Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

PODRÓŻE ... dalekie i bliskie z Jasiem i Lenką ...

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 29.10.2008 20:26

Nic się nie łam, PAP-o . Faza biegania rzeczywiście potrafi zasłonić mgłą oczy zabieganego za biegającym :) Oj, pamiętam to jeszcze :wink:
Ale Oravski Hrad blisko - wrócicie tam jeszcze nie raz, a najlepiej , jak Was tam Jasiek zawiezie swoim samochodem - ale zanim bedzie miał swoje dzieci :!: Bo wtedy zaczyna się druga faza biegania, ta gorsza - za wnukami . Tak przynajmniej twierdzi moja Mama :)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 30.10.2008 00:15

Dzień 5

18/06/2008 środa

odległość: 0 km

trasa: Zakopane - Dolina Małej Łąki - Zakopane


Kolejny dzień i kolejne rozczarowanie pogodą. Na słońce się nie zanosi, dobrze że chociaż nie pada. Trochę z desperacji, trochę z nadziei, że skoro wczoraj nie padało to dziś też nie będzie, decydujemy się wyruszyć jednak na szlak. Nie przyjechaliśmy tu przecież po to, aby przez cały pobyt jeździć samochodem. Poza tym trochę wysiłku fizycznego jest wielce wskazane. Wybieramy więc wariant najbardziej zachowawczy z możliwych, uwzględniający też fakt, że z racji nisko zawieszonych chmur widoczność z pewnością nie będzie rewelacyjna, i wyruszamy do Doliny Małej Łąki. Trochę przed 13:00 opuszczamy kwaterę i wyszukanym kilka lat temu skrótem prowadzącym między zabudowaniami, a potem polami, docieramy do Ścieżki pod Reglami, którą chcemy dojść do samej doliny.

Obrazek
skrót do TPN w 2008 ...

Obrazek
... i w 2004 ...

Obrazek
... prowadzący do Ścieżki pod Reglami

Obrazek
wejście do doliny ...


W sensie długości i czasu wymaganego na przejście Dolina Małej Łąki to pestka porównując z Doliną Chochołowską. Trudność polega jednak na tym, że tu żadnym wózkiem nie ma po co wjeżdżać, bo poza wszystkim innym, prowadzący musiałby się tu nieźle naszarpać i nadźwigać. Dolina ta widziała nas dotąd dwa razy. Raz w marcu 2003 podczas zimowego spaceru z Lenką w brzuchu, drugi raz w czerwcu 2004 z roczną Lenką niesioną w nosidle. Reasumując, do tej pory Lenka była tu noszona, teraz przyszedł czas, aby pokonała tą trasę o własnych siłach :D. Dla Jasia to absolutny debiut, ale znając życie i jemu przyjdzie tu kiedyś potuptać od początku do końca. Widoków nie ma tu oszałamiających, ale panujący tu spokój połączony z szumem strumyka i kojącą zielenią bujnej, zwłaszcza o tej porze roku, wszelakiej roślinności, skutecznie relaksuje i wycisza. Jasiek co prawda swoje waży, ale na szczęście i jemu przychodzi wreszcie ochota na postawienie kilku kroków na szlaku. Gorzej, że Małżonka jest podtruta, bo dzień wcześniej nałykała się jakiejś nowej multiwitaminy czy czegoś w tym rodzaju, i dziś rozsadza jej wątrobę, a osłabiona jest do tego stopnia, że w zasadzie w nosidle to powinno nieść się nią a nie Jasia :(.

Obrazek
na szlaku

Obrazek
2008

Obrazek
2008

Obrazek
Lenka w 2004

Obrazek
2004

Obrazek
2004


Tak czy inaczej poruszamy się z prędkością pędzącego żółwia, zwłaszcza w drugiej części doliny gdzie szlak nabiera większego nachylenia. Jaś podśpiewuje w nosidle, a Lenka wpada w niekończący się ciąg pytań 8O :lol:. Małżonka ciągnie się z tyłu podpierając się prawie nosem. Innych ludziów prawie brak, a jeżeli już to schodzące w dół jednostki. Na polanę Małołącką docieramy trochę po 15:00, co oznacza, że szliśmy tu trochę ponad dwie godziny, co uwzględniwszy wszelkie trudności obiektywne nie jest takim złym czasem. Spora grupka młodzieży szkolnej słucha pogadanki przewodnika dotyczącej tatrzańskich niedźwiedzi i ich zachowań. To temat na czasie, zwłaszcza wobec rozstrzyganego w sądzie zdarzenia. Omijamy ich i kawałek dalej rozkładamy nasz koc piknikowy, na którym Małżonka robi sobie leżakowanie, a młodzież szaleje jak przysłowiowe zające w kapuście. Zgodnie z przewidywaniami, widoczność w głąb doliny jest, delikatnie mówiąc, ograniczona. Plusem jest to, że tak jest bardziej tajemniczo :roll:. Mimo, że krople wody wiszą dosłownie w powietrzu, to nie pada, a to kolejny duży plus, więc nie wolno nam narzekać :!:

Obrazek
odpoczynek na polanie Małołąckiej

Obrazek
2008

Obrazek
2008

Obrazek
2004

Obrazek
Lenka w 2004

Obrazek
2004

Obrazek
2004


W przeszłości zawsze odbijaliśmy jeszcze na Miętusi Przysłop i stamtąd dopiero ruszaliśmy w drogę powrotną. Dziś jednak niedyspozycja Małżonki jest na tyle silna, że nie mam sumienia jej dodatkowo forsować. W bezruchu robi nam się szybko chłodno, więc po 20 minutowym postoju ruszamy w drogę powrotną. W dół, rzecz jasna, idzie się o wiele szybciej, dzięki czemu na Ścieżkę pod Reglami docieramy w niecałą godzinę. Sycimy wzrok widokiem rozległej niecki i rozsianych na jej dnie domostw stanowiących zachodnie krańce Zakopanego. Przed powrotem do pokoju dokonujemy jeszcze drobnych zakupów spożywczych i z nadzieją spoglądamy w niebo, że może jutro będzie znów bardziej słonecznie :roll: :? ...

Obrazek
Miętusi Przysłop w 2004

Obrazek
Lenka w nosidle w 2004

Obrazek
2004

Obrazek
Ścieżka pod Reglami w 2008 ...

Obrazek
... i w 2004

Obrazek
2004


C.D.N.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108170
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 30.10.2008 01:13

Jak to zero kilometrów na trasie :wink: :?:

W 2007 roku w maju też chodziłem po Dolinie Małej Łąki
W czasie tego weekendu majowego były "zaliczone" jeszcze dwie Doliny :lol:
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 30.10.2008 09:38

Janusz Bajcer napisał(a):Jak to zero kilometrów na trasie :wink: :?:

W 2007 roku w maju też chodziłem po Dolinie Małej Łąki
W czasie tego weekendu majowego były "zaliczone" jeszcze dwie Doliny :lol:


Januszu,

Zero w sensie, że zero przejechane samochodem :) ...

Ja widzę, że tam nie tylko Mała Łąka była i nie tylko doliny :) ... a inna rzecz, że w słońcu, i to wiosennym, to wszystko inaczej wygląda ...

Pozdrawiam,

PAP
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108170
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 30.10.2008 09:59

Kolega na zdjęciu tylko pozuje , że się źle czuje :wink: :lol:
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 30.10.2008 19:59

Byliście sami w górach :!: To wartość sama w sobie :)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 09.11.2008 23:13

Dzień 6

19/06/2008 czwartek

odległość: 190 km

trasa: Zakopane - Tatranska Lomnica - Strbske Pleso - Zakopane


Ranne spojrzenie za okno ujawnia pogodę lepszą niż dnia poprzedniego, acz dalej daleką od ideału :?. Na niebie wciąż królują gęste i grube chmury, ale są już lekko porozrywane, dzięki czemu tu i ówdzie widać prześwitujący błękit nieba :). W sumie nie ma co wybrzydzać. Do końca pobytu zostały nam już tylko trzy dni, tak więc każdy jest na wagę złota. Trzeba zatem i ten zagospodarować. Opcje są dwie, ale że Małżonka jeszcze odczuwa skutki wcześniejszego podtrucia, stąd wygrywa wariant mniej forsowny fizycznie, czyli kolejny wypad na słowacką stronę Tatr. Nim jednak wyruszymy w drogę Jasiek musi popodziwiać jeszcze koparkę. Atrakcja tym większa, że o ile w minionych dniach na skutek padającego deszczu lub podtopienia wykonanych już wykopów koparka pozostawała w stanie spoczynku, tak dziś wreszcie ożyła. Pan operator ewidentnie już nie robi sia :lol:, tylko z wigorem wgryza się stalową łyżką w ziemię, po czym przenosi ją na stojącą obok wywrotkę. Jakby tego było mało, w dole wykopów pojawił się jeszcze spychacz, który też z mozołem przepycha grudy ziemi. Jasiek stoi jak zaczarowany, a ja uwieczniam prace budowlane na filmie, co by syn miał co podziwiać po powrocie do domu :lol: ...

Obrazek
Jasiek podziwia koparkę ...


Obieramy kurs na Łysą Polanę. Zgodnie z rodzinną tradycją, wybieramy starą drogę, zwaną Drogą Oswalda Balzera. Pokonywałem ją wiele razy, w różnych etapach mego żywota, przy różnych okolicznościach pogodowych. Mam wrażenie, że z roku na rok, zwłaszcza na określonych odcinkach, jej stan ulega degradacji, a jazda nią staje się coraz mocniej hardcorowa. O ile równe 20 lat temu mój bezpośredni Przodek, czyli Dziadek Jasia i Lenki, mógł poczciwą Ladą osiągać tu całkiem ambitne czasy przejazdu, tak dziś ja muszę miejscami dobrze uważać, co by czego nie urwać w zawieszeniu :roll:. Nim jednak udamy się do Łysej Polany i znajdującego się tam przejścia granicznego, robimy obowiązkowy postój na punkcie widokowym w Głodówce. Jeżeli ktoś tego miejsca nie zna, to OBOWIĄZKOWO powinien je odwiedzić przy kolejnym pobycie w Tatrach, zwłaszcza przy sprzyjającej pogodzie. Takiej panoramy Tatr, i tych Wysokich i tych Zachodnich, nie ma z żadnego innego miejsca, do którego każdy cepr mógłby dojechać każdym samochodem, czy to tak jak my Drogą Oswalda Balzera czy bardziej współczesnym odcinkiem od strony Bukowiny Tatrzańskiej :!: :!: :!: Dziś pogoda jest przeciętnie sprzyjająca dla podziwiania pełni tego widoku, ale i tak jest piknie :D. W minionych latach bywało różnie, ale dzięki temu teraz mamy pełne wyobrażenie o różnych obliczach Tatr 8) :roll: ...

Obrazek
rok 2008 ... widok z Głodówki na Tatry Wysokie ...

Obrazek
... i Zachodnie

Obrazek
panorama ... mała wersja

Obrazek
panorama ... duża wersja

Obrazek

Obrazek
czerwiec 2004

Obrazek

Obrazek

Obrazek
grudzień 2006

Obrazek


Nasyceni pięknym widokiem ruszamy ku Łysej Polanie. W latach 80-tych to miejsce stanowiło wąsko uchylone drzwi dla wybranych prowadzące do naszego południowego sąsiada. Potem drzwi stopniowo otwierały się coraz bardziej, aż zostały wreszcie wyjęte z zawiasów. Dziś sterczy ino goła framuga w postaci martwej zabudowy granicznej. Łysa Polana to także drugie drzwi, tym razem prowadzące do Morskiego Oka. W tym roku nie mamy aspiracji aby tam się udać, ale w 2004 pokonaliśmy asfalt i zbliżoną do tegorocznej niedyspozycję Małżonki, docierając do tego wyjątkowego miejsca. Dalsze marsze w górę zboczy, w tym ten na szczyt Rysów, pozostają na ten czas w sferze marzeń, ale kiedy młodzież podrośnie, to będę chciał ją tam poprowadzić, tak jak poprowadzony kiedyś byłam ja :) ...

Obrazek
czerwiec 2004 ... Morksie Oko i okolice

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po słowackiej stronie pomykamy sprawnie przed siebie, wjeżdżając wreszcie od wschodniej strony na Drogę Wolności, ciągnącą się wzdłuż południowych zboczy Tatr. Im bliżej Tatranskiej Lomnicy tym bardziej nadzieja na wjazd na szczyt Lomnicy bezlitośnie spada do zera :cry:. Co prawda w koło niebo jest 'łaciate', ale akurat sama góra jest idealnie schowana w chmurach, odsłaniając jedynie swoje dolne partie :?. Uwzględniając niebagatelny koszt biletów na kolejkę linową dochodzimy do wniosku, że na taki spacer w chmurach nie reflektujemy. No cóż, co się odwlecze ... Na otarcie łez decydujemy się na przejażdżkę lanowką na Hrebienok. http://www.vt.sk/strediska/lanovky-vlek ... y/sk/zima/ Pod wieloma względami przypomina ona rodzimą kolejkę na Gubałówkę. Główna różnica to widoki rozciągające się wkoło. Skutki silnej wichury sprzed kilku lat są tu dramatycznie widoczne, i zapewne jeszcze bardzo długo będą, nim przyroda zdoła zregenerować się do poprzedniego stanu. To, co z dołu prezentuje się jak puste połacie, z okien kolejki widać w większym detalu. Patrząc na samotnie stojące, pomiędzy powyrywanymi z ziemi korzeniami, cudem ocalałe drzewa, można sobie jedynie wyobrażać jak musiało to miejsce wyglądać przed destrukcją. Nasuwają się skojarzenia z Vukovarem, acz tu na szczęście nie jest to owoc działań człowieka ...

Obrazek
kolejka na Hrebienok

Obrazek
'księżycowy' krajobraz :( ...

Obrazek

Obrazek
grudzień 2006 ...

Obrazek
... i widok na Lomnice (chyba :) :oops: )


Górna stacja kolejki, a konkretnie jej otoczenie, ździebko rozczarowuje. Na dodatek Jasiek raczy nas atakiem złości. Szybko więc zbieramy się do zjazdu. O ile w drodze z samochodu do dolnej stacji kolejki w Starym Smokovcu prawie biegliśmy, aby zdążyć na najbliższy przejazd, tak teraz do samochodu wędrujemy już bez pośpiechu. Sprzyja to lepszemu oglądnięciu otoczenia, które w pewnym uproszczeniu można by nazwać sanatoryjnym. Są budowle z socjalizmu rodem, ale są też i starsze, nadające 'klimatu'. Miły pan parkingowy zagaduje nas o to i owo, przyciągając uwagę naszej młodzieży. Przy tej okazji dowiadujemy się, że Jaś po słowacku to Janik, co obok bałkańskiego Jovana stanowi kolejną ciekawą odmianę tego imienia :roll: :idea: .

Celem spożycia obiadu udajemy się do znanej z poprzednich wizyt w Tatranskiej Lomnicy restauracji o wdzięcznej nazwie Stara Mama, co w połaczeniu z piktografią logo tegoż lokalu ma z pewnością oznaczać Babcię tudzież Babunię. http://www.staramama.sk/ Nasza młodzież oprócz dyżurnych frytek z kawałkiem smażonego mięsa bez wahania daje się skusić na kompot z truskawek, nie wiedzieć czemu po tej stronie granicy zwanych jahodami 8O. Lepiej to by już tego nie wymyślił nawet tabun biurokratów z Brukseli :wink: :lol: ... Nasyceni, mając w zanadrzu jeszcze kilka widnych godzin, obieramy kurs na Strbske Pleso. Po drodze dalej straszą tereny zniszczone przez wichurę, tylko miejscami uchowane przed żywiołem ...

Obrazek
Droga Wolności ...

Obrazek
... i kolejne ślady zniszczeń

Obrazek

Obrazek
grudzień 2006

Obrazek


W Strbskim Plesie chciał nie chciał trafiamy na duży parking, rzecz jasna płatny. Zapakowawszy Jasia do wózka ruszamy podejściem w stronę jeziora. W porównaniu do naszego ostatniego tu pobytu w grudniu 2006 roku czuć większe ożywienie, głównie za sprawą prowadzonych jednocześnie kilku budów. Jedna z nich staje dosłownie na naszej drodze, gdyż realizowana jest nad samym brzegiem jeziora. Terenowość wózka okazuje się być wielce przydatna przy pokonywaniu nierówności terenu. Jak się łatwo domyśleć, budowa musi oznaczać obecność wszelakiego sprzętu, a to rzecz jasna stanowi mile widzianą atrakcję dla naszej młodzieży :lol:. Znów więc mam sposobność wpatrywać się w cofającą się betoniarkę, być mijanym na odległość metra przez spychacze i koparki, czy z zapartym tchem śledzić załadunek ciężarówki. Nawet kiedy oddalamy się od miejsca budowy, podążając ścieżką wzdłuż brzegu jeziora, mimo że owa machineria ginie nam z widoku, to odgłosy jakie wydaje, sunące po gładkiej jak lustro tafli wody, nie pozwalają nam o niej zapomnieć. Na szczęście widoki są kojące i skutecznie rekompensujące te niedogodności. Kudłate niebo ma na tyle wysoki pułap, że nie spłaszcza zanadto perspektywy, a dodaje jej jeszcze tajemniczości. Ruch na ścieżce znikomy, możemy się więc poczuć, że całą tą przestrzeń mamy na wyłączność. Dochodzimy do miejsca, z którego w rzeczonym grudniu 2006 udało mi się całkiem przypadkowo zrobić jedno z ciekawszych zdjęć w mym skromnym dorobku. Zdjęcie brało udział w jednej z edycji crokonkursu fotograficznego, ale nie wzbudziło szerszego uznania ...

Obrazek
Budowa nad Strbskim Plesem ...

Obrazek
... i widok na koparki

Obrazek

Obrazek
jezioro

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
grudzień 2006

Obrazek

Obrazek

Obrazek
zdjęcie konkursowe ...


Trochę przed 19:00 wyruszamy w drogę powrotną. Można by sądzić, że zniszczenia powinny już się nam opatrzyć, ale one nadal szokują. Nad tym wszystkim w tle góruje Lomnica, dalej szczelnie opatulona szalem utkanym z chmur :(. Mijamy Stary Smokovec, Tatranską Lomnicę, odbijamy w lewo na Zdiar i Łysą Polanę. Kawałek przed przejściem, po prawej stronie drogi naszą uwagę zwraca sporej wielkości hotel. Na chwilę opuszczamy główną drogę i wjeżdżamy na teren kompleksu. Jak się wieczorem doczytamy patrząc na stronę internetową tego obiektu, hotel Kolowrat http://www.hotelkolowrat.sk/ był miejscem rozmów 'rozwodowych' Czechów i Słowaków z początku lat dziewięćdziesiątych 8O. Kolejne skojarzenie z Vukovarem i Bałkanami, kolejny dowód na to, że chcieć to móc ...

Obrazek
zniszczenia

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Stary Smokovec ...

Obrazek
przejście w Łysej Polania ...


C.D.N.
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 09.11.2008 23:48

PAP napisał(a):Nasza młodzież oprócz dyżurnych frytek z kawałkiem smażonego mięsa bez wahania daje się skusić na kompot z truskawek, nie wiedzieć czemu po tej stronie granicy zwanych jahodami 8O. Lepiej to by już tego nie wymyślił nawet tabun biurokratów z Brukseli :wink: :lol: ...

:lol: :lol: :lol:

Po chorwacku truskawka to też jagoda, zaś poziomka to šumska jagoda, czyli leśna truskawka, żeby było ciekawiej. :lol:
Całkiem można się w tym pogubić. :D

Pozdrav
Jola
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 10.11.2008 08:41

PAPo, dziękuję za przywołanie wspomnień z pierwszych kontaktów z wysokimi górami mającymi miejsce właśnie w Słowackich Tatrach........... :D
PAP napisał(a):decydujemy się na przejażdżkę lanowką na Hrebienok. Pod wieloma względami przypomina ona rodzimą kolejkę na Gubałówkę.

Tak, wjeżdżało się nie raz :D Ze zdjęcia wynika, że teraz faktycznie przypomina tę Gubałówkową, w 2003 jeszcze tak nowocześnie nie było.
PAP napisał(a):Skutki silnej wichury sprzed kilku lat są tu dramatycznie widoczne, i zapewne jeszcze bardzo długo będą, nim przyroda zdoła zregenerować się do poprzedniego stanu.

Chyba nie zdoła........... :( Z tego co daje się ostatnio usłyszeć czy wyczytać w mediach, Słowacy planują wybudowanie na zniszczonych wichurą terenach hoteli (do 20 m wysokości) kolejek, nartostrad i w ogóle całej tego typu infrastruktury. Dla mnie to smutna wiadomość.......... :cry:
PAP napisał(a):... i widok na Lomnice (chyba :) :oops:)

Chyba nie......... :lol: :wink: Moim zdaniem na zdjęciu widać Slavkovsky Stit 2452 m npm, potężną górę wznoszącą się nad Starym Smokovcem. No chyba, że ta zakryta chmurami to Łomnica :D

Powiem Ci że zdjęcia które pokazałeś, te z terenów po przejściu wichury zrobiły na mnie PIORUNUJĄCE wrażenie :roll: 8O Naprawdę wygląda to strasznie, nie myślałem, że aż tak. Te tory biegnące wśród pustki - szok
:!: Naprawdę wielki szok 8O

A zdjęcia znad Strbskiego Plesa, zarówno te zimowe z 2006 jak i z 2008 - piękne :D

PS Nie wiem jak się na to zapatrujesz (względy tradycji :?:), ale mógłbyś spróbować poprowadzić swoją nieco już podrośniętą młodzież na Rysy nie od Morskiego Oka ale od strony Słowackiej właśnie - jest łatwiej.

Pozdrawiam :D
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 10.11.2008 11:47

Jolanta Michno napisał(a):
PAP napisał(a):Nasza młodzież oprócz dyżurnych frytek z kawałkiem smażonego mięsa bez wahania daje się skusić na kompot z truskawek, nie wiedzieć czemu po tej stronie granicy zwanych jahodami 8O. Lepiej to by już tego nie wymyślił nawet tabun biurokratów z Brukseli :wink: :lol: ...

:lol: :lol: :lol:

Po chorwacku truskawka to też jagoda, zaś poziomka to šumska jagoda, czyli leśna truskawka, żeby było ciekawiej. :lol:
Całkiem można się w tym pogubić. :D

Pozdrav
Jola


Jolanto,

A jak będzie po 'innemu' nasza jagoda :roll: :?:

Bo z tego co piszesz to by wynikało, że nasza truskawka to jakiś wynalazek językowy :wink: :roll: :lol: :lol: ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 10.11.2008 12:09

kulka53 napisał(a):PAPo, dziękuję za przywołanie wspomnień z pierwszych kontaktów z wysokimi górami mającymi miejsce właśnie w Słowackich Tatrach........... :D
PAP napisał(a):decydujemy się na przejażdżkę lanowką na Hrebienok. Pod wieloma względami przypomina ona rodzimą kolejkę na Gubałówkę.

Tak, wjeżdżało się nie raz :D Ze zdjęcia wynika, że teraz faktycznie przypomina tę Gubałówkową, w 2003 jeszcze tak nowocześnie nie było.
PAP napisał(a):Skutki silnej wichury sprzed kilku lat są tu dramatycznie widoczne, i zapewne jeszcze bardzo długo będą, nim przyroda zdoła zregenerować się do poprzedniego stanu.

Chyba nie zdoła........... :( Z tego co daje się ostatnio usłyszeć czy wyczytać w mediach, Słowacy planują wybudowanie na zniszczonych wichurą terenach hoteli (do 20 m wysokości) kolejek, nartostrad i w ogóle całej tego typu infrastruktury. Dla mnie to smutna wiadomość.......... :cry:
PAP napisał(a):... i widok na Lomnice (chyba :) :oops:)

Chyba nie......... :lol: :wink: Moim zdaniem na zdjęciu widać Slavkovsky Stit 2452 m npm, potężną górę wznoszącą się nad Starym Smokovcem. No chyba, że ta zakryta chmurami to Łomnica :D

Powiem Ci że zdjęcia które pokazałeś, te z terenów po przejściu wichury zrobiły na mnie PIORUNUJĄCE wrażenie :roll: 8O Naprawdę wygląda to strasznie, nie myślałem, że aż tak. Te tory biegnące wśród pustki - szok
:!: Naprawdę wielki szok 8O

A zdjęcia znad Strbskiego Plesa, zarówno te zimowe z 2006 jak i z 2008 - piękne :D

PS Nie wiem jak się na to zapatrujesz (względy tradycji :?:), ale mógłbyś spróbować poprowadzić swoją nieco już podrośniętą młodzież na Rysy nie od Morskiego Oka ale od strony Słowackiej właśnie - jest łatwiej.

Pozdrawiam :D


Kulka,

To ja po kolei odniosę się do twoich 'punktów' :D ...

Cieszę się :D :D ...

Kiedy w grudniu 2006 chcieliśmy nią właśnie wjechać, to była zamknięta i mam wrażenie, że właśnie wtedy ją wymieniali na nową :roll: ... na marginesie, kiedy z MAPĄ byliśmy w Zakopanem w grudniu 2001, to właśnie kończyli wymianę wagoników na Gubałówce, a nam udało się nią przejechać pierwszego dnia po re-otwarciu, kiedy jeszcze firma montująca szkoliła miejscowych konduktorów, czy jak tam nazywa się osobników prowadzących wagoniki ...

:( :( ...

No ja z rozpoznawania górskich szczytów to kiepski jestem :oops: ... ale tyż było ładne :D :D ...

Nie potrafię umiejscowić daty tej wichury, ale mam wrażenie, że w marcu 2003 kiedy tam pojechaliśmy pierwszy raz, tyle żejuż po zmroku to było jeszcze OK ... może ktoś wie :roll: :?: ... a może Janusz B coś wygoogluje :) :D :?:

Na Rysy od słowackiej strony ... był i jest taki pomysł ... tym razem pogoda zniechęciła, i całe szczęście, bo jak się okazało kolejnego dnia (o czym będzie :) ), to zdecydowanie nie byłaby to trasa dla mej szanownej Małżonki ... czyli wyżej niż dolinki to będę musiał z młodzieżą samodzielnie się wybierać, ale do tego to jeszcze muszą duuuużo podrosnąć, żeby to było bezpieczne i odpowiedzialne :!:

Pozdrawiam,

PAP
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 10.11.2008 12:36

PAP napisał(a):Nie potrafię umiejscowić daty tej wichury


Wiedziałem, że było to w 2004, ale teraz znalazłem np TO

Ja po 2003 w Tatrach już nie byłem i jakoś tak przestały nas one interesować, dlatego te zdjęcia były dla mnie szokiem.

PAP napisał(a):wyżej niż dolinki to będę musiał z młodzieżą samodzielnie się wybierać, ale do tego to jeszcze muszą duuuużo podrosnąć, żeby to było bezpieczne i odpowiedzialne

Zgadzam się w pełni. Wycieczka nie jest może trudna technicznie, ale tak czy inaczej dosyć wymagająca kondycyjnie tak więc jeszcze ładnych parę lat poczekasz. Ale oczywiście warto, zresztą na pewno to wiesz :D
A w tzw miedzyczasie możesz z nimi spróbować Czarnego Stawu nad Morskim Okiem, Czarnego Stawu Gąsienicowego, a na Słowacji np Zelenego Plesa , Teryho chaty, albo Zbójnickiej chaty położonych w pięknych dolinach :D
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 10.11.2008 12:45

PAP napisał(a): Jolanto,

A jak będzie po 'innemu' nasza jagoda :roll: :?:

Borovnica.
Dodam jeszcze, że nasza jagoda to popularna nazwa borówki czarnej, więc tu doszliśmy do jakiegoś podobieństwa. :D :lol:

A żeby trochę pościemniać, dodam, że botanicy pewnie by powiedzieli, że czarna jagoda jest jagodą, a truskawka nie jest jagodą, co najwyżej jagodą pozorną, tylko co na to Chorwaci i nie tylko. :lol: :lol: :lol:
Ale to już temat na całkiem inny wątek. ;) :lol:

Pozdrav
Jola
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 11.11.2008 23:25

Dzień 7

20/06/2008 piątek

odległość: 10 km

trasa: Zakopane - Kasprowy Wierch - Zakopane


Dzisiejsza pogoda dalej nie budzi zachwytu, ale i tak jest najlepsza na przestrzeni ostatnich czterech dni. Jest dość ciepło, a momentami nawet świeci słońce. Nie ma co kombinować, plan jest oczywisty. Jedziemy na Kasprowy Wierch. Żeby jednak nie było zbyt łatwo i leniwie, oraz aby przyścibulić parę złotych polskich, samochód parkuję jakieś pół kilometra na wprost od Wielkiej Krokwi na darmowym parkingu i przebycie dalszego odcinka do Kuźnic rozplanowuję jako odcinek pieszy. Rzecz jasna, w ten sposób sam sobie wbijam przysłowiowy nóż w plecy, gdyż z racji planowanego wjazdu kolejką wózek Jasia zostaje w samochodzie, a młody dziedzic transportowany jest w nosidle na rzeczonych plecach mych własnych, co z racji wagi w/w osobnika do przesadnych przyjemności nie należy :wink:. Lenka tupta sama, Małżonka też, zregenerowana już całkowicie po zatruciu. Na koniec ogonka do kolejkowej kasy w Kuźnicach docieramy coś około 13:30. Niby nie jest źle, bo koniec znajduje się raptem kilka metrów przed dolnymi schodami, ale nim dostaniemy się do wagonika to i tak spokojnie mija godzina 8O. Kolejka na Kasprowy została, co prawda, niedawno wreszcie zmodernizowana i wyposażona w większe kabiny, ale jak głosi napis na tablicy informacyjnej, za sprawą jakiegoś rozporządzenia mającego regulować ilość turystów wjeżdżających na górę, w sezonie letnim kursuje ona dwa razy rzadziej niż by mogła czy też niż czyni to zimą :roll: ...

Obrazek
Kolejka do kolejki :lol: ...


Stanie w takim ogonku, poza walorem sentymentalnym, przywodzącym wspomnienia z dawnych lat jedynie słusznego systemu, ma również tą zaletę, że można oddać się obserwacji i nasłuchowi współkolejkowiczów. A w naszym ogonku różnorodność wszelaka. Jakiś rodak przyjechał na wakacje z Irlandii i opowiada swym kompanom jak tam ta manna płynie z nieba. Tu obcokrajowcy z polską przewodniczką mają serwowane w pigułce opowieści o Tatrach, tam mini grupka paruje jeszcze po wczorajszowieczornym spożyciu napojów wszelakich, wykazując się zwiększoną dawką humoru i dowcipu, nie zawsze specjalnie wysublimowanego. I wreszcie small business z Polski powiatowej wyrwał się na kilka dni na wywczas do Zakopca, ale widać delegowanie obowiązków jest dla niego raczej pojęciem obcym, bo co chwila dzwoni przedsiębiorcza komórka, przez którą jej właściciel przy użyciu łaciny klaruje swym podopiecznym co, gdzie, i jak mają zrobić 8O :roll:. Nasza młodzież, a zwłaszcza Jaś, od tego bezruchu dostaje zwyczajowej głupawki, trza więc ich trochę wyskakać, co by spalili nieco kalorii. Słowem, czekanie mija w ciekawej atmosferze, i nawet przelotne kilka kropel mżawki nie jest w stanie jej popsuć.

Obrazek
Jaśkowa głupawka ...


Zaskoczenie budzi odpowiedź 'nie' pani w okienku kasowym na moje pytanie, czy można zapłacić kartą 8O. Kiedy dociekam czemu tak, mając świeżo w pamięci wczorajszy zakup przy użyciu karty analogicznych biletów w Starym Smokovcu, słyszę w odpowiedzi, że pani ma mało czasu między odjazdami poszczególnych wagoników, a to by zbyt długo trwało 8O 8O 8O. Już mi się ciśnie na usta, aby pani wytłumaczyć, że mamy XXI wiek, Unię Europejską, że tuż za miedzą, i takie inne, ale dochodzę do wniosku, że urlop nie po to jest, aby się zbędnie denerwować :idea: :D. Kiedy wraz z kompletem 'opłaconych' współtowarzyszy podróży czekamy dobre kilka minut na peronie na przybycie naszego wagonika, jeszcze bardziej się utwierdzam, że pani coś mnie 'czarowała' z tym brakiem czasu ...

W wagoniku zajmujemy strategicznie miejsce siedzące dla Małżonki. Z uwagi na jej lęk ekspozycji, oprócz walorów użytkowych w zakresie 'cumowania' młodzieży, miejsce to ma też pomóc w skupieniu jej uwagi na wnętrzu wagonika i odwróceniu tejże od widoków zewnętrznych. Lenka i Jaś wykazują ogólne oznaki zadowolenia, przeradzającego się w zachwyt. Kiedy wagonik pokonuje kolejne podwieszenia na słupach, skutkiem czego daje się odczuć znaczniejsze bujnięcie, wybuchają radosnym piskiem, który wkrótce wzbudza ogólne rozbawienie na pokładzie.

Obrazek
widok z kolejki

Obrazek
nastroje dopisują ... prawie wszystkim ...


Na górze jest ewidentnie chłodniej, czas więc przyodziać cieplejszą odzież. Nim jednak opuścimy budynek stacji kolejki, niespodziewanie Jasiek daje oznaki choroby lokomocyjnej :(. Dziwne to, gdyż żadnych wcześniejszych symptomów nie ujawniał. Jak się wkrótce okaże, podczas pobytu na Kasprowym Wierchu serwuje nam jeszcze dwa razy powtórkę, co wskazuje raczej na inne źródło tej dolegliwości niż bujanie wagonika.

Obrazek
pierwsze widoki

Obrazek


Pierwsze kroki kierujemy po schodach na najwyższy punkt góry, czyli w bezpośrednie okolice stacji meteorologicznej. Mimo chmur na niebie widoczność jest bardzo przyzwoita. Cieszymy oczy na maksa :D. Kolejno schodzimy na 'siodełko' i stamtąd dalej delektujemy się widokiem. Robiąc zdjęcia staram się kadrować je tak, aby potem dało się z tego zmontować jakąś panoramę. Czynię też próby przekonania Małżonki do zejścia do Kuźnic drogą lądową. Ta jednak stawia silny, wręcz paniczny opór :?, uzasadniając to ekspozycjami. Wkrótce Lenka przez własną nieuwagę 'łapie zająca' na prostym odcinku ścieżki, tłukąc sobie boleśnie przy tym obydwa kolana, i wtedy już wiem na pewno, że o zejściu można zapomnieć :cry:. Kiedy zbliża się godzina naszego zjazdu potulnie udajemy się do stacji i poddajemy się powrotowi do Kuźnic drogą powietrzną ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
duża wersja

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
panorama ... mała wersja

Obrazek
panorama ... duża wersja


Na dole w Kuźnicach Lenka nie bardzo chce iść, uskarżając się na kolana. Jako poszkodowana ląduje w nosidle. Jaś tupta, ale ewidentnie wycieńczony haftem artystycznym nie ma dziś wystarczająco dużo sił do stawienia czoła całemu dystansowi. Ląduje więc na rękach, wpierw u Małżonki, potem u mnie, gdzie smacznie zasypia. Kiedy tak idę z Lenką z tyłu i Jasiem z przodu, odczuwając w mięśniach skutki takiego dociążenia, napotkany Góral na mój widok żartobliwie rzuca 'nie za dużo mam pan tych dzieciów :?:' Może i mam, myślę sobie, ale co zrobić skoro wszystkie dwa są aktualnie niedysponowane :roll:. Kiedy jednak docieramy do auta i Jasiek wybudza się ze snu, a Lenka zstępuje na ziemię, następuje cudowne ozdrowienie 8O :roll: :lol: :lol:. Lenki kolana już nie bolą, a Jasiek ma przypływ nowych sił 8O 8O. Skutek jest taki, że wieczorem, kiedy ja dogorywam po dzisiejszej roli wielbłąda, oni szaleją w najlepsze, jak dwa zające w kapuście :lol: :lol: :lol: ...

Obrazek
'wycieńczeni' :wink: ...


C.D.N.
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 13.11.2008 21:43

O mało co, a byśmy się na Kasprowym spotkali - byliśmy tam "tylko" tydzień po Was . "Prawie" robi dużą różnicę :)

PAP-o - szanuj kręgosłup :!: Mówi Ci to ten, co niósł wycieńczonego syna dookoła całych Plitwic :? Nawet tydzień rekonwalescencji w Jadranie było potem mało :wink:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
PODRÓŻE ... dalekie i bliskie z Jasiem i Lenką ... - strona 7
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone