Tu już widok na La Vuelta Grande w ramce z coraz intensywniejszej zieleni, a na następnej fotce maleńki fragment szosy wijącej się pośród strzelistych turni. To już nasza szosa.
Docieramy do wozu. Stąd mamy krótki przejazd do ostatniego punktu w sercu wyspy. Ruszamy krętą drogą, wiodącą po kolei we wszystkie kierunki świata, generalnie jednak przemieszczamy się na wschód.
Dojeżdżamy do najwyższego wzniesienia na Gran Canarii. Najpierw rzucamy spojrzenie za siebie, gdzie króluje Roque Nublo. Na prawo od urwiska, spadającego z Risco de la Foguera, widoczna Bentaiga. Ponad nimi ostry grzbiet, który Tamadaba wysyła wzdłuż północno-zachodniego brzegu wyspy, a całość ukoronowana przez Teneryfę z El Teide.
Staramy się zapamiętać ten moment. Już takiego widoku więcej mieć nie będziemy.
Bardziej w prawo Anden Alto - grzbiet łączący Tamadabę z centralnym system wulkanicznych łańcuchów górskich.
Najbardziej charakterystyczne w tym grzbiecie miejsca, to Artenara, a na kolejnej fotce Montana de los Moriscos. Dla przypomnienia - określenie "morisco" odnosi się do muzułmanina, który przeszedł na chrześcijaństwo po edykcie Królów Katolickich (Izabela Kastylijska i Ferdynand Aragoński) z 14 lutego 1502 roku.