armar napisał(a): Właśnie w niedzielę wróciłem z nart z tych rejonów
Witaj :
. Bardzo się cieszę z Twojego "podklejenia" i wniesienia do relacji słońca
, którego u mnie póki co (ale to się niedługo zmieni
) brakuje.
Niektóre z miejsc pokazanych na Twoich fotkach
pojawią się też w mojej relacji, jak przyjdzie na nie pora.
Marcowy termin na Dolomity byłby dla mnie lepszy, ale
cóż ja mogę. Moi narciarze od lat wybierają koniec lutego, w marcu byli tylko ze dwa razy. Tłumaczą to tym, że w lutym śniegu zazwyczaj dużo więcej, a słońca jak dotąd nigdy im nie brakowało. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny pech pogodowy to
przez nas dwie - niezjazdowe...
Z Twoich fotek wynika, że w tym roku w marzec pod względem śniegu wypadł całkiem dobrze
. No, ale jak mogło być inaczej
, skoro miesiąc temu w śniegu na łąkach ponad La Villą
można było się zakopać po uszy, jeśliby się poszło się pieszo "niezimowym" szlakiem.
Co do miejscówki ... Nasza chata (pewnie nie ona jedna w tym rejonie) nie ma swojej własnej strony internetowej, więc bezpośredniego namiaru nie dam, zwłaszcza że osobiście w rezerwacji miejsc i wymianie maili nie uczestniczyłam. Zjazdowa część naszej ekipy przez poprzednie dwa sezony miała stałą metę w La Villi (gdzieś w chatach ciut powyżej tych krzesełek, co to zjeżdżają do parkingu). Też przez tydzień nie ruszali auta, więc pasowało jak ulał, no a wyciągami bliżej niż do Badii, co przy powrocie z długich tras (bez ruszania aut) miało spore znaczenie - nie było ryzyka że nie załapią się ostatnie jeżdżące krzesełko. Tegoroczne spanie w Badii było jednak kilka wyciągów dalej, więc wracając z wypadu przykładowo na Marmoladę, musieli się sprężać i nie raczej po drodze nie wypoczywać
na leżaczkach. W tym roku spóźnili się z rezerwacją w La Villi i "nasz" termin był już obsadzony. Dlatego między innymi padło na Badię, bo w La Villi nic ciekawego nie udało się znaleźć w tym okresie. Z tego co do mnie dotarło, to były wysyłane przez stronę
www.miaaltabadia.it do zgłoszonych tam chałup. Na podstawie mailowych "odzewów" od właścicieli chałup podających bardziej szczegółowe informacje, zjazdowcy zrobili selekcję ze względu na cenę i lokalizację na mapie. Fajnych miejscówek
trochę na tej stronie jest, zwłaszcza jak się nie czeka z rezerwacją do ostatniej chwili. Można wybrać sobie to, co komu z różnych względów najlepiej pasuje, a już koniecznie dostosować wielkość apartamentu do ilości osób w wyjeżdżającej ekipie (co w sezonie narciarskim ważne jest: ewentualnego niezajętego miejsca raczej nam nie podarują, lecz podniosą cenę za osobę).
armar napisał(a): Starówki nie widziałem więc mogę sobie teraz pooglądać
- no cóż u nas były tylko narty do 16 potem odpoczynek lub sauna , wieczorek i spać
Typowe dla większości zjazdowców
. "Nasi" stwierdzili, że dzięki mnie i Madzi dowiedzieli się, że w Alta Badii jest coś jeszcze
oprócz wyciągów, stoków i chat na stokach.
"Po nartach" chęci na zwiedzanie
raczej niewiele. Kiedyś, gdy wyjazdy były razem z dzieciakami, co drugi dzień obowiązkowe były jeszcze wypady na baseny, więc miasteczka "poznali" pod tym kątem, a nie ze względu na zabytkowe budowle
. Teraz popołudnia i wieczory kończą się raczej przy winie
, nikomu nie w głowie poszukiwanie innego sposobu na regenerację
przed kolejnym intensywnym dniem. Niemniej jednak
ta metoda
działa , skoro następnego dnia wszyscy w super formie
.
armar napisał(a): Bruneck ( ta pisownia chyba jest bardziej odpowiednia wszak tam ponad 90% osób posługuje się na co dzień niemieckim
Tak... jak najbardziej, zwłaszcza w samym Bruneck. Ale w jeżdżących doń autobusach już niekoniecznie, zwłaszcza jak się jeździ w dzień roboczy i w godzinach, gdy większość pasażerów to tubylcy
. Wsiadając na przystanku w którejś z wiosek w Alta Badii, o wiele bardziej dyplomatycznym byłoby podanie nazwy ladyńskiej - Bornech. Wszystkie nazwy miejscowości (pisał już o tym Mariusz) funkcjonują w trzech językach,
której z nich użyć? Zależy od okoliczności, bo w zasadzie także miejscowi używają każdej. Jeśli odezwiesz się po niemiecku, to sprawa oczywista
. Jeśli jednak rozmawiacie po angielsku, to częściej od niemieckiej pojawia się wersja włoska
. Dla mnie osobiście nazwy niemieckie są
za twarde, wolę te ladyńskie oraz "śpiewne" włoskie, dlatego w mojej relacji to one się pojawiają, nawet jeśli czasem bardziej właściwa
byłaby wersja niemiecka.
armar napisał(a): na stoku najbardziej smakowały miejscowe nalewki , na śliwce , borówce moreli czy oczywiście gruszce , podawane w kieliszku z owocem
Opierając się na tym, co mówili moi narciarze,
najlepsze nalewki ma jeden facio gdzieś przy wyciągu na Monte Cherz. Ale to
nie jest dobre miejsce na zimową pieszą wędrówkę, więc nie mogę potwierdzić, czy mają rację
.
W tym roku Grzegorz zabrał w Dolomity nasze domowe naleweczki
z truskawek i czerwonych porzeczek. Serwował je oczywiście
z odpowiednimi owocami w kieliszku. Można powiedzieć, że jeden z tych kieliszków we właściwy sposób "zainwestował", częstując nim Stefano z chaty pomiędzy wyciągami na Santa Croce. Szkoda tylko, że nie pierwszego dnia
, bo potem już do końca Stefano za każdą bytnością u niego, wyciągał "w rewanżu" jakieś ekstra napoje ze swoich zapasów , oczywiście za darmo dla całej ekipy
.
armar napisał(a): niestety w tym dniu nie jeździłem po kontuzji odniesionej dzień wcześniej
U nas na szczęście obyło się bez
kontuzji. Mam nadzieję, że
u Ciebie też to już tylko wspomnienie?
Pozdrawiam serdecznie
i mam nadzieję, że coś jeszcze dokleisz, bo na pewno coś znajdziesz
. No i
liczę na fachowe uwagi specjalnie dla narciarzy, jeśli w mojej relacji pojawi się miejsce atrakcyjne dla zjazdowców.