Tribunj czerwiec 2010
napisał(a) franko » 15.10.2010 08:58
W roku 1973 mój szwagier (Bolek-nauczyciel), poznał w zimie, w Zakopanem kolegę Jugosłowianina. Na imię miał Blażenko (w skrócie Blażko). Gościliśmy Go w Warszawie przez trzy dni ( nawet się odrobinę rozchorował, tak Go gościliśmy). Szwagier-Bolek utrzymywał z Nim kontakty listowne i telefoniczne. Blażko mieszkał z rodzicami w Cavtacie, a właściwie w połowie drogi między Dubrovnikiem a Cavtatem. Na google jest Jego dom wyraźnie widoczny. Na jesieni w roku 1974 zaprosił nas do przyjazdu do siebie. Oczywiście radość była niesamowita, tylko jak w ciężkiej komunie zorganizować wyjazd do Jugosławii. Nigdy wcześniej nikt z nas nie przekroczył granicy naszej ojczyzny. Zaczęły się gorączkowe przygotowania, wertowania przepisów itp, itd. Ustaliliśmy termin wyjazdu na lipiec 1975r. Dlatego taki, gdyż szwagier-Bolek (nauczyciel) innego terminu nie mógł zaakceptować (tylko w wakacje). Powstała grupa wyjazdowa, szwagier-Bolek(lat wtedy 27), moja żona(lat wtedy 24) i ja(lat wtedy 25). Wyjazd mógł być zrealizowany tylko podstawowym środkiem lokomocji koleją (PKP). Obliczyliśmy koszty wyjazdu+"pożyczka" od rodziców i zaczęły się przygotowania. Istniał taki dokument, nazywał się wkładka paszportowa. Trzeba było go zdobyć. Więc podania, zdjęcia i bieganie po urzędach. Bez tego dokumentu kasy PKP nie sprzedadzą biletu, nie uzyskasz środków ( bardzo drobnych!!!) finansowych, tzw tranzytowych. Za te środki finansowe tranzytowe można było w danym kraju kupić kanapkę, oranżadę no i może jeszcze jakiś drobiazg. Do tego, przy wyjeździe do Jugosławi jedna z osób musiała mieć dolary (sumy nie pamiętam, ale chyba 100$ amerykańskich) wypłacone z banku Polskiego wraz z zaświadczeniem z tegoż banku. Sposób był jeden. Kupiliśmy dolary od tzw cinkciaża, szwagier-Bolek założył konto dolarowe w banku i po sprawie. Oczekiwaliśmy na wydanie wkładek paszportowych, termin się przedłużał ( "panowie" ze służb dokładnie musieli nas prześwietlić, a szczególnie moją skromną osobę, pracowałem w armii, jako pracownik cywilny). Bez tych wkładek paszportowych nie kupi się biletów kolejowych. A kupno biletów, była kiedyś taka firma POLRESS ( w Warszawie w wieżowcu na tyłach rotundy i aby kupić bilet w przedsprzedaży, stało się w kolejkach cały dzień, czasami o wiele dłużej, szczególnie przed sezonem wakacyjnym. A sam POLRESS to była całkowita nowość na rynku!!!!!
Szczęśliwie na początku czerwca 1975 wszystkie formalności mieliśmy załatwione. Trwało to łącznie około 5 miesięcy!!!!!!! Pozostały zakupy prezentów dla Blażki, jego mamy (miała wtedy 82 lata) i ojca (miał wtedy lat 87). Bielty PKP mieliśmy na 2 lipca w pociągu międzynarodowym relacji Warszawa Wsch- Brytysława-Budapeszt-Zagrzeb-Rijeka. Bilety ważne były 30 dni.
CDN.