Dzień 7 (22 sierpień 2008, piątek):Zabljak(MNE)-Kanion Nevidio-Pivski Monastir-Trsa-Zabljak
Jeden z najpiekniejszych dni, dzien spelniania sie wczesniejszych planow i marzen na poziomie 200%.
Śniadanko zjedliśmy w domku korzystając z zapasów i zakupów zrobionych wcześniej. Zapowiadał się piękny dzień. Wyjechaliśmy z naszych przedmieść i przed skrętem na drogę do Zabljaka sfotografowaliśmy stacjonujący tu obóz cygański, z namiotami i klamotami, pełen żelastwa i rupieci.
Przed wjazdem do Zabljaka podziwiamy pełen widok na Durmitor - Ela bezwiednie robi panoramkę (jak widać, moje hobby się udziela) - oto, jak ją złożyłem:
Przy cudnej pogodzie wyjechalismy na lewo od glownej ulicy Zabljaka, na poludnie w kierunku Savnika.
Przed wyjazdem z miasteczka zajeżdżamy do sklepiku po zakupy na drogę: napoje, jakieś owoce. W sklepie patrzę się na mężczyznę przed nami i myślę: gdzie ja go już widziałem? Wysoki wzrost, taka charakterystyczna twarz: wystający podbródek, mocna szczęka, dobroć wyzierająca z ciemnych oczu, czarne włosy; przecież już go musiałem spotkać! Za chwilę wchodzi drugi gość - patrzę na niego - toż to skóra zdjęta, taki sam rosły i postawny, z wystającą szczęką! Wreszcie zrozumiałem - to jest właśnie ta słynna czarnogórska rasa, wyrosła w tych górach. Miałem potem okazję wielokrotnie spotkać moich "znajomych".
Mijamy Durmitor i gore Savin kuk od wschodu.
Savin Kuk z bliska (planujemy jutro wjechać na niego wyciągiem, bo dowiedzieliśmy się, że jest czynny):
Savin Kuk z daleka... a na niebie księżyc!
Pare razy ustepujemy krowom na drodze, co staje sie potem regula.
Spotykamy też owce - znajomy z naszych gór widok:
Droga poczatkowo waska i poszarpana, mija Durmitor i gore Savin kuk od wschodu, potem asfalt jest nowy i lepszy.
Drogowskaz wskazuje na Savnik:
Po drodze macha na nas lokalny dziadek, proszac o podwiezienie do najblizszej wsi. Ela z dobroci serca sie zgadza, ale za chwile tego gorzko zalujemy; smrod dawno niemytego ciala przekracza nasze wyobrazenia. Na szczescie wioska juz blisko, dziadek wysiada, a ja za zakretem robie postoj i zarzadzam deratyzacje aerozolem samochodowym.
Dojezdzamy do serpentyn prowadzacych w dol do Savnika i otwierajacych coraz to nowe widoki; wydaje sie, ze to zjezdzanie w dol nigdy sie nie skonczy. Za kazdym prawie razem sie zatrzymujemy i zachwycamy widokami, robimy zdjecia.
Popularne tu prawie fioletowe mikołajki - i kwiaty przy drodze ostrzegające przed szybką jazdą:
Nie możemy przestać robić zdjęć:
Widoki z serpentyn do Savnika:
Widok na pasmo gór Vojnik:
Jesteśmy poruszeni wszechobecną życzliwością dla turystów. Nasz postój na zakręcie wzbudził zainteresowanie.
Jeden z przejezdzajacych miejscowych z troska pyta, czy nam nie trzeba pomocy.
Jedziemy dalej. W małej wiosce napotykamy przy drodze na dziwny obelisk - z tablicą pamiątkową i jakby ze śmigłem? Podeszliśmy bliżej i okazało się, że to rodzaj buzdyganu, a przygodny miescowy turysta który też się tu zatrzymał próbował nam wyjaśnić po francusku (zanim nie przeszliśmy na słowiańskie języki), że jest to pomnik ku pamięci tureckiego atamana. Kto znajdzie jego historię?
___
___
___
Kolejne krowy na drodze - i drogowskaz do kanionu Komarnica; jesteśmy na dobrej drodze:
Serpentyny wciąż zjeżdżają do Savnika:
Na przedostatnim zakrecie odbijamy w prawo, drogowskaz pokazuje na kanion Nevidio rzeki Komarnicy.
W lewo na Savnik, w prawo do kanionu Komarnicy - i znowu krowy:
To byl punkt pierwszy naszego planu wycieczki.
Trasa pierwszego etapu dzisiejszego dnia wyglądała tak - na północy Zabljak, meta w kanionie Nevidio poniżej:
Widok przestrzenny ostatniego odcinka - dojazd do kanionu Nevidio (w górnej części; na dole widać kanion rzeki Pridvorica):
Mapka topograficzna dojazdu do kanionu Nevidio i z powrotem dalej do Savnika:
Waska asfaltowa droga jedziemy tym razem pod gore, mijajac okoliczne malutkie wioski i cerkiewki przy cmentarzykach. Coraz wieksze skaly nas otaczaja.
Mijamy wyschnięty wodospad Skakavica i przedziwne formacje skalne:
Wreszcie wyjezdzamy w szeroki wawoz, odnoga drogi w lewo prowadzi na mostek, ale my jedziemy prosto, gdzie mozna zjechac nad sama rzeke; widac tam pare samochodow raczej terenowych. Zjezdzamy i my na polane nad woda...
...i przezywamy surrealistyczna scene; wita nas radosna, zywiolowa i krzykliwa mloda kobieta, czestuje piwem z duzej butli pod pacha i zaciaga do kapieliska. Po drodze dwa przejscia w brod przez plytka rzeke po kamieniach.
Nasza przewodniczka nawiązuje z nami kontakt po rosyjsku, ale upewnia się, że my "nie ruskie", przedstawia się jako Miszel (z akcentu wynika, że miało być: Michelle). Piwo jest oczywiście Niksicko pivo.
Zakladamy z Ela chwyt opanowany ze Slowackiego Raju; ja z przodu wyciagam reke do tylu, Ela ja lapie alpinistycznym nachwytem, i tak ja wybierajac niechybotliwe kamienie, a ona kroczac po moich sladach, jak istota czworonozna, przechodzimy przeprawy.
W miejscu gdzie rzeka uwalnia sie spomiedzy wysokich skal tworzy sie male rozlewisko i zaglebienie zdatne do kapieli
Nad nami słynny most z napisem cyrylicą: Kanion Nevidio. Fotografuję go z daleka i w zbliżeniu:
Próbuję zoomem zajrzeć dalej w głąb kanionu:
Ela też fotografuje z przejęciem - ja spostrzegam kwiaty dzikiego czosnku:
Wreszcie idziemy na odpoczynek pod skałę.
Tam rozsiadla sie cala rodzinka naszej przygodnej przewodniczki, 3 corki, syn i "dziadzia".
Rozkladamy sie na kamieniach w cieniu skaly, ja decyduje sie na kapiel. Zalujemy ze nie wzielismy strojow i trepow do chodzenia po kamieniach. Woda zimna, podobno 15 stopni, po pierwszym szoku daje cudowne orzezwienie w upalny dzien, zanurzam sie po szyje.
Ja jako amator kąpieli; a wszyscy inni chcą też być na zdjęciu:
Potem wychodze, pijemy znow po kolejce niksickiego piwa z butli. W ramach obeschniecia biore aparat i wyruszam na rekonesans na bosaka po kamieniach w skalista i cienista gardziel kanionu. Przylacza sie do mnie chlopak, obiecujac pokazac miejce, gdzie sa "pastrany" - pstragi.
_____
_____
On jest w japonkach, ja na boso krzywiac sie z bolu krocze po kamieniach a to drobnych i kraglych, a to duzych i omszalych, czasem po waskim suchym brzegu, w wiekszosci po wodzie, drzac o bezpieczenstwo aparatu i aby nie zwichnac nogi po stapnieciu na ostra krawedz.
___
______
___
Nad nami wysoko most z napisem cyrilica: Kanion Nevidio. Moj przewodnik idzie przede mna proponujac pomoc przy wspinaniu sie na coraz to wieksze glazy zwalone w gardzieli wawozu.
Ściany skalne pełne są szczelin, jam i uskoków:
Pomiedzy takimi glazami tworza sie pod malymi wodospadkami lokalne glebie, w jednej z nich chlopak uparcie pokazuje "pastrany"
Ja z wrazenia nie dajac rady podejsc blizej malo co widze, ale robie zdjecia.
Dochodze do miejsca gdzie jest wieksza glebia na cala szerokosc parometrowego wawozu, ktory skreca na ukos w prawo i pietrzy sie przytulonymi do siebie litymi scianami tak, ze musze szukac kata widzenia aby zlapac swiatlo pomiedzy nimi.
Uwieczniam to dla siebie i Eli, ktorej nie powierzylbym takiej wycieczki, i wracam okupujac kazdy krok nowym bolem.
Uwieczniłem również kwiatki goryczki:
Ela broni sie przed kolejna kolejka piwa wyczekujac mojego powrotu. Zbieramy sie, wymieniamy adresy i usciski, z powrotem przez dwa brody idziemy do auta.
Poziom wody w Komarnicy jest bardzo niski. Z prawej Ogoreli Krs, z lewej Berkovo Brdo, w oddali Durmitor:
Wracajac zatrzymujemy sie przy drodze na mostek (jezdza nim nawet ciezarowki) i przechodzimy przezen piechota, podziwiajac czelusc kanionu z jednej i jego rozlewisko z kapieliskiem z drugiej strony z gory.
______
______
Urzeczony robię zdjęcia na wszystkie strony, potem udało mi się z nich złożyć okrągłą panoramę która daje niejakie pojęcie o czeluści pod nami:
Idziemy dalej droga wzdluz gornych scian kanionu, ja probuje przez krzewy dotrzec na jego brzeg i robie zdjecia wyszukujac jego czelusci, ale rzeczywiscie jest on niewidzialny, mozemy to potwierdzic.
Tutaj gdzieś jest kanion... ale go Nie Widać!
Po drodze podziwiamy skały u wejścia kanionu:
Wracamy do auta, zjezdzamy do serpentyn glownej szosy i dalej w dol do Savnika.
Po drodze podziwiamy w mijanej już wcześniej wiosce Petnjica całkiem miastowy pasaż prowadzący do pomnika; Ela nie wysiadając z auta robi panoramkę, ma to już widać we krwi:
Nie mamy czasu zgłębiać ani nawet sięgnąć aparatem, czyj to jest "pamiatnik".
Przy moscie w Savniku zatrzymujemy sie, podobno tam rzeka pulsuje co pol godziny sie spietrzajac, ale szkoda nam czasu na czekanie i jedziemy dalej, tym razem po licznych serpentynach w gore.
Mój Ozi pokazuje przebyte zygzaki na mapie, co próbuję uwiecznić w drodze:
______
______
Te same zygzaki widać na widoku przestrzennym naszego przejazdu przez Savnik - spod kanionu Nevidio (po prawej) poprzez Savnik, w górę serpentynami w lewo do miejscowości Mokro:
Po drodze znów się nie możemy oprzeć widokom masywów górskich. Przed nami widok na masyw Turija. W oddali Durmitor:
Dalej bieleje skalista ściana Izmecaj kanionu Komarnicy (już w rejonie Durmitoru):
Od ktorejs z serpentyn powina odejsc droga na Jasenovo Polje, mam ja na mapie Czarnogory 1:300000 GiziMap prosta jak drut, a nie znalazlem jej na moich topograficznych 1:25000 datowanych z 1980, wiec wnioskuje ze jest nowa. OziExplorer pokazuje ze juz minelismy to miejsce, zawracamy zasiegnac jezyka, lokalni spod polnego baru z piwem zapewniaja ze za 8 km bedzie odnoga, jeden nawet ofiarnie rysuje szkic na kartce, ja dla kontroli wlaczam iGo8, ale ten wybiera mi droge prze Niksic, a wiec ma zbyt slabe pokrycie Czarnogory aby mu zawierzyc; jedziemy dalej przekonujac sie ze mapa GiziMap po prostu klamie, ktos wykreslil od linijki szose ktora jest duzo dalej.
Na mapie topograficznej widać po naszym pogrubionym śladzie, jak błądziliśmy (w górnej części koło miejscowości Mokro) oraz jak potem pojechaliśmy jakby "na skróty", tzn. po nowej drodze niewidocznej na starej mapie (w dolnej części):
Dojezdzamy do obiecanego skrzyzowania, stoja tam policjanci ktorych tu spotkac mozna czesto, skrecamy w prawo na Pluzine, jedziemy do drugiego celu naszej wycieczki: Pivski monastyr.
Ale jak zza krzaków wyjrzał atramentowy zalew Pivy wśród gór, oniemieliśmy - chyba jak wszyscy co go ujrzeli po raz pierwszy:
Do Pivskiego monastyru trzeba przed Pluzine skrecic w oznakowana droge w prawo.
Przedtem musimy ominąć krówkę, która nic sobie nie robi z naszej obecności:
Na przestrzennym widoku można zobaczyć nasze pierwsze spotkanie z Pivskim zalewem, krótką odnogę do Pivskiego monastyru, a dalej... nie uprzedzajmy faktów:
Po krotkim zjezdzie widzimy prosta w ksztalcie, ale harmonijna cerkiewke. Wchodzimy i stajemy oslupieni. Cudnie zdobiony bogaty ikonostas, przed nim egzotyczny krag zwieszony ze sklepienia, z elementami dekoracyjnymi z drewna, kosci sloniowej i ze strusich jaj. Ze scian patrza na nas swieci, zamysleni archaniolowie, przemawiaja sceny z Biblii, wymalowane jeszcze przez greckich mistrzow a przed zamknieciem zapory na Pivie rownie benedyktynsko przeniesione wraz z cala cerkwia na nowe miejsce. Chlopak ktory nas wprowadzil i objasnial, pozwala robic zdjecia. Swiatlo jest niezle, wiec opierajac aparat o rozne sprzety robie krotka dokumentacje tych cudow.
Korzystam skwapliwie, że można robić zdjęcia. Będzie ich dużo:
- freski świętych przy wejściu
- zawieszenie kręgu pod sklepieniem
- fresk Zaśnięcia Matki Boskiej
- freski na filarze i inkrustowany fotel
_____
_____
- Ela w tajemnym kręgu
- freski na filarach
- krzyż wsparty na rybach na belce z prazdnikami
- inkrustowany kością słoniową krąg oraz ikonostas
- ikonostas i marmurowe lichtarze
Jeszcze zdjecia zewnatrz...
Te wszystkie cuda mieszczą się w tak niepozornym ale pięknym prostotą kształcie:
który potem z szosy podziwiamy z oddali:
... i dalej w droge, tylko szybki obiad w przydroznym barze, gdzie obserwujemy jak dwaj miejscowi wciagaja do bagaznika potraconego przez kogos barana, aby go zawiezc na zarzniecie.
A oto dokumentacja fotograficzna:
Wkrotce zjezdzamy nad zalew Pivski, znany nam dotad jedynie ze zdjec. Rzeczywistosc okazuje sie przekraczac nasze wyobrazenia. Niebiesko-granatowe wody zalewu, mieniace sie w poznym juz sloncu,...
Przy miejscowości Pluzine zatrzymujemy się, podziwiamy widok w stronę słońca:
i widok ze słońcem:
Znów się zatrzymujemy, ujrzawszy most - po drugiej stronie kanionu widać prowadzącą w lewo skos w górę drogę na Durmitor, do Trsy i Zabljaka:
Czy naprawdę będziemy tam jechać?
...droga wzdluz malowniczych tuneli o surowych scianach skalnych, ktore ukladaja sie jeden za drugim. Nie mozemy sie oprzec zatrzymywaniu i robieniu zdjec,...
Tutaj ustrzeliłem Elę na tle trzech kolejnych tuneli:
...ale wreszcie podejmujemy solenna decyzje: jedziemy bez zatrzymywania do zapory, aby zdazyc ze swiatlem. Ela robi zdjecia w biegu swoim kieszonkowcem,...
widoki jak z baśni:
...tunele zaczynaja nas nuzyc,...
ale widoki sosen pnących się po skałach - nie:
_____
_____
...az wreszcie dojezdzamy do majestatycznej zapory. Zatrzymujemy auto z boku w zatoczce,...
tym razem ja robię krótką składankę z dwóch zdjęć, uwieczniając Elę nad ostatnim fragmentem zalewu:
...wysiadamy, robimy zdjecia umocnien...
_____
_____
...i rzeki cieknacej waskim korytem za tama,...
_____
_____
...az podchodzi do nas straznik i groznie oznajmia ze tam byl znak ze nie wolno fotografowac obiektu. Korzystamy z okazji ze zajmuje sie rowniez inna para ktora zaparkowala auto na szosie (tez nielegalnie) i ulatniamy sie czym predzej.
W drodze powrotnej Ela kreci pamiatkowy film kamera;...
...filmy będą potem......staramy sie robic zabawne komentarze, trabimy przed zakretami, za podklad muzyczny sluzy nam Goran Bregovic, ktorego piesni sluchamy juz trzeci dzien, gdyz dziwnie pasuja do czarnogorskich krajobrazow, do tego wszystkiego wlacza sie Ozi ktory co chwila krzyczy ze mu ginie GPS.
Tak rozbawieni i szczesliwi mijamy po lewej slepy zasypany tunel, zaraz przy nastepnym jest drogowskaz do Durmitoru i Trsy, trzeba w niego ostro skrecic do tylu w lewo, w srodku okazuje sie ze on nadal zakreca, co wzmaga nasza wesolosc;
Ela mowi ze jej juz reka mdleje ale kreci dzielnie, drugi tunel tez zakreca, powariowali czy co, ja mechanicznie obracam kierownica, trzeci tunel konczy sie wydaje sie normalnie, ale wyjezdzamy jakby prosto w przepasc, bo droga za nim natychmiast spada w dol i skreca ostro w lewo;
Ela krzyczy, ja w ostatniej chwili widze W TUNELU rozjazd i drogowskaz na Trsa wewnatrz tunelu do gory w lewo. Przypominam sobie o wskazowkach przedwyjazdowych z forum, rzeczywiscie tak mialo byc, troche wycofuje, skrecam, wyjezdzamy z tunelu, ciagle pod gore, kazdy tunel zakreca, stracilismy rachube w ktora strone;
na kolejnym odcinku prostej z gory zjezdza na nas CIEZAROWKA WYLADOWANA PNIAMI, przytulam sie do sciany skalnej bo jest ona akurat na szczescie po prawej, ciezarowa nas mija, Eli reka opada ale dzielnie kreci sagi drzewa przesuwajace sie przy moim lusterku, odjezdzam od sciany, jedziemu z ulga w gore, a tu z kolejnego tunelu wynurza sie NASTEPNA CIEZAROWA. Nie wiem, jak one zakrecaja i dobrze, ze nie spotkalismy jej w srodku. Nazywamy to 'bliskie spotkania trzeciego stopnia'.
Wyjezdzamy z kolejnego tunelu, jednym okiem widze ze w glebi pod nami rozposciera sie cudo zalewu Pivy z mostem w zachodzacym sloncu, drugim ze przed brama najblizszego tunelu jest po lewej mini-zatoczka i plaskie obejscie wokol tunelu. W ostatniej chwili decyduje zjechac w lewo bo drugiej takiej okazji nie bedzie, Ela krzyczy bo mysli ze zjade w przepasc (z jej strony polki nie widac), ale za rece mnie nie lapie. Wysiadamy na ostatnie zdjecia zalewu,...
...teraz już wiecie co będzie na filmie...Tu przycupnęliśmy pod tunelem...
_____
_____
...i dopiero teraz rozumiemy szalenstwo konstruktora drogi; wznosi sie ona pietrami po zboczu tak stromym, ze zawroty serpentyn trzeba bylo wykuc w tunelach.
Szalona droga do Trsy; w dole most przez zalew Pivy którym wcześniej przejeżdżaliśmy:
Po różnych drogach wjeżdżaliśmy, na Dalsnibbę w Norwegii, na Snaefellsjokull w Islandii, na Sv. Jure i nad Dubrownik w Chorwacji, ale takich wrażeń nie mieliśmy nigdy!Widok przestrzenny naszej drogi przez most, wzdłuż zalewu do tamy, a po powrocie wjazd szaloną drogą na płaskowyż prowadzący do Durmitoru:
Po ostatnich spojrzeniach na Pive i zdjeciach wsiadamy do auta, jeszcze dluga droga przed nami.
Droga juz wspiela sie na plaskowyz, troche kreci przez las i pola, wreszcie w odali widzimy krawedzie Durmitoru w pomaranczowym swietle zachodzacego za nim slonca.
Ela fotografuje mnie, jak próbuję ustrzelić słońce, które już zaszło:
_____
_____
a oto, jak zachodzi słońce za Durmitorem:
Po drodze jeszcze mijamy w mroku błąkające się po pastwisku kozy i owce:
Zatrzymujemy się osłupieni - choć to mrok - przed tablicą do koszykówki przy szosie - wszak to jedyny płaski twardy teren nadający się na boisko:
_____
_____
Mijamy Trse i w ciemniejacym zmroku dojezdzamy do majestatycznego masywu Prutas, jakby gigantycznej zjezdzalni. Jedziemy wzdluz poludniowej sciany Durmitoru, ktorego olbrzymy drzemia patrzac co za robaczek swietojanski zakloca ich spokoj.
Mijamy pojedyncze katuny - szalasy alpejskie, chatki zabudowan pasterskich, pograzone w snie campy milosnikow interioru. Waska asfaltowa droga zakosami opada w dol.
Jade na dlugich swiatlach, wspomagajac sie przed kazdym zakretem widokiem z Oziego, skad mam podpowiedz czy to bedzie normalny zakret, czy ciasna agrafka serpentyny, do ktorej trzeba sie inaczej zlozyc i wykonac redukcje. Widze ze mamy wysokosc ponad 1900 m, a wiec do Zabljaka obliczam, ze musimy zjechac jeszcze 500 m w dol.
Wreszcie widzimy swiatla Zabljaka i dojezdzamy o 21 po 12 godzinach wycieczki do domu. Zdazamy na wieczorna kapiel (po 22 w Zabljaku zdarzaja sie wylaczenia wody) i po kolacji z bryndza i jogurtem idziemy spac.
Nie tak prędko - jeszcze mnie czeka wieczorne ładowanie mojego staffu (znacie ten obrazek?):
A oto mapka naszego drugiego etapu tego dnia: z kanionu Nevidio poprzez kanion Pivy z powrotem do Zabljaka:
ALEŻ TO BYŁ DZIEŃ! - podsumowanie:
- Kod: Zaznacz cały
Data Trasa Dystans Prędkość Zużycie Średnio
22-08 Zabljak-Nevidio-Piva-Trsa-Zabljak 208 34 15,0 7,2