No ale wreszcie jesteśmy już na drodze do Focy i jedzie się troszkę lepiej. Może dlatego że błękitne niebo i wreszcie świecące słońce napawają nas optymizmem przed kolejnym dniem ? . Ta trasa przez góry jest bardzo ładna, mija się najpierw przełęcz na ponad 1200 m, potem niewielki kanionik, nie ma też tylu terenów zabudowanych. W Focy musimy podjąć ostateczną decyzję, albo jedziemy przez cudowny kanion Pivy prosto do Podgoricy i Albanii, czy jednak decydujemy się na 3 próbę zdobycia najwyższego szczytu BiH, Maglica. Małgosia twierdzi że czuje się już trochę lepiej, tabletki najwyraźniej działają i temperatura jest w normie, narzeka jedynie na bolące wciąż gardło. Pogoda też wygląda całkiem całkiem...... nie skręcam na most, jedziemy prosto, do Tjentiste
.
To w tej miejscowości skręca się do Parku Narodowego Sutjeska a właściwie na drogę przez niego prowadzącą na Prijevor, punkt startowy na Maglic. Czeka nas prawie 20 km wybojów...... co prawda
Franz uspokajał nas, że droga jest łatwa, ale nasze auto jest tak dramatycznie obciążone, że i tak będę musiał bardzo uważać. Już pierwsze kilometry szutru utwierdzają nas w przekonaniu, że miał jednak rację
, od naszego przejazdu tędy 3 lata temu drogę najwyraźniej poprawiono na tyle, że nie sprawia nam właściwie żadnych kłopotów, czasem tylko słychać chrzęst chlapaczy po szutrze. Tyle, że jedzie się wciąż pod górę, a to sprawia że silnik mocno się grzeje..... po raz pierwszy w czasie tego wyjazdu (i zupełnie nie ostatni) muszę włączać ogrzewanie by chłodzić komorę silnika......
.
Gdy docieramy na miejsce zwane Dragos Sedlo zatrzymujemy się. Skoro tu jesteśmy i mamy sporo czasu, warto podejść kawałek by zobaczyć pobliski wodospad. Idzie się może 5 min przez las i oczom ukazują się takie widoki (przypominające nieco pienińską Sokolicę
):
Wodospad jak widać wcale nie jest taki pobliski bo znajduje się po przeciwnej stronie doliny
, ale miejsce, trzeba przyznać, jest bardzo ładne.
Wydawało mi się, że jak jechaliśmy tędy w 2007 widziałem w pobliżu pomnik jugosłowiańskiego bohatera od którego nazwiska wzięło nazwę to miejsce. Okazało się jednak, że albo wtedy mi się jednak tylko wydawało
albo przez ten czas pomnik został usunięty bo na pobliskiej polance są tylko jakieś resztki.
Ale są tu za to ładne kwiaty
Jeszcze parę km i jesteśmy na rozwidleniu na którym wtedy tak pechowo Małgosia skręciła nogę.... nie zatrzymujemy się tu
. Wciąż przyzwoitą drogą wkrótce dojeżdżamy na Prijevor. W końcu się udało
.
Właściwie nic tu nie ma. Trochę łąk poniżej i wieża strażnicza kawałek dalej, na której chyba też nikogo nie ma. Dziwne, w końcu jesteśmy tuż przy granicy z Czarnogórą. A po przeciwnej stronie stromo wznoszą się skały Maglica. Teraz trzeba tylko znaleźć jakieś fajne miejsce na nocleg. Na samym Prijevorze byłoby może i nieźle, ale dość mocno tam wieje i ciężko byłoby coś ugotować a i w nocy byłoby pewnie chłodniej. Dlatego wracamy może 200 m z powrotem w las i tam na jedynym kawałku płaskiego miejsca tuż przy drodze zatrzymujemy się. Tu będzie dobrze
.
Gotujemy szybki obiad i przygotowujemy się na jutrzejszą wędrówkę. Wciąż nie wiemy czy iść pod górę stromą trasą wprost z Prijevora czy może naokoło, znacznie dłużej, przez Trnovacko Jezero. Chwilę przez zapadnięciem ciemności idziemy na mały spacer i rekonesans..... i to może był błąd, choć jak się potem okazało, może i wcale nie
. Na kamieniu zauważyłem bowiem takie napisy:
Moja towarzyszka, jak tylko jej pokazałem ten drugi kamień wpadła prawie w panikę, czułem że już nie mam żadnych szans by przekonać ją do krótszej, stromej trasy......
. Zatem, decyzja podjęta
c.d.n.