3 sierpnia 2009 r.
Rano idziemy sprawdzić co tam ciekawego serwują w hotelowej kuchni na śniadanie
Choć ciekawość bardziej jest po mojej stronie bo Panie decydują cię na coś w wersji light czyli arbuz, feta (bardzo ciekawe smakowo połączenie słonego i słodkiego) i herbata.
Ja jako, że nie poległem (jeszcze ) testuję dania śniadaniowe zarówno te na ciepło jak i na zimno.
Że tak powiem było to niebo w gębie tyle, ze na miejscu nie było z kim doświadczeń smakowych powymieniać bo Panie jakoś tak mało rozmowne były jak schodziło się na tematy żywnościowe
Po śniadaniu - dla mnie błogie lenistwo nad basenem.
Reszta poszła grzecznie poleżeć sobie w pokoju hotelowym celem nabrania sił na wyście do trawertyn i Hierapolis.
Ponieważ pośpiech jest potrzebny tylko przy łapaniu pcheł to w stanie błogiego nieróbstwa w hotelu przesiedzieliśmy do godziny......15
Miało to swoje plusy - nie było już po południu dzikich tłumów w miejscu najważniejszym w Pamukkale czyli w trawertynach i Hierapolis.
Minęła 15 wołam towarzystwo do wyjścia.
Widząc jakie są "silne" czarno to widzę.
Dodatkowo ponad 4 dychy na termometrze w cieniu a na terenie trawertyn brak cienia.
Do kas myślałem że nie dojdą.
Kupujemy jednak bilet 2 "dorosłe" po 20 TL, dzieci jak wcześniej
Wchodzimy.
I tu następuje cud zwany SANUS PER AQUAM - woda w basenach skalnych działa jak najlepszy lek.
Czyli jest dobrze
Od wejścia do pierwszego basenu z wodą wapienną wraca chęć na zwiedzanie.
I jednocześnie pojawia się trudność z wyciągnięciem ich z wody
Nie jestem w stanie opisać Pamukkale bo się najnormalniej nie da.
Zdjęcia to też tylko fragment, nimi też trudno oddać urok miejsca.
Ale seria bez komentarza