Dalej miało być już prosto do celu
"trasą zawodowca" przez Ormož na Mureck i dalej już znanym szlakiem. Zero zbędnych postojów - te ostatnie przewidziane były wyłącznie na siusiu i zmiany za kierownicą. Tak właśnie miało być, ale...
Kilka kilometrów za Varaždinem przejeżdża się przez miejscowość o uroczej nazwie
Sračinec.
I okazało się, że to nazwa prorocza
, bo plan gładkiej podróży
z... się nam tutaj całkowicie. Z bocznej uliczki
wyskoczył znienacka jakiś miejscowy pirat drogowy i zawinął niemalże na czołówkę z autem Zbynka. My drugim autem byliśmy z przodu na tyle, że całą akcję znamy tylko z opowieści... Jedno jest pewne, że ze strony rejsowej ekipy nie było szybkiej jazdy i może właśnie dzięki temu
skończyło się bez drastycznych następstw. Zbynek zachował refleks, uskoczył w bok i uniknął zderzenia. Tyle, że
na krawężnik, który był niestety dość wysoki. Skutek - oba prawe koła nie nadawały się do dalszej jazdy
. Poza tym nic nikomu się nie stało, a na chodniku na szczęście też nikogo nie było...
Auto miało ubezpieczenia wszelakie. Telefon - pomoc drogowa została wezwana. Tyle, że to sobota, więc szybkie wezwanie
nie oznaczało równie szybkiego przyjazdu. No i nie rozwiązywało problemu podstawowego - terminu naprawy. Laweta odwiezie auto do najbliższego autoryzowanego serwisu forda, gdzie nikt ani sobotniego wieczora, ani przez całą niedzielę nie zabierze się za robotę...
Już zaczęliśmy rozważać wariant pesymistyczny, w ramach którego Szwestki miały zostać z pojazdem i w ten sposób przedłużyć sobie chorwacką wyprawę. Kapitan miał się przesiąść do nas i w piątkę wrócilibyśmy do kraju. Wolna koja z żaglówki w końcu by się na coś przydała
, nikt więcej nie byłby zmuszony do przedłużania urlopu na poniedziałek albo nawet dłużej...
Zaraz jednak zaczęły się bardziej kreatywne pomysły
na poszukiwanie szybszej pomocy. Przecież miejscowi Sraczyńczanie muszą znać jakieś lokalne małe warsztaciki, które gotowe będą za opłatą naprawić auto szybciej niż w autoryzowanych stacjach, może nawet od razu?
Mamy szczęście w nieszczęściu, że wypadek wydarzył się nie na całkowitym zadupiu, lecz w samym centrum miejscowości, tuż w pobliżu tutejszego domu kultury z kawiarenką tętniącą życiem o tej wieczorowej porze
.
Wygodne miejsce na oczekiwanie na przyjazd lawety bez spuszczania auta z oka. Przysiadamy przy zewnętrznym stoliku, drugie auto ustawiając na pobliskim parkingu - tak na wszelki wypadek, gdyby piratów drogowych mieli tu więcej
.
Chętni do pomocy w realizacji naszych planów znajdują się sami
. Właściwie to chyba każdy kto był w kawiarence, od razu zaczął wydzwaniać po swoich znajomych w poszukiwaniu numerów telefonów do pobliskich mechaników i sprzedawców części. A potem już bezpośrednio do nich, żeby ustalić, kto w czym może nam pomóc. Bardzo uczynni i bezinteresowni są Sraczyńczanie
Ten pirat drogowy (który nawiasem mówiąc
zniknął równie szybko, jak się pojawił), to musiał być zupełnie nie stąd!!!
Zanim przyjechała laweta, było już wiadomo u kogo nabyć opony i kto pomoże wyprostować i wyklepać felgi (bo nowych - takich jak były potrzebne - niestety w promieniu najbliższych 30 kilometrów nie mieli) i potem złożyć to wszystko do kupy tak, by z tym zestawem bezpiecznie dojechać do domu. Oponiarz to już chyba spał, ale zgodził się zerwać z pościeli...
Co prawda części i naprawę trzeba było sfinansować poza ubezpieczeniem, ale to i tak wyszło taniej niż dodatkowe dwa (o ile nie więcej) dni pobytu w Cro tych, którzy musieliby zostać z autem. No i czas! Około godziny 23-ciej przejeżdżamy przez Sračinec ponownie (bo pomocny warsztat zlokalizowany był na obrzeżach Varaždinu z zupełnie innej strony, niż nasza trasa), tym razem bez niespodzianek
Gdyby ktoś z Was miał kiedyś problem przejeżdżając tamtędy (ale rzecz jasna nikomu tego nie życzę), to Sraczyński Dom Kultry mogę polecić z czystym sumieniem. Na pewno znajdzie się tam ktoś, kto z przyjemnością Wam pomoże.
I to by było na tyle.
Dalsza droga do domu przebiegła już zgodnie z przewidywaniami, chociaż przesunięta w czasie o tych kilka godzin spędzonych w Sraczyńcu i jego okolicach i w związku z koniecznością znacznie wolniejszej jazdy. Co prawda mechanik zapewniał, że nie będzie problemu, ale woleliśmy dmuchać na zimne ...
I to już naprawdę KONIEC
Tej relacji o wodnistej treści
Już nie będzie więcej moich
Morskich opowieści...