Napiszę teraz parę słów o obiekcie, w którym dane nam było pomieszkać, przez pierwszy tydzień pobytu w CRO (pomieszkać - mocne słowo - praktycznie była to tylko sypialnia ).
O hotelu Kastelet, wspomniałem co prawda w poprzedniej relacji, ale ..." z nieśmiałością" .
Dzisiaj będzie zdecydowanie więcej - aż do znudzenia.
Hotel to taki miły, "dalmatyński" budynek położony przy promenadzie.
Budynek ma swoje tradycje - jest to letnia, ponoć barokowa rezydencja opata Klementa Grubisica z XVIII wieku.
Ale szczerze, to z pierwotnego wystroju w samym budynku raczej niewiele zostało (choć ma on swój niezaprzeczalny urok).
Po lewej stronie wejścia jest knajpka. Nie wiem jak tam z cenami (napoje pewnie drogie), ale jedzenie mogę polecić, bo idzie ono na stoły, prosto z hotelowej kuchni, a ja się nim nie strułem .
Zaraz za głównymi drzwiami wita nas przytulny przedsionek ...
.....a za nim piękny dziedziniec...
Dziedziniec jest zawsze pusty (no chyba, ze odbywają się tam występy klapo-śpiewaków ). Można tam spokojnie wejść, napić się kawki, czy winka, czy po prostu posiedzieć w cieniu,
Na parterze hotelu jest w/w knajpka, hotelowa jadłodajnia, kuchnia i jeszcze w jednym skrzydle jeszcze coś (ale co - nie sprawdziłem - zawsze w takim przypadku podejrzewam biura itp.).
Potem idziemy na pięterko - na korytarzu (a jeszcze więcej w stołówce) wiszą fajne obrazki (najczęściej reprodukcje plakatów teatralnych i operowych). Te wzbudziły moją szczególną radość:
Na piętrze są pokoje hotelowe - jest ich kilkanaście.
4 czy 5 z nich, to apartamenty rodzinne (są zlokalizowane głównie w rogach budynku). My mieszkaliśmy w jednym z nich - myślę, że było to wcześniej jedno wielkie pomieszczenie, ale zostało podzielone regipsami na 2 pokoje (wciąż duże), kiszkowaty przedpokój (w którym jednak mieściły się wszystkie nasze szpeje) i obszerna łazienka (z wanną - hi hi ).
W każdym pokoju jest klima, sterowana przez mieszkańców.
Meble są w dobrym starym stylu (co nie znaczy, że stare i zniszczone).
TV z kilkoma programami i lodówka nieco zapchana "drożyzną" oczywiście też są obecne.
A i jest też sejf na rodzinne srebra (moje dzieci trzymały w nim matchboxy).
Jedzonko duży wybór i w całości pyszne - mogłem tam siedzieć ze 2 godzinki i nie wychodzić. A "włoski" kącik każdy wieczór ... no palce lizać . W czasie naszego pobytu oprócz naszych rodzin, było jeszcze 6, w porywach 10 osób, więc spokój, cisza i żadnych kolejek, czy kłótni przy szwedzkim stole.
Z hotelu jednej strony można wyjść prosto na plażę....
... a drugiej jest połączony z zespołem basenów hotelu Alga
Basenów jest 5 sztuk - brodzik dla małych maluchów; jedna "ćwiartka" 0,5 m z jacuzzi, druga większa "ćwiartka" chyba z 0,6 - 0,8 dla większych maluchów i uczciwy (do 1,6m), największy basen z mostkiem.
Wszystko jest ok., ale woda w nich jest dość słonawa, tak że głowę mogłem zanurzyć w okularach na czaszce, bo piekło w gały , bardziej niż w morzu.
Piąty basenik to położone nieco na uboczu oczko o głębokości 0,5m ... ale za to z wodą słodką.
Leżaków jest dużo, ale zdarzył się nam dzień, kiedy o 10, nie było nic wolnego, a np. 3 były zajęte przez jeden ręcznik i czekały na zmiłowanie .
CDN...