Dzień 9 (24 sierpień 2008, niedziela):Zabljak(MNE)-Skrcko Zdrelo
Zbudził nas wcześnie rano hałas samochodu ciężarowego tuż pod naszymi oknami...
Była to taka sama ciężarówa jak ta z którą się mijaliśmy poprzedniego dnia. Z niezwykłą zgrabnością kierowca wjechał swoją maszyną w wąską żwirową drogę między posesjami, a potem sterując żurawikiem wsunął obok domu pod płot, jeden za drugim, kilka sztapli sągów drzewa. Jak się okazało, nasz gospodarz za zarobione na nas pieniądze kupił sobie drewna na zimę (dokładnie to sfinansowaliśmy jedną piątą tego zakupu)!
Dzięki pobudce wstaliśmy wcześnie, i po śniadaniu wyruszyliśmy spełnić ostatni punkt planu na Durmitor: chcieliśmy osiągnąć przynajmniej przełęcz Skrcko Zdrelo, a co by sie udało więcej, to zobaczymy! W drodze do Zabljaka po raz kolejny podziwialiśmy panoramę Durmitoru:
Dzis niedziela, wiec zaczelismy wyprawe od krotkiej modlitwy w zabljackiej cerkiewce Preobrazenija, gdzie wlasnie rozpoczynala sie liturgia, i na szlak!
Nieduża cerkiewka Preobrazenija, i obok niej cmentarzyk z widomymi oznakami czczenia bliskich nie tylko kwiatami, ale też napojami i rakiją:
Cudna droga w strone Trsy od poludniowej strony Durmitoru. Piekna pogoda choc wietrzno i chlodniej.
Podziwiamy widoki po drodze, góry o niespotykanych kształtach; mieliśmy też spotkanie z orłem:
Zaliczamy tradycyjne spotkanie z owcami:
Wciągamy się w Durmitor coraz bardziej; pierwszy raz widzimy fantastyczny kształt Sedlenoj Gredy:
Przy olbrzymim głazie umiejscowiła się stanica turystyczna - Restoran Sedlo:
Słynna droga 'makadamski put' wije się przed nami, mijamy szczyty Stit i Stozina:
Znajduję wzgórek koło szosy i robię panoramę cylindryczną z ręki - tutaj fragment, a link do całości jak zwykle poniżej:
!_PANO=><=PANO_!Tutaj są moje Panoramy - Montenegro 2008 !!!Okrążamy masyw Sedlena Greda, i zastanawiamy się czy szałasy pod nimi - katuny są pasterskie czy turystyczne?
Widzimy gdzie zaczyna się kanion Komarnicy (dalej Nevidio) i podziwiamy srebrzyste góry Bijeli Kom:
'Makadamski put' jest wyasfaltowany:
a niedawno był jeszcze szutrowy - tu pozwolę sobie na cytat z
Kamila (aka
Zawodowca) - (szacunek!):
________
________
W tym właśnie miejscu, w którym na zdjęciu Kamila widać na dolnej części drogi odnogę do szałasów pasterskich, spotkała nas...
po drodze przygoda: bliskie spotkanie ze STADEM BYKOW, ktore wprawdzie spokojnie ale nieublaganie szlo sobie na nas
Początkowo myśleliśmy że to były krowy... początkowo mieliśmy nadzieję, że idący za nimi pasterze sprowadzą je na dół, ale okazało się że to BYKI i podążały nadal prosto na nas! Aby nie doprowadzić do paniki, powiedziałem do Eli: "Rób zdjęcia, bo nam nikt nie uwierzy" - po to, aby ją czymś zająć. W pewnym momencie zrobiło się groźnie, bo choć wszystkie byki zaczęły nas omijać z lewej, to jeden się zatrzymał i zacparł się kopytami spoglądając na nas wrogo, a drugi chciał wdrapać się na skałę i ominąć nas z prawej. Na szczęście chyba zrozumiał, że nie da rady. Przy wymijaniu...
jeden nawet zgial mi lusterko i oplul szybe! Dobrze, ze nasza Merivka nie jest czerwona.
Pasterze jaby nigdy nic, nie przejmując się szli za stadem. Cóż, w końcu weszliśmy w ich teren. Odetchnęliśmy z ulgą i ruszyliśmy dalej.
Chcac oszczedzic sobie zaplanowanej wspinaczki na przelecz Skrcko Zdrjelo, ruszamy z dalszego punktu drogi alpejskiej, polozonego 200 m wyzej, liczac na sledzenie dzikiego szlaku z pomoca Oziego.
Wejście na szlak znakowany jest z okolicy Dobri Do z poziomu 1700 m; myśmy pojechali dalej, omijając Prutas i osiągając w rejonie oznaczonym na mapie jako Prijespa poziom 1850 m (a nie 1900). Zostawiliśmy Meryśkę na postoju przy drodze i zaczęliśmy się wspinać kamienistą ścieżką z zakosami; z góry zobaczyliśmy, jak stado owiec mijało nasz samochód:
Nie bylo to takie latwe i troche pobladzilismy, w sumie nadkladajac drogi.
Teren na płaskowyżu był pagórkowaty i pomimo wskazań Oziego zboczyliśmy z właściwej ścieżki, chąc oszczędzić lokalnych wspinaczek. Później zmylił nas widok przełęczy Sedlo, którą mylnie wziąłem za naszą docelową przełęcz. Chcąc oszczędzić baterie w moim nawigatorku, zaczęliśmy iść na kierunek wyznaczony przez ten widok, obierając niewłaściwą stronę doliny:
Trzeba było się trzymać lewej strony (Ela - zagubiona w Durmitorze - jest widoczna po prawej):
Wspominając potem nasze błądzenie miałem nieodparte wrażenie, że na którymś z forum (czarnogórskie? chorwackie?) ktoś opisywał bardzo dokładnie bliźniaczą sytuację, podsumowując w punktach wszystkie błędy które popełnił. Reportaż był poparty mapkami i zdjęciami z których było widać jak w bardzo podobny sposób mylnie obrano kierunki. Nawet myślałem, że to było to samo miejsce. Po powrocie szukałem długo po forumach tego wątku, ale nie umiałem go odnaleźć.
Może ktoś z czytelników pamięta?
Podziwialiśmy w pięknym słońcu urzekający kształt Sedlenoj Gredy:
i srebrzysty masyw Łojanika:
Na zboczach Durmitoru zobaczyliśmy z daleka pasące się owce - pierwsze zdjęcie jest powiększeniem centralnej części drugiego:
Skojarzenia z widokami zapamiętanymi z Wysp Owczych były oczywiste. Tu zamieszczam dwa przykłady. Gdyby Durmitor zanurzyć w morzu to któżby rozróżnił?
Na jednym z odpoczynkowych postojów podziwialiśmy formy kamienne, jakby ręką ludzką zrobione, oraz naturalne ogródki skalne:
____
____
Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z samowyzwalacza i brniemy dalej wzdłuż nierozpoznanego szlaku:
Za nami dumny Prutas, przed nami szczyty Durmitoru:
Cała droga po płaskowyżu (Ela jest tam również, zagubiona w Durmitorze) widoczna na poniższej składance:
Wreszcie dotarliśmy do oznakowanego szlaku i na początku zeszliśmy trochę w dół (widać czerwony plecaczek Eli), zanim zrozumieliśmy że musimy zawrócić w lewo i wspiąć się pod górę:
Droga właściwa początkowo łagodnymi zakosami wznosiła się w górę; podziwialiśmy coraz to z innej perspektywy Sedleną Gredę:
zaś obok masyw Izmacaj:
Potem szlak robił się coraz bardziej stromy.
Znów odpoczynek, picie, czekolada na wzmocnienie, drobne formy martwej i żywej przyrody dla odetchnienia:
Ela zmęczona decyduje się zostać i zaczekać, bo wie że zależy mi na widokach i panoramach. Ja wspinam sie coraz bardziej stromo pod górę, oszczędzając oddech i starając się pokonywać wysokość jak najmniejszym wysiłkiem - przestępując na omal wyprostowanych nogach lekkimi zakosami, bez forsownego podciągania ciężaru ciała (i plecaka ze sprzętem) na wysoko uginanych nogach, tylko małymi kołyszącymi się kroczkami na przeciwwadze, za każdym krokiem troszke wyżej. Na Ozim podglądam, jaką mam wysokość i ile jeszcze do przełęczy (docelowo 2124m) - jest tak stromo, że do końca nie widać gdzie ona jest. Już przekroczyłem 2000m; jeszcze 100m, potem jeszcze 50. Wysokość pokonuje się niemiłosiernie powoli.
Na kolejnym zakosie zdemuję z pleców statyw który cały czas miałem na plecach i po prostu zostawiam go przy szlaku. Tu nie ma nikogo, tylko my. Nie dam rady nieść, a nawet jakbym zaniósł, to nie dam rady drżącymi ze zmęczenia rękami przejść całej procedury montażu głowicy itd.
Z góry widzę Elę, że jednak próbuje wspinać się za mną, zagubiona w Durmitorze:
Ostatnie podejście, jakby stromymi schodami w górę.
Himalajskim wysilkiem woli osiagnelismy cel na 2124 m
Na razie tylko ja. Stanąłem na trawiastej grani przełęczy i miałem po prawej naszą drogę wejściową, a po lewej zejście do doliny Skrka. Za mną wejście na masyw Prutasia, przed sobą podejście na Stit. Krzyknąłem do Eli, że TO JUŻ TUTAJ, i wszedłem po grzbiecie przełęczy trochę wyżej, bo... cudownych jezior Skrcko nie było widać!
Widać tylko początek doliny, która zakręca i chowa swoje perły za grzbietem Prutaski Do - jak na tej składance:
Trzeba by było chyba wejść na Stit albo jeszcze dalej na przełęcz Samar - tam dolina się otwiera, co widać na ślicznym zdjęciu które cytuję z Panoramio:
Tymczasem podziwiam jeszcze raz szczyty Sedlena Greda i Izmacaj - tak chyba jest w raju:
Masyw Łojanik pod tym kątem juz tak nie błyszczy:
Zrobilismy sliczne zdjecia oraz panorame z reki przy pieknej choc wietrznej pogodzie.
Wiatr był taki, że miałbym rzeczywiście kłopoty ze statywem... Robię wreszcie panoramę dookólną z ręki, jak zwykle z pionowych zdjęć. Dzięki nasadce szerokokątnej na moją Minoltę A2 mam przy efektywnej równoważnej ogniskowej 22 mm rozpiętość pionową około 75 stopni. Pozioma rozpiętość jednego zdjęcia jest bliska 60 stopni, ale dla zapewnienia zakładek potrzebuję zrobić 8 zdjęć. Tu zamieszczam fragment, a link do całości jak zwykle poniżej:
!_PANO=><=PANO_!Tutaj są moje Panoramy - Montenegro 2008 !!!Oglądam się na masyw Prutasia, który kojarzy mi się z niedźwiedziem:
Słyszę radosny okrzyk Eli, która dzielnie przemogła chwile słabości - chwała jej za to! i wdrapała się za mną na górę (wiedziałem że da radę). Robimy sobie zdjęcia nawzajem - ja z góry, ona z dołu:
Zbieram sprzęt, schodzę do Eli, siadamy razem. Jeszcze raz podziwiamy, szczyty wokół - Bobotov Kuk i Sereni Pasovi:
Sereni Pasovi z bliska wyglądają jak obraz abstrakcyjny:
Dokumentuję na zdjęciu Oziego pokazującego, dokąd zaszliśmy, oraz szlak którym weszliśmy na przełęcz:
______
________
______
Jeszcze pożegnalne zdjęcie ze Skrcko Zdrelo w stronę kanionu Komarnicy:
i trzeba schodzić. Po drodze Ela ma rozmowę z rodzinką:____
a ja robię przy tej okazji jeszcze pożegnalne zdjęcia Sedlenoj Gredy - chyba się zakochałem (czy ktoś się dziwi?):
i tajemniczego wejścia do kanionu Komarnicy:
oraz baśniowych skał, jak nigdzie indziej:
Przeszliśmy stromą część zejścia, i już właściwym szlakiem wracamy mijając potężne odłamy skalne:
zostawiając za sobą podejście pod przełęcz - to ta nieoznakowana ścieżka:
Po drodze mijamy Prutas w wieczornym słońcu - w nim zakochała się Ela:
Stężałe formy skalne i ślady ruchów górotwórczych każą zastanawiać się, jak powstała ta ziemia:
Trochę błądzimy jeszcze szukając drogi zejścia do samochodu.
Całą naszą przygodę, błądzenia i zmagania można prześledzić na mapkach. Na tej płaskiej widać dokąd dojechaliśmy samochodem (niebieskie strzałki) a gdzie i w którą stronę szliśmy pieszo (fioletowe strzałki). Widać też, jak fałszywy kierunek obraliśmy przy podejściu, dochodząc aż do znakowanego szlaku oryginalnego, i jak musieliśmy sie nim wracać pod przełęcz, aby wreszcie właściwą drogą wrócić na dół.
Na tej przestrzennej widać, jak nas zmylił kierunek na Sedlo.
Na szlaku 7 h, od 11 do 18.
Pomimo częściowego błądzenia i zmęczenia, wracaliśmy szczęśliwi i pełni wrażeń z niezapomnianych widoków. Zdobycie Prutasia się nie powiodło, ale nawet bez błądzenia nie sądzę, żeby za pierwszym razem nam sie to udało. Spacer był dłuższy niż planowaliśmy, i pewnie nawet gdybyśmy nie zbłądzili to dłuższy niż wejście bezpośrednie po szlaku; ale unknęliśmy początkowego wyczerującego żmudnego odcinka z ostrą wsopinaczką i mieliśmy więcej zmieniających sie po drodze widoków. Zawsze trzeba coś zostawić na następny raz - wszak nie o to chodzi, by złowić króliczka!
Droga powrotna juz bez przygod, z cudnym widokiem na Sedlo, ktory Ela uwiecznila kamera. Aha, przed Zabljakiem prowadzily nas krowy; pastuch nie zbieral sie ich zgonic.
Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na łące pełnej krokusów; był już wieczór.
Obiad w sprawdzonej restauracji Durmitor przy bocznej uliczce, rownie sprawdzone raznijci (nie rezanici, jak przedtem pisalem, koniecznie nadziewane serem i koniecznie z ajvarem). No i niksicko pivo, of course.
To ostatni dzien w Durmitorze - wieczorem sie chmurzylo. Jutro wzdluz Tary i Moracy jedziemy w kierunku wybrzeza.
Tym razem też dużo nie jeździliśmy - podsumowanie:
- Kod: Zaznacz cały
Data Trasa Dystans Prędkość Zużycie Średnio
24-08 Zabljak-Skrcko Zdrelo 49 28 4,1 8,4