Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
mariusz-w
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 8375
Dołączył(a): 22.04.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mariusz-w » 24.01.2010 01:27

Tym razem przeczytałem chyba jako pierwszy.

Ale mam czas i nie mam snu - czekam na córę - wraca z nart z Piancavallo.

Zostało im ze 150 km - to sobie przeczytam jeszcze raz... :)

Prawdziwy "Orient Expres" - mimo,że taki niepodobny do tamtego....no ale zobaczymy co dalej....?

Pozdrawiam
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 24.01.2010 02:04

Dalej to już musimy jakoś dojechać :D :D :D
Ale nagroda za me bóle, męki i cierpienia będzie przecudnej urody :lol: :lol: :lol:

A ja chyba już więcej pod osłoną nocy nie wkleję :lol: Napisałam tekst, ale teraz zajęcie, które jest dla mnie szkołą cierpliwości - wybieram fotki i wrzucam do Żaby.

To chyba jeszcze z nart wracają :lol: A potem jeszcze tata pewnie będzie musiał szybkiej relacji narciarskiej wysłuchać :lol: To do zobaczenia w Jaisalmerze :D Pozdrawiam! :lol:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 25.01.2010 11:23

shtriga napisał(a):Przez Jacka tempo relacji zawsze słabnie...

To celowa (krecia) robota.
Nie chcę żeby ten sen się kończył.

shtriga napisał(a):Upatrzyłyśmy sobie cudne bransoletki z różnymi koralami w odcieniach błękitu (ja) i brązu (Wiola). Nie pomaga nasze zapewnianie, że weźmiemy nawet dziesięć! Facet uparty jak osioł i nie chce zejść z ceny. Co gorsza - nawet nie próbuje nas zatrzymać, kiedy wychodzimy Nie, to nie...

To ten z SilverShine?

shtriga napisał(a):Nim wejdziemy na dworzec, zaliczamy knajpkę, gdzie obie doprowadzamy się do rozpaczliwego śmiechu. Okazuje się, że po tym spacerze jesteśmy brudne od pyłu jak nieboskie stworzenia. Wystarczyło przeciągnąć chusteczką po czole, a jest już cała czarna Mało komfortowy stan - w perspektywie mamy ponad dobę bez wody ..


Po co się tak męczyć - na peronie cold water.


shtriga napisał(a):Odwracam się twarzą do ściany, żeby nie spotykać wzroku spacerujących nieustannie facetów. A tym samym wypinam tyłek, bo trudno inaczej I nietrudno rozpoznać kształt babskiego tyłka nawet ukrytego pod prześcieradłem. Kiedy gaśnie światło, co chwilę czuje na tym moim tyłku czyjąś łapę...

Na początku myślałem, że to tylko w Waszych głowach ale po kilkukrotnym przeczytaniu dochodzę ( :lol: ) do wniosku, że jestem tu świadkiem gwałtu (czarno na białym) 8O
Ale skoro Piszesz, że warto było...
Zobaczymy.


PS. Cierpliwość przy otwieraniu faktycznie wskazania.
Miliony sms-ów a żaden nie doszedł :wink:
Cmok
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 25.01.2010 14:09

No, nie powiem, trochę mnie zmroziło - i to nie za sprawą -10st. za oknem...

:D
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 25.01.2010 17:49

Ta przedostatnia strona to prawie wyłącznie relacja.
Przyśpieszenie niesamowite :D .
I widzę, że to nadal, przede wszystkim "film drogi" :wink: .
Taksówka z Lehu ... wypasiona, ale jej rozmiary na podaną liczbę osób rzeczywiście malizną śmierdzą.
Za to autobus do Dehli - po oglądnięciu filmiku przypominają mi się licealne wycieczki.
A te Indjany w pociągu - naprawdę obleśne, ale inteligentne typy - zrozumieli słowo: "debil" :wink: .
Szkoda, że zdjęć nie zrobiłyście i potem ich ... w internet :evil: .

Heh - czekam co się jeszcze zdarzy :) .
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 25.01.2010 18:53

Dzięki dzielni Mohikanie za waleczność i obecność do końca :lol: Już niewiele zostało :wink: :lol:
I nie przeszkodzą mi nawet zagadki Jacka, które rozwiążę w pierwszym, lepszym wolnym czasie!!! :lol: :lol: :lol:

Co do smsa to pewnie zły kierunkowy wpisałam :wink: :lol: :lol: :lol:

Film drogi to fakt - ja już się śmiałam, że my tam nic nie robimy tylko jeździmy. Przy planach tego wyjazdu, który być może dojdzie do skutku za tydzień, jak usłyszałyśmy co mówimy, że tu jedziemy, tam jedziemy tu lecimy, tam nie zdążymy, to zaczęłam myśleć czy my jedziemy na miesiąc czy na 3 dni i czy gdziekolwiek się zatrzymamy :lol:

Typy z pociągu... Nie jest to miłe uczucie, naprawdę. Wspominałam już kiedyś, że obecność mężczyzny w naszym towarzystwie na pewno pozwoliłaby uniknąć między inymi takich sytuacji, ale i tak cieszę się, że skończyło się bardziej na strachu niż czynach :?

Jacek, Tymonka, Buber - cmok, cmok, cmok :hearts:
zoohha
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1195
Dołączył(a): 07.12.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) zoohha » 25.01.2010 19:02

buuu, a tym cichym czytelnikom to bez cmok cmok-ów :cry: :hearts:



:D
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6447
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 25.01.2010 19:10

zoohha napisał(a):buuu, a tym cichym czytelnikom to bez cmok cmok-ów :cry: :hearts:



:D


no właśnie :oops: :cry:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 25.01.2010 19:15

Hahahhahaha - dla Tajniaków: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts: :hearts:
- jeśli zabrakło, to dokleję osobiście :wink: :lol:

14 lipca 2009

Jaisalmer


A teraz jesteśmy księżniczkami ;)

Było już o wysokościach, było trochę o monsunie, którego nie widziałyśmy, więc...zostało jeszcze pokazać Wam, że naprawdę byłyśmy księżniczkami :D:D:D

Nerwy mocno nadszarpnięte wieczorem w pociągu, wreszcie jakoś tak się klecą do kupy. Pociągowe życie na takiej długiej trasie jest oczywiście nudne. Od czasu do czasu przechodzi pan WARSowy i zbiera zamówienia na płyny :D albo jedzenie.

Nasze miejsca są o tyle ciekawe, że tylko w gniazdku przy naszych łóżkach jest prąd i co trochę ktoś przychodzi ładować telefon.
Oooo telefony komórkowe. To zjawisko też godne odnotowania. Jak człowiek nie ma co robić, to sobie wymyśla różne historie. Jak wiadomo nadmiar wyobraźni czasem szkodzi :D ale tam w pociągu wymyśliłam, czemu tak się na nas wszyscy gapili, nawet jak pisałam smsy. Odkryłyśmy, że Indyjanie nie potrafią pisać!!! Tam nikt nie pisał smsów! Wszyscy dzwonili właściwie cały czas i ucinali sobie długaśne pogawędki, ale nikt nie stukał! U nas to w pociągu raczej na odwrót - ludzie raczej nie debatują tylko piszą :D

To teraz już po powrocie do żywych i humory nam się poprawiły

Obrazek

Obrazek

Podróż się dłużyła. Mieliśmy być na miejscu o 11.00, ale nazbierały się dwie godziny opóźnienia. Na dodatek dwie godziny przed celem jest stacja pod nazwą Pokaran. Tam zdaje się przepinają lokomotywę i jest duża baza wojskowa. I tam wysiadła też znaczna część naszego męskiego towarzystwa oraz (z innych wagonów) - matki, żony i może kochanki z tłumem dzieci. Bo to kolorowe towarzystwo zalało peron, dzierżąc różne pakunki w rękach, a naprzeciw wyszedł im umundurowany tłum chłopów, którzy zostawili autka w pustynnych kolorach maskujących przed stacją.

I się jeszcze dowiedziałam, że tu właśnie dokonano w 1988 r. detonacji pięciu pocisków nuklearnych i tym samym znów sobie pogorszyli stosunki z Pakistanem i całym światem, bo Pakistan jak to dziecko z piaskownicy w akcie odwetu zrobił to samo. Cóż. Dorośli dość często mają idiotyczne pomysły, więc wszystkie dzieci jednak przeproszę za to porównanie.

Już od świtu przeżywamy widokowy szok. Bo oto nasze Himalaje, "Beskidy" i "Bieszczady" sprzed kilku dni, albo potwornie zaśmiecone slumsy, przez które jechaliśmy wczoraj "za dnia", ustępują miejsca... najprawdziwszej w świecie pustyni piaszczystej, po której przechadzają się wielbłądy. Niesamowite wrażenia robią asfaltowe drogi, przecinające miejscami te połacie piachu.

To przez brudne okna pociągu:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdzieś po 13.00 wreszcie jesteśmy w Jaisalmerze. Pierwsze wrażenia na peronie? Jest upał. Ogromny upał, ale nie aż tak upiornie wilgotno jak w Delhi. To cieszy niewymownie :)
Powątpiewamy w to, że ktoś na nas będzie czekał, mimo że w mailu z hotelu stało, że wyjedzie po nas taksówkarz. Ale już się zahartowałyśmy w rzeczywistości tego kraju i nawet bez transportu damy sobie radę.

I pierwsze miłe rozczarowanie! Przed dworcem naprawdę stoi uśmiechnięty facet z wymiętoszoną kartką, na której ma wypisane imię i nazwisko Wioli! Łapie nasze małe plecaki, choć wcale nie są ciężkie i zaprasza do autorikszy.
Szybka akcja, szybka wymiana zdań i... rozglądamy się po nowym dla nas świecie. Podoba mi się. Trochę jak na filmach o Afryce :D Słonecznie i pustynnie dokoła, z jakimiś takimi rachitycznym drzewami co jakiś czas. Szeroka droga, ale nie ma takiego ruchu jak w Delhi.

Nie minęło chyba 20 minut i oto wjeżdżamy najpierw przez jakiś taki dziedziniec, potem pod wielką, łukowatą bramę i... i opada mi szczęka. Wjechaliśmy do fortu - miejsca, które jest celem wszystkich wycieczek do tego bajecznego miasta. Riksza kluczy wąskimi uliczkami. Wszystko - chodniki, mury wszystkich budynków ma tu jeden kolor - żółty piaskowiec, który teraz w promieniach popołudniowego słońca jest złoty.
Każda ściana jest usiana rzeźbionymi wzorami - roślinkami, bóstwami, esami-floresami. Ileż tu dłubania było! Że też ludziom się chciało! A ja mieszkam w pustakowym bloku. I tak dobrze. Bo obok wielka płyta ;)

Czuję się jak w bajce, kiedy ruszamy już pieszo w jedną w z takich wąskich, milczących uliczek, pomiędzy sklepikami z wystawionymi na zewnątrz kolorowymi, zwiewnymi sukienkami, szmatkami zwiniętymi w turbany czy bucikami - takimi ciżemkami z bajki, z podniesionymi czubkami.

Nie umiem ukryć zachwytu, co się bardzo podoba naszemu kierowcy rikszy, który na piechotę już prowadzi nas do hotelu. Szczerzy śnieżnobiałe zęby, pędząc przed nami. Jeszcze nie wiem dokładnie gdzie jestem, bo za dużo i za szybko się dzieje. W końcu stajemy przed jednym z takich bajecznych wejść, a nad otwartymi drzwiami napis: Hotel Suraj. Patrzę zszokowana na Wiolę - a więc to tu będziemy mieszkać?
Za wejściem - dziedziniec na którym toczy się codzienne życie właścicieli, a otaczają go z 4 stron mury budynku z czarodziejskimi oknami i balkonami.

Obrazek

Przy wejściu już czeka na nas - jak się wkrótce okaże - właściciel. Nooo dziewczyny - jak tylko sobie jakiegoś księcia z bajki wyobrażacie, to sobie wyobraźcie :D:D:D:D Ten mi pasuje do tej roli. Omdlewając z wrażenia ;) i robiąc maślane oczy, kopię jednocześnie Wiolę w kostkę, mrucząc coś w stylu - ale śliiiiiczny księciunio. A ona też rozanielona, ale syczy: Myyyyysza, opanuj się :D:D:D:D

Zielonooki księciunio z kruczoczarnymi włosami i bajecznym uśmiechem bollywoodzkim (no cóż jest tylko nieco wyższy ode mnie, ale w końcu chyba nie można mieć wszystkiego ;) ) zaprasza do stoliczka, gdzie zajmujemy się hotelowymi papierami. Mogłabym tu spędzić jeszcze duużo czasu :D
Kiedy już jednak decydujemy się iść rozlokować w pokoju, księciunio dziwi się, ze mamy takie małe bagaże, potem łapie je do ręki i mówi: - Ale najpierw zobaczcie. Nie wiem czy się Wam będzie podobać. Niektórzy rezygnują... Ten budynek ma pięćset lat. Niewiele tu przez ten czas się zmieniło.

Hmmm. To nam daje do myślenia :D:D:D Ale idziemy za nim. W ręku dzierży wielki klucz i taką kłódkę jak z wykopalisk.
Już sam spacer po schodach znów wywołuje u mnie ochy i achy - jest ciemno, a mrok rozświetlają tylko malutkie żarówki ukryte w takich starych kagankach. Znaczy się - prąd jest. To na pewno zmienili w ciągu 500 lat ;) Wąskie schodki, nieregularnej wysokości, jak i wszystko w całym forcie, tutaj również jest zbudowane z żółtego piaskowca.

Obrazek

Wchodzimy do pokoju. I jak to widzę, to opad szczęki sięga już najniższego piętra. Chcę podskakiwać i się ekscytować: zostajemy, zostajemy!!! Nie krzyczę, ale oczy mi się tak śmieją, że księciunio już się nabija i mówi: - Ale pooglądajcie wszystko dokładnie.

To już panuję nad sobą i każę się prowadzić do łazienki. A do łazienki prowadzą na pewno ciężkie, potężne, drewniane drzwi. Łazienka jest duża! Jest sterylnie czysto - prysznic, muszla, umywalka, a podłoga w płytkach idealnie nawiązujących do piaskowcowych ścian. Z łazienki jest widok na dziedziniec :)
Do czego by się tu przyczepić... - A ciepła woda jest? Jest :D Nie mam pytań, ZOSTAJEMY. Jestem księżniczką! Wzdycham i padam jak długa na wyro na środku tej komnaty. Przymykamy ogromne okna, żeby nie wpuszczać upału.

Tak właściwie to ten hotel mi już wystarczy na poznawanie atrakcji związanych z Jaisalmerem :D:D:D:D:D Zrobiłyśmy chyba milion zdjęć. Nie bardzo radzę sobie (jak zwykle) ze światłem. Ale coś widać i mam nadzieję, troszkę klimatu zaznacie :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tu chciałam być księżniczką ;)

Obrazek

A to wysyłam mmskiem do bliskich i znajomych królika, bo nie mogę się powstrzymać, żeby nie pokazać w jakim czarodziejskim miejscu jesteśmy :D

Obrazek

Nasz widok z tych niesamowitych okien

Obrazek

Ten nasz pałacyk wybudowała rodzina nauczycieli miejscowych maharadżów. I wszystkie tutejsze budynki to właśnie dzieła kupców czy takiej to inteligencji miejscowej. Te pałacyki, po naszemu kamieniczki, nazywają się haveli.

Mamy tu spędzić tylko dzisiejsze popołudnie, jutro cały dzień i pojutrze - do 17.00 kiedy to znów podróż pociągiem do Delhi.

Księżniczki są, to i rycerze też

Jaisalmer to nie jest miejsce, które odwiedza się w lipcu. Tu się przyjeżdża w porze naszej zimy. Najlepiej od grudnia do lutego. Jakoś teraz, na przełomie stycznia i lutego odbywa się tam Festiwal Pustyni z targami wielbłądów, bydła, świętem słoni i przedstawieniami kukiełkowymi obwoźnych teatrów. To wiem z przewodnika. My przyjechałyśmy tu w martwym sezonie - dlatego też stać nas na ten hotel, choć jest najdroższy na całej naszej trasie - 12 euro za noc.

Idziemy w końcu na nasz pierwszy spacer. Chcecie coś poczytać o Radżastanie? To tak w skrócie. Ladakh to była kraina wysokich przełęczy, a to kraina radżów - władców. Ma w sobie dużo z baśni - i tej dla dzieci o ślicznych księżniczkach i tej pełnej zbójów czy honorowych walk na śmierć i życie.

Ten kawałek Radżastanu, gdzie jesteśmy, to pustynia Thar - też magiczna nazwa, prawdaż? :):):) Jej piach ciągnie się po granice niedalekiego już Pakistanu. My nie będziemy miały czasu, żeby wziąć udział w kilkudniowym safari na wielbłądzie z pobytem w oazach, ale na pustynię oczywiście się wybierzemy. Jutro :)

O Jaisalmerze piszą te wyświechtane słowa, że to kraina z baśni tysiąca i jednej nocy. Ale rzeczywistość naprawdę to odzwierciedla. Poza tym władcy i mieszkańcy tych ziem, wiedzą jak podkręcać bajkowość i magię Radżastanu. Wśród najchętniej odwiedzanych miast-fortów są właśnie Jaisalmer, zwany złotym miastem, Jaipur - różowe miasto i Jodpur - miasto błękitne. To zdaje się od kolorów budynków ;)

Trochę na podstawie Pascala: Radżastan to ziemia Radżputów, wojowniczych klanów - rycerzy ze swoim honorowym kodeksem, którego przestrzegali także średniowieczni władcy europejscy.
Duma i niezależność, odwaga i honor - to ulubione motto życiowe tutejszych klanów. Dlatego nie mieli zamiaru się jednoczyć i walczyć ze wspólnym wrogiem. I dlatego wszyscy dostali po tyłkach od mogołów.
Walczyli naprawdę do końca. Nieobca im była praktyka dżauharu. Kiedy było już beznadziejnie, kobiety i dzieci składały się na ogromnym stosie pogrzebowym, a faceci w szafirowych szatach stawali naprzeciw wroga na odstrzał.
Kiedy Radżputowie poradzili sobie z mogołami, pojawili się Brytyjczycy. Się wyspiarze poukładali z klanami, coby podporządkować sobie i te tereny i oto honorowi rycerze przyoblekli szaty ksieciuniów żyjących w zbytkach. Oddawali się podróżom - także do Europy i Ameryki - w towarzystwie haremów żon, konkubin i świty; grali w polo, bawili się w wyścigi konne. Brytyjczykom było to na rękę. Poziom edukacji sięgnął zera, podobnie jak i organizacja życia społecznego, z której tak rycerze pustyni słynęli.

Kiedy Indie odzyskały niepodległość, rząd zawarł umowy z gubernatorami nominalnie niezależnych stanów. Tak to sobie chłopaki nieźle wykombinowali, że im jeszcze kasę wypłacali tylko za to, że mieli tak poważny status społeczny, Sprawę ucięła Indira Gandhi. Zniosła tytuły i pensje gubernatorów i skonfiskowała większość ich posiadłości.
Kto cwańszy, zamienił swój pałac w muzeum albo hotel.

Dziś tacy jak my, przyjeżdżają się tu pozachwycać pustynią, bajecznymi fortami, misterną architekturą, kolorami kiecek kobiet, które wszystkie części ciała przyozdabiają świecidełkami, łańcuszkami, maleńkimi lusterkami.

My dziś na mały spacer po okolicy. Korzystamy z porady Pascala, by zwiedzanie tego miasta oddać własnym nogom. Tzn. chodzić tam, gdzie poniosą.
Tak też robimy. Okolice fortu - czyli czegoś co przypomina wewnętrzne, stare miasto za murami fortecznymi, zostawiamy sobie na jutro. Nasz księciunio wymalował nam rozpiskę, podając godziny otwarcia miejsc, które warto zobaczyć. A teraz tą trasą, którą przyjechałyśmy, wychodzimy znów wąskimi, złotymi uliczkami za bramę, na taką bazarową ulicę.

Obrazek

Obrazek

Oczywiście kuchnia znów mnie nie zbuduje. Jest indyjska :D Nieodwołalnie i nieodwracalnie. Nie ma nic tybetańskiego!!! Pierwszy posiłek w Radżastanie upłynie mi pod znakiem pieczonych ziemniaków i pepsi oczywiście.

Obrazek

To teraz fotki. Jutro będzie caaaały, dłuuuugi dzień. Staram się zrobić ostrą selekcję zdjęć. I muszę się do tego przyłożyć, żeby Was tu nie uziemić. O różnych ciekawostkach z historii napisze jutro, bo dziś już za dużo było :D

To z knajpki

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiola pojedzona, Wiola szczęśliwa :D

Obrazek

Tam na horyzoncie to mury naszego fortu

Obrazek

Wieczorem uaktywniają się sklepikarze. Nie da się przejść i obojętnie zbyć, że nie jesteśmy zainteresowane. Tak więc naszymi ulubionymi klamstewkami i hasłem Scarlet: "Pomyślę o tym jutro" mijamy im szczerząc się w uśmiechu :lol:

Wieczorem już jednak czujemy na nowo czym jest pora monsunowa. Włączamy wentylator, ale i tak jest upalnie. W środku nocy (boso!!! Jeju nie myślę o robactwie - cud jakiś czy jak ;) ) siadam sobie na oknie. Mało nie dostaję zawału, bo zaraz obok mnie śpi stado gołębi, ktore też dostaje zawału i zrywa się w nocny lot bez celu. Jest tu tego od groma i jeszcze trochę.

I w tym uroczym klimacie słyszę i czuje pierwsze dla nas krople deszczu. Kapu kap... Deszcz to duże słowo - ot, taka mżawka. Ale jest!!! Monsuuuuuuuun :D:D:D:D:D:D:D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 25.01.2010 19:40

No, no Księżniczki, ale Wam się komnata trafiła :D
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 25.01.2010 19:51

Aaaaaaaaaaaaleeeeeeeeeeeeeeeee fajnie :D :D :D

Do tej pory jak czytałam, to sobie myślałam, że to dobrze, że tam pojechałyście, bo mogę sobie poczytać o dalekim świecie, który chyba nie do końca jest dla mnie (szczególnie ichnie koleje państwowe :wink: ). Ale teraz już wiem, że to taki kraj, gdzie dla każdego coś miłego :D Nie dziwię się, że ciągle ochałyście i achałyście, bo te "stare dekoracje"... :hearts:

Prawdziwe księżniczki byłyście !!!

A czy zdjęcie tego zielonookiego księciunia rodem z boliłudu macie?

No i muszę powiedzieć, że stałam się fanką tych Pań Krów, które z właściwą sobie gracją zadają szyku indyjskim ulicom :D

A tej selekcji zdjęć to za ostrej jednak nie rób :wink: :D

pozdrawiam
:D
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 25.01.2010 20:34

Ja też chcę tego radżę ... bo "maślane oczy" już widziałem :wink: .
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 25.01.2010 20:40

Najprawdziwsze księżniczki w najprawdziwszym pałacu :D Ale suuuuper :!:
Zazdroszczę :wink: Ale należało się Wam, choćby po trudach i nieprzyjemnościach w podróży indiańskimi kolejami, zaznać trochę luksusu :D

Przyłączam się do prośby o fotkę Księciunia :lol:
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 25.01.2010 20:59

Zatkało mnie po opisie podróży i pałacowych wnętrz.

Ula, masz zaledwie tydzień do wyjazdu i znajdujesz czas na zajmowanie się naszymi wrażeniami. Jesteś cudowna, że tak popędziłaś z relacją. Nie byłabym w stanie skupić się na tym co było mając przed sobą za kilka dni wyjazd na drugą półkulę do LATA.

Nie rób selekcji. Chcemy dużo zdjęć. Zapowiada się kolejna uczta dla oczu.
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 25.01.2010 22:38

Co do księciunia... taka pyskata i odważna to ja tu tylko przy Was jestem... A tak na żywo, to w takich sytuacjach tylko oczami strzelam i jednocześnie się rumienię :D Tak więc żeby się nie wydało, że mi ciśnienie skoczyło, nie zrobiłam księciuniowi żadnego zdjęcia. Szukałam w necie pomagając sobie jego imieniem - Chimmy. Ale znalazłam tylko takie strasznie mikroskopijne.

Ale wyobrażać sobie możecie do woli. No był chłopak przystojny i czarujący. Nie da się ukryć :D

Samo miejsce jest naprawdę bajeczne. Polecam wszystkim jak cel podróży poślubnej, rocznicowej czy coś w tym stylu :) Jak się kiedyś wydam (co jednak kiedyś daj Boże. Amen :D:D:D:D:D) to tam polecę. Ta nasza komnata to taka no - najskromniejsza jeszcze była.

I jeszcze do Lidii - zaczynam mieć rajzefiber :wink: :D (jak to mistrzyni ostatniej prostej i superlastminutowec :lol: ) - chcę skończyć relację i przeczytać 15 tych dotyczących naszych nowych celów. I muszę jeszcze sobie kupić czapkę na te wichury o których Franz pisze w swojej relacji ( :papa: ) i okulary - a wiecie kobitki jakie to czasochłonne zajęcia :lol:

Ja uwielbiam bajać. Wiem, że nie każdy lubi czytać takie długie opowieści, ale nikt nie musi :lol: Tylko, że ostatnio brakuje mi czasu na forum i inne netowe przyjemności i teraz to już taki maraton całodobowy uprawiam.

Aha...
Czy wyjedziemy w ogóle... Jak zwykle piętrzą się trudności zupełnie niezależne od nas. Ale jeśli za tydzień tu jeszcze będę to znaczy, że sprawy się skomplikowały i zostajemy zimować w PL. Co ma być to będzie...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Azja


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009 - strona 41
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone