Dzień 7
2.7
Odpoczywamy, plażujemy i nigdzie się nie ruszamy.
Dygresja będzie o kozach i owcach na drodze. W różnych źródłach wyczytałem, że zwierzęta te są równie niebezpieczne dla obcokrajowca kierowcy samochodu, co Kreteńczycy. Oczywiście oczywista bzdura. Faktem jest, że na bocznych drogach roi się od futrzaków, i że nagle zza zakrętu może się wyłonić stadko na środku drogi.
Ale niebezpieczne byłoby tylko dla auta jadącego 100 na godzinę, lecz auto jadące w górach z taką prędkością zleciałoby do przepaści jeszcze 20 kilometrów przed spotkaniem z kozami. Ktoś jadący z prędkością dostosowaną do warunków drogowych zdąży wyhamować i na kozę raczej nie wpadnie. Zwierzęta te włóczą się po górach i po drogach w poszukiwaniu pożywienia, ale w dzień przede wszystkim w poszukiwaniu cienia. Stąd powszechnym widokiem na drodze górskiej jest sznur kóz czy owiec przytulonych do bariery czy murka nad zboczem, albo do skał rzucających choćby 15 cm cienia. Można też zastać kozę leżącą bezczelnie w pełnym słońcu na środku drogi, ani widok auta, ani trąbienie nie wywołuje u zwierzęcia żadnej reakcji, i trzeba je wyminąć. Kolejnym miejscem styku ludzi i zwierząt na drodze to pora wieczorna, gdzie zwłaszcza owce gromadką zmierzają do zagrody idąc sznurem albo stadem jak im wygodnie : poboczem albo środkiem.
Lepiej nie robić krzywdy zawalidrogom, gdyż strata owcy jest dla właściciela Kreteńczyka doskonałym powodem, aby zabić szkodnika. Nam samym zdarzyła się taka przygoda : w Anopoli drogę zagrodziło nam stado kilkadziesiąt owiec prowadzone przez staruszka typowego brodatego sfakijczyka. Na widok naszego auta zaczął coś do mnie krzyczeć wymachując kijem. Zrozumiałem to jako polecenie zatrzymania się. Wtedy starzec lekko pozbierał owce w jedną stronę i znowu zaczął do nas coś krzyczeć. Owce stały w miejscu i nie miału zamiaru ustąpić nam miejsca, ale gdy podjechałem na mniej niż 1 metr od stada, z ociąganiem ustąpiły drogi.