Wycieczka 4: Wąwozy i serpentyny (15 września 2010)
Kreteńskie serpentyny po ostatnich kaloszowych dniach nie są dla nas czymś nowym, dziś jednakże ich gęstość znacznie wzrośnie
.
Kilka wąwozów też już widzieliśmy z drogi, przydałoby się
przejść którymś z nich. Taki zresztą
miałam plan jeszcze przed wyruszeniem na wyspę
.
Cel pieszej wędrówki nie uległ zmianie
będzie nim wąwóz Imbros.
Zbędne okazały się obawy
związane z dotarciem od wylotu z wąwozu z powrotem na górę po auto, bo też i potrzeby takiej nie było... Po prostu (chociaż absolutnie nie na szczęście) wędrówka całą czwórką w grę nie wchodziła z tych samych powodów, o których pisałam przy okazji wyjaśnienia, dlaczego ostatecznie na Balos nie dotarliśmy samochodem. Ula zdecydowała, że nie zostawi Maćka samego na pastwę losu, czyli gęstych serpentyn
, którymi będzie musiał zjechać do poziomu morza. A Maciek od wczoraj dbał o to, by mieć odpowiedni poziom cukru i nie mieć problemu za kierownicą
.
Na wędrówkę wyruszę więc jedynie z Grześkiem ...
Dlaczego nie Samaria, skoro i tak idziemy tylko we dwoje
Cóż... Jakoś nie mieliśmy takiej odwagi, jak ekipa
janusza.w., żeby porzucić auto w Omalos i potem czynić cuda, by wrócić tam z powrotem
. Nie mieliśmy również sumienia obarczać Maćka drogą od Omalos aź do Chora Sfakion, by nas wyłapał z promu po wielu godzinach... Ula co prawda też jest kierowcą, ale już pierwszego dnia oświadczyła, że
ani przez moment nie usiądzie za kierownicą na kreteńskich drogach. Ciekawe dlaczego
Przez moment zastanawiałam się, czy nie da się dojechać lokalnymi autobusami? Cenowo wychodziło to przyzwoicie
, ale nijak nie udało się zgrać połączeń ze Stavros z przesiadką w Chanii - najpierw do Omalos, potem z Chory Sfakion. Po prostu, pierwszy autobus odjeżdżał z naszej wioski stanowczo za późno, żeby po przesiadce dotrzeć do wejścia do wąwozu o czasie nie wymagającym wręcz biegu przez kilkanaście kilometrów, aby zdążyć na prom. Autobus ze Sfakii do Chanii czeka na przypłynięcie promu, ale potem znów nie byłoby czym wrócić do Zorbasa, bo nie zdążylibyśmy
na ostatni kurs z Chanii...
Żal nam było kasy na wykupienie wycieczki w biurze
- kwota 43 euro na za osobę to tylko opłata za dotarcie autokarem do wąwozu i potem powrót ze Sfakii. Dodatkowo trzeba byłoby wydać po 5 euro za wstęp do Samarii i po 9 euro za prom... Trochę dużo, nawet jeśli to taka
przyrodnicza i krajobrazowa atrakcja.
Wybierzemy o połowę krótszą, za to z pewnością mniej oblężoną
i będzie dobrze
.
Decyzja o wyboru Imbros ma jeszcze tę zaletę, że zupełnie nie musimy się śpieszyć z poranną pobudką
. Będzie też czas na przystanek w trasie na tradycyjną kawkę
.
No to jedziemy!
Pogoda
nie jest rewelacyjna, kłębią się chmury, ale raczej z tego deszczu nie będzie. Może to i dobrze, że jest chłodniej, w sam raz na pieszą wędrówkę
.
Mijamy płaskowyż Krapi. Przy dużej agrafce szosy stoi sympatycznie wyglądająca tawerna, kusząca żeby tam wstąpić... Ale nie dajemy się namówić i jedziemy wyżej