sporej ilości pająków):

Obrazek

Kamping od plaży oddziela wąska asfaltowa droga prowadząca wzdłuż wybrzeża ale ruch na niej jest minimalny i praktycznie się tego nie zauważa. Sama plaża jest szeroka i bardzo ładna, ale największą jej zaletą (i w ogóle tego miejsca) są roztaczające się widoki na cieśninę między Peljesacem i Korculą, otaczające ją pełne zieleni góry no i oczywiście cukierkową Korculę (miasto):

Plaża, w tle po lewej fragment masywu Sv Ilje:

Obrazek

Plaża z recepcją, w głębi Sv Ilje:

Obrazek

Widok na plażę w drugą stronę:

Obrazek

Drzewka przy plaży dające przyjemny cień:

Obrazek

Miejsce jest ulubione przez windsurferów z powodu silnych wiatrów wiejących w cieśninie, z reguły im bliżej wieczoru tym mocniej stąd najlepszym momentem na plażowanie tutaj były godziny poranne.

Po śniadaniu próbujemy w recepcji zasięgnąć trochę informacji o okolicy aby podjąć decyzję gdzie się wybrać podczas pobytu tutaj. Recepcjonistka pytana o możliwość wejścia na Sv Ilje odpowiada że oczywiście można tam wejść ale "please take some water with you" :-) i opowiada historię turystów, którzy poszli na Ilję w sandałach, bez wody i jedzenia. Wejść weszli, ale aby ściągnąć ich na dół potrzebna była organizacja profesjonalnej akcji ratunkowej :-) Pytamy też o PN Mljet, ale cena wycieczki tam łódką w agencji turystycznej z którą się kontaktuje jest dla nas raczej zaporowa (290 kun od osoby plus 90 kun za wstęp do parku) a co najmniej grozi spędzeniem ostatnich dni w Chorwacji o chlebie i wodzie :-) Pytamy również o rowery na Korculi, do nich mocno nas zachęca polecając przy okazji własną przykampową wypożyczalnię.

Bogatsi w informacje, po porannym parogodzinnym plażowaniu decydujemy się jechać do Korculi i tam po obejrzeniu miasta pojeździć rowerami. Z Orebicia na Korculę kursuje co godzinę prom (cena to 76 kun za auto osobowe i 16 kun od każdej osoby w samochodzie) na który się udajemy. Jako że auta mamy już dość a co poniektórych mocno już bolą od siedzenia w nim 4 litery zostawiamy samochód na bezpłatnym parkingu przy plaży zaraz obok przeprawy i udajemy się po bilety. Z tego miejsca lśniący w słońcu masyw Ilje robi wspaniałe wrażenie:

Obrazek

W ogóle rejon Orebicia, z piękną cieśniną między Korculą a Peljesacem, grupką wysepek po niej rozsianych, średniowiecznym miastem w tle uzupełniany o potężny masyw Ilje z wyglądającym lekko egzotycznie Orebiciem u stóp jest po prostu zachwycający i jest to bodaj najpiękniejsze miejsce które odwiedziliśmy podczas naszego wyjazdu.

Nabrzeże:

Obrazek

Panorama Orebicia z promu:

Obrazek

Obrazek

Potężny masyw Ilje nad cieśniną, doskonale widać na nim cienie chmur, na zboczu widoczny też klasztor franciszkanów:

Obrazek

Po kilkunastu minutach rejsu widać już jak na dłoni Korculę:

Obrazek

która jednak chwilę później równie szybko zaczyna się od nas oddalać... No tak, miejsce przybicia promu jest położone około 3km od miasta a jako że auto zostawiliśmy w Orebiciu to teraz czeka nas przymusowy spacer w potężnym upale... Dojście do starego miasta w Korculi z Domince (tam przybił prom) zajmuje nam aż 40 minut no ale wreszcie widać cel pielgrzymki:

Obrazek

Teraz ruszamy z aparatem na podbój miasta, zwanego "miniaturowym Dubrownikiem" z uwagi na równie doskonałe co w Dubrowniku zachowanie się tam średniowiecznych murów, budowli i układu ulic:

Neobarokowe schody wejściowe prowadzące do Bramy Lądowej (XVII wiek) ponad którą znajduje się baszta Revelin z XV wieku):

Obrazek

Katedra Św. Marka (XIV-XV wiek):

Obrazek

Detale zewnętrzne fragmentami równie zachwycające co w przypadku szybenickiej katedry:

Obrazek

Obrazek

Wąskie uliczki starego miasta, krótkie, prostopadłe do siebie i schodzące się w okolicy katedry przez co nie ma tam zupełnie gdzie zabłądzić:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Korculańskie nabrzeże:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedna z potężnych średniowiecznych baszt:

Obrazek

Przy okazji spaceru nabrzeżem orientujemy się że jest drugi prom, który przybija bezpośrednio przy starym mieście (zdaje się że jedynie osobowy) więc osobom wybierającym się tam pieszo z Orebicia sugeruję zdecydowanie tą opcję (nasz kurs nazywał się Orebic-Domince).

Po spacerze na starym mieście decydujemy się na obiad aby nabrać sił przed planowaną wycieczką rowerową w głąb wyspy. Obiad w jednej z restauracji przed Bramą Lądową jest wyjątkowo kiepski (chyba jedyny raz podczas wyjazdu) niestety nazwy nie zanotowałem aby zrobić odpowiednią reklamę :-) Zaraz obok jest wypożyczalnia rowerów, które bierzemy na 3h (cena 90 kun za dwa rowery). W punkcie dostajemy mapki, dopytujemy też o możliwość przejazdu w poprzek wyspy (mnie znowu marzy się dzika plaża...). Facet z pewnym niesmakiem informuje że możemy tak pojechać tylko jeśli jesteśmy "professionals" co kwituję ironicznym uśmieszkiem na twarzy ("Czy ty wiesz chłopie że ja byłem rowerem na Śnieżniku?"). Poza tym drżącym głosem przestrzega: "Avoid main road please" i kieruje nas mocno na jakąś trasę czysto rowerową zaraz powyżej miasta ewentualnie do położonej na wybrzeżu Lumbardy. Na wskazaną trasę rowerową wjeżdżamy i dla tego jednego widoku jest warto:

Obrazek

Obrazek

Dalszy (i wcześniejszy) podjazd jest dość ostry ale wjeżdżamy po około pół godziny do punktu gdzie droga rowerowa łączy się z główną trasą przez wyspę. Żona jest już mocno zmęczona i dalszej jazdy zdecydowanie odmawia kiedy widzi że kolejny odcinek nie wygląda zachęcająco (na horyzoncie sporawy podjazd); ja jestem uparty rojąc coś w myślach o kameralnej trasie pod drzewkami wzdłuż pięknej plaży (kobieta na naszym kampie utrzymywała że na wyspie jest mało asfaltowych dróg) więc decydujemy się rozdzielić - ja jadę dalej planując kółko przez Zrnow-Postranę-południowe wybrzeże-Lumbardę a Hania wraca na dół pospacerować po wybrzeżu w oczekiwaniu na powrót Odysa. Jadę teraz szeroką asfaltową drogą po której co i rusz suną samochodami turyści zastanawiając się pewnie komu się chce pedałować pod taką górę w taki upał i jest raczej średnio bezpiecznie:

Obrazek

Pedałuję na tej patelni, pedałuję i pedałuję... W końcu rower pcham pod górę (prawdę mówiąc na tym Śnieżniku byłem dosyć dawno...) i goniąc ostatkiem sił dojeżdżam do Zrnova. Krajobraz jest raczej przeciętny, z rozpędu jadę jeszcze kawałek (znów pod górę) na południe, rzucam okiem na mapę... i dochodzę do wniosku że "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść" i że nie mam ochoty wypluć w tym skwarze płuc. No to teraz z górki (patrzcie jak wysoko wjechałem 8)):

Obrazek

W tą stronę jest już znacznie szybciej i po odnalezieniu się z małżonką zgodnie dochodzimy do wniosku że rowery to nie jest to co tygrysy lubią najbardziej (tak pisząc całkowicie poważnie to rowery na Peljesacu i Korculi raczej odradzam z uwagi na minimalną ilość dróg rowerowych przynajmniej w rejonach które zwiedzaliśmy) i meldujemy się z powrotem w wypożyczalni. Minęło ledwie 1.5h z planowanych 3h ale pieniędzy nikt nam zwrócić nie chce i w myślach obiecujemy sobie opisać po powrocie na kilku forach internetowych ten haniebny czyn...

Na pociechę zostaje jeszcze parę upolowanych w drodze powrotnej zdjęć Korculi:

Obrazek

Obrazek

Teraz postanawiamy wracać do Viganj ale niestety ostatni prom przy Korculi już nam uciekł, pozostaje człapać znowu do Domince. To zdecydowanie nie jest nasz szczęśliwy dzień... Po czasochłonnym powrocie na kamp marzy nam się jeszcze wieczorne plażowanie ale niespodziewanie dla nas dość potężnie wieje i jest niemal zimno, plaża całkowicie pusta. Ja wchodzę na chwilę do morza, bardziej aby udowodnić małżonce że do tak zimnej wody też jestem w stanie wejść (w końcu bywało się na wczasach nad Bałtykiem :-)), jej wystarcza w zupełności zamoczenie stóp :-)

Na koniec dnia kolejny "obiad" (czujemy lekki niedosyt po tym co zaserwowano nam w Korculi) no i spacer po plaży owocujący takim oto zdjęciem:

Obrazek

Pozdrawiam.

CDN
Ostatnio edytowano 22.07.2011 22:37 przez _chudy_, łącznie edytowano 1 raz
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 15.07.2011 22:33

Monty napisał(a):Świetna relacja z wieloma cennymi informacjami i ładnymi zdjęciami. Na pewno się przyda przy planowaniu kolejnego wyjazdu! Dzięki :papa:


Cieszę się :-) Miło powspominać a przy okazji samemu dowiedzieć się dokładniej co się w ogóle widziało na wczasach ;-)

Ps. Piszcie częściej bo już zacząłem się obawiać że 3/4 wczasów dam radę opisać na jednej stronie forum ;-)
janusz07
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 260
Dołączył(a): 20.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz07 » 16.07.2011 07:17

Fajna relacja. dziękuję za przydatne informacje. dziś wyruszam. Doczytam po powrocie.
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 16.07.2011 20:02

janusz07 napisał(a):Fajna relacja. dziękuję za przydatne informacje. dziś wyruszam. Doczytam po powrocie.


Miłego pobytu życzę i zazdroszczę :papa: Choć chyba niezły ukrop teraz w Cro ale też po słońce się tam w końcu jeździ :-)
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 16.07.2011 21:45

8 Dzień - Peljesac (okolice Orebicia)

Tego dnia decydujemy się na samochodowy objazd okolic Orebicia, w miarę możliwości połączony z plażowaniem. Rozważamy też Sv Ilję, który szczególnie mnie mocno kusi ale brak porządnych butów u zony jak i negatywne doświadczenia rowerowe dnia poprzedniego (uświadomiłem sobie co znaczy większy wysiłek w takim upale) powoduje że sobie odpuszczamy. Po śniadaniu ruszamy w kierunku zachodniego krańca Peljesaca i miejscowości Loviste. Po drodze znajduje się przepiękny punkt widokowy na "naszą" cieśninę:

Obrazek

Miasto Korcula (z prawej) z położonymi na cieśninie wysepkami, na dole z lewej wśród zieleni kamping Antony Boy:

Obrazek

Viganj:

Obrazek

Zielona Korcula po drugiej stronie cieśniny:

Obrazek

Jakieś 2 km dalej znajduje się przełęcz z której doskonale widać rozległą równinę na której lewym krańcu znajduje się niewielkie Loviste (w głębi na zdjęciu majaczy Hvar):

Obrazek

Położone nad niewielką zatoką Loviste, w głębi za mgiełką Hvar:

Obrazek

Zjazd do miejscowości KOSZMARNY - sugeruję wybierać się tam tylko jeśli ktoś jest pewien na 200% swoich hamulców w samochodzie. Wprawdzie na całej trasie w Chorwacji i Czarnogórze jeździliśmy po wielu wzniesieniach ale to miejsce jest wyjątkowo niebezpieczne - około 2 km ostrego zjazdu (350 m przewyższenia) praktycznie bez żadnych zakrętów i można niezwykle łatwo usmażyć hamulce.

Hamując pulsacyjnie i jadąc wolno dojeżdżam szczęśliwie na dół - miasteczko jest ładne ale widać też że raczej słabo rozwinięte turystycznie (dla niektórych być może plus). Plaża jest przyzwoita choć bez jakichś fajerwerków. Próbujemy jeszcze dostać się szutrową drogą za miejscowością na sam zachodni przylądek ale droga w pewnym momencie pogarsza się na tyle że w trosce o los samochodu zawracamy. W drodze powrotnej trafiamy jeszcze na chwilę na dziką plażę położoną na zachód od miejscowości:

Obrazek

Obrazek

ale kompletny brak cienia (przy plaży tylko zarośla) odstręcza nas od rozbijania się tutaj. Wracamy tą samą drogą do Viganj i teraz postanawiamy przejechać się wzdłuż Peljesackiego wybrzeża z drugiej strony Orebicia - w kierunku miejscowości Podstup - Podobuce. Trasa wiedzie wąziutką asfaltową drogą zaraz powyżej wybrzeża ale poza ładnymi widokami na Orebic:

Obrazek

Obrazek

niczego specjalnie ciekawego tutaj nie "odkrywamy".

Przewodnik poleca odwiedziny w położonych pod masywem Ilje miejscowościach Ruskovici-Stankovici-Podvlastica więc teraz ruszamy w tamtym kierunku. Niestety, albo oznaczenia w Orebiciu są tak kiepskie, albo my tak lewi ale mimo szczerych chęci dojechać się nam tam nie udaje bo albo trasa kończy się polną drogą albo też w ogóle nie ma jak dalej jechać. W końcu odpuszczamy i podjeżdżamy do położonego na nadmorskiej skarpie klasztoru Franciszkanów, szczęściem z bardzo dobrze oznaczonym dojazdem. Miejsce jest wyjątkowo przyjemne - jest cień, przyjemnie wieje wiatr, jest gdzie usiąść i pospacerować a przede wszystkim jest stad przepiękny widok na cieśninę, miasto Korcula położone naprzeciwko i grupkę zielonych wysepek między Peljesacem a Korculą:

Widok na Korculę, w dole piękny las cyprysowy:

Obrazek

Urocze wysepki w cieśninie:

Obrazek

Samotny kościół na jednej z wysepek:

Obrazek

Przyklasztorny cmentarz:

Obrazek

Widok w stronę masywu Sv Ilje:

Obrazek

Sam klasztor (XV wiek):

Obrazek

I jego historia:

Obrazek

Przy klasztorze znajduje się muzeum (wstęp płatny 20 kun) ale nie ma w nim zbyt wiele do oglądania a spora część religijnych obrazów pachnie jak na mój gust lekkim kiczem jakkolwiek małżonce bardzo przypada do gustu dział "morski" z pięknymi modelami żaglowców. Można też wpisać się do księgi pamiątkowej (sporo Polaków :-)). Na pewno natomiast warto zajrzeć do środka położonego przy klasztorze pięknego kościoła Matki Boskiej Anielskiej.

Po odwiedzinach w klasztorze wracamy do Viganj z myślą o plażowaniu ale niestety nie wiadomo kiedy pogoda w międzyczasie poważnie się zepsuła :-( - jest pochmurno a na naszej plaży znowu mocno wieje. Chwilę "plażujemy" przy resztkach znikającego za chmurami słońca po czym idziemy na obiad. Jest wciąż stosunkowo wcześnie i nie za bardzo jest co robić więc postanawiamy podjechać ponownie w okolice punktu widokowego w stronę Loviste, za którym rozpoczyna się szlak na Ilję i podejść kawałek do góry na tyle na ile czas nam pozwoli. Zostawiamy przy drodze samochód i ruszamy po znakach, pokazujących 2.5h na górę:

Obrazek

co wydaje się być czasem bardzo ambitnym kiedy spogląda się w stronę szczytu:

Obrazek

My oczywiście o wejściu o tej porze nie mamy co marzyć więc cykamy fotki (początek trasy wiedzie odsłoniętym trawersem z widokiem na wybrzeże):

Obrazek

i idziemy powoli w górę. Szlak wkrótce wchodzi w głąb półwyspu i morze tracimy z oczu, za to po obu stronach znaczna ilość zarośli. Idziemy jeszcze jakiś czas ale cisza gór, późna pora i charakter szlaku sprawiają że robi nam się nieco dziwnie i zawracamy. Paręset metrów niżej przeżywamy chyba najbardziej nieprzyjemną przygodę naszego wyjazdu - w krzakach przy szlaku coś dużego zaczyna mocno hałasować i w jednej chwili nogi się pod nami uginają a ciarki przechodzą po plecach. Podchodzę do żony z kamieniem w ręku ale zwierz czymkolwiek był prawdopodobnie przestraszony był bardziej niż my bo znowu jest zupełnie cicho. Teraz zdrowo już przestraszeni schodzimy szybkim krokiem do samochodu nieco żałując tego wieczornego spaceru.

Wieczorem kolejny koncert w górach nad Viganj dają szakale - potwierdzamy u kobiety z kampu że to właśnie one bo sami nie potrafimy stwierdzić co może wydawać tak dziwne dźwięki pomiędzy płaczem dziecka, wyciem wilka a marcującymi się kotami. Daje to ogólnie rzecz biorąc mało przyjemne odczucia, a nam tym bardziej kiedy widzimy że główne źródło hałasów znajduje się w rejonie szlaku na którym niedawno byliśmy.

Z szakalami sprawa jak już wspomniałem jest o tyle dziwna że przewodnik utrzymuje że Korcula jest ostatnim europejskim miejscem ich występowania ale jak widać ciężko przewodnikom w 100% ufać. Tak czy owak - noc pod namiotem z wyciem szakali kołyszącym do snu - bezcenne :-)

CDN
Ostatnio edytowano 26.07.2011 17:18 przez _chudy_, łącznie edytowano 1 raz
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18732
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 17.07.2011 10:46

_chudy_ napisał(a): Tak czy owak - noc pod namiotem z wyciem szakali kołyszącym do snu - bezcenne icon_smile.gif


Dla wielu jest to gotowa reklama miejsca :)

Odrobina adrenaliny nikomu chyba nie zaszkodzi , a często to właśnie zagrożenie ( zwykle wyimaginowane :wink: ) pozwala nam zapamiętać na długie lata chwile na wyjazdach wakacyjnych 8)


Czekam na dalszy ciąg


Pozdrawiam
Piotr
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 17.07.2011 12:07

piotrf napisał(a):
_chudy_ napisał(a): Tak czy owak - noc pod namiotem z wyciem szakali kołyszącym do snu - bezcenne icon_smile.gif


Dla wielu jest to gotowa reklama miejsca :)

Odrobina adrenaliny nikomu chyba nie zaszkodzi , a często to właśnie zagrożenie ( zwykle wyimaginowane :wink: ) pozwala nam zapamiętać na długie lata chwile na wyjazdach wakacyjnych 8)


Cóż, po obejrzeniu iluś tam horrorów nawet dorosły człowiek traci czasami racjonalność myślenia a "strach ma wielkie oczy" :-) Chyba z natury jesteśmy podatni na straszenie a może nawet trochę bać się lubimy. A na pewno silne emocje służą dobrze pamięci :-)

Pozdrawiam.
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 17.07.2011 14:19

Dzień 9 - Korcula (objazd)

Kolejnego dnia naszego pobytu na Peljesacu pogoda niestety od rana jest równie mętna co poprzedniego wieczoru (ale na szczęście deszczu brak) i wahamy się nawet czy nie zwinąć namiotu i nie jechać w kierunku Dubrownika dzień wcześniej niż planowaliśmy. Przez jakiś czas "biegamy" po internecie po serwisach pogodowych (na kampie w recepcji jest dostęp do komputera - płatny aż 15 kun za 0.5h) i jako iż na popołudnie jest jakaś nadzieja na poprawę a mocno kusi nas Korcula decydujemy się jechać na prom do Orebicia i objechać wyspę. Płyniemy tym samym rejsem co poprzednio, tym razem zabierając się oczywiście z naszym pojazdem:

Obrazek

Pogoda nie sprzyja do końca robieniu zdjęć z promu ale jak zwykle trudno się powstrzymać:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po przybiciu w Domince ruszamy główną drogą w głąb wyspy i, mówiąc szczerze, krajobrazy odrobinę nas rozczarowują. Może to kwestia takiej a nie innej pogody, faktu, że trasa w stronę Vela Luki wiedzie środkiem Korculi prawie bez punktów widokowych, ale krajobraz wyspy, w większości pokrytej niskimi zaroślami i pozbawionej efektownych wzniesień po jakimś czasie staje się dla nas dość monotonny. Nie zachwyca Vela Luka (przewodnik: "oaza zieleni, spokoju i ciszy"), która wydaje nam się nieco prowincjonalna w negatywnym znaczeniu tego słowa (być może jej popularność wynika z bliskości wyspy Proizd ulubionej przez naturystów) a do tego "wyposażona" w brzydką "industrialni zonę". W miejscowości Blato mamy poważne problemy ze zlokalizowaniem znajdujących się tam średniowiecznych kościołów a droga stamtąd w stronę wybrzeża jest w remoncie...

No ale to tyle może narzekania :-) Okolice miejscowości Cara, w stronę której zjeżdżamy zaczynają nieco rekompensować początkowe nie do końca pozytywne wrażenia:

Kaplica Sv Vida na wzgórzu (XV wiek):

Obrazek

I widok w dół ze wzniesienia:

Obrazek

Co ciekawe, trafiamy tu drogą której nie jesteśmy w stanie zlokalizować ani na podręcznej mapce w przewodniku (co może nie jest jeszcze takie dziwne) ale nawet na mapce którą zabraliśmy z Korculi z punktu informacyjnego...

Po niewielkich zakupach w centrum bardzo ładnie na zboczu wzgórza położonej Cary:

Obrazek

Obrazek

ruszamy w stronę miejscowości Zavalatica, gdzie przewodnik lokalizuje jedną z polecanych plaż, niestety albo nie ma na nią dojazdu samochodem albo my nie umiemy czytać map bo to co tam zastajemy to zwykła portowa plaża:

Obrazek

Obrazek

a rzut oka na nadbrzeżne skały uświadamia nam jasno że z odnalezieniem "182 km piaszczystych i żwirowych zatoczek" o których wspomina przewodnik mogą być na Korculi pewne problemy...

Na razie na pociechę zostaje fakt że jakby nieco się przejaśnia i z punktu widokowego za Carą udaje się "ustrzelić" parę przyzwoitych zdjęć:

Carsko Polje, w głębi wyspa Lastovo:

Obrazek

Jedna z korculańskich zatoczek, raczej NIE-żwirowa i NIE-piaszczysta:

Obrazek

Widok w stronę wyspy Lastovo:

Obrazek

Zbocza korculańskich wzgórz:

Obrazek

Jedno z nadmorskich wzniesień:

Obrazek

Teraz decydujemy się jechać z miejscowości Pupnat w stronę północnego, położonego naprzeciw Peljesaca wybrzeża wyspy - trasa wiedzie dość ostro w dół wąziutką asfaltową drogą z dziesiątkami ogromnych zakrętów. Po drodze od pewnego momentu otwierają się bardzo ładne widoki na wybrzeże:

Na pierwszym planie Korcula, za cieśniną Peljesac, w głębi Hvar:

Obrazek

Miejscowość Kneza, w zatoce naprzeciwko Peljesaca:

Obrazek

Porównując wcześniej odwiedzone miejscowości i te znajdujące się przy cieśninie Peljesac-Korcula widać od razu która część wybrzeża wyspy jest lepiej rozwinięta (działa na pewno bliskość największych atrakcji turystycznych - Orebicia, miasta Korculi, Sv Ilje) i np. położone nad morzem Racisce jest naprawdę uroczym miasteczkiem:

Obrazek

Jako iż robi się coraz goręcej rozważamy nawet plażowanie tutaj (mimo iż plaża także tu jest częścią portu) ale ostatecznie postanawiamy zajrzeć tam gdzie najciemniej czyli pod latarnię i jechać do Lumbardy, o której ładnych plażach wspominali nam w punkcie informacyjnym w Korculi. Po około 30 minutach jazdy wzdłuż wybrzeża jesteśmy na miejscu:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Plaża Przina jak widać na zdjęciach jest faktycznie bardzo ładna, na znacznym fragmencie piaszczysta, z łagodnym wejściem do wody. Niestety jako że upał doskwiera nie tylko nam (słońce od jakiegoś czasu praży bez litości) na znalezienie miejsca pod parasolem nie ma żadnych szans. Na siedzenie na bezpośrednim słońcu odwagi nie mamy więc rozbijamy się z karimatami na położonych kawałek dalej skałkach pod niewielkimi drzewkami, w towarzystwie kilku tysięcy, na szczęście zachowujących się grzecznie, mrówek. Woda jest bardzo przyjemna i połowa wycieczki skwapliwie wykorzystuje ten fakt z upodobaniem pływając i nurkując. Byczymy się bez litości przez dobrych parę godzin aż w końcu wieczorne, nisko położone słońce informuje nas że czas się zbierać.

Po powrocie do Viganj wieczorny, pożegnalny już niestety obiad, i równie pożegnalny spacer po nabrzeżu z podziwianiem wyjątkowo pięknego zachodu słońca. Tego wieczoru mocno żałuję że żonie zdążyłem się już oświadczyć bo okoliczności są ku temu idealne ;-)

Obrazek

CDN
Ostatnio edytowano 22.07.2011 22:45 przez _chudy_, łącznie edytowano 1 raz
artmal
Odkrywca
Posty: 101
Dołączył(a): 18.07.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) artmal » 17.07.2011 20:05

z Orebicia , z tego samego miejsca co promy , pływają też "taksówki" wodne , które dobijają w Korczuli na przystani blisko opisanych przez Ciebie schodów do głównej bramy , i to do późnych godzin wieczornych. ale spacer raczej nikomu nie zaszkodził : :roll:
Ostatnio edytowano 19.07.2011 14:53 przez artmal, łącznie edytowano 1 raz
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 17.07.2011 21:48

artmal napisał(a):z Orebicia , z tego samego miejsca co promy , pływają też "taksówki" wodne , które dobijają w Korczuli na przystani blisko opisanych przez Ciebie schodów do głównej bramy , i to do późnych godzin wieczornych. ale spacer raczej nikomu nie zaszkodził :smo:


Dobrze wiedzieć na (bliżej nieokreśloną) przyszłość 8)
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 18.07.2011 21:59

10. dzień - Ston, Dubrownik, Molunat - część pierwsza

Jest to kolejny dzień "tranzytowy" na naszym wyjeździe - po porannym śniadaniu, zwinięciu namiotu, pożegnaniu się z włochatym pająkiem który pod nim zamieszkał oraz rozliczeniu się z pobytu na kampowej recepcji ruszamy w stronę Stonu. Z drogi za Orebiciem żegnamy się jeszcze czule ze Sv Ilją:

Obrazek

oraz Korculą:

Obrazek

i ruszamy w kierunku nasady półwyspu, który przy pięknej, słonecznej pogodzie prezentuje się wspaniale (co ładniejsze zdjęcia wrzuciłem już w wątku dotyczącym 6. dnia naszego pobytu w Chorwacji). Po drodze robimy pierwsze pamiątkowe, alkoholowe zakupy w jednej z przydrożnych winiarni i po około godzinie dojeżdżamy do Stonu, gdzie zatrzymujemy się w celu krótkiej wizyty w mieście a przede wszystkim obejrzenia jego potężnych murów obronnych, które (mocno na wyrost) porównuje się z murem chińskim jakkolwiek trzeba przyznać że skojarzenia narzucają się same:

Obrazek

Zatrzymujemy się na przydrożnym bezpłatnym parkingu (na szczęście jest jeszcze miejsce) i ruszamy do miasta, położonego w bezpośrednim sąsiedztwie górującej nad nim twierdzy. Wchodzimy na mury (wstęp płatny 30 kun) z których roztacza się piękny widok na miasteczko i jego najbliższe okolice:

Fragment fortyfikacji:

Obrazek

Widok na okoliczne wzgórza:

Obrazek

Widok z murów na stonską starówkę, w głębi z prawej solanki:

Obrazek

Trasa po murach wiedzie aż do Małego Stonu:

Obrazek

Obrazek

ale jako iż chcemy oszczędzić jak najwięcej czasu na Dubrownik robimy murami jedynie koło wokół miasta po czym wracamy do samochodu. Teraz ruszamy wybrzeżem na południe, polując po drodze na widoczki, które ponownie robią się bardziej "greckie" - z niską, rzadką roślinnością i dość wysokimi skalistymi wzniesieniami.

Widok z drogi w stronę Peljesaca i położonych między nim a Dubrownikiem wysepek:

Obrazek

Położone nad piękną morską zatoką Slano:

Obrazek

Obrazek

Gdzieś w okolicy Trstena, gdzie przy niewielkim kościele zatrzymujemy się aby coś przegryźć:

Obrazek

Obrazek

W końcu dojeżdżamy do Dubrownika, którego bliskość już od kilkunastu kilometrów wyczuwa się poprzez wzmożony ruch na drodze. Już wjazd do nowej części miasta jest bardzo efektowny, z rozległym widokiem na zatokę przy której jest on położony oraz na piękny, wiszący most przewieszony nad ograniczającą go od południa morską cieśniną.

Most, w głębi z lewej wzgórze SRD górujące nad miastem:

Obrazek

Zatoka nad którą leży (nowe) miasto:

Obrazek

Dubrownickie nabrzeże:

Obrazek

Dostawa świeżych turystów:

Obrazek

Widok na północ i położone w pobliżu miasta wysepki:

Obrazek

Plan "Grada":

Obrazek

Wjeżdżamy do centrum i parkujemy na położonym w pobliżu starego miasta podziemnym (przy potwornym upale tego dnia to naprawdę ogromna zaleta) parkingu, bardzo drogim (15 kun za godzinę) ale szkoda nam czasu na "kombinowanie" zresztą nie łudzimy się że gdzieś będzie wyraźnie taniej.

Z parkingu ładny widok w kierunku wzgórza SRD:

Obrazek

Koniec części pierwszej, nieostatniej :-)
Monty
Globtroter
Avatar użytkownika
Posty: 40
Dołączył(a): 07.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Monty » 19.07.2011 12:02

Koniec części pierwszej, nieostatniej icon_smile.gif


Czekamy na cd.! :D
2salamandra22
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 407
Dołączył(a): 26.05.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) 2salamandra22 » 19.07.2011 12:37

Podróż tę określiłabym jako niezły galop, po tym co trzeba zobaczyć.
Jednakże jako źrodło informacji bardzo cenna. Ten fajny kamping widoczny na wyspie Murter to Slanica, trzeba w sezonie koniecznie rezerwować miejsce. A jeżeli chodzi o Razanac to jest tam drugi camping 40m od morz, rodzinny, nazywa się Puntica. Ten polecam jak i sam Razanac bo Agencja Turystyczna stale organizuje coś wieczorami dla turystów.
Z tych miejsc jakie wymieniłeś łącznie z Czarnogórą nie widziałam tylko Szybenika ale to nadrobię w tym roku - jadę 7 raz :)
Gratuluję kondycji i wytrwałości.
_chudy_
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 370
Dołączył(a): 25.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) _chudy_ » 19.07.2011 13:11

2salamandra22 napisał(a):Podróż tę określiłabym jako niezły galop, po tym co trzeba zobaczyć.
Jednakże jako źrodło informacji bardzo cenna. Ten fajny kamping widoczny na wyspie Murter to Slanica, trzeba w sezonie koniecznie rezerwować miejsce. A jeżeli chodzi o Razanac to jest tam drugi camping 40m od morz, rodzinny, nazywa się Puntica. Ten polecam jak i sam Razanac bo Agencja Turystyczna stale organizuje coś wieczorami dla turystów.
Z tych miejsc jakie wymieniłeś łącznie z Czarnogórą nie widziałam tylko Szybenika ale to nadrobię w tym roku - jadę 7 raz :)
Gratuluję kondycji i wytrwałości.


Hmm, odczuć galopu po czy w trakcie wyjazdu zdecydowanie nie mieliśmy, staraliśmy się rozłożyć podróż w czasie poruszając się "żabimi skokami" jakkolwiek pod koniec czuliśmy coś na kształt przesytu pięknymi widokami zlewającymi się w pamięci w jedną całość bo jakieś granice ludzkiej percepcji istnieją :-) Co do naszej "kondycji" to weź pod uwagę że spaliśmy w namiocie a tam już około godziny 8-9. nie szło wytrzymać z gorąca a przy chłodnym morzu jedyne co zostawało do roboty to zwiedzać :-) Zresztą mieliśmy ogromny głód Chorwacji (szczególnie ja, który byłem tam pierwszy raz) więc "wysiłek" był bardzo przyjemny, zwłaszcza że auto wygodne i z klimą (inaczej sobie tego wyjazdu nie wyobrażam). Z definicji chcieliśmy zobaczyć (wiadomo że z grubsza, w większości miejsc można było spędzić znacznie więcej czasu) jak najwięcej aby mieć jak największe rozeznanie na przyszłość ale wniosek jest jeden - przy kolejnym wyjeździe wybór miejsca pobytu będzie niezmiernie trudny :-)

Mówiąc krótko - nic nie było "trzeba", po prostu wszystko "chcieliśmy" i wyjazdem jesteśmy zachwyceni :-) Do tej pory jeździliśmy na wakacje raczej bardziej "stacjonarnie" i uczucia wręcz totalnej mobilności (dziś tu, jutro tam, pojutrze jeszcze gdzieś) jakie mieliśmy w Chorwacji nie da się z niczym porównać. A "galopowe" wycieczki to specjalność wszelkiej maści biur podróży, miałem już okazję przekonać się jak to w praktyce wygląda i póki nie będę na emeryturze nie zamierzam się do takich ofert zbliżać :-)

Dzięki za info o tym kampie na wyspie Murter i o Razanacu. W tym drugim miejscu wiedzieliśmy tylko o Planiku (wyszperaliśmy go na necie), zresztą nie zależało nam na niczym szczególnym bo potrzebowaliśmy czegoś tylko na jedną noc przed powrotem do Polski.

Pozdrowienia.
artmal
Odkrywca
Posty: 101
Dołączył(a): 18.07.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) artmal » 19.07.2011 14:59

jeszcze dwa lata temu na mury w Stonie wchodziliśmy za darmo . :D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Objazd Dalmacji+Czarnogóra, czerwiec 2011 - relacja - strona 5
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone