Dzień 6
19/06/2008 czwartek
odległość: 190 km
trasa: Zakopane - Tatranska Lomnica - Strbske Pleso - Zakopane
Ranne spojrzenie za okno ujawnia pogodę lepszą niż dnia poprzedniego, acz dalej daleką od ideału
. Na niebie wciąż królują gęste i grube chmury, ale są już lekko porozrywane, dzięki czemu tu i ówdzie widać prześwitujący błękit nieba
. W sumie nie ma co wybrzydzać. Do końca pobytu zostały nam już tylko trzy dni, tak więc każdy jest na wagę złota. Trzeba zatem i ten zagospodarować. Opcje są dwie, ale że Małżonka jeszcze odczuwa skutki wcześniejszego podtrucia, stąd wygrywa wariant mniej forsowny fizycznie, czyli kolejny wypad na słowacką stronę Tatr. Nim jednak wyruszymy w drogę Jasiek musi popodziwiać jeszcze koparkę. Atrakcja tym większa, że o ile w minionych dniach na skutek padającego deszczu lub podtopienia wykonanych już wykopów koparka pozostawała w stanie spoczynku, tak dziś wreszcie ożyła. Pan operator ewidentnie już nie robi
sia , tylko z wigorem wgryza się stalową łyżką w ziemię, po czym przenosi ją na stojącą obok wywrotkę. Jakby tego było mało, w dole wykopów pojawił się jeszcze spychacz, który też z mozołem przepycha grudy ziemi. Jasiek stoi jak zaczarowany, a ja uwieczniam prace budowlane na filmie, co by syn miał co podziwiać po powrocie do domu
...
Jasiek podziwia koparkę ...
Obieramy kurs na Łysą Polanę. Zgodnie z rodzinną tradycją, wybieramy starą drogę, zwaną Drogą Oswalda Balzera. Pokonywałem ją wiele razy, w różnych etapach mego żywota, przy różnych okolicznościach pogodowych. Mam wrażenie, że z roku na rok, zwłaszcza na określonych odcinkach, jej stan ulega degradacji, a jazda nią staje się coraz mocniej hardcorowa. O ile równe 20 lat temu mój bezpośredni Przodek, czyli Dziadek Jasia i Lenki, mógł poczciwą Ladą osiągać tu całkiem ambitne czasy przejazdu, tak dziś ja muszę miejscami dobrze uważać, co by czego nie urwać w zawieszeniu
. Nim jednak udamy się do Łysej Polany i znajdującego się tam przejścia granicznego, robimy obowiązkowy postój na punkcie widokowym w Głodówce. Jeżeli ktoś tego miejsca nie zna, to OBOWIĄZKOWO powinien je odwiedzić przy kolejnym pobycie w Tatrach, zwłaszcza przy sprzyjającej pogodzie. Takiej panoramy Tatr, i tych Wysokich i tych Zachodnich, nie ma z żadnego innego miejsca, do którego każdy cepr mógłby dojechać każdym samochodem, czy to tak jak my Drogą Oswalda Balzera czy bardziej współczesnym odcinkiem od strony Bukowiny Tatrzańskiej
Dziś pogoda jest przeciętnie sprzyjająca dla podziwiania pełni tego widoku, ale i tak jest piknie
. W minionych latach bywało różnie, ale dzięki temu teraz mamy pełne wyobrażenie o różnych obliczach Tatr
...
rok 2008 ... widok z Głodówki na Tatry Wysokie ...
... i Zachodnie
panorama ... mała wersja
panorama ... duża wersja
czerwiec 2004
grudzień 2006
Nasyceni pięknym widokiem ruszamy ku Łysej Polanie. W latach 80-tych to miejsce stanowiło wąsko uchylone drzwi dla wybranych prowadzące do naszego południowego sąsiada. Potem drzwi stopniowo otwierały się coraz bardziej, aż zostały wreszcie wyjęte z zawiasów. Dziś sterczy ino goła framuga w postaci martwej zabudowy granicznej. Łysa Polana to także drugie drzwi, tym razem prowadzące do Morskiego Oka. W tym roku nie mamy aspiracji aby tam się udać, ale w 2004 pokonaliśmy asfalt i zbliżoną do tegorocznej niedyspozycję Małżonki, docierając do tego wyjątkowego miejsca. Dalsze marsze w górę zboczy, w tym ten na szczyt Rysów, pozostają na ten czas w sferze marzeń, ale kiedy młodzież podrośnie, to będę chciał ją tam poprowadzić, tak jak poprowadzony kiedyś byłam ja
...
czerwiec 2004 ... Morksie Oko i okolice
Po słowackiej stronie pomykamy sprawnie przed siebie, wjeżdżając wreszcie od wschodniej strony na Drogę Wolności, ciągnącą się wzdłuż południowych zboczy Tatr. Im bliżej Tatranskiej Lomnicy tym bardziej nadzieja na wjazd na szczyt Lomnicy bezlitośnie spada do zera
. Co prawda w koło niebo jest 'łaciate', ale akurat sama góra jest idealnie schowana w chmurach, odsłaniając jedynie swoje dolne partie
. Uwzględniając niebagatelny koszt biletów na kolejkę linową dochodzimy do wniosku, że na taki spacer w chmurach nie reflektujemy. No cóż, co się odwlecze ... Na otarcie łez decydujemy się na przejażdżkę lanowką na Hrebienok.
http://www.vt.sk/strediska/lanovky-vlek ... y/sk/zima/ Pod wieloma względami przypomina ona rodzimą kolejkę na Gubałówkę. Główna różnica to widoki rozciągające się wkoło. Skutki silnej wichury sprzed kilku lat są tu dramatycznie widoczne, i zapewne jeszcze bardzo długo będą, nim przyroda zdoła zregenerować się do poprzedniego stanu. To, co z dołu prezentuje się jak puste połacie, z okien kolejki widać w większym detalu. Patrząc na samotnie stojące, pomiędzy powyrywanymi z ziemi korzeniami, cudem ocalałe drzewa, można sobie jedynie wyobrażać jak musiało to miejsce wyglądać przed destrukcją. Nasuwają się skojarzenia z Vukovarem, acz tu na szczęście nie jest to owoc działań człowieka ...
kolejka na Hrebienok
'księżycowy' krajobraz
...
grudzień 2006 ...
... i widok na Lomnice (chyba
)
Górna stacja kolejki, a konkretnie jej otoczenie, ździebko rozczarowuje. Na dodatek Jasiek raczy nas atakiem złości. Szybko więc zbieramy się do zjazdu. O ile w drodze z samochodu do dolnej stacji kolejki w Starym Smokovcu prawie biegliśmy, aby zdążyć na najbliższy przejazd, tak teraz do samochodu wędrujemy już bez pośpiechu. Sprzyja to lepszemu oglądnięciu otoczenia, które w pewnym uproszczeniu można by nazwać sanatoryjnym. Są budowle z socjalizmu rodem, ale są też i starsze, nadające 'klimatu'. Miły pan parkingowy zagaduje nas o to i owo, przyciągając uwagę naszej młodzieży. Przy tej okazji dowiadujemy się, że Jaś po słowacku to Janik, co obok bałkańskiego Jovana stanowi kolejną ciekawą odmianę tego imienia
.
Celem spożycia obiadu udajemy się do znanej z poprzednich wizyt w Tatranskiej Lomnicy restauracji o wdzięcznej nazwie Stara Mama, co w połaczeniu z piktografią logo tegoż lokalu ma z pewnością oznaczać Babcię tudzież Babunię.
http://www.staramama.sk/ Nasza młodzież oprócz dyżurnych frytek z kawałkiem smażonego mięsa bez wahania daje się skusić na kompot z truskawek, nie wiedzieć czemu po tej stronie granicy zwanych jahodami
. Lepiej to by już tego nie wymyślił nawet tabun biurokratów z Brukseli
... Nasyceni, mając w zanadrzu jeszcze kilka widnych godzin, obieramy kurs na Strbske Pleso. Po drodze dalej straszą tereny zniszczone przez wichurę, tylko miejscami uchowane przed żywiołem ...
Droga Wolności ...
... i kolejne ślady zniszczeń
grudzień 2006
W Strbskim Plesie chciał nie chciał trafiamy na duży parking, rzecz jasna płatny. Zapakowawszy Jasia do wózka ruszamy podejściem w stronę jeziora. W porównaniu do naszego ostatniego tu pobytu w grudniu 2006 roku czuć większe ożywienie, głównie za sprawą prowadzonych jednocześnie kilku budów. Jedna z nich staje dosłownie na naszej drodze, gdyż realizowana jest nad samym brzegiem jeziora. Terenowość wózka okazuje się być wielce przydatna przy pokonywaniu nierówności terenu. Jak się łatwo domyśleć, budowa musi oznaczać obecność wszelakiego sprzętu, a to rzecz jasna stanowi mile widzianą atrakcję dla naszej młodzieży
. Znów więc mam sposobność wpatrywać się w cofającą się betoniarkę, być mijanym na odległość metra przez spychacze i koparki, czy z zapartym tchem śledzić załadunek ciężarówki. Nawet kiedy oddalamy się od miejsca budowy, podążając ścieżką wzdłuż brzegu jeziora, mimo że owa machineria ginie nam z widoku, to odgłosy jakie wydaje, sunące po gładkiej jak lustro tafli wody, nie pozwalają nam o niej zapomnieć. Na szczęście widoki są kojące i skutecznie rekompensujące te niedogodności. Kudłate niebo ma na tyle wysoki pułap, że nie spłaszcza zanadto perspektywy, a dodaje jej jeszcze tajemniczości. Ruch na ścieżce znikomy, możemy się więc poczuć, że całą tą przestrzeń mamy na wyłączność. Dochodzimy do miejsca, z którego w rzeczonym grudniu 2006 udało mi się całkiem przypadkowo zrobić jedno z ciekawszych zdjęć w mym skromnym dorobku. Zdjęcie brało udział w jednej z edycji crokonkursu fotograficznego, ale nie wzbudziło szerszego uznania ...
Budowa nad Strbskim Plesem ...
... i widok na koparki
jezioro
grudzień 2006
zdjęcie konkursowe ...
Trochę przed 19:00 wyruszamy w drogę powrotną. Można by sądzić, że zniszczenia powinny już się nam opatrzyć, ale one nadal szokują. Nad tym wszystkim w tle góruje Lomnica, dalej szczelnie opatulona szalem utkanym z chmur
. Mijamy Stary Smokovec, Tatranską Lomnicę, odbijamy w lewo na Zdiar i Łysą Polanę. Kawałek przed przejściem, po prawej stronie drogi naszą uwagę zwraca sporej wielkości hotel. Na chwilę opuszczamy główną drogę i wjeżdżamy na teren kompleksu. Jak się wieczorem doczytamy patrząc na stronę internetową tego obiektu, hotel Kolowrat
http://www.hotelkolowrat.sk/ był miejscem rozmów 'rozwodowych' Czechów i Słowaków z początku lat dziewięćdziesiątych
. Kolejne skojarzenie z Vukovarem i Bałkanami, kolejny dowód na to, że chcieć to móc ...
zniszczenia
Stary Smokovec ...
przejście w Łysej Polania ...
C.D.N.