Jedyne na obszarze Alta Badii centrum narciarstwa biegowego położone jest w pobliżu osady Arementarola, a konkretnie w Saré, gdzie znajduje się kasa i wejście na trasy. Przy samym wejściu jest parking na kilka aut, większy parking znajduje się ciut dalej, przy przystanku autobusowym niedaleko kempingu.
Tuż przy wejściu stoi chata z wypożyczalnią sprzętu, jeśli ktoś chciałby sobie poszurać, a nie przywiózł w Dolomity własnych biegówek. Można również wynająć sobie instruktora, który wprowadzi nas w tajniki narciarstwa biegowego przekraczające zwykłe szuranie . Można też skorzystać z przebieralni oraz pryszniców po bardzo forsownym bieganiu przyda się odświeżenie, ale nasze tempo raczej nas nie doprowadzi do siódmych potów.
Jest też oczywiście mała restauracyjka, od niej zaczynamy .
Biletem jest plastikowa zapinka na rękę lub na plecaczek. Trzyma bardzo dobrze, więc nie ma obawy, że spadnie gdzieś w śnieg. Czasem na trasie może się pojawić kontrola biletów, zwłaszcza tam, gdzie szlaki biegowe krzyżują się z pieszymi. Nam przyszło okazać opaskę na krzyżówce ze szlakiem na Passo Valparola.
Te dwadzieścia-kilka kilometrów tras to nie jest tak do końca prawda...
Trasy są znaczone kolorami (ze względu na stropień trudności) i dodatkowo numerami (bo część tras ma ten sam kolor). Jak dodamy kilometry każdej z sześciu tras (nie licząc siódmej: żółtawozielonego krótkiego i całkiem plaskatego kółeczka dla tych, co to pierwszy raz narty zakładają i jakoś nie bardzo wierzą w to, że zaraz ich nie zdejmą ) to faktycznie tyle wyjdzie . Tyle że... spora część drogi jest wspólna dla wszystkich tras.
Oczywiście, oprócz szuraczy, ćwiczą tu również eksperci w tej dyscyplinie narciarstwa. Czasem również odbywają się tu zawody.