Tymona napisał(a): Nie chciałabym, żeby dzieciaki mi po drodze padły

(chociaż ostatnio odkrywam, że to One mają więcej wigoru i siły ).
Ta ostatnia część zdania zawiera całą prawdę o dzieciach

są NIEZNISZCZALNE, w górach też mogą się wykazać

wytrzymałością czasem wręcz zadziwiającą.
Większym problemem jest to, żeby ich dłuższy spacer nie zanudził

, więc na początek nie może do być długi i

monotonny szlak przez las (bo ile razy można zwracać ich uwagę na szyszki itp.?). Bardziej urozmaicony krajobraz, na dodatek połączony ze wspinaczką na jakąś skałę

czy chociaż średniej wielkości kamolec - i już jest inaczej

Do tego dojdą żabki, ptaszki, robaczki, jaszczurki, a poza nimi jeszcze 1001 innych rzeczy nie pozwalających na Nudę ( ale w wynajdowaniu ciekawostek to już

Wasza Rodzinka osiągnęła mistrzostwo świata

) i dzieci przejdą trasy tak długie, jakich się zupełnie po nich nie spodziewamy!
Tymona napisał(a):
Coś mi się mocno wydaje, że na pierwszy raz, żeby sprawdzić jak nasze Maluchy będą funkcjonować, muszę pomyśleć o jakiś 2-3 godzinnych trasach, a nie o planowaniu wycieczek całodziennych
Całodzienna wycieczka nie jest wykluczona

, tyle że podczas niej powinny być jakieś dłuższe przerwy, najlepiej w miejscu które może być dla dzieci atrakcyjne.
Na pierwszą wycieczkę jednak faktycznie lepiej będzie wybrać trasę krótszą , na wypadek gdyby jednak Maluchy "nie zaskoczyły" o co w tym wszystkim chodzi...
Szczegóły "techniczne"; w zakresie wytrzymałości małych dzieci na wycieczkach ma pewnie w jednym palcu

Mariusz - Intersal, bo ze swoimi chłopakami nie jedną górę już zdobył

. Może warto byłoby podpytać właśnie Mariusza? Co prawda z dziećmi nie po Karkonoszach chodził, ale z pewnością da się jakoś porównać trasy ze względu na stopień trudności i przełożyć na możliwości Twoich Maluchów.
A teraz moje uwagi na podstawie spostrzeżeń sprzed lat...
Myślę, że w czasie czerwcowego karkonoskiego weekendu dobrym typem na taką pierwszą górską wędrówkę będzie

Chojnik ( Witosza dla dzieci trochę nudna

).
Z Sobieszowa na zamek nie jest daleko, najlepiej podejść czarnym szlakiem (kolorem nie ma się co zrażać

) przy którym po drodze jest trochę widokowych skałek skutecznie rozwiewających Nudę, a na zamczysku dzieciom z pewnością też się spodoba. Fotki
z tego szlaku pokazywał Robert - RobCRO. Zejść można Ścieżką Kunegundy .
Moim dzieciom

zawsze Chojnik się podobał. No i nie zdążyły pomarudzić

, a już były na górze

. Za pierwszym razem Wojtek nie miał jeszcze 3 lat (wycieczka wrzesień, urodziny grudzień). Nosidło już potrzebne nie było - okazało się, że umie chodzić samodzielnie

.
Nasze dzieci "chodziły" z nami po górach zanim jeszcze skończyły rok... Nosidełka były wówczas bardzo niewygodne dla malucha, jeśli przysnął na wycieczce

główka

obijała się o aluminiowy stelaż. Być może właśnie dlatego

dość szybko zeszły na własne nogi. Najpierw na zmianę z nosidłem, dość szybko "zapomialiśmy" o zabieraniu nosidła na wycieczkę. Przed ukończeniem trzech lat każde z moich dzieci wędrowało już samo.
Pierwszej takiej górskiej wycieczki Wojtka zupełnie nie pamiętam

, ale Gochy tak

. Zresztą jak każde takie wydarzenie, które bardziej pamięta się u dziecka pierworodnego

.
Pierwszą całkowicie pieszą górską wędrówką Gosi była Ślęża - w tą i z powrotem ze stacji PKP w Sobótce. Wycieczka była wczesną jesienią, a trzy lata wybiły Gosi na początku marca następnego roku. Już czekając na powrotny pociąg do domu, na zadane pytanie czy bolą ją nóżki, odpowiedziała :

"Nóżki nie - ; rączki". A to dlatego, że niemal przez całą drogę mocno trzymaliśmy ją za jakąś rączkę ( o ile nie za obie na raz

), żeby nam się dziecko nie pośliznęło na kamieniach i nie przewróciło... Więcej takich głupot już nie robiliśmy (w każdym bądź razie nie ściskaliśmy kurczowo dłoni dzieci przez całą

wycieczkę) i rączki już nie bolały

.
Gocha zawsze była bardzo chętna

pieszym wycieczkom i chyba (?) nigdy się nań nie nudziła.
Woju był

bardziej oporny (ale nie dochodził do stadium nieszczęśliwości z tego powodu

), nie miał jednak wyjścia i musiał wędrować razem z nami. Czasem pewnie nieco przeginaliśmy

z długością trasy, niemniej jednak nigdy nie padł na szlaku (co najwyżej wcześniej powitał porę nocną i nie obrażał się na ubieranie piżamki

), ba

był mniej zmęczony od niejednej ciotki, o mamusi nie wspominając

.
No bo dzieci są niezniszczalne

, co najwyżej czasem

znudzone tym, co przyjemność sprawia dam dorosłym...
Naszym dzieciom było w miarę łatwo przezwyciężać wycieczkową nudę, bo zazwyczaj w góry wybieraliśmy się w kilka rodzin o podobnym wiekowo składzie osobowym, więc nie tylko rodzice mieli miłe sobie towarzystwo, ale Maluchy też. W takich towarzyskich okolicznościach Nuda nie pojawia się zbyt często

. Co nie znaczy

, że dzieci nigdy nie marudziły!
Kiedyś, jak szliśmy z Jakuszyc na Halę Szrenicką, mniej więcej w 3 / 4 podejścia "męska" część naszej grupowej dzieciarni (mieli wtedy 3,5 - 7 lat) zaczęła lament na kilka głosów: "Kiedy będzie odpoczynek, kiedy będzie odpoczynek, kiedy będzie odpoczynek....". Mieli prawo być zmęczeni, więc zapadła decyzja starszyzny: "Będzie, jak dojdziecie to tego drzewa co je widać na zakręcie" ( może ta informacja brzmiała nieco inaczej?). Na to zmęczony

chórek

wrzasnął z radością: "Hurrrrra! To sobie pobiegamy!!!" .Siły mieli więc aż nadto

, tylko podchodzenie lasem było stanowczo zbyt mooooooooonotonne!
Tymona napisał(a):
Szklarska czy Karpacz? - chodzi mi głównie o bliskość szlaków, jak i łatwiejszy dostęp do..?
Osobiście na wypad z dziećmi wybrałabym

Karpacz, chociaż pewnie inni zdanie mogą mieć odmienne.
Dlaczego Karpacz? Oprócz bliskości szlaków, są tam ATRAKCJE (nie tylko dla dzieci

), którymi możecie nagrodzić Majkę i Tymona za dzielność w górach.
W samym Karpaczu jest na przykład
Kolorowa oraz
Western City, jest też
Muzeum Zabawek. Całkiem blisko są Kowary, dokąd warto podjechać i oglądnąć
Park Miniatur, którym (o ile dobrze pamiętam) zachwalała kiedyś Ania, jak tam była ze swoją Karolinką.
Gdyby więc górskie pomysły na karkonoski weekend nie znalazły uznania

u Waszych dzieci, to w Karpaczu i okolicach będziecie mieli co robić.
Okoliczne szlaki mają różny stopień trudności, po Chojniku będziecie wiedzieli, na co dzieci stać

.
Z Górnego Karpacza możecie ruszyć na łatwy spacer przez Czoło do kaplicy Św. Anny i na Patelnię. Po drodze przy "Lubuszaninie" jest plac zabaw, co na pewno dzieci ucieszy. A przy kaplicy mogą pobiegać z wodą w ustach siedem razy dookoła, to chyba też im się spodoba

.
Na pewno bez obaw możecie ruszyć od Wangu na Polanę i dalej nad Mały Staw do Samotni. To trasa emerycka, więc dzieci nie padną tym bardziej.
A jeśli się okaże, że mają energii aż za dużo

, z Polany możecie najpierw zdobyć Pielgrzymy i Słonecznik, a potem pójść grzbietem, przejść ponad kotłami Wielkiego i Małego Stawu i zejść do Samotni przez Strzechę.
Tymona napisał(a):
pewnie o Śnieżce myśleć nie mamy co (chociaż Rob pisze, że tam w szpilkach można )
Robert wcale nie przesadził

, Śnieżka niejednokrotnie była pokłuta szpilkami. Przecież od górnej stacji wyciągu to rzut beretem! Tyle, że wyciąg

stary i rozklekotany, jazda nim przyjemnością być nie musi

. A z samego dołu na górę to jednak

wyrypa, nawet dla tych co lubią się zmęczyć. Jednak mimo wszystko

ten wyciąg warto zaryzykować

, a dalej na szczyt dzieci z pewnością dadzą sobie radę, co najwyżej przysiądą po drodze na chwilkę.
Co oczywiście nie oznacza, że dzieci nie mogą wejść na piechotę z samego Karpacza... Chociaż faktycznie może nie od razu na pierwszej w życiu górskiej wycieczce...
Którejś jesieni ( Woju wtedy dobiegał do 6 lat) nocowaliśmy w Wilczej Porębie, na Śnieżkę podchodziliśmy Sowią Doliną i przez Czarną Kopę, a schodziliśmy od Śląskiego Domu przez Kocioł Łomniczki. Wycieczka długa, ale po powrocie dzieciarnia

jeszcze kilka godzin szalała w domu i przed domem, a część dorosłych uczestników wycieczki zaległa zaraz po powrocie do pensjonatu

.
CAŁODZIENNE wycieczki z dziećmi po Karkonoszach fundowaliśmy sobie już w czasach, gdy Wojtek miał 3,5 roku. Przykładowo trasa naszego spaceru podczas pierwszomajowego weekendu 1994 przedstawiała się następująco: Przesieka - Odrodzenie - Słonecznik - Pielgrzymy - Polana - Borowice. Z Borowic wróciliśmy do Przesieki autami (wcześniej tam przezornie podrzuconymi w ilościach niezbędnych) pod pretekstem

, że to na wszelki wypadek, gdyby jednak młodsze dzieci odmówiły dalszej współpracy...
Tymona napisał(a):
podjęliśmy rodzinną męską decyzję, że czas w góry - z Maluchami, które już na piechotę (teoretycznie) same mają chodzić
Bardzo słuszna

decyzja!
Czerwcowy Górski Dolnośląski Weekend jest jak najbardziej dla Was
Czy będą to całodzienne wyrypy, czy krótsze spacery, jest

zupełnie nieistotne. Najważniejsze, żeby cała Wasza Rodzinka była zadowolona

.
Pozdrawiam serdecznie i już się cieszę

na myśl o Twojej relacji z tej eskapady.