Wreszcie i na mnie pora!
Tylko trzy doby i będę już w drodze do Cro
. A w sobotę wsłuchiwać się będę w szum fal w jakiejś cichej zatoczce, a może przy okazji trafi się jakiś urokliwy zachód słońca?
Możliwe też, że zamiast w ustronnej zatoczce, pierwszy wieczór spędzimy przy winku w portowej konobie gdzieś na Dugim Otoku...
Tak czy owak, za tych kilka dłuuuuuuugich dób będzie wiadomo, jak w tym roku powitam się z Jadranem
.
Do tego wyjazdu przygotowywałam się przez caluśki rok
wspominając swoje wcześniejsze cro-pobyty, czytając Wasze relacje, oglądając setki (a może nawet tysiące
) fotek.
Próbowałam też jakoś uporać się wewnętrznie z
moimi lękami przed morską głębią. Jak to wyjdzie, okaże się dopiero na miejscu
, pływać wpław przecież dalej nie potrafię i głębie Jadranu będą dla mnie niewątpliwie nadal przerażające! Może będzie jednak
trochę łatwiej niż rok temu, tym bardziej że w czasie tegorocznych letnich kaszubskich "ćwiczeń" na naszym starym orionku było całkiem bezproblemowo
.
Trzymajcie kciuki
, a może Neptun będzie dla mnie łaskawy
Jacht w tym roku mamy ciut mniejszy (Bavaria 36), toteż przy nadal 8-osobowej załodze, takiego komfortu jak na Oceanisie 411 nie będzie
! Mesa na noc musi zmieniać się z salonu w sypialnię dla dwóch załogantów. Coś za coś - będzie za to trochę taniej
.
Skład osobowy załogi jeszcze to ubiegłej niedzieli miał być nieomal identyczny do tego ubiegłorocznego. Jedyna zmiana, za to zasadnicza, dotyczyła wymiany Kapitana Wicia, Mojego Ulubionego (póki co jedynego, z jakim miałam do czynienia
) Skippera - na całkiem "świeżego" majtka (żeglarsko ponoć jeszcze większy żółtodziób ode mnie
).
Rezultatem tej zmiany był awans niektórych ubiegłoroczych członków załogi. Dotychczasowy Pierwszy Oficer i zarazem Nieustraszony Łowca Muringów Jędrek
będzie teraz naszym nowym Kapitanem. W pełni sobie zasłużył, bo praktykę w pływaniu po morzach ciepłych i zimnych uzupełnił o stosowne papiery, umożliwiające mu zostanie naszym skipperem.
Oczywiście, został uprzedzony
o niebezpieczeństwie, na jakie narażeni są skipperzy na Jadranie, mam więc nadzieję, że doceni swoją Bezkonfliktową Załogę
.
"Awansował" też Grzegorz
ogłosił się Samozwańczym Pierwszym Oficerem
.
Łowcą Muringów zostanie Lechu, brat Grześka, dotychczasowy Pierwszy Majtek.
Bez zmiany w stosunku do roku ubiegłego zostały funkcje reszty załoganów. Niewątpliwie najbardziej odpowiedzialne
zadanie ma Zbynek
Bezpieczeństwo i Balastowanie Dziobu to jego domena, w ubiegłym roku sprawdził się w tym doskonale
.
Iwona zajmie się sprawami estetyczmo-duchowymi, Roman miał być Majtkiem Drugim (o tym za moment), a ja... Ktoś
musi znać się na tym, co godnego zobaczenia będzie na lądach, do których będziemy przybijać. To akurat odpowiednie
zadanie dla mojej skromnej osoby - szczurki lądowej i Cromaniaczki.
Ponieważ dotychczasowi członkowie załogi doskonale znają swoje tegoroczne miejsce na jachcie, Majtek Nowy będzie musiał się to tego przystosować
i sprostać czekającym go
wyzwaniom, z których pierwszym poważnym
będzie "wkupienie" się kolejką winka postawioną Starym Załogantom.
Wracając do Romka... Wspaniale ustalony plan zachwiał się w niedzielę, kiedy okazało się, że z przyczyn zarówno zawodowych, jak i zdrowotnych, Roman wypadnie
z naszego składu i trzeba zmienić listę załogi. Jakoś chłopina nie ma farta
do rejsów z nami! W ubiegłym roku musiał wrócić szybciej do domu i przerwać pływanie, teraz
nawet rejsu nie rozpocznie.
"Dziurę" na jachcie po Romku zdecydowała się zatkać nasza Gocha
, co wkrótce po wiadomości od Romana takie oczywiste nie było, albowiem musiała wybrać
pomiędzy plażami Grecji w towarzystwie swoich rówieśników (wstępnie miała to na koniec września zaplanowane), a łódką w Cro w towarzystwie rodzicieli i bandy starych wujów
. Na decyzję dużo czasu nie miała, z naszej strony zdecydowanego
dopingu też nie było, ale płynie z nami
. Ten jej wybór możemy więc sobie z Grzegorzem przypisać jako swoisty sukces wychowawczy
.
Mamy więc w załodze jedyną całkiem młodą osóbkę (duchem też jesteśmy młodzi
, ale ciałem to już niekoniecznie), która z powodzeniem może "robić za Syrenkę". Zwłaszcza, że w morzu (w przeciwieństwie do mamusi
) czuje się jak ryba w wodzie (znak zodiaku zobowiązuje ją zresztą do tego
). Zamiłowania do żeglarstwa
nie wyssała z mlekiem matki. Na szczęście sporo cech ma po tatusiu
, więc w dziedzinie żeglowania dyletantem nie jest już od lat! Najpierw było samodzielne pływanie na starym optypiście po kaszubskim jeziorku, potem był żeglarski patencik i w efekcie coraz większe łódki
. Fakt, opanowane ma głównie jeziorowe pływanie ("morskie" to tylko Zalew Szczeciński), ale na Jadranie powinna być
bardziej przydatna od części naszej załogi (żeby już wprost nie wymieniać, kogo
tu mam na myśli).
Dodatkowym atutem decyzji Gochy jest fakt, że Klan G opanował połowę stanu osobowego załogi
.
To na razie tyle.
Gdyby ktoś z Was przypadkiem plątał się po Cro w przyszłym tygodniu, to
niech nas wypatruje na wyspach Północnej Dalmacji. Pomyślne wiatry być może zabujają nas też na kvarnerskie wyspy - Ilovik, Lošinj czy Susak.
Danka
PS.
Jeśli będziecie mieć ochotę na moje "morskie opowieści", zaglądajcie tu czasami. Możliwe, że skrobnę co nieco
w czasie paskudnych późnojesiennych wieczorów albo dłuuuugą zimą...
Małgocha: Tak jak się wstępnie umawiałyśmy, odezwę się do Ciebie mailem tuż po naszym powrocie, coby zdążyć z jakimiś, być może przydatnymi uwagami, przed Twoim październikowym rejsem.
Uczestnicy IX Koziołkowego Zlotu Cromaniaków: Bawcie się jak zwykle świetnie
Trochę jednak szkoda
, że i tym razem nie dołączę do Waszego Zacnego Grona...