Gdy dojeżdżamy do Pavlova, deszcz prawie nie pada
, ale niebo nadal wygląda
paskudnie i nie ma pewności, że zaraz nie lunie. Dívčí hrady zobaczymy więc jedynie z dołu, o ile
w ogóle w tych chmurzyskach...
Zaczynamy od porannej kawki - zaległej
, bo to już przecież prawie południe...
Miejsce na kawkę takie sobie, gdyż na tarasie nie da się usiąść w taki ziąb, a wnętrze restauracji hotelu Iris takie jakoś bez czeskiego klimatu Ale nie mamy innego wyjścia, gdyż pobliska swojsko wyglądająca gospoda jest zamknięta.
Pora na krótki spacer - i tak
za długi jak na te prawie
zimowe warunki pogodowe...
Pavlov leży na stokach góry Děvín (najwyższe wzniesienie Pavlovskich Wzgórz czyli Pálavy) i otoczona jest winnicami, z których pochodzi aromatyczne jasne winko
specyficzne dla tego regionu Moraw , oczywiście o wdzięcznej nazwie Palava. Wino to piliśmy wczoraj wieczorem w piwniczce Waltra, a zapasik na najbliższe domowe potrzeby zrobiliśmy w fabrycznym sklepie w Valticach.
Wioska została założona około połowy XI wieku (jeśli wierzyć XII-wiecznym źródłom). W XV wieku był to największy ośrodek winiarstwa w rejonie Mikulova. Winiarskie tradycje podtrzymywane są do dziś, w czasie spaceru możemy się o tym przekonać, pomimo niesprzyjającej pogody, prace przy piwniczkach trwają. Ech, kiedyś trzeba się tu będzie wybrać powtórnie, w czas bardziej sprzyjający degustacjom...
Ruiny zamku Děvičky widziane z pavlovskiej uliczki:
Drewniany gród spłonął w 1252 r., wkrótce w jego miejscu stanął zamek murowany. W 1334 r. król Jan Luksemburski oddał zamek w lenno Hartneidovi z Liechtensteinów. W rękach tego roku zamek pozostał do roku 1560, potem władało nim kolejno kilku właścicieli. W czasie wojny 30-letniej zamek zajęli Szwedzi i spalili go w 1645 r. Ówcześni właściciele Dietrichsteinowie, częściowo naprawili zamczysko i przeznaczyli go na strażnicę, która spłonęła w 1744 r. Jeszcze w 1784 w renesansowej baszcie mieszkał strażnik i dzwonem obwieszczał pożar lub burzę, ale po jego śmierci zamek całkowicie opustoszał.