Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
zoohha
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1195
Dołączył(a): 07.12.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) zoohha » 01.12.2009 22:08

a nam to do skrzynki pocztowej wrzucony zostal LIST GONCZY .
Poszukiwana KÓBITA. Niejaka SHTRIGA. Nagroda ULA LA LA :-)

ktokolwiek widział, ktokolwiek wie )))))).
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 02.12.2009 03:17

Zdaje się, że trochę mi się spało. Mówcie mi niedźwiedziu. W końcu mam misowate imię ;) A nad Tso Moriri dziś w grudniową noc pewnie głębokie śniegi ;)
W życiu układa sie różnie - kwadratowo i podróżnie ;) Dziękuję, że jesteście. Na ile to życie pozwoli - chcę pisać. Ale różnie bywa. Gadu, gadu, a walizka po peronie... Lećmy :):):)

30 czerwca 2009 - Część kończąca ten dzień :)

Gdzie czomo wołała ri ri


To na początek znowu mapa. Skupiamy się na tych dwóch niebieskich plamkach jezior w prawym dolnym rogu :):):)

Obrazek

Królestwo sreberek JAKIchś ;)

A ja tak o tym spaniu nie bezpodstawnie, bo moje wspomnienia z drogi od Namshang La do niemal samego Tso Moriri, to potworna walka ze snem, spowodowanym wysokością. Walka okrutna, bo bardzo chcę zobaczyć i zapamiętać co za oknem autka. Żeby było śmieszniej w tym spaniu nie przeszkadza nawet nieludzkie telepanie - bo jedziemy znów bezdrożami - po kamorach, zboczem górki, potem po jakimś potężnym płaskim terenie - niby płasko, a auto skacze niemiłosiernie.. To chyba jest namiastka Dachu Świata - jesteśmy wysoko, a tu tak płasko dokoła ;)
I nagle kamory ustępują... żółtemu piaseczkowi! Podpieram oczy na zapałkach, bo ze zdumienia wyjść nie mogę - PIASZCZYSTA PUSTYNIA!

Obrazek

Nie koniec niespodzianek. Po chwili zza piaseczku wyłania się coś turkusowego! A w oddali białe potężne góry. W 98 procentach swojego jestestwa nieprzytomna jęczę: Tso Moriri? A Ladakhijczyk żwawo po raz pierwszy inaczej - No madame! :D:D:D:D Bo to dopiero maleńkie jeziorko Thadsang Karu. Zawsze myślałam, że taki kremowy kolor średnio pasuje do turkusowego. Ale jak to mówią pewnie i Dolce, i Gabbana i Jacyków ;) :D:D:D:D - jeśli kolory pasują w naturze, to pasują i w ciuchach. Od tej pory już się nie waham.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszam się już nieco żwawiej - w końcu zjechaliśmy jednak odrobinę w dół :) Jeziorko oglądamy z oddali. To jeszcze nie nasz główny cel. Dalej już pilnie z aparatem w łapkach, bo oto... Noo tak się ucieszyłam, że nasz Ladakhijczyk mało nosa na szybie nie rozbił!
Bo też i oto ;) widzę całe ogromne stadka tych co to zawijają w sreberka!!! Świstaków jak mrówków! A jakie śmieszne - ni to walczą ni to się bawią. Urzędują przy samej drodze. Jadący samochód nie robi na nich wrażenia, ale kiedy się zatrzymujemy, otwieramy okno i wystawiamy aparaty - zamierają jak stop-klatka na filmie i czmychają do norki albo udają, że ich nie ma. To tysiąc razy lepsze od najlepszego programu rozrywkowego!!!! :D:D:D:D:D:D:D Ostatnio się tak ubawiłam patrząc jak z oceanu wychodziły pingwiny na Philip Island w AU :D:D:D
Nie zdążyłam zapamiętać, a teraz nie umiem znaleźć - ale liczba świstaków przypadających na jednego mieszkającego człowieka jest tu rzędem jakichś ogromnych wielkości.

Obrazek

Jaki jak jest

Ledwom ochłonęła po świstakach, a tu nowa rozrywka - JAAAKI!!! Nie znam się jeszcze na tyle by odróżnić jaka od dzo - czyli skrzyżowania jaka z bydłem domowym, więc będę mówiła, że wszystko to, to były jaki. Fajnie brzmi. I tak niesamowicie. Oto w odległości 10m przed sobą mam zwierza, o którym czytałam w himalajskich opowieściach naszych najwybitniejszych himalaistów. Wrażenie bezcenne.
A jaki jak jest każdy widzi - kupa włochów, żre trawę i nie ucieka :D:D:D Można więc robić zdjęcia znacznie spokojniej niż w przypadku sreberek.
Nasz kierowca ma straszny ubaw z nas i naszego szalonego skakania z kamienia na kamień - byle złapać świstaka lub jaka - się rymło ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak słusznie wspomniała wcześniej Tymonka - relacje powinno się pisać przed wyjazdem :D Bo oto dopiero teraz wyczytałam, że "W 1972 roku, The Indian Wildlife Act uznało większość gatunków zwierzt występujących w tym regionie za zagrożone wyginięciem. Do nich zalicza się m.in.: tybetańską antylopę oraz gazelę, dzikiego jaka, wilka tybetańskiego, dzikiego psa, rysia, czerwonego lisa, kiang, niedźwiedzia brunatnego, świstaka, oraz śnieżną panterę. Występujący czarnoszyi żuraw, znany jest tylko w Ladakhu, Nepalu, Sikkimie, Chinach oraz Bhutanie. Całej populacji aktualnie jest ok. 8000, z czego 60 sztuk znaleziono w Ladakhu. Ptak ten należy do najbardziej unikalnych na świecie".

Jestem pewna, że ptaków żadnych na widoku niestety nie było. Zapomniałam Wam wcześniej powiedzieć, że Wiola się strasznie upierała, żeby zatrzymywać przy każdym napotkanym koniu - bo to na pewno wild horse :D, ale chłopak tylko spoglądał uspokajająco: easy, easy girls. Maybe tomorrow :D W sumie to ja nawet nie wiedziałam, że dziki koń to coś szczególnego. Okazuje się, że jak najbardziej ;)

Ja Wam się tu zwierzam i zrobiło się takie jakieś "I animal to you" :D a my przecież dowodydowody!!! I za chwilkę - JEST WODA! Oczywiście, że robimy przystanek. Świeci ostre słońce, ale upał to to nie jest. Co tu dużo mówić... Popatrzcie sobie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie zapominajmy jednak o fizjologii bo pęcherz to się nam tam o swoje dopomina co pół godziny, iż żywię nadzieję, że zatrzymamy się w jakimś sensownym miejscu na tej płaskiej jak stół plaży. No jeeeest - w okolicy, tzn. przy samej wodzie - ogromny kamień. Wiem, wiem, wokół sami swoi, no ale wicie rozumicie :D


Czemu czomo i te takie

Tu sobie robimy dłuższy spacerek. To w końcu cel naszej wycieczki. I już czas na wyjaśnienie tytułu odcinka. Złożoność i niebotyczne skomplikowanie związane z nazwą jeziora - wprost mnie powaliły. Podobno ustnie się przekazuje, iż oczywiście było to dawno, dawno temu.

Pewna kobieta wjechała do jeziora na jaku, chcąc przedostać się na drugi brzeg. Oczywiście zwierz się zmęczył, bo jezioro trochę duże jest. Przerażona niewiasta - ponoć mówi się czomo - mówiła mu ladakhijskie wio koniku, co ponoć brzmi: "ri, ri, ri". I tu następuje tragiczny koniec historii. Bo oczywiście ri ri nie pomogło i oboje uririli się w jeziorze. A woda zimna. I ponoć słonawa. Początkowo nazywano więc jezioro Chomo - riri. A potem nazwę uprościli.

Jak wyczytałam, jezioro ma 19 km długości i 7 km szerokości. Z Lehu trzeba pokonać 215 km. Aha - i jesteśmy na wysokości 4242 m npm. I jeszcze wyczytałam, że "Region ten często opisywany jest jako wysoko położona zimna pustynia, której cechą główną jest brak ogromnych, stromych zboczy górskich. Stąd hulający bez przerwy wiatr rzeźbiący co miękkie partie gór".
Woda szybko paruje i jezioro jest słonawe. No i żal, że ludzie nie mogą z niego żyć, bo nie ma w nim ryb ani innych żywych wodnych świstaków i jaków :D:D:D


Za końcem świata

Czas płynie, głód w oczy zagląda (nawet nie ten mały tylko jego starszy brat), kierowca zaprasza do fury i tłuczemy się powolutku do miejsca naszego noclegu, strzelając oczami za świstakami (nooo znowu są!!! I to ile!!!).

Obrazek

Z naszego przewodnika wydanego 10 lat temu wynika, że nasza wioska - Korzok, to jest ta pierwsza za tabliczką "KONIEC ŚWIATA". Że tam to już nie ma totalnie nic, poza buddyjskim żeńskim klasztorem - z końca zdaje się XIX wieku. Że trzeba mieć ze sobą zapas jedzenia, wody i wszystkiego, czego do życia potrzebujemy.
Początkowo wydaje się nam, że tak jest mimo upływu lat, kiedy widzimy taki przybytek:

Obrazek

Ale wkrótce wspinamy się lekko drożyną i naszym oczom ukazuje się całkiem zgrabna, cywilizowana wioska. Jakiś kilometr za nią po lewej - niczym obóz dla uchodźców - białe namioty dla turystów. My mamy swój. Ale można wynająć taki właśnie gotowy.

Obrazek

Obrazek

Zjeżdżamy w stronę ślicznej zielonej doliny poprzecinanej odnogami strumyka. Wokół autentycznie niebosiężne góry. Te ośnieżone to pewnie ponad 6,7 tys już mają...
Postanawiamy się rozbić na takim kawałku między dwoma strugami. Lubimy sie postraszyć, więc zmyślamy - a jak nocą przyjdzie ulewa i nas zaleje z obu stron? Hi hi hi.

Obrazek

Nasz kierowca idzie do kumpli do wioski, a my dokonujemy pionierskiego rozpakowania naszego nowego namiotu. Z czystego lenistwa nawet nie zajrzałyśmy w PL czy mamy w pokrowcach wszystkie szmatki. A że każdy namiot dla nas jest prosty jak budowa cepa, radzimy sobie bezproblemowo :D Choć nie. Jeden problem jest. Najchętniej byśmy wszystko robiły na siedząco. Czujemy się jak piłkarze z replay'a :):):) Poootwoooornie wolno się ruszamy. Kiedy namiot stoi, marzymy tylko o jednym - wreszcie wyciągnąć kości. Z kierowcą jesteśmy umówione na spacer za jakąś godzinę.

Obrazek

Niesamowite wrażenie robi sznur choragiewek modlitewnych przeciągnięty nad doliną, okropecznie wysoko między szczytami sąsiadujących zboczy.

Obrazek

Obrazek

Wmuszamy w siebie chleb z miodem i kawałek czekolady. Jak zwykle pijemy dużo wody. A po chwili mamy towarzystwo. Przesympatyczne psisko łasi się do nas. Jeszcze chyba zimowego futra nie zrzucił. Takie to to bidne, może się w łepetynie od wysokości pomieszało, ale wsuwa chleb z miodem razem z nami. Tzn. nas nie wsuwa, tylko ten chleb. Z miodem.

Obrazek

Obrazek

A kiedy drzemię na karimacie, mam osobistego strażnika-śpiocha :D

Obrazek

Obrazek

Godzinka szybko mija, ale na spacer pójdziemy same, bo się coś popsuło z drzwiami auta i chłopak chce przy nim podłubać. Idziemy noga za nogą do wioski - zjadłoby się co nieco.

Obrazek


I to nieprawda, że nic nie można kupić. Właściwie kto żyw, to rozłożył tu namiot (oczywiście znowu te spadochronowe) albo na kilku metrach kwadratowych swojego mieszkanka ustawił stolik. Kawa, herbata, ciapaty, zupa - co tam komu pasuje.
Dzieci, jak to dzieci, wszędzie znajdują sobie miejsce dobre do zabawy.

Obrazek

Ciężko nam się zdecydować u kogo jeść, bo każdemu chciałoby się dać zarobić. W końcu decydujemy się na rodziców małego chuligana. Przekochane dziecko daje się nam fotografować ze wszystkich stron.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z mama i tatą też :D

Obrazek

Obrazek


Wiola zdobywa serce jeszcze miejscowego czarodzieja, ;) który oferuje jej kryształ górski na szczęście, kawałek turkusu i jeszcze jakiś - szlachetnego zapewne pochodzenia - ząb mamuta albo innego tygrysa szablozębnego :D Za mało czaru - Wiola się nie daje namówić. Za to dziadek na fotkę - owszem.

Obrazek

Obrazek

Coś byśmy zjadły, ale u mamy naszego malucha to nie bardzo widzimy co by można. Nikt ani słowa po angielsku. A na dodatek trudno się z nimi w ogóle komunikować, bo tak ich urzekł mój aparat na zębach, że jak tylko się odzywam, to nawet nie udają, że mnie słuchają, tylko wpatrują się w moje druciki :D:D:D Dzieci bez obciachu - wkładają mi paluszki między zęby, reszta obserwuje. Staram się więc uśmiechać i nie szczerzyć za bardzo :D:D:D

W końcu na jedzenie idziemy do sympatycznej nastolatki i jej mamy - urzędują pod spadochronem. Urządziły tu dwa pomieszczenia - jedno to właśnie kuchnia z jadalnią - w podkowę ustawione miękkie poduchy a przy nich stoliczki. Nasze kucharki mamy przed oczami. A w drugim - na materacach - coś na kształt hotelu.
Dajemy się skusić na zupkę. I to nasz ladakhijski hicior - zupa chińska (w prawie-Tybecie!!! Brrr), do której wrzucają omlet. Przy okazji pani mama daje popis podrzucania omleta na patelni.

Obrazek

Udało się bezwypadkowo :)

Obrazek

Znów przyprawione nieludzko. Okropnie się męczę, ale jakoś omleta wysysam z tej pikanterii.
Ostatnio edytowano 02.12.2009 19:18 przez U-la, łącznie edytowano 3 razy
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 02.12.2009 03:32

Podzieliłam, bo nie wiem czy mozna takie długie posty pisać. tak więc:

Koniec, końców 30 czerwca 2009 :)

Nasza Góra

Pojadłyśmy więc czas realizować jakiś spacer. Nad jezioro nie chce się nam schodzić, bo potem trzeba podejść do wioski. Wymyślamy, że wreszcie się od razu powspinamy, bo już dość mamy tych jazd samochodem po wertepach :D Zaatakujemy górkę nad wioską. Podejrzewam, że na jakieś 4500 m się chcemy wybrać. Skoro jezioro jest na 4200, wioska jest wyżej, a my chcemy jeszcze wyżej, to chyba tak będzie.

Najpierw ułożonym z puzzli chodniczkiem, nad chałupami, na dachach których się suszy łajno na opał, obok czortenów i nad klasztorem, a potem już w górę ścieżkami kozic chyba :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przyznaję, że dostaje lekkiej zadyszki. Noga za nogą. O tym zapartym tchu to zdaje się marudzę Wam co chwilę, ale co ja poradzę, jak tu tak wysoko, a na dodatek takie widoki mamy:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W końcu zdobywamy szczyt. Robimy sobie fotki pod choragiewkami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Wiem, wiem. Psychiczna z tymi choragiewkami jestem, ale strasznie mnie zachwycają.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Potwornie marzną mi uszy i wtedy odkrywam, że zdaje się zostawiłam gdzieś mój czarujący kapelusz, którego znajomi zabraniają mi używać w miejscach publicznych. Że koszmarny ponoć. No i tu dosięgła mnie ich zemsta. Kapelusz się rozpłynął w nirwanie.

Nie ma co za długo siedzieć bo zimno. Zbiegamy do wioski, a po drodze spotykamy jeszcze dwóch młodych mnichów i dwie - dla odmiany starszawe - mniszki. Proszą o ofiarkę, więc po sesji obdarowujemy je rupiami. Z tego bidule i tak żyją.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Próbuję dopytać o mój czarowny kapelusz, ale słuch po nim zaginął. A niech tam służy komu :)

Wracamy do naszej dolinki
Obrazek

W objęciach Yetiego

Po powrocie do obozowiska zarządzamy przez aklamację dzień dziecka. Pstrykamy trochę, bo niebo szaleńczo piękne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Myjemy zęby w wodzie z butelki, bo strumykowa lodowata; zakładamy na siebie wszystko co się da. Ja przytulam odnalezionego w plecaku Yetiego ;) - ech co to był za mężczyzna... Kaloryfer (rany co ja opowiadam, on puszysty bardzo) - nie śpiwór ;):):):):):)

Obrazek

Obrazek


Troszkę świat wiruje z braku tlenu, ale dobre samopoczucie nas nie opuszcza. Tuż obok nas namioty rozbiło kilka ekip. Jedni, tak jak my, na jedną noc, inni tu zaczynają swoje trekkingi.

Po raz kolejny jeszcze "I'll animal to you", że trzeba jakoś gdzieś zrobić siku. W ekstremalnych sytuacjach silimy się na minimalizm. Czekanie na ciemności trwa wiek. Pod osłoną nocy ja zdążyłam, a Wiolę podczas tej czynności dopadł nasz kierowca. Prawie doznała zejścia ostatecznego, kiedy w totalnych ciemnościach zobaczyła jedynie jego białe zęby :D:D:D:D Umówiliśmy się na pobudkę o ósmej.

Zasypiamy. O ile można to tak nazwać :D Śpiwory na himalajskie mrozy spisują się na medal. A z tym mrozem to wcale nie przesadzam.
Kiedy o świecie otwieram oczy i wyłażę z namiotu, widzę naszego kierowcę medytującego z buddyjskim różańcem na kamieniu. A my wpuszczamy słońce do namiotu

Obrazek

i idziemy po wodę do strumyka na zęby. Wtedy oczom naszym ukazuje się...– no to właśnie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Brrrrr. Aaaa. Zapomniałabym. Takie przyjemności kosztują :D Widząc, że żyjemy, w naszą stronę zmierza młody mnich z profesjonalnym bloczkiem do wypisywania rachunków i kasuje sto rupii za nocleg. Widzimy, ze po drugiej stronie strumienia swój teren mają mniszki. One też kasują.
Kolejny dzień zapowiada się przepięknie!
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 02.12.2009 06:55

shtriga napisał(a):Kolejny dzień zapowiada się przepięknie!


To znaczy, że będzie następny odcinek :?: :!: Trzymam za słowo ... :D :D :D
:papa:
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 02.12.2009 08:35

Ulka, jak zobaczyłam dzisiejsze dwa odcinki, to zaczęłam się zastanawiać: czytać (no bo to dopiero początek grudnia, przeczytam i co potem, znowu miesiąc czekać :wink: ) czy nie czytać (tylko sobie dawkować, żeby czekanie na kolejne odcinki skrócić :D ) Nie wytrzymałam :D

I wszystko mnie oczarowało - widoki, kolory, uciekające i udające, że ich nie ma świstaki, reakcja kierowcy na Wasze fotograficzne wyczyny z jakami, dzieciaki, podniebna, spadochronowa restauracja :wink: psiur pochłaniający miód, te magiczne chorągiewki... a przede wszystkim, Wy - bo pokazujecie, że można :D (no dobra, adorator Wioli też był niezły :wink: )

pozdrawiam
i mam nadzieję, że jeszcze w grudniu będzie cdn :D
janusz.w.
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1672
Dołączył(a): 21.07.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) janusz.w. » 02.12.2009 08:51

Ależ uczta dla oka :!: 8O :D
Genialne widoki :!: Zestawienia kolorów - boskie :!:
REWELACJA :!:

pozdr

P.S.
...no i jakie to szczęście nieeepojeeetneee..., że Wiola jednak nie doznała 'zejścia ostatecznego' :lol: :lol: :lol:
zoohha
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1195
Dołączył(a): 07.12.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) zoohha » 02.12.2009 08:55

ULA lala. Dzięki
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 02.12.2009 09:01

janusz.w. napisał(a):Ależ uczta dla oka :!: 8O :D
Genialne widoki :!: Zestawienia kolorów - boskie :!:
REWELACJA :!:


Dokładnie czuję to samo.

I dzięki za ...TAKIE 2 odcinki na raz.
Opłacało się cierpliwie czekać i codziennie tutaj zaglądać.

SZACUN, POZDRAV i HVALA VAM :D .
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 02.12.2009 09:40

Ja pikole, że tak powiem :lol: .
Ciężko coś napisać, po takich doznaniach :roll: .
Wcale się nie dziwię, że brakowało Ci tam tchu :) , mi też brakuje.
Ula, pięknie, śliczne widoki, super dzieciaki, magiczne chorągiewki, cudo.
Aaaaaaleeeeeee miałyście wyprawę :hearts: :hearts: :hearts:

Czekam na cd :smo:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.12.2009 09:47

Aż się bałem czytać - znowu rozkocha i porzuci...
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 02.12.2009 11:18

Wieczorem będę się delektował - teraz połknąłem jednym haustem :!:
Będę miał w pracy rozmarzone spojrzenie :D
Ale mam dla Ciebie i Wioli trochę mało sympatyczną nowinę - będę wnioskował do Morskiego Pasa o zmianę regulaminu konkursu "Podróże Cromaniaków " - Wy nie możecie wziąć udziału w tym konkursie :wink:
Nie mamy żadnych szans :D
Pozdrawiam i 3maj się !
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 02.12.2009 11:18

Dawkowanie też czasem wskazane :wink:
Byle nie za długie przerwy były pomiędzy dawkami :D
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 02.12.2009 11:30

Uczta dla każdego kto tu zaglądnie poogląda i poczyta.
Piękny dzień opisałaś. Nie ma słów którymi dałoby się tę przyjemność opisać.

Dzięki za wrażenia i za zdjęcia.

A ja jeszcze chętnie pooglądałabym zdjęcia ze świstakami. Nie widziałam ich na własne oczy nigdy tylko słyszałam. Zresztą Wasze zdjęcia mogę oglądać bez ograniczeń. Poproszę o jeszcze jeśli można.

Z Twojego opisu drogi wyciągnęłam wniosek widać niesłuszny, że nikogo nie spotkałyście w ciągu tego dnia jadącego tam czy z powrotem. A po dojechaniu do celu okazało się, że nie jest to pustkowie zamieszkałe przez dzikie jaki i świstaki.
W wiosce tyle tych spadochronowych namiotów, więc pewnie i mnóstwo turystów. I jadalnie są nawet. A może to miejsce jest miejscem szczególnego kultu w jakieś święto?
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 02.12.2009 12:06

Dzięki za kolejną dawkę wspaniałych widoków 8)

shtriga napisał(a):Zawsze myślałam, że taki kremowy kolor średnio pasuje do turkusowego. Ale jak to mówią pewnie i Dolce, i Gabbana i Jacyków - jeśli kolory pasują w naturze, to pasują i w ciuchach. Od tej pory już się nie waham.


Turkusik z różnymi odcieniami kremu i piasku mam w ciuchach opanowany już od dawna :) , ale aż tak zachwycająco, jak na Waszych ujęciach 8) natury, nigdy to :? u mnie na szmatach nie wyglądało...
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 02.12.2009 12:59

No suuuuupeeeeerrrrrrrrrr!
Zdjęcia cudne, Ula ze swoim mężczyzną wkomponowałaś się świetnie w krajobraz :wink: o kolorystykę mi chodzi oczywiście :lol:

Wiola się strasznie upierała, żeby zatrzymywać przy każdym napotkanym koniu - bo to na pewno wild horse


Ciekawe czy znalazła tego konika :)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Azja


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009 - strona 27
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone