Wycieczka 2: Śladami piratów do raju (13 września 2010)
Wracając wczoraj z Falassarny, kupiliśmy w przedsprzedaży bilety na wycieczkowy statek. Dziś popłyniemy do raju
!
W sezonie statków jest do wyboru kilka, teraz pływa już tylko
jeden - największy. Oznacza to niestety, że płynąć (a potem także plażować) będziemy
w tłumie. Cóż, jakoś musimy się z tym pogodzić
.
Wykupiona w porcie rezerwacja na wycieczkę kosztuje 20 euro od osoby. Są oczywiście zniżki dla dzieci, ale też z innych tytułów
warto się dowiedzieć więcej o zniżkach, gdyż na przykład są one przewidziane dla tych, którzy na Kretę przypłynęli statkami linii ANEK. Tyle, że jak ktoś przypłynie promem z własnym samochodem, to raczej do raju będzie chciał dotrzeć własnie nim, a nie z wycieczką... Rezerwację można wykorzystać w ten dzień, który nam pasuje, jest na to bodajże miesiąc czasu. Tuż przed rejsem należy się zgłosić w kasie portowej na wymianę rezerwacji na właściwy bilet.
Przedsprzedaż (rezerwację można zrobić także przez internet) nie miałaby sensu, gdybyśmy musieli się w tym celu specjalnie pofatygować do Kissamos. Na szczęście wczoraj było nam po drodze, więc warto było się zatrzymać i dzięki temu zaoszczędzić po 2 euro od głowy. Wykorzystamy je w lepszy sposób
.
Duży statek zabiera, oprócz indywidualnych turystów, także (a może przede wszystkim?) całe mnóstwo autokarowych wycieczkowiczów. Głównie tych, co wycieczkę wykupili u rezydentów ze swoich biur podróży. Ale taka opcja jest zdecydowanie
mało rozsądnym rozwiązaniem, jeśli tylko ma się szansę dotarcia do portu autem, nawet takim z wypożyczalni. Triada przykładowo liczy sobie za wycieczkę
60 euro za osobę! Co prawda, w cenie jest także posiłek na statku (ale napoje już nie
), jednak i tak jest to cena
z kosmosu. Zwłaszcza dla tych, którzy wypoczywają gdzieś w pn. zach. części wyspy. Przy naszej opcji, nawet jeśli do biletu z portu doliczymy jedzenie i wynajem auta na ten dzień (no bo autobusem ze Stavros z przesiadką w Chanii moglibyśmy nie zdążyć na czas), to i tak
zaoszczędzamy sporo kasy. Można powiedzieć, że jutrzejszą wycieczkę do Matali mamy już za darmo
, wystarczy nam zarówno na 1/7 opłaty za wynajem auta, jak i na paliwko, a i na kawkę oraz winko coś zostanie
.
Przy okazji uwaga co do tych kosmicznych cen u rezydentów... Nie każdy pewnie wypożycza auto i "skazany" jest na zorganizowane wycieczki. Wówczas warto pozaglądać do greckich biur podróży, których w najbliższej większej miejscowości koło naszego wczasowiska z pewnością jest co najmniej kilka. Ceny w nich sporo niższe
, niż te u rezydentów. My jednak już zdecydowaliśmy
pod statek dotrzemy Kaloszem.
W Kissamos, jeszcze przed dojechaniem do portu, kupujemy sobie wałówkę na całodzienną wycieczkę: pyszny kreteński jogurt, słodziutkie winogrona
i świeże pieczywko prosto z pieca.
Do tego zapas wody mineralnej i wina. Smakowo bardzo daleko mu do tego, które wczoraj nabyliśmy w Drapanias, ale takiej wersji trunku też raz skosztować wypada. Jakoś je skarmimy
, w odpowiednich okolicznościach przyrody wszystko dobrze smakuje
.
Teraz już możemy płynąć
.
Statek jednak chyba
nie może, gdyż powinien oddać cumy o 10:15, a tu nic! Załoga zwleka z tym prawie pół godziny. Jak się okazuje, czekają na autokar z rosyjską wycieczką. Wsio paniatno
, głównie oni będą w statkowym barze kupować drogie drinki i inne takie....
Na boskie Balos moglibyśmy co prawda dotrzeć autem, tyle że
droga, chociaż to niespełna 10 km, łatwa nie jest. Niektórzy wręcz nią straszą! Nie ma tam asfaltu, więc wypożyczalnie aut zabraniają wyruszania tam ich pojazdami. W każdym bądź razie takimi, jak nasz Kalosz, jechać tam nie można. Prywatnym autkiem to co innego
. Skodzina Kulek na pewno dałaby radę
.
Żeby pojechać autem z wypożyczalni, trzeba wybulić za terenówkę! W naszym "Speedzie" proponowano nam co prawda, że w ramach promocji przy korzystaniu z ich usług przez cały tydzień , na jeden dzień możemy bez dopłaty
wymienić sobie Kalosza na 4x 4, gdybyśmy zapragnęli przejechać przez półwysep Gramvousa. Propozycja kusząca, ale ostatecznie nie skorzystaliśmy. Wcale nie dlatego, że przerażała nas kamienista i przepaścista droga...
Pomysł z Balos był mój, chciałam to miejsce pokazać całej naszej czwórce. Stan zdrowia Macka niestety nie dawał szans
na jakąkolwiek pieszą wycieczkę podczas tych wakacji, a od parkingu na końcu "drogi przez mękę" jest trochę zejścia do laguny. Najgorzej, że potem trzeba się wdrapać z powrotem na górę, na dokładkę w pełnym słońcu...
Dojazd autem na Balos odpada, jakoś muszę się pogodzić z tym, że nie zobaczę
oszołamiającego widoku z góry na całą lagunę.
Interaktywna panoramka znaleziona w sieci:
http://www.landschaftspanoramen.de/voll ... mg033.htmlW zastępstwie będę miała wysepkę
Imeri Gramvousa, którą przy opcji samochodowej mogłabym podziwiać wyłącznie z daleka...