Dzień 9
22/06/2008 niedziela
odległość: 500 km
trasa: Zakopane - Nowy Sącz - Kielce - Warszawa
Załadunek samochodu przebiega bez specjalnych sensacji. Ponieważ jest niedziela, to i niepracująca koparka już jakby mniej działa na Jasia. Koło godziny 11:00 żegnamy się z naszymi gospodarzami i wyruszamy w drogę. Powrót będzie jednak niestandardowy, gdyż kilka dni wcześniej Małżonka ma własna wpadła na pomysł, że na powrocie można by zahaczyć o Nowy Sącz i spotkać się z
Januszem B. Jak pomyślała, tak też uczyniła, nawiązując kontakt z w/w, skutkiem czego pomysł przerodził się w konkretny plan
. Mamy spotkać się o 13:00 na rynku, więc bez zbędnego ociągania się z Zakopianki odbijamy w prawo w Poroninie, i mijając dom, w którym swego czasu mieszkał towarzysz Lenin, kierujemy się na Bukowinę Tatrzańską, a potem różnymi dróżkami, mniej i bardziej bocznymi, podążamy w jedynie słusznym kierunku, czyli do Januszowego grodu
...
jedziemy opłotkami
Kawałek przed Nowym Sączem zatrzymujemy się celem nabrania benzyny, gdzie padamy 'ofiarą' potrzebującego pomocy. Kierowca 'zagazowanej' furgonetki nie może odpalić silnika, winą za to obciążając wyładowany akumulator. Prosi o 'pożyczenie' prądu, nie sposób więc biedakowi w potrzebie odmówić pomocy. Gorzej, że po 'okablowaniu' pojazdów pierwsze próby nie przynoszą efektu, zaczynamy więc poprawiać kable, czyścić klemy, ... a czas ucieka. Koniec końców odpalenie nie udaje się, wszak przyczyna problemów z zapłonem widać drzemie gdzie indziej. Kierowca ów zmuszony jest do poszukiwania bardziej radykalnych rozwiązań, zaś my wyruszamy de facto już spóźnieni
.
Kiedy docieramy na rynek, Janusz z Małżonką już nas oczekują. Na szczęście nie wyglądają na zirytowanych naszym opóźnieniem. Ruszamy na wspólny spacer po Nowym Sączu, z przerwą na lody. Tematyka chorwacka, ale nie tylko. Jest bardzo miło i sympatycznie, a czas mija szybka, zbyt szybko
. Chciałoby się jeszcze, ale nam czas w drogę, wszak do stolycy jeszcze kawał do przejechania. Trzeba więc kolejny raz tego dnia żegnać się, licząc że kolejna okazja do spotkania nadejdzie szybciej niż się tego spodziewamy ...
Nowy Sącz ... będzie jeszcze nowszy
...
Z Januszem B i jego Małżonką ...
prawie jak w Brukseli
...
pożegnalna rodzinna fotografia ...
Będąc już tak daleko na wschód od Katowic dochodzę do wniosku, że bez sensu nam się pchać ku gierkówce, i obieram drogę bezpośrednio na północ. Jedziemy przez całkowicie nieznane mi tereny. Pogoda dopisuje, jest ciepło i słonecznie. Krajobrazy rolnicze i leśne. Mijamy Busko Zdrój by po jakimś czasie dotrzeć do Kielc. Młodzież okazuje oznaki głodu, więc przystępujemy do poszukiwania ulubionego Lenkowego lokalu z literką M, skutkiem czego lądujemy na głównym kieleckim deptaku
. Ładnie tu, a dzięki dobrej pogodzie masa tubylców wybrała się na spacer. Myśląc o tubylcach dochodzimy do wniosku, że i w Kielcach kilka osób z forum dałoby się spotkać
, ale że plan nie zakładał przyjazdu do tego miasta, stąd i żadne kroki przygotowawcze nie zostały przez nas podjęte
. No nic, będzie przynajmniej jeszcze jeden argument aby przyjechać tu kolejny raz
.
ku stolycy ...
... nieznanym dotąd szlakiem przez Kielce
Do domu docieramy dopiero po zmroku, mimo że dzień już krótki nie jest. Szybki wypakunek najniezbędniejszych rzeczy, resztę skończę jutro po powrocie z pracy. Było, minęło, czas na powrót do codzienności
. Do Zakopanego powrócimy, to pewne, ale raczej za jakiś czas. Trzeba trochę od niego i jego uroków odpocząć, zgodnie z zasadą, że nawet smakołyki spożywane w nadmiernych ilościach mogą się z czasem przejeść. Teraz mamy dwa miesiące na zakończenie przygotowań do tegorocznej bałkańskiej wyprawy ... ale to już temat na inny wątek i inną opowieść
...
K O N I E C