Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009

60% ludności świata żyje w Azji. Chiny są tak szerokie, że naturalnie powinny przeciąć do 5 oddzielnych stref czasowych, ale mają tylko jedną - narodową strefę czasową. Obywatele Singapuru, Korei Południowej i Japonii mają najwyższe średnie IQ na świecie.
W Azji znajduje się najwyższy punkt na lądzie – Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz najniżej położony punkt – wybrzeże Morza Martwego (430,5 m p.p.m.). Spośród 10 najwyższych budynków na świecie 9 znajduje się w Azji.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 29.10.2009 15:14

MWN napisał(a):Zwykla trafiam na najciekawsze relacje już po ich napisaniu. A tu - co za niemiła niespodzianka! shrtiga zawiesiła się i cierpliwie czekam dalej. Ale już wiem,że warto, bardzo warto!


RESET :!: RESET :!: RESET :!: :wink:
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 29.10.2009 15:23

WItajcie! jesteśmy :D :D :D i aż głupio mi :oops: :oops: :oops:
Ula obiecała mi dziś na przystanku :mrgreen: że w niedziele, będę miała do czego wkładać foty=zabije mnie za taką interpretacje, ała!!!!
No, poza tym staramy się opanować nowe miejsca i jestem na etapie ustalania strategii innego kontynentu :D :lool: :hut: . ALE RELACJA BĘDZIE DOKOŃCZONA A ULA JUŻ SIĘ RESETUJE ( cokolwiek to znaczy)
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 29.10.2009 16:58

JacYamaha napisał(a):
Janusz Bajcer napisał(a):Cztery krewetki zostały


Cztery razy na palcach liczyłem - pięć ich jest, pięć ... :lol:


Jedna jest zarezerwowana dla mnie :wink: :D
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13022
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 29.10.2009 17:32

Janusz Bajcer napisał(a):
JacYamaha napisał(a):
Janusz Bajcer napisał(a):Cztery krewetki zostały


Cztery razy na palcach liczyłem - pięć ich jest, pięć ... :lol:


Jedna jest zarezerwowana dla mnie :wink: :D


Janusz, czyżbyś wreszcie :o zasmakował w owocach morza :?: :lol:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 29.10.2009 17:41

Danusiu, tak apetycznie na zdjęciu wyglądają te krewetki, że nie mogłem się oprzeć, aby jedną zarezerwować na posmakowanie :D
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 29.10.2009 19:06

To gdzie Wy w końcu jesteście - w pałacu maharadży , u Aborygenów czy w Bjutifulkantry ?
Szukają Was już dwie służby specjalne i jeden różdżkarz - można ich jeszcze odwołać ...
Ech, dziewczyny, dziewczyny :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 29.10.2009 20:02

plavac napisał(a):To gdzie Wy w końcu jesteście -


Miały być w Drewutni ...... i też ich tam nie będzie :wink: :wink:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 29.10.2009 20:19

Janusz Bajcer napisał(a):
plavac napisał(a):To gdzie Wy w końcu jesteście -


Miały być w Drewutni ...... i też ich tam nie będzie :wink: :wink:


Jak komety, jak komety ... :wink:
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 01.11.2009 20:11

Z B (a teraz W) do B-B to jak na drugi koniec świata :wink:
Ale coś czuję, że ... w B-B praca wre - aż pióro nie nadąża za myślami :wink:

Ula, piszesz, prawda? :)
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 01.11.2009 23:45

A ku ku :lol: :lol: :lol:

Wicie rozumicie mili Państwo - mąż marudzi, dzieci płaczą, a tu jeszcze się okazało, że na maturze trzeba matematykę zdawać. No nie daję rady :lool:
A serio, to życie trochę czasem się komplikuje... Ech. Jakoś powoli pójdziem naprzód, bo... Ale to odpowiem pod wypowiedzią mutiaq :D

Tymona napisał(a):Ulka, Jacek sie zdeklarował, a Tobie się poodblokowało to, co wcześniej zablokowało :D więc jedźmy już dalej :D :D :D


Nie wierz nigdy... mężczyźnie :wink: Nie zobaczę, to nie uwierzę. Obiecać nie grzech :D Całusy dla Tymonków i Jacków i ich drobiazgów :D

mutiaq napisał(a):8O
Ja chcę z Wami w następną taką podróż!


Leszek Skupin napisał(a):Uważajcie bo one teraz w Australii z kangurami kick-boxing trenują :lol:.... Wcale bym się nie zdziwił gdyby tak było 8O :lol:


(Cytat mi się odzielenił, ale proszę uniżnie o wybaczenie)
Nooo Leszku - tym razem nie tam, ale... Kochana kóleżanko mutiaqu - Ty się pakuj szybciutko, bo końcem stycznia, a najpóźniej 1 lutego ruszamy tam, skąd podobno Wielkiego ani nawet Małego Wozu nie widać. Buty wygodne do tanga zabrać i coś tam, coś tam - na wszystkie cztery pory roku :lol:
To też i powód małego zamieszania. Były bilety, nie było kasy i trzeba było zrobić skok na bank :lol: :lol: :lol:

krikke napisał(a):Zapisalem sie na forum bo... tez juz nie moge sie doczekac na dalszy ciag!!!


Wszelki duch...!!!! :lol: :lol: :lol: CIAOKO!!! :lol: Ależ Ty jesteś jedną z nielicznych osób, która nie tylko posłuchała o całej tej śmiesznej ekspedycji na żywo, ale i wytrzymała do końca i usłyszała szczegóły!!! No i nie wiem, czemu tam marudzisz :wink: :D Uściski dla Was!!!


JacYamaha napisał(a):Z tego czekania to głupawki dostaję.
W pociągu Cię nie znalazłem.
Będę szukał dalej.


renatalato napisał(a):Jesteś pewny że Uli nie ma w tym pociągu? :wink:
Coś mi się zdawało że ją tam widziałam :wink:


Jacek - rozwaliłeś mnie. Ten pierwszy filmik - bomba!!! Ten drugi - to już spadłam z wykladziny. Na podłodze siedzę :lool: Renata - w którym miejscu w pociągu jestem, to ze szczegółami opowiem jak do niego wejdziemy - zdaje się 13 lipca :D

piotrf napisał(a):Tegoroczne winko nie tylko zdążyło dojrzeć :) , ale w tym oczekiwaniu na dalszy ciąg topnieje w zastraszającym tempie :?
:roll:
A tu nic :(


Nie ma wina? Hmmm... To nie będzie pisania :roll: :lol: :lol: :lol:

plavac napisał(a):Zdążyłem przed końcem przygód , ale wcale się z tego nie cieszę.
Bo też mnie ciekawość zżera -co było dalej, co było dalej :?:
A może nie było dalej ? Może Wy nie wróciłyście do Jor Bjutifulkantry i dalej jesteście w pałacu w Ladakhu , uroczo porwane i tylko dla zmyłki pisałaś o jakiejś powrotnej drodze do Delhi.
To przecież tam nie ma zasięgu żadna inna niż kaszmirska sieć komórkowa - wyczerpany limit iPlusa to taki zakodowany szyfr !!!
Z kim w takim razie bawiłem się na Zlocie ? 8O
Kto siedział obok mnie na tylnym siedzeniu w aucie ? :o
Jestem na tropie wielkiej mistyfikacji ...
Ula ! Wiola !
Dajcie jakiś znak :!:
Gdzie jesteście :?:


Piotr!!! Ty byś tyle nie myślał, tylko nas zabrał... No właśnie tam, gdzie ja wiem :lol:

janusz.w. napisał(a):Taaa..., mistyfikacja..., a raczej kolejna afera :lol: :lol: :lol:
Ula ostatnio widziana była przy krewetkach bodaj... :wink:


Kusiło mnie żeby najpierw się tam znów wpisać z moim eksperymentem brokułowym, ale się strasznie wystraszyłam Bubera. Z doktorkami nie mam żartów.
Buber napisał(a):No miłe Panie - CO JEST ?
Już dość wakacji w środku jesieni, bo i ja "niesamowicie spokojny człowiek" się na Was zeźliłem.
Nie wiem jak długo można ludzi, tak trzymać w niepewności.
Relacja miała ruszyć 5 X, a tu zaraz będzie 5 XI.
Tak że ... ULA do roboty - bo skończyły się marchewki, a zacznie się KIJ :twisted: :wink: .


NFZ nie czuwa, kontrakty się kończą, a tu baba zamiast wyjść lekarzowi naprzeciw, to się do matury uczy, dzieci wychowuje i mężowi obiady gotuje :lol:

MWN napisał(a):Zwykla trafiam na najciekawsze relacje już po ich napisaniu. A tu - co za niemiła niespodzianka! shrtiga zawiesiła się i cierpliwie czekam dalej. Ale już wiem,że warto, bardzo warto!


Bardzo serdecznie Cię witam!!! To się podliżę na początek, że bośniacką wyprawę do korzeni to do dziś pamiętam :lol: Bardzo mi miło Cię tu widzieć!

a to ja napisał(a):Z B (a teraz W) do B-B to jak na drugi koniec świata :wink:
Ale coś czuję, że ... w B-B praca wre - aż pióro nie nadąża za myślami :wink:

Ula, piszesz, prawda? :)


Ty to masz przeczucia moja kochana białostocka warszawianko :lol:

I jeszcze chciałam pozdrowić tę Panią, co to z piątku na sobotę zjadła dwa jabłka, dwie gruszki, czekoladę, paczkę chipsów i nałuszczyła pół kilo orzechów laskowych i przeżyła wstrząs o 1.40 kiedy dotarła do tego momentu, a tu cisza :lol:

Się nagadałam. Teraz będę walczyć z próbami umieszczenia tu odcinka. Ale jesłi ktoś miał zamiar czuwać, to niech idzie spać :lol: Rano mam nadzieję rzucimy tu okiem pierwszy raz na tego Lehusia :lol:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 02.11.2009 00:00

Aleś :D się dziewczyno nacytowała ... Nie lepiej było całą tą energię na upragniony ciąg dalszy zużytkować :?:
I jeszcze - wcale nie mam zamiaru iść spać :!: :evil:
Czekam ... :D :D
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 02.11.2009 00:29

Ja tez spac nie chodze tak predko :?
A co do wina :wink: . . . hmmmm . . . jeszcze na kilka dni :wink: . . . wystarczy :lol: :lol:

poczekamy
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 02.11.2009 00:59

shtriga napisał(a):... I jeszcze chciałam pozdrowić tę Panią, co to z piątku na sobotę zjadła dwa jabłka, dwie gruszki, czekoladę, paczkę chipsów i nałuszczyła pół kilo orzechów laskowych i przeżyła wstrząs o 1.40 kiedy dotarła do tego momentu, a tu cisza :lol: ...

Ula, ta Pani ... to nie Pani - to moja najserdeńsza kumpela Ela :)

Trzymam kciuki, co by fotki z lekkością się wklejały :)
Dobrej nocy
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 02.11.2009 01:04

No to całusy dla Eli :lol: :lol: :lol: :lol:
Jeśli jeszcze nie śpicie, to tak trochę pościemniam :D


29 czerwca 2009

Leh, Leh, Leh!


Koleżanka Wioli powiedziała jej kiedyś po nocy w tym wątku: ale ona to tak zmyśla, prawda? Normalnym ludziom takie rzeczy się nie zdarzają. Normalnym to pewnie nie...

Od razu skruszona dodaje, że zdjęciami nadal zajmuję się ja, bo nie zdążyłam Wioli przygotować materiału do obróbki :D:D:D Są takie prawie żywcem (okocimiem) z aparatu - tylko zmniejszone.

Gdzieśmy trafiły

To już witajcie. Tak sobie spojrzę na Was z góry. Tak ponad kilometr nad Rysami jesteśmy. Plus minus 3500 metrów to wysokość, na jakiej zbudowano Leh. Samo centrum miasta otoczone górkami, więc tam pewnie troszkę wyżej.

Choć obiecałam sobie, że nie będę o tym w ogóle myśleć, coś mi w środku mówi: a nie boli cię głowa? Nie kręci ci się? Nie jest ci słabo? Odczep się potworo :D:D:D Czuję się świetnie!!! Żadnych oznak choroby wysokościowej. U Wioli też wyśmienicie!

Wreszcie widzimy gdzie to nocą trafiłyśmy. Narożny pokój - ogromne okna zajmują 3/4 ściany przed nami i po prawej. Uwielbiam jasne pomieszczenia! I tu tak jest. Wiola zaraz łapie za aparat i robi zdjęcia widoczkowi po prawej - górce, na której stoi pałac królewski i nieco powyżej czerwony klasztor. Bo już wiemy, że to klasztor i niżej stojący pałac to główne miejsca "do zwiedzania".

Obrazek

Spoglądamy w dół - pod drugiej stronie drogi, naprzeciw hotelu, na bramie... - baranek z chorągwią. To w znanym nam języku symboli - symbol Chrystusa Zmartwychwstałego. Hmmmm. A gdzież to trafiłyśmy w tym buddyjsko-hindusko-islamskim świecie? To Morawska Szkoła Misyjna, powstała w 1887 roku. Dziś uczy się tu 1100 dzieci, a religia nie jest żadnym kryterium przy przyjmowaniu do szkoły. 80% uczniów to buddyści, a pozostali to muzułmanie, hinduiści i chrześcijanie.

A przez okno na wprost łóżka rośnie nam jakieś ogromne drzewo trochę do wierzby podobne. A może to jakaś ladakijska wierzba? Tyle wrażeń zaokiennych.
Rzucamy się na mapę w przewodniku. A więc mieszkamy przy drodze do Changspa. To taka wioska, którą już wchłonęło miasto. W przewodniku napisali, że właśnie w Changspa można znaleźć tańsze noclegi niż w centrum.

Co tu napisać o naszym pokoju. Dużo nie trzeba - bo jest czyściutko, mamy łazienkę tylko dla siebie. Jest ciepła woda, prąd. Tylko czy nas na to stać... Nastawiłyśmy się na 300-400 rupii. Owszem - nawet za sto możecie znaleźć lokum w Lehu. Ale my jesteśmy za stare ;) na takie hardcory i takich wrażeń nam nie trzeba, skoro generalnie nie jest drogo. Z tego co czytałyśmy, to za 300 można znaleźć skromne, ale miłe miejsce w guesthousach.

Tu się nam bardzo podoba. I jak wynika z mapy - mamy bardzo blisko do centrum, do autobusów, taksówek. Umawiamy się, że jeśli pokój kosztuje maksymalnie do 500 to zostajemy. Jeśli drożej to może gdzieś tu na parterze mają coś tańszego. A jeśli nie, to szukamy czegoś innego.

Przy stoliczku na dziedzińcu

W recepcji młody Ladakijczyk rozmawia z kilkunastoma Indianpeople. Na kanapie kilku gości o czymś głośno rozprawia - to taksówkarze czekają na hotelowych gości. W końcu dopychamy się do Młodego i mówimy, że to my jesteśmy te nocne klientki ze Śrinagaru :) I od razu -
że chcemy zapłacić za pokój, a może hm hm hm - może tu zostaniemy na najbliższych 11 nocy? O ile oczywiście nas stać ;) Młody mówi, że pokój za 600 rupii. Nooo trochę za dużo - tak to nie chcemy naciągać naszego budżetu. Ale prosi żeby zaczekać. Pojęcia nie mamy po co.

W końcu pojawia się jego tato i chyba wuj - bo wszyscy tacy podobni :):):):):) i zapraszają do stoliczka na dziedzińcu. Pytają czy nam pasuje ten pokój za 500 rupii? No to my banany na buziach. Proszą nas tylko, żebyśmy tego nie mówiły przy Indianach, no i że też dlatego młody nam nie chciał tego mówić przy nich. Śmieszne, co nie? Ale jakoś nie zamierzamy dochodzić czemu my mniej ;)

Po wszystkich dotychczasowych nerwówkach w Indiach, chcemy wreszcie zacząć wyluzowane wakacje!!! Przeliczamy kasę - stać nas na ten hotel. Zostajemy! Pytamy też od razu o możliwość trekkingów i wypadów w bliższą i dalszą okolicę. Młody pokazuje nam ich ofertę. Tyle tu do zobaczenia, że głupiejemy na dzień dobry i wiemy już, że nawet miesiąc tutaj to za mało! Ale troszkę czekoladek z tego pudełka zjemy!

Decydujemy się, że już jutro pierwsze cuda natury - Tso Kar i Tso Moriri. Podobno to tso po ichniemu ladakijskiemu to jezioro. Szybka akcja z paszportami - musimy dziś załatwić zezwolenia na wjazd na tereny jezior - zresztą sa wymagane w większości miejsc i dość wnikliwie sprawdzane.
Za sto rupii załatwi to za nas hotel. Ominie nas stanie w kolejce i szukanie jeszcze dwóch osób - zezwolenia wydawane są tak dziwnie - zawsze dla grup czteroosobowych. Żeby było śmieszniej nie muszą one podróżować razem. Podobno biura mają już kserówki paszportów takich "martwych dusz". Pewnie to odpowiedź na kolejną dawkę ichniejszej biurokracji. W sumie to mało nas to obchodzi :).

Zaczynamy wreszcie wakacje!!!

Nie wiem czy przeżywaliście coś takiego: jest po maturze, dostaliście się na studia, budzicie się dajmy na to - w środę - i... nie wiecie co ze sobą zrobić. Snujecie się w piżamie po domu i czujecie się jakoś tak bezrobotnie i niepokojąco bezstresowo :D:D:D Nikt od Was niczego nie chce, totalna cisza, a Wy w gotowości do walki!
No więc tak stan przeżywamy tego 29 czerwca :)

W podskokach - hehehe - raczej jednak powoli wspinamy się znów naszymi wąskimi, stromymi schodami na drugie piętro. Zabieramy aparaty, plecaki z wodą - i heja w miasto!
Pierwsze wrażenie po wyjściu na zewnątrz - ooo reeety - pogoda jak u nas na przełomie kwietnia i maja. Po monsunowym ukropie w Delhi, tym naszym polskim lecie w Kaszmirze, teraz mamy wiosnę :) Tak niby ciepło, ale jakoś tak niepewnie (NA RAZIE :D:D:D:D )

Drogą o szerokości "dwa auta na lusterka" idziemy poszukać knajpki na śniadanie. Tuż obok swoje sklepiki otwierają już handlarze pamiątek. W ciągu 3 minut miniemy też ze 3 kafejki internetowe i z 8 biur zajmujących się organizacją wycieczek. To takie niskie budyneczki wszystko. A to zdaje się z 50 metrów przeszłyśmy :D

Niedaleko hotelu, pod namiotem ze spadochronu, na wolnym powietrzu jest wszystko, czego teraz nam trzeba - black tea, francuskie rogaliki no i kawa (na próbę czy ta tutaj jest zdatna do picia ;) )

Obrazek

Gości w knajpie obsługuje nieliczona liczba kelnerów - młodych chłopaczków. I tak już będzie w każdej knajpie - takiej śniadaniowej - do której wejdziemy. Nie mam pojęcia na jakich zasadach tam pracują, ale zawsze jeden sprawia wrażenie właściciela, a co chwilę wpada ktoś inny do knajpy i zajmuje się gośćmi :)
Kelner w takiej knajpie wygląda tak: wiecznie się uśmiecha, jest strasznie miły, co chwilę myli zamówienia, ale jest tak rozbrajająco sympatyczny, że każdy wyluzowany czeka aż dostanie to, co chciał :) Warto też zwrócić uwagę, że ladakijski kelner z porannej knajpy nosi ciepły sweter, lub polar lub kurtkę, jaką u nas się zakłada w listopadzie. Ja już mam wrażenie, że oni tak się ubierają cały rok, bo nie wierzą, że istnieje coś takiego jak lato.

Po śniadaniu nie mamy żadnych planów :D:D:D Po prostu chcemy się zorientować w planie miasta - tzn. Zobaczyć którędy biegną trzy jego główne uliczki :):):) Ewentualnie znaleźć dworzec autobusowy i smykać się bez sensu i celu tam gdzie nas oczy poniosą no i: focić, focić, focić.

Pijane szaleństwa

Tu wchodzimy zza zakrętu do ścisłego centrum miasta, które wygląda teraz tak, jak na zdjęciu poniżej. Nie widać na nim strasznie wysokich krawężników - tak z pół metra. Naprawdę trzeba uważać, żeby rozglądając się nie spaść i zębów nie wybić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chorągiewki, które widzicie u góry, to nie żaden odpust. To buddyjskie chorągiewki modlitewne. Mamy tu prawie dwa tygodnie, to jeszcze o nich wspomnę.

Jak na nasze możliwości jest już dość późno - koło godziny 11.00. Miasto żyje już na dobre - niesamowity ruch samochodów, tłumy ludzi, mnóstwo kobitek z warzywami (kolejna tura przyjdzie handlować warzywami i ziołami po południu - pewnie po pracy w polu).

Obrazek

A i pan tu czymś handluje. A obok siedzi mnich buddyjski - mnichów w Lehu spotkamy wszędzie :)

Obrazek

Obrazek

Nie wiadomo na co patrzeć, a mam takie głupie wrażenie, że jak teraz nie zrobię zdjęcia to na pewno jutro cała ta bajka pryśnie i nikt mi nie uwierzy, że byłam w takim miejscu!!! Próbuję sie rozglądać, żeby zapamiętać którędy idę, wypatrzeć przy tym fajnie wyglądających ludzi, zapamiętać jakie miejsca mijamy.
Wszystko takie inne i egzotyczne - i ubiory ludzi i język i cały ten rozgadiasz jakiś taki. Strasznie to pochłania i człowiek mimowolnie staje się tego cząstką. Gdzieś przez kwadrans to jest jak szaleństwo pijaka :D:D:D Ale już panuję nad sobą.

Zaczyna doskwierać upał... Szok! Szok!!! Jesteśmy na 3500 m npm a tu jest +35 stopni!!! A kobitki tubylców w wełniane szmatki poubierane!
Jakby Wam tu scharakteryzować ten Leh... Są tu dwie główne ulice i jedna taka z boku :D:D:D Dolina, w której udało się wybudować miasto aż taka wielka nie jest. No więc sklep na sklepie: kaszmirskie szaliki we wszystkich kolorach tęczy, wełniane pledy i kocyki, biżuteria.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Klejnocie w kwiecie lotosu...

Leh jest też miejscem, gdzie tłumnie przybyli uchodźcy z Tybetu. Tybetańskie bazary, to coś jak u nas chińskie. Pod dachami z folii czy (jak w tamtej knajpie) - spadochronów, rozkładają stoliczki. Ale to, co na nich układają jest znacznie bardziej interesujące niż chińszczyzna. To własnoręcznie wykonana biżuteria (taaaaak - słusznie się domyślacie, co się będzie działo :D:D:D ). Zawsze w takich podchmurkowym markecie jest ktoś, kto handluje płytami CD i DVD i zewsząd dobiega wpadając w ucho mantra tybetańska: Om mani padme hum. Tak wpada, że wypaść nie może i właściwie mruczy w głowie cały czas.

Wyczytałam, że "Om mani padme hum to prawdopodobnie najbardziej znana buddyjska mantra. Jest to sześciosylabowa mantra bodhisattwy współczucia, Awalokiteśwary. Dalajlama jest uważany za inkarnację Awalokiteśwary, więc mantra ta jest szczególnie często używana przez ludzi mu oddanych. Mantra ta ma wiele znaczeń - dosłowne tłumaczenie to: Oddaj cześć klejnotowi w lotosie. Jedno z bardziej literackich tłumaczeń to: Bądź pozdrowiony, klejnocie w kwiecie lotosu".
(Na finał tej relacji (hehe - słyszę ten rechot :)) coś przygotowujemy. I jeśli uda się zabawa w piratów, to będzie prezentacja mantry :D:D:D )

Poza Tybetańczykami i sklepikami z szalami, co dwa kroki są kafeje internetowe, a co pół kroku agencje organizujące wyprawy po Ladakhu. Nie mam pojęcia jak to sie dzieje, że każda z tego wyżyje. Więcej jest chyba tylko hoteli i hosteli najróżniejszej klasy no i... knajpek! A co mnie najbardziej cieszy - nie tylko z indyjskim ogniem!!!!!! Są na parterze, na piętrze, w zaułku, na dachach, w hotelach - dosłownie wszędzie. A to takie na dwa stoliki, a to takie poważne. Od samego śledzenia napisów ssie :D
I są jeszcze dwie zlokalizowane przez nas księgarnie - MARZENIE jeśli chodzi o wybór przewodników po tej okolicy, albumów, kartek, map. Jest też mnóstwo literatury na temat buddyzmu i samego Dalajlamy.

Wysokościowe obserwacje Wioli

Wiola ma jeszcze takie spostrzeżenie już na dzień dobry. Ulicami szwenda się mnóstwo białych, młodych ludzi - później się dowiemy, że najwięcej ich z Australii, USA, Wielkiej Brytanii, Francji. Ten gatunek o którym mówię, właśnie najczęściej stamtąd. Miałam wrażenie, że to zmanierowane dzieci zachodu, które przyjeżdżają tu po tanie emocje. Bo jest naprawdę tanio - nawet dla nas, a co dopiero dla Zachodu :D No i jakaś taniocha do podpalania podobno jest. To nas akurat nie interesowało.
Wiola miała dla nich jedno określenie: brudasy :D:D:D Bo taki młody człowiek z chwilą trafienia do Indii, kupuje szerokie spodnie i koszule. Łazi w bosaka, ma dredy. I generalnie wygląda mało freszowo. Jakby w guesthousach nie było wody. Po jakimś czasie ciuchy blakną na słońcu, naciągają się, przecierają. No i wygląda to obrzydliwie. A oni tam zdaje się to na cały sezon przyjeżdżają. A może i nawet na zimę zostają.. Hmmmm.

Od razu mi się przypomniało, jak pan Wojtek Cejrowski kiedyś opowiadał, że dla Azjatów śmierdzimy i jesteśmy brudni. Taki stereotyp z czasów, kiedy biali po wielomiesięcznych podróżach przybywali na Daleki Wschód i chcieli cywilizować tamtejszych mieszkańców.
Ze wstydem myślę, że mieszkańcy Ladakhu też tak myślą o białych patrząc na "brudasów". Tylko nie wiem czemu się wstydzę za innych :D:D:D

Chodźcie dalej

To było pięć minut o bliźnich :DDD To idziemy dalej: odkrywamy po drodze świątynie: ze trzy meczety i jedną buddyjską (o niej będzie póóóóóóóóźniej)

Obrazek

Obrazek

Się spotyka islam z buddyzmem :) Meczet i chorągiewki

Obrazek

Obrazek

i moje sztandarowe ujęcie międzynarodowe – skrzynka na listy!

Obrazek

...i znajdujemy jeszcze uliczkę krawców oraz sklepików z materiałami i włóczkami. Krawiectwo musi się opłacać, bo generalnie nie ma tu sklepów z gotowymi ciuchami. Owszem - są takie z odzieżą turystyczną (ceny z kosmosu!!!), ale dla normalnych lehijczyków nie ma nic.

Co tu mamy na zdjęciu? Hmmm. Co to wool to rozumiem, ale to drugie słowo jakoś tak mało reklamiarsko brzmi :D:D:D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na uliczce krawców:

Obrazek

Obrazek

Koło południa ze szkół wysypują się na te zatłoczone uliczki dzieci. Każda szkoła ma swój mundurek. I dzieci nie różnią się niczym od innych na całym świecie - bardzo chcą, żeby je focić, ale jest jeden problem. Zawsze stają na baczność przed obiektywem. Podobnie zresztą dorośli :D:D:D Jest więc problem. Jak ich nie weźmiesz z zaskoczenia, to masz potem zdjęcia po których się pluje ze śmiechu po monitorze. Zaserwuje Wam przy okazji kolekcję. A teraz szkoła:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I oczywiście każde zdjęcie trzeba maluchom pokazać ;)

Obrazek

A obok jednej ze szkół taki maluszek sobie leżał na parkingu:

Obrazek

Powoli robimy się głodne, ale najpierw jeszcze kafejka internetowa. A net jest jakiś taki satelitarny czy jak to się tam mówi. Idziemy się zameldować najbliższym. Wprawdzie oni się o nas prawdopodobnie nie martwią, no ale kontakt z niektórymi urwał się na etapie smsa: "Wiesz, że Majkel Dżekson nie żyje???" no więc chcemy dać znać, że my jednak żyjemy, ale smsów nadal nie będzie.

Mały sklepik spożywczy wypatrzyłyśmy po drodze do naszego hotelu. Kupujemy trochę wody (bo na wysokościach trzeba naprawdę dużo pić podobno, więc się stosujemy), miód, chleb i batoniki. Jakieś pasztety mamy jeszcze. To nam będzie musiało wystarczyć na naszą dwudniową wyprawę.

Rzucamy zakupami w pokoiczku (znów te schody wrrrrrrr)
Artystyczna wizja Wioli - chodziło o to urocze opakowanie :) O ekologii w Ladakhu też jeszcze będzie.

Obrazek

i lecimy szukać knajpy, Chcemy iść do tybetańskiej. A właściwie do każdej innej. Dziś mówię Wioli, że zadowoli mnie każde europejskie. Po tygodniu jedzenia suchego ryżu chcę się NAŻREĆ (wiem, że nie wypada się tak wyrażać, ale inne słowo tego nie wyrazi lepiej) tak, żeby zapchać żołądek!

Po dłuuuuuuuuugim czasie błądzenia po knajpach. Idziemy do knajpy z włoską, indyjską, tybetańską, chińską i nie wiem jaka jeszcze kuchnią :):):) Knajpa znajduje się na dachu jednego z budynków. Widok fajny na okolicę i... oczopląsu można dostać od czytania menu!!!
Ja nie wybrzydzam długo. CHCĘ JEŚĆ!!!!! Biorę pomidory z mozzarelką i pieczone ziemniaki. Wiola spaghetti ze szpinakiem. Trochę czekamy,ale kiedy nam to przynoszą, to... Za równowartość 10 złotych mamy tyle jedzenia, że i drwal by nie przejadł! Patrzę trochę nieufnie na tę sałatę, co to w niej ameba siedzi. A niech siedzi! Dziś mi to obojętne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Obrazek

Obrazek

I jak już napchamy żołądki, to siedzimy tam bez końca przy pepsi, rozglądając się na wszystkie cztery strony świata. A że jest w co się zapatrzeć, to wyjść stamtąd nie potrafimy :D

To z prawej:
Obrazek

To w tył lewo skos:
Obrazek

---------------------------------------

Powrót do pracy jest procesem - mawia moje szefostwo w pracy zasługujące na kanonizację już za życia :D:D:D:D A więc wybaczcie, że o tym co robiłyśmy po jedzeniu napiszę... Hmmm... Jak to mawiała boska Scarlet ;) Pomyślę o tym jutro :D:D:D:D:

Rzut oka w górę jeszcze:
Obrazek

Do zaś! Obiecuję, że będzie szybciej ;) :)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 02.11.2009 08:24

A więc teraz pod osłoną nocy będziesz się chować ?
Matiz rządzi.
Szal wełniany kupiony?
Obiecanki-cacanki...

Pozdrowienia znad morza :)
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Azja


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Ich wysokości - monsunowe księżniczki ;) - Indie 2009 - strona 19
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone