Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Za miedzą: Žacléř

Czesi byli trzecim narodem po Amerykanach i Rosjanach w kosmosie. Czescy badacze Otto Wichterle i Drahoslav Lim opatentowali w 1963 roku metodę produkcji miękkich soczewek kontaktowych i Czesi uważani są za wynalazców soczewek kontaktowych. Kostka cukru została wynaleziona w czeskiej miejscowości Dačice.
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 26.08.2009 21:44

No to szans na przypadkowe spotkanie w drodze do Cro nie będzie, bo my startujemy już w piątek wieczorem... Chyba że gdy będziemy wracać (sobota 12.09), to natkniemy się na Was :) , gdyż jacht oddajemy w Kastelach, to przed południem może będziemy w Trogirze :D lub gdzieś w okolicy... Gdyby co, to :idea: my będziemy dwoma towarzyszącymi sobie wrocławskimi autkami (srebrny fokus i srebrno-piaskowe Volvo V70) z ośmioma ludkami :D
woojtekg
Croentuzjasta
Posty: 447
Dołączył(a): 11.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) woojtekg » 27.08.2009 08:53

no to bede wypatrywal takich samochodow i zycze wam udanego wyjazdu
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 29.04.2010 11:57

Już kiedyś pisałam o naszej wyprawie do winiarskiej krainy :arrow: Moraw Południowych. Na wstępie tamtej relacji zamieściłam taką uwagę:

dangol napisał(a): Po powrocie do domu z tamtego wypadu postanowiliśmy, że kiedyś trzeba wrócić w tamte strony koniecznie z rowerami, bo w rejonie jest całe mnóstwo znakowanych rowerowych "winnych ścieżek" prowadzących po winnicach i urokliwych piwniczkach. A swoją drogą jak, po odwiedzeniu kilku takich piwniczek, jechać dalej rowerem :?: :lol:


I oto :idea: nadeszła pora na realizację tamtych postanowień i przekonanie się, jak wygląda zwiedzanie okolic Znojma rowerem.
Póki co, jeden problem już jest - gdy w 2001 zakładano sieć winiarskich szlaków rowerowych, w Czechach były zupełnie inne przepisy drogowe... Teraz, żeby nie wpaść w zagrożenie wysokim mandatem, trzeba :roll: utrzymywać poziom 0 % alkoholu we krwi. Jak to pogodzić z faktem, że winicach przy szlaku znajdują się specjalnie w tym celu założone punkty degustacji winka? Hmm... Zobaczymy!!! Może problem dotyczy tylko asfaltowych odcinków szlaku? Wówczas będziemy wybierać szutrówki :wink:

Punktem wypadowym podczas nadchodzącego długiego weekendu będzie Šatov, który już przedstawiłam w relacji z wrześniowego poszukiwania winnych piwniczek. Przekonamy się , jak tam jest wiosną :D .
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 06.05.2010 16:27

Obawy co do połączenia wina z rowerem były przedwczesne :D .
Po przyjeździe do Šatova zapytaliśmy naszego gospodarza, czy nic nam nie grozi (oczywiście ze strony policji :wink: , bo innych zagrożeń jesteśmy świadomi :) ) w sytuacji, gdy wsiądziemy na rower po winku i czy w ogóle można tak robić? Uzyskaliśmy odpowiedź, że nie tylko że można, ale po prostu :idea: trzeba - przecież po to są rowerowe winne ścieżki! A policja nie czepia się rowerzystów, chyba że któryś przegnie i spada z roweru :lol:
Przeginać nie zamierzaliśmy, ale na wszelki wypadek trasy były zaplanowane (jeszcze przed wyjazdem) tak, by jak najmniej było dróg z jako tako natężonym ruchem samochodowym (bo na główne szosy i tak nie wjechalibyśmy, cóż to bowiem za przyjemność), a na dodatek pojawiać się miały w najtrzeźwiejszych momentach :wink: . Większe wina pobieranie miało się odbywać już po wycieczkach, chociażby z tego względu, że jeździło z nami 10-letnie dziecko, nie mogliśmy mu przecież dawać złego przykładu...
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 06.05.2010 19:58

Morawy Południowe i Dolna Austria : Znojmo, Retz i okolice (majówka 2010)

Wyruszamy z domu w piątek z rana, żeby majowy weekend był odpowiednio długi :) . Dotarcie do winiarskiej krainy wymaga pokonania ponad 350 kilometrów, a plan rowerowy mamy już na piątkowe popołudnie...
Zaplanowane przy komputerze trasy rowerowych wycieczek co nieco w końcu zmieniliśmy, ale dzięki temu było jeszcze atrakcyjniej :D .

Gdy z dobrze znanej :) drogi Brno - Mikulov skręcamy na Znojmo, wszystkie gębusie śmieją się od ucha do ucha :D . Prognozowanych opadów i zimnicy nie widać, jest więc się z czego cieszyć! Na dodatek o tej godzinie normalnie bylibyśmy jeszcze w pracy :arrow: mamy dodatkowy powód do radości 8) .

Winiarska Kraina otwiera się przed nami dyskretnie, bo o tej porze roku winne krzaczki nawet jeszcze się nie zazieleniły. Zielone są za to dywaniki pomiędzy rządkami winnej latorośli :) . Hmmmm.......... Czy oby to był na pewno dobry pomysł, żeby tu przyjechać teraz, a nie w porze winobrania???

Do Šatova już blisko, ale nie wytrzymujemy "nerwowo" i pierwszy popas robimy sobie tuż za Znojmem, gdy w wiosce Nový Šaldorf rzucają nam się w oczy winne piwniczki :) położone wzdłuż szosy.

Wino co prawda musi jeszcze trochę poczekać (no, może poza symboliczną butelką do obiadu dla tych, co nie kierują autami naszej wyprawy), ale miło będzie rozprostować kości po kilku godzinach podróży. Miejsce jest sympatyczne, chociaż wioska leży przy szosie...
Tyle tylko, że ... winne sklipki są :? zavřene. Cała winiarska osada (a piwniczek jest tu :roll: około 180 !) szykuje się na jutrzejsze święto - Dzień Otwartych Piwnic. Przez moment nawet chodzi nam po głowach, by zmienić plany na jutro i przyjechać na kole właśnie tutaj. Ale wszystkie trasy Nový Šaldorfi - Šatov w znaczącej większości biegną szosą, więc degustacja wina, nawet tylko w kilku wybranych piwniczkach, raczej :? uniemożliwiłaby nam jazdę powrotną. Pchanie roweru, wędrując prawie 10 km, jakoś nas nie pociąga! W tej sytuacji odpuścimy sobie niewątpliwie atrakcyjną imprezę... Cieszy nas jedno ; chociaż to nie pora winobrania, okazje na biesiady przy winie są realne :D !!!

Najbardziej szkoda mi tego, że nie uda się wejść do najsławniejszej piwniczki w wiosce - Błękitnej Piwnicy. Wydrążony w piaskowcu Modrý sklep jest ponoć ciekawy nie tylko ze względu na winną zawartość i urządzenia winiarskie, ale też z powodu interesującego niebieskawego zabarwienia ścian czy też szlachetnej pleśni na ścianach... Czy to prawda i jakie właściwie są te błękity, sprawdzić niestety nie mogę :(

2-P4306529.JPG


Z przewodnikiem w ręku sprawdzamy aktualność informacji o restauracjach. Przewodnik jest dość stary - wydanie I rok 2003 nabyte tuż przed naszą winiarską wyprawą we wrześniu 2004.
Restauracja Modrý sklep co prawda jest otwarta (oprócz samej piwniczki), lecz akurat dziś :? nie oferuje żadnego ciepłego jadła.

1-P4306539.JPG


Piwniczkową pustą uliczką idziemy więc dalej...

3-P4306527.JPG


4-P4306528.JPG


5-P4306526.JPG


6-P4306531.JPG


7-P4306538.JPG


Nastroje ekipy są cały czas właściwe :wink: , a dobry humor jeszcze się wzmaga podczas obiadu w restauracji przy pensjonacie "Blanka", w której na nasze szczęście warzą ciepłe obiadki :P , chociaż moje wydanie "Bezdroży" wspomina tylko o noclegowej funkcji tego obiektu.

8-14-P4306537.JPG


9-P4306533.JPG


Najedzeni, ruszamy w kierunku Šatova. Przy wyjeździe z Novego Šaldorfu, po prawej stronie, mijamy jeszcze jedną ciekawostkę: starego lisa, czyli ... XVIII-wieczną drewnianą prasę do wina. Takich starych pras trochę jeszcze można znaleźć na Morawach, chociaż obecnie stanowią one tylko element dekoracyjny winiarskich wiosek, gdyż do pozyskiwania winogronowego soku i moszczu wykorzystuje się teraz nowoczesne metalowe urządzenia...
Ostatnio edytowano 02.04.2020 11:00 przez dangol, łącznie edytowano 3 razy
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 08.05.2010 17:21

Noclegi mamy zarezerwowane w penzionie Riva w winiarskiej wiosce Šatov położonej wzdłuż potoku Daníž. Rezerwacja przez telefon, bez żadnej zaliczki :) . Właściciel Rivy prosił tylko o potwierdzenie 3 dni przed przybyciem, czy nic się nie zmieniło w kwestii ilości zarezerwowanych 10 miejsc.

Riva to dwa budynki położone w całkiem różnych częściach wioski, sam właściciel mieszka jeszcze gdzie indziej. Fajniejsze ze względu na położenie (przy piwniczkowej uliczce) oraz wyposażenie (łazienka w każdym pokoju) są miejsca w budyneczku nad winną piwniczką 8) . Cena w obu lokalizacjach taka sama. Tyle, że piwniczkowe noclegi ktoś sobie już przed nami zarezerwował...
Dla nas zostały miejsca w domu położonym na spokojnych wschodnich obrzeżach wioski. W zasadzie to :roll: cała wioska jest bardzo spokojna, w każdym bądź razie w terminie, w którym się tam znaleźliśmy.
W naszym budyneczku oprócz nas na sobotnio/niedzielną noc było zakwaterowanych jeszcze kilka osób, ale w zasadzie to :o nawet się z nimi nie zobaczyliśmy. Nasza ekipa dostała do dyspozycji całe pięterko ze wspólną łazienką (do korzystania były jeszcze 2 łazienki na parterze) i kuchnią. Pokoje mieliśmy cztery, ale zmieścilibyśmy się w trzech... Gospodarz zaproponował jednak luźniejsze zaludnienie, oczywiście bez opłat za niewykorzystane łóżka :) . Cena za noc po 300 koron od osoby była więc bardzo przyzwoitą opłatą.

Nasz gospodarz okazał się przemiłym facetem z ogromnym poczuciem humoru. Na przygraniczne czesko-austriackie zadupie przeprowadził się pod koniec lat 80-tych, kiedy te tereny zaczęły odżywać po zniszczeniach z czasów żelaznej kurtyny, której liczne ślady można tu zobaczyć do dziś...
Rościsław wcześniej mieszkał w Ostravie. W winiarskim terenie Podyji żyje mu się zdecydowanie przyjemniej :D , niż w pobliżu kopalni. Oprócz wina (posiada własną piwniczkę, ale winogron sam nie uprawia) ma jeszcze jedną pasję - piłkę nożną. W latach młodości, a więc w czasach gdy jeszcze był obywatelem Czechosłowacji, w 1983 roku reprezentował swój kraj na mistrzostwach świata w Meksyku w piłce nożnej drużyn do lat 20...

Po ulokowaniu się w pokojach i umówieniu się na wieczorną degustację :P w piwniczce Rościsława oraz uzyskaniu informacji o ciekawej wieczornej imprezie w sąsiedniej wiosce, ruszamy na pierwszą rowerową wycieczkę :) .

Gdyby nie ta kusząca piwniczka i myśl o ekscytującym dalszym ciągu tego wieczoru, :idea: pewnie zrealizowalibyśmy wcześniejszy plan, zgodnie z którym dojechalibyśmy do Jeleniej Farmy i wieży dawnego zameczku Lampelberk...
Wszystkiego jednak :? nie da się przeżyć w jedno popołudnie i wieczór, stąd decyzja :idea: o skróceniu trasy po wschodnich rubieżach Šatova. W końcu długi weekend ma być pod hasłem winiarskim :D , a rower jest do tego tylko dodatkiem :wink: , umożliwiającym dotarcie do niektórych winnych miejsc....
Rowerowe piątkowe "kółeczko" w efekcie miało obwód niezbyt imponujący :oops: . Były jednak dwa podjazdy (jeden dziurawym asfaltem w kierunku Chvalovic, drugi polną drogą na Chvalovický vrch), a że słoneczko z góry grzało całkiem nieźle, to wystarczyło, żeby się spocić!
Trochę tylko szkoda, że myśląc już o wizycie w szatowskich piwniczkach :P , przegapiliśmy :( piwniczki chwalowickie, które przecież były tylko lekko w bok od naszej ostatecznej trasy...

Zjazd z Chvalovickiego Vrhu :arrow: pola przed nami to fragment dawnego "terenu zakazanego". Wcześniej były tu wspaniałe winnice, zniszczone przez komunistów, którzy utworzyli sobie tutaj żelazną kurtynę. Okoliczne winnice już częściowo odrodzono, ale ich powierzchnia, w porównaniu z przedwojennymi hektarami, jest jeszcze niewielka...

1-P4306542.JPG


Widok ze wzgórza na przejście graniczne Hatě. Rozpoznawalnego z daleka smoka do tej pory kojarzyliśmy tylko z naszą pierwszą podróżą do Cro, dokąd wówczas jechaliśmy przez Znojmo. Wreszcie widok na smoka mamy z innej strony :) .

2 -P4306544.JPG


3-IMG_2950.jpg


Nasze trasy rowerowe będą przebiegały oznakowanymi szlakami.

4-P4306545.JPG


Większość Morawskich Szlaków Wina przebiega tak, żeby można było zobaczyć winnice (a w winnicach piwniczki :wink: ) wśród rozfalowanych wzgórz oraz zabytki Moraw Południowych. Szlaki są dobrze oznakowane, z numeracją szlaków identyczną jak na mapach. My korzystaliśmy z turystycznej mapy SHOCART "Podyji - Thayatal" w skali 1 : 50 000.
Rowerowe szlaki czeskie łączą się z siecią winiarskich tras w austriackiej krainie Weinviertel - to połączenie :idea: wykorzystamy na jutrzejszej wycieczce.

Z powrotem w Šatovie :arrow: krzyż naprzeciwko stacji kolejowej.

5-P4306549.JPG


Warto wspomnieć o tym, że pociągiem możemy sobie stąd pojechać :idea: bezpośrednio do Wiednia (ciut ponad 80 km), Znojmo czy Šatov mogą więc być sypialnią dla tych, co mają w planie zwiedzanie austriackiej stolicy. Kto wie, czy takie rozwiązanie nie będzie tańsze, niż noclegi w samym Wiedniu lub na jego obrzeżach ?
Ostatnio edytowano 02.04.2020 13:36 przez dangol, łącznie edytowano 2 razy
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 09.05.2010 11:42

Zanim zasiądziemy przy winie, podjeżdżamy pod bunkier "Zahrada".

1-P4306550.JPG


2-IMG_2960.jpg


3-IMG_2957.jpg


Bunkier ten można zwiedzać :arrow: jest to jedyny taki obiekt na Południowych Morawach, którego wnętrza udostępniono turystom. W pełni sezonu wejścia są codziennie (oprócz poniedziałków), teraz czynny jest tylko w soboty i niedzielę od 9 do 17. Pod tym względem sporo się zmieniło w stosunku do naszego ostatniego pobytu - wówczas żeby zwiedzić bunkier (możliwe to było od maja do października), trzeba było umówić się telefonicznie na trzy dni wcześniej, o ile zebrało się co najmniej 10-osobową grupę...

4 -P4306553.JPG


Cóż, mało prawdopodobne by nam się udało wrócić z wycieczki do 16-tej, kiedy jest ostatnie wejście, a z samego rana też się raczej nie da :wink:. Paniom to zupełnie nie przeszkadza, ale nasi panowie chyba troszkę żałują. Na szczęście program winiarski ma większe wzięcie u wszystkich, więc rano zamiast do bunkra, wejdziemy do piwniczki :) .

"Zahrada" to największy bunkier w tej okolicy, ale po polach i pagórkach jest ich rozsianych całe mnóstwo. Niektóre są dość okazałe (takich koło Šatova jest trzy), inne to malutkie řopiki, "popularne" także w Sudetach i zbudowane w tym samym czasie (1935-38). Šatovskie bunkry w 1938 ogdlądał nawet Hitler, dziwując się, jak są mocne!
Po wojnie aż do lat 80-tych bunkry były wykorzystywane przez komunistyczną armię jako element systemu obrony przed "imperialistyczną" Austrią. Wojsko było właścicielem "Zahrady" aż do 1999 r.
Wyposażenie dużych bunkrów było niezłe - wewnątrz była kuchnia, natryski i toalety. Więcej informacji znajdziecie TU.

Najciekawsze bunkry w rejonie naszej wioski można zobaczyć spacerując 4,5 km ścieżką dydaktyczną wina i bunkrów (Naučná stezka Za historií, vínem a opevněním).

5-P4306551.JPG


6 -P4306557.JPG


Nam w zakresie umocnień wystarcza widok "Zahrady".

7-IMG_2959.jpg


Wolimy się skupić na atrakcjach winiarskich :P . Tyle, że dotrzemy tam szybciej, pomijając trasę przy bunkrach...
Ostatnio edytowano 02.04.2020 13:48 przez dangol, łącznie edytowano 3 razy
Fatamorgana
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6257
Dołączył(a): 08.09.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Fatamorgana » 09.05.2010 12:01

Tak tylko dodam, że bardzo fajnymi trasami wśród winnic i rozległych łąk, stawów i wzgórz jest trasa z Mikulova przez Sedlec do przepięknych Valtic z zespołem pałacowo-zamkowym, ogrodami i starą zabudową.
Tak niewielu spośród pędzących z Brna na Wiedeń o tym wie i odbija, aby choć trochę to zobaczyć. Bardzo fajne tereny na rower, sporo wzgórz widokowych- ciepło i słonecznie.
Lednice to osobna sprawa, ale widzę, że były tu wcześniej opisywane.

Dangol- bardzo fajne są te tamtejsze kolorowe domki. Ładnie to ujęłaś. Widać twoje starania o dobre i ładne pokazanie tego, co widzieliście. Ładne światło miałaś przy fotografowaniu domków ludowych w Lednicach i okolicy. Tak w ogóle, to wielkie brawa za chęci, starania i poświęcony czas. Bardzo miło jest powspominać stare czasy, przypomnieć sobie Hodonin i Skalicę z lat kolonijnych 1987... Lednice, Valtice itd.
Bardzo fajna zawartość tego tematu.
Gratuluję! :)
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 09.05.2010 14:42

Fatamorgana napisał(a):Tak tylko dodam, że bardzo fajnymi trasami wśród winnic i rozległych łąk, stawów i wzgórz jest trasa z Mikulova przez Sedlec do przepięknych Valtic z zespołem pałacowo-zamkowym, ogrodami i starą zabudową.


Ten winarski region też mamy w planach (może za rok lu dwa?), wówczas z pewnością Valtice znajdą się na naszej trasie :D . Przy okazji będzie też może jakaś wycieczka przez Palavę?
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 09.05.2010 16:28

Pomimo planów degustacyjnych, do centrum Šatova ruszamy rowerem. Nie ma innego wyjścia, jeśli nie mamy zamiaru rezygnować z wieczornych atrakcji...

Šatov ma nazwę słowiańskim rodowodzie. Większość historyków wywodzi tę nazwę od imienia królowej Czech Svatavy, żony Wratysława II :arrow: po naszemu Świętosławy, jedynej córki Kazimierza Odnowiciela, siostry Bolesława Śmiałego.

W Šatovie jest sporo starych domów (niektóre :? w dość kiepskim stanie -> to niestety jeden ze skutków lokalizacji wsi przy Żelaznej Kurtynie).
Najciekawsza z naszego punktu widzenia jest oczywiście Sklepní ulica, czyli uliczka z winnymi piwniczkami 8) . Całość zabudowy od 1995 r. jest objęta ochroną jako zabytkowy krajobraz kulturowy.

0-P4306568.JPG


Piwniczek jest tu mnóstwo, ale większość niedostępna (przynajmniej o tej porze roku) dla tych, co by tam chcieli wejść z marszu :( . Najlepiej byłoby trafić tu :idea: na dni otwartych piwniczek - takie samo święto, jakie jutro dobrowolnie sobie odpuścimy w Nowym Šaldorfie... Albo po prostu znaleźć w necie telefony do tych winiarzy, którzy zajmują się nie tylko produkcją wina, ale również organizują ich degustację i umówić się na takową. My poszliśmy na żywioł i nie mieliśmy wiedzy co gdzie... Ale nawet gdybyśmy ją mieli, to kto by dał radę :wink: to wszystko obskoczyć w czasie tak krótkiego pobytu? Długi weekend to tylko puste słowa, czasu było na wszystko :? za mało!

Wracając do piwniczek... Tak naprawdę, to przy piwnicznej uliczce trafiliśmy tylko na nieliczne miejsca, przy których toczyło się jakieś życie. Pewnie to dobrze, bo inaczej nasze rowerowe wycieczki nie miałyby szans na realizację :lol: . W sezonie winobrania jest z pewnością inaczej! Wygląd zewnętrzny wielu piwniczek świadczy o tym, że mają one dobrych gospodarzy, w tym czasie z pewnością udałoby się zaglądnąć do wielu sklipków, które teraz były zavřene...

Czynną piwniczką był sklipek pana Polaka o tradycjach winiarskich sięgających 2 połowy XVIII w. Chociażby ze względu na nazwisko 8) właściciela, powinniśmy tam zaglądnąć! Tyle, że brakło na to czasu :(. Wina pewnie robią tam przednie :P , sądząc po cenach podanych na stronie internetowej... Cena za udział w degustacji win też sporo wyższa od tej, w której my uczestniczyliśmy (zarówno teraz u właściciela Rivy i przed laty u w Blatnicy pod Świętym Antoninkiem).

Polować na otwarte piwniczki nie musimy :) . Na 19:30 jesteśmy umówieni z Rościsławem pod jego piwniczką, w oczekiwaniu na ten moment wpadamy na pół godzinki na taras Moravskiego Sklípku, otwartego dla wszystkich chętnych go godziny 22:00.

To miejsce jest nam troszkę znane :) , gdyż zaglądnęliśmy tu podczas Święta Burczaka 2004. Wciąż jest tu fajnie, szczególnie po winku :D

1-P4306560.JPG


Naprzeciw winiarni znajduje się zrekonstruowana Vinařska stodola, która podczas imprez winiarskich może pomieścić nawet stu osobników.

2-P4306565.JPG


3-P4306564.JPG


Moravský sklipek podczas tego weekendu odwiedzimy jeszcze raz :arrow: spędzimy tutaj cały jutrzejszy wieczór :D . Planowaliśmy tam degustację w winnej piwniczce, coś w tym guście co dzisiaj za moment będzie u Rostiego.
Piwnice Moravskiego sklipku liczą sobie lat 300, z pewnością byłoby tam fajnie...
Z planów jednak nic nie wyjdzie, bo w sobotni wieczór w piwnicy odbywa się jakaś zamknięta impreza, a w niedzielę to my już nie będziemy się zupełnie nadawać na takie zabawy :wink:. W sobotę posiedzimy więc sobie tylko na tarasie, ciesząc się ciepłym wieczorem. I też będzie fajnie! :D Zwłaszcza, że powrót do domu będzie piechotą, a nie na rowerach...

Jeszcze ciekawostka :arrow: na degustację wina w Moravskim sklipku najlpiej trafić w ostatnią środę jakiegokolwiek miesiąca (tylko w grudniu jest to w miesiąca połowie), gdyż wówczas oprócz smakowania trunku, można się też sporo dowiedzieć!
Dlaczego właśnie :o środę wybrano na takie bardziej uroczyste degustacje? Otóż w czasach gdy Šatov leżał w granicach cesarskiej Austrii, mieszkańcom wioski zamarzyło się, aby dwa dni w tygodniu mogły się u nich odbywać targi. Na to jednak potrzebna była pisemna zgoda Jaśnie Pana. Wysłano więc do Wiednia najbardziej wygadanego mieszkańca, żeby przekonał cesarza do szatowskich targów w środy i soboty każdego tygodnia. Wysłaniec niestety tak się stremował, gdy stanął przed obliczem cesarskiej mości, że .... poprosił o to, żeby w Šatově były dwie środy :lol: . Cesarz zachował kamienną twarz, poklepał proszącego po ramieniu i obiecał spełnienie prośby :) . Za czas jakiś przyszło do Šatova oficjalne pismo z cesarskim podpisem i pieczęcią oznajmiające, że w wiosce od tego czasu są :roll: dwie środy w tygodniu.
Szkoda, ze nie trafiliśmy do Šatova już w środę (zwłaszcza, że była to właśnie ostatnia środa miesiąca), nasz długi weekend byłby z cesarskiej łaski o jeden dzień dłuższy :lol: .
Ostatnio edytowano 02.04.2020 14:03 przez dangol, łącznie edytowano 3 razy
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 10.05.2010 16:35

Posmakowawszy :P wino w Moravskim sklipku, przenosimy się nico dalej , w górę piwnicznej uliczki :arrow: pod vinný sklep Rościsława, który mamy rozpoznać po dużym kamieniu przed wejściem. Kamień jest w rzeczy samej na swoim miejscu, właściciel piwniczki powinien być lada moment, gdyż jesteśmy kilka minut przed czasem...

1-P4306566.JPG


Czas ten wykorzystujemy na oględziny sąsiednich piwniczek oraz na inspekcję winnicy na tyłach domku.

2-P4306567.JPG


3-P4306569.JPG


Potem pojawia się Rostia i zaczyna się wielkie smakowanie morawskich win :D .

4-P4306573.JPG


5-P4306582.JPG


6-IMG_2966.jpg


7 -P4306574.JPG


8 -IMG_2969.jpg


9-P4306576.JPG


10-P4306584.JPG


Podczas ochutnávki dowiadujemy się sporo ciekawych rzeczy o tutejszych vinných sklípkach, które w tych okolicach są :roll: wyjątkowo długie i rozgałęzione. Skomplikowane systemy korytarzy czasem mają nawet kilka poziomów!
Podziemia można sobie zwiedzić w Znojmo (tyle, ze tam nie służyły one do przechowywania wina), albo tuż za granicą w austriackiej mieścinie Retz (tu z kolei podziemia miały charakter jak najbardziej winiarski :) ). Te podziemne trasy byłyby świetne podczas deszczowej pogody, ale póki co, takowa nam nie grozi :D .

W Šatovie takich labiryntów piwnicznych jest trochę, w zasadzie pod ziemią znajduje się druga wioska :wink: . Najdłuższe piwnice są jednak w pobliskich Havranikach... W Šatovie też takie były, podziemną trasą można było się przedostać na teren Austrii, gdyż część piwniczek była ze sobą połączona tajnymi korytarzami. W początkowych latach funkcjonowania Żelaznej kurtyny droga ta była wykorzystywana nie raz, dopóki komuniści nie zwiedzieli się o tym i :? nie wysadzili w powietrze tej podziemnej zielonej? granicy... Niektóre korytarzyki łączące piwniczki istnieją ponoć do dziś, tyle że wejścia doń są zamurowane. W części piwniczek znajdują się studzienki z wodą. Do jednej z takich studzieniek (tyle że już suchej) zaglądniemy podczas zwiedzania Malowanej Piwnicy.

Historia uprawy winorośli na Morawach rozpoczęła się w pod koniec I w. dzięki Celtom. W II i III w. winogrona uprawiali Rzymianie (stacjonował tu X legion z Vindobony). O kolejnych wiekach nie wiadomo nic, następne ślady są dopiero z VII w. Pierwsza pisemna wzmianka o morawskich winnicach pochodzi z 1101 r. Intensywne zakładanie winnic miało miejsce w XII i XIII w. dzięki zakonnikom z miejscowych klasztorów. W 1281 r. biskup Ołomuńca wydał pierwszy oficjalny kodeks winiarski na Morawach. Kolejny kodeks został wydany w 1309 r. , co przyczyniło się do rozwoju winiarstwa w następnych wiekach. W 1497 r. król Władysław II Jagiellończyk zarządził obowiązkową rejestracje winnic oraz kontrolę jakości win, była to pierwsza tego typu regulacja prawna w całej ówczesnej Europie! Rozwój morawskiego winiarstwa przerwała wojna trzydziestoletnia, a po niej znaczący wzrost podatków i rosnąca konkurencja ze strony wytwórców innych napojów alkoholowych. W 1783 r. zniesiono wszystkie lokalne prawa winiarskie i odebrano możliwość działania sądom winiarskim, co przyczyniło się do utraty kontroli nad jakością wina. Pod koniec XIX w. duży procent winnic został zniszczony przez szkodnika winogronowego - mszycę korzeniową . Morawskie winiarstwo musiało się jeszcze uporać z obu wojnami światowymi oraz rządami komunistycznymi, odrodzenie tradycji produkcji wina nastąpiło dopiero w początkach lat 90-tych XX w. O powodzeniu tych działań przekonaliśmy się sami :) .

W Moravskim Sklipku raczyliśmy się przede wszystkim winem Veltlínske zelené, które tam było naprawdę wyśmienite :P , chociaż cenowo raczej z niższej półki. Veltlínske zelené (Grüner Weltliner) do gatunek wina tradycyjny dla regionu Znojemsko, winogrona tej odmiany stanowią największy procent upraw w okolicy. Grüner Weltliner jeszcze bardziej popularny jest w pobliskiej Dolnej Austrii, gdzie stanowi ponad 25 % upraw. Możemy je skosztować niemalże w każdej tutejszej winiarni i restauracji, często lane wprost z beczek. Jako dodatek do obiadu jest wręcz niezbędne! Samotné jednakże też nieźle smakuje. 8) Czasem ma posmak pieprzowo-korzenny lub orzechowo - migdałowy, innym razem czuć w nim lipowy aromat...

Nie należy jednak poprzestać na piciu tylko tego wina, trzeba :idea: spróbować całej gamy morawskich trunków, żeby trafić w to, co komu najbardziej przypadnie do gustu. I temu właśnie służą degustacje :D w winnych piwniczkach, po tutejszemu zwane ochutnávkami vin. Jak się na nich znajdziemy zaprzyjaźnioną grupką, to przyjemność jest co najmniej podwójna...
Dużo radości daje również porównywanie smaku i aromatu tego samego gatunku wina z piwniczek różnych producentów, dlatego warto odwiedzić kilka małych piwniczek!

Generalnie jestem miłośniczką wytrawnych win czerwonych, ale w Znojemskiej krainie to :o białe trunki smakowały mi bardziej! Pewnie dlatego, że region Znojemsko ma klimat najodpowiedniejszy właśnie dla uprawy białych winogron. Białe wina są tu lżejsze i łagodniejsze od czerwonych, te ostatnie są tutaj ciut :? za cierpkie jak na mój gust. I raczej nie tylko na mój, bo degustacja morawskich win zaczyna się od odmian białych, zupełnie odwrotnie od klejności spożywania win w Niemczech, gdzie właśnie wina czerwone są lżejsze i łagodniejsze...

Okryciem tego wyjazdu stały się dwa gatunki białych win. O tym, które zauroczyło nas wszystkich, będzie nieco później (przy okazji relacji z ostatniego rowerowego dnia wyprawy), więc teraz jego nazwa niech jeszcze będzie tajemnicą :wink: .
Tym drugim, też docenionym przez większość :) , jest zielonakawo-złoty Najburk czyli Neuburger - ze wspaniałym gronowym bukietem. Właśnie to wino miało wyjątkowe wzięcie w piwniczce Rościsława :D .

Co do win czerwonych, to podczas odrywania winiarstwa Moraw Południowych w 2004, najbardziej przypadło nam do gustu André. Tym razem jakoś nie było okazji na przekonanie się, czy nadal nam ono tak bardzo smakuje. Po prostu nie trafiliśmy na André w żadnej z odwiedzonych piwniczek...
Wśród próbowanych win czerwonych, teraz wygrał Modrý Portugal (Blauer Portugieser).
Ostatnio edytowano 02.04.2020 14:23 przez dangol, łącznie edytowano 2 razy
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 12.05.2010 18:39

W sklipku Rościsława moglibyśmy posiedzieć jeszcze dłuuuuuuuuuuuugo, ale wówczas już na pewno nie udałoby się dotrzeć na plenerową imprezę w sąsiedniej wsi Havraníky. Wioska ta jest oddalona od Šatova tylko o około 3,5 km, jednakże dotrzeć tam na rowerach :? nie będzie tak łatwo - po takiej dawce wina, do tego :roll: po ciemku i :twisted: pod górkę. Ale przegapić taką okazję??? Nigdy w życiu!!!!

Dziś jest przecież Noc Palenia Czarownic, obrzęd popularny w Czechach tak samo (a może nawet bardziej), jak u nas topienie Marzanny czy puszczanie wianków w Noc Świętojańską.

Čarodějnice pali się w Czechach od pradawnych czasów, a noc z 30 kwietnia na 1 maja symbolizuje początek ciepłej pory roku, gdy wypędzano na pastwiska zwierzęta hodowlane. Trzeba je było jakoś ochronić przed zlatującymi się sabaty czarownicami, które złośliwie sprowadzały na stada choróbska i podkradały krowom mleko... W tym celu rozpalano na wzgórzach ogniska, gdyż tylko ogień mógł odstraszyć i wypędzić wiedźmy.
Obyczaj z czasów pogańskich został potem w dość okrutny sposób wykorzystany przez chrześcijańską świętą inkwizycję - na średniowiecznych stosach spłonęło żywcem całe mnóstwo "czarownic". Tradycja palenia wiedźm pozostała żywa do dziś, tyle że w Noc Czarownic do wielkich ognisk wrzuca się ich kukły, albo stare miotły, których z pewnością j czarownice chciałyby dosiąść :wink:

Skoro jesteśmy w Czechach właśnie w tę czarodziejską noc, to przecież :idea: nie może nas zabraknąć przy płonącym stosie! Co prawda jest ryzyko, że babska część naszej ekipy może z tej eskapady nie wrócić :wink: , wszakże mamy w sobie coś z wiedźm :lol: . Ale może jednak uda nam się uniknąć :) bezpośredniej styczności z ogniem...

Dotarcie do ogniska rowerami (mimo obiektywnych trudności) jest pomysłem dobrym, bo przy okazji zadbamy o to, by nasze "rumaki" ochronić przed wiedźmami, żeby nam :mrgreen: nie wkręcały gałęzi w szprychy!
No i żeby :idea: wino nam nie kwaśniało, bo czym będziemy się raczyć podczas tego weekendu?

Ognisko, które sobie obejrzymy w Havranikach, to nie byle jaka watra! Miejscowi strażacy budowali stos przez :o ponad miesiąc. Ma być okazały jak nigdy wcześniej, gdyż dziś wieś świętuje XX rocznicę obchodów Nocy Czarownic od czasów powstania niepodległych Czech. Musi być godnie! No i jest :!:

1-IMG_2974.jpg


2-P4306587.JPG


Havranicki stos jest największym 8) , na którym w tym roku płoną czeskie czarownice. Nawet telewizja Nova o tym doniosła :D . Nas co prawda nie sfilmowano, bo dotarliśmy do ogniska ze sporym opóźnieniem (ach, ta ochutnávka :wink: ), gdy czarownica z czubka stosu już spłonęła.
To, co zostało dla naszych oczu, też jednak robiło wrażeni! Żar bijący od ogniska był tak silny, że nie dało się siedzieć całkiem blisko...

3-IMG_2979.jpg


Havranickie kiełbaski też były wyjątkowe :P i dzięki nim nabraliśmy sił na drogę powrotną do Rivy. W połączeniu z odpoczynkiem w ogniskowym ciepełku, pomogły wygnać czyhające na nas wiedźmy :mrgreen: zmaterializowane w zbędnych alkoholowych procentach.

4-IMG_2975.jpg


5-IMG_2976.jpg


6-P4306607.JPG


Posiedzieliśmy na trawce do momentu, gdy już nie było przeszkód :) do ponownej jazdy na kole.
Potem odjechaliśmy w ciemną dal, rozświetloną tylko migającymi rowerowymi światełkami :D . Stos w Havranikach płonął pewnie :idea: jeszcze przez kilka godzin, a w nim wszystkie zabłąkane czarownice z okolicznych wrzosowisk...

Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej, niż udało się nam, możecie sobie zaglądnąć na fotki i filmiki zamieszczone przez innych gapiów havranickiej Nocy Czarownic 2010
:arrow: link Pálení čarodějnic
Ostatnio edytowano 02.04.2020 14:38 przez dangol, łącznie edytowano 3 razy
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 13.05.2010 16:10

Teraz rozumiem dlaczego "na Dolnym Śląsku" cisza zaległa :wink:

Z przyjemnością pospacerowałem sobie z Tobą po Dreźnie, które zwiedzaliśmy rok wcześniej, też w długi weekend. Dołączam do relacji zdjęcia z Pillnitz. Kolejnego pałacu Augusta Mocnego, mieszkała tam również hr. Cosel.

Obrazek

Obrazek

I jeszcze ciekawostka:
Moja prababka, panienką będąc, ze swoją matką, w drodze "do wód", zatrzymała się na kilka dni w Dreźnie. Było to na początku XXw. Jako starsza pani, w latach 50, moja prababka zaczęła spisywać wspomnienia. Jeden ich rozdział dotyczył tej zagranicznej wycieczki. Moja Mama właśnie 2 lata temu wiosną zaczęła te wspomnienia przepisywać na komputerze :!:
Rozdział o wyjeździe "do wód", przed naszym wyjazdem, był gotowy. Drezno zwiedzaliśmy śladami prababki.

prababka pisała tak "...wyjechałyśmy do Drezna.
Oto miasto, które warte aby go trzykrotnie podkreślić! Stanęłyśmy w centrum miasta w Webershotelu, bardzo eleganckim i przytulnym. Dużo jeździłam po Europie od tego czasu, ale nigdzie się tak dobrze nie czułam, jak w tym hotelu i w tym ślicznym, choć nie tak rozległym mieście. Tu z góry wiedziałyśmy od czego rozpocząć zwiedzanie. A więc Zwinger, słynna galeria obrazów z oryginalnym Rafaelem i jego Matką Boską z dwoma główkami aniołków u dołu. Obraz ten miał jakby swoją kaplicę, w miejscu oddzielonym od innych sal i rozumie się, z korzystnym światłem i tak dużą, żeby publika mogła oglądać to arcydzieło i z bliska i z pewnej perspektywy. Cała galeria była wypełniona obrazami wielkich mistrzów, oczy i głowa bolały od podziwu: "Mamo" wołałam "najmniej tydzień musimy tu zostać, aby się dobrze zapoznać z tymi arcydziełami!". "Dobrze, dobrze, zrobisz to, jak przyjedziesz tu z mężem, teraz musimy się liczyć z czasem i pieniędzmi. Przecież muszę odbyć swoją kurację!"
Jednak tyle wytargowałam, że zostałyśmy na trzy dni. Skrupulatnie co rano byłyśmy w Zwingerze parę godzin. Potem zwiedzałyśmy blisko się znajdujący "Porzellane Sammlung" z przepięknymi przedmiotami z saskiej porcelany, tu widać było, że mieliśmy Króla Sasa, bo były tu i piękne przedmioty wywiezione od nas z Warszawy. Grünes Gewölbe też godne podziwu, zbiór antyków i rzeźb. Po nasyceniu się sztuką i dla odpoczynku oczów, spacerowałyśmy po Brühlische Terasse, cudownym bulwarze nad Elbą. Moc ławek dla spacerujących, oraz ładne i eleganckie kawiarnie. Wieczorem byłyśmy w Operze. I gmach ładny i przedstawienie doskonałe. Pozostałe dwa dni odbywałyśmy w godzinach popołudniowych wycieczki powozem w okolice.
Saska Szwajcaria, a więc przepiękne widoki, urocze miejscowości, i jak przeważnie na Zachodzie, doskonałe drogi.
Na czwarty dzień rano wyjechałyśmy, ja z wielkim żalem i smutkiem. Mówiłam sobie w duchu, że na starość przeniosę się do Drezna, aby koniec życia spędzić w takim spokoju, otoczona dziełami sztuki i piękną naturą. Nie przypuszczałam wtedy, że gdy się zestarzeję to przepiękne i tak miłe miasto, po drugiej Wojnie Światowej będzie w gruzach, a ja będę zupełnie bez możliwości podróżowania, wojna i mnie również pognębiła!..."

Czy wiesz, że w Dreźnie jest muzeum Kraszewskiego
:?:

pzdr dla niestrudzonej globtroterki
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 13.05.2010 20:27

longtom napisał(a): Teraz rozumiem dlaczego "na Dolnym Śląsku" cisza zaległa :wink:


Może w końcu uda mi się "wybrać" rowerem nad Stawy Milickie - chociażby w ramach morawskiego przerywnika :wink: . Tyle, że Znojemsko mam świeżo w pamięci, a rowerem po Dolnie Baryczy jakoś mi tej wiosny jeszcze nie wyszło :( , więc trzeba sięgnąć do pamięci nieco głębiej...


longtom napisał(a): Drezno zwiedzaliśmy śladami prababki.


Fantastyczne 8) takie wspomnienia sprzed wieku! Może oprócz pamiętnika, masz w rodzinnym albumie także jakieś prababcine zdjęcia z jej podróży?

Gdybym miała w rodowodzie taki wzór do naśladowania, chętnie wyruszyłabym ścieżkami przodków. Ale nie mam :( ! Moje prababcie i przed wojną możliwości podróżowania nie miały...

longtom napisał(a): Czy wiesz, że w Dreźnie jest muzeum Kraszewskiego :?:


Wiem :D . Starannie przygotowałam się wówczas do wyjazdu, bo moim zadaniem była jego oprawa "programowa". Tyle, że jeden dzień w Dreźnie to stanowczo :? zbyt krótko i Kraszewski się nie załapał :lol: . Może kiedyś, o ile będzie powtórka tamtych okolic... Wtedy koniecznie trzeba będzie :idea: zaglądnąć również do Pillnitz. Ale chyba szybciej znajdę się znów gdzieś w Południowych Morawach! Tam jest bardziej swojsko :D .
FUX
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13027
Dołączył(a): 14.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) FUX » 13.05.2010 20:40

dangol wbrew pozorom, za duzo zwiedzania nad stawami nie ma... Trochę lasów, stawów i w 3 d komarów... :lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czechy - Česko

cron
Za miedzą: Žacléř - strona 10
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone