Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Nasze wakacje 2008 - Węgry - Żuliana - Montenegro

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Jacynty
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 578
Dołączył(a): 13.03.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jacynty » 30.08.2008 12:36

pozdrav
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 30.08.2008 13:00

Na jednej z fotek..... wnioskuję, że spaliście na parkingu. Parking prawie pusty - nie baliście się. :?: ( ja nie miałem takiej sytuacji ale myślę ... jakbym musiał. Chyba jednak strach).
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 30.08.2008 13:15

woka napisał(a):
moscatel napisał(a):Bo Ty otwierasz zdjęcie i kopiujesz adres, który masz na pasku, a ja klikam prawą myszka ;) na zdjęcie i "Kopiuj adres obrazka"


kurde, próbuję tej techniki ale nie wychodzi.
Jak to ma być ..... myszka, prawy klawisz i kopiuj skrót ??
Tak robię, wklejam i daję na podgląd ... jakiś kwadracik. Obrazka -niet. Niesamowite . :evil: :wink:
Obrazek

No, nie .......


Otwierasz obrazek, klikasz na niego - na obrazek nie na pasek adresu - prawym klawiszem i potem "kopiuj ADRES obrazka", a potem to co się skopiuje wklejasz między img-i

Obrazek
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 30.08.2008 13:27

Janniko .... przepraszam za zaśmiecanie. Już uciekam. (moscatel ..pomóż, jestem tu forum/viewtopic.php?p=306479#306479 ).
Ostatnio edytowano 30.08.2008 18:58 przez woka, łącznie edytowano 1 raz
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 30.08.2008 18:16

Brawo Janniko za postępy w wklejaniu fotek i czekam na dalszą część relacji :lol: :lol:
dangol
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 13025
Dołączył(a): 29.06.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) dangol » 30.08.2008 19:00

Fajna relacja Obrazek
Dołączam do czekających na kolejne odcinki :D
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 30.08.2008 21:16

Żuljana już "na dzieńdobry" nas urzeka. Wjeżdżamy w wąską uliczkę tuż za italiańskim camperem, który jedzie z szybkością 15 km/h, prawie ocierając się o ściany. Tak wąsko. Na szczęście nikt nie jedzie z przeciwka, bo wyminięcie się wymaga już specjalnych manewrów.

Obrazek

Docieramy na camp Vucine i szybciutko z niego spadamy. To nie dla nas. Ładnie położony, ale jak dla nas za wielki, no i nie było ładnej parceli. Wracamy do "centrum". Syn nagle zauważa napis Camp "Sunce". Pruję tam z zapasem wyczytanej z forum informacji. Musimy objechać z drugiej strony. Objeżdżamy. Nie przeczytawszy tablicy z drugiej strony wparowujemy na rzeczony camp. Już się ściemniło i nie wiele widać.

Tutaj zamieszczam FOTKI z całości pobytu w Żulianie:
http://www.parkowa12.krakow.pl/chorw08/index.html

Wita nas sympatyczne gospodyni, pani Jelena. Mówi trochę po polsku, nieźle po angielsku, biegle po niemiecku. Ja trochę gadam po Serbsku i szybciutko dochodzimy do porozumienia. 13 euro za dobę z prądem. Bez dłuższego zastanowienia się rozbijamy. W trakcie instalowania się coś tam jeszcze zagajamy do pani Jeleny i wychodzi na to, ze to nie jest camp Sunce lecz camp Maslina. Po prostu są obok siebie, wjazd przy wjeździe. Następnego dnia sprawdzam z ciekawości ten camp Sunce - owszem, jest uroczy i fajny, ale Maslina nam się spodobała bardziej. Generalnie jednak śmiało polecam oba campy.

Żuliana... dokładnie, tak jak mi to opisali niektórzy forumowicze. Takie urocze zadupie.

Obrazek

Obrazek

To określenie najlepiej, moim zdaniem, oddaje klimat tego miejsca. Na pewno poeta lub literat znalazłby lepsze i bardziej eleganckie określenie... Czas tutaj postanowił sobie zmienić tempo "presto" na totalne "largo"... wydaje mi się, że nawet zegarki tykają tu wolniej i ciszej... 1 sklepik, ale za to dobrze zaopatrzony, ceny przystępne, choć "odrobinkę" wyższe niż "na lądzie". Świerzy kruh co dziennie rano, włącznie z niedzielą. Zazwyczaj co najmniej do 12-tej jeszcze można było go kupić. Smokvy po 20 kun za kilo, więc zasładzaliśmy się nimi co dziennie. Port z "deptakiem". W kilku kawiarenkach starzy rybacy sączący kawusię (a może tylko udają rybaków?), dużo Niemców, Austriaków, Belgów, Włochów, Francuzów, Czechów i naszych. Generalnie towarzycho "rodzinkowe".

Na naszym campigu połowa sąsiadów to polskie rodziny. Przesympatyczne towarzycho z dzieciakami, więc nasz młodzieniec (12 lat) miał co robić, co dla nas stanowiło dużą ulgę... kto ma dzieciaki w tym wieku, to wie łocochodzi.

A to nasza parcela:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W dzień wygrzewaliśmy się na słoneczku,

Obrazek

w najgorszy upał spoczywaliśmy w cieniu oliwek na campie (niektórzy na hamaczku),

Obrazek

południu znów plaża, a pod wieczór spacery po przecudnej okolicy.

Obrazek

Obrazek

Najpierw ambitnie chcieliśmy mykać na "dzikie" plażyczki usiane wzdłuż wybrzeża, ale szybko stwierdziliśmy, że nie chce nam się chodzić (nosić leżaczki), skoro "miejska" plaża, odległa o 2 minuty spacerkowym tempem, nie jest wcale aż tak miejska, a co ważniejsze (np. dla mnie) posiada prysznic ze słodką wodą. Dojście do tych plażyczek jest odrobinkę utrudniony (trzeba przejść wąską ścieżką wśród zarośli nawet do kilkuset metrów... he he.. a my się zupełnie rozleniwiliśmy).

Nasi sąsiedzi np. co dziennie wypływali pontonem i wracali zachwyceni, że "odkryli" kolejną uroczą plażę...

Spróbowałem nawet pożyczyć pontonu: posadziłem syna (żona stanowczo odmówiła), chwyciłem dziarsko za wiosła, przepłynąłem może jakieś 20 metrów i szybciutko zawróciłem z głębokim przekonaniem, że dzikie plażyczki bez mojej obecności dadzą sobie doskonale radę. To tylko tak fajnie wygląda z brzegu, ale gdy powiewa wiaterek i są małe fale to ponton wcale nie chce być aż tak posłuszny, a ja w końcu przyjechałem na wakacje, a nie na obóz przetrwania. Może innym razem... tylko przed synem trochę głupio... ale cóż, i tak małolata bym nie oszukał. Chłopak musiał się pogodzić z faktem, że ma tatusia cieniasa. Jego problem... Może będzie pakersem lub innym kulturystą, bo tatuś skrzętnie za młodu unikał takich instytucji, jak zresztą i innych sportów wyczynowych.

W "centralnej" knajpie (tuż obok sklepiku) spożywamy owoce morza, które moja żona uwielbia. Mi nawet te "musli buzara" smakowały.. taki śmieszny ślimaczek wydłubany ze środka małży. Była ostryga (brrr.. ), były krewetki i jeszcze jakieś inne śmieszne robaki... Warto zamówić "talerz Żuliana", w skład którego wchodzą dwie bardzo smaczne (różne) ryby w zielonym sosie czosnkowym (nie wiem co to było to "zielone" .. chyba jakieś ziółko). Ceny zupełnie znośne.

Obrazek

Obrazek

Ale dla mnie najpyszniejsza była KAWA. Jak oni to robią? Też mam w domu expres ciśnieniowy i różne kawy testowałem. Ale to co tam podają za "głupie" 6 kuna - to po prostu raj smakowy dla kawosza. Mniam mniam mniam...

Jedynym mankamentem była niezbyt ciepła, jak na Chorwację, woda w morzu. Przez kilka dni wahała się w okolicy 20-21 st. A w ostatnich dniach miała ok. 24 st. Dało się przeżyć. No, ale na pewno rzeczy nie mamy wpływu. Brak "zupczastej" wody w pełni wynagradza nam wspaniała pogoda. Gorąco, ale nie duszno. W nocy spało się przyjemnie.

Aha. Odwiedzają nas nasi znajomi, z którymi umówiliśmy się spędzić kilka dni razem (mają córę w wieku naszego chłopaka). Przyjechali następnego dnia (camperem) i hm.. jakoś im się nie spodobało. Posiedzieli chwilkę, wypili kawę i ruszyli dalej na poszukiwania bardziej "odludnego" miejsca i campingu nad samym morzem. Wieczorem napisali do nas sms-a, że znaleźli fajny camp w Trstenik - camp Perla. Z własną plażą, na którą się wchodziło prosto z campu, ładnie położony w lesie, zacieniony i niedrogi. Namawiali nas na zmianę miejsca, ale nas tak Żuliana urzekła, że postanowiliśmy nie zmieniać miejsca. Zostawiamy to sobie na przyszły rok. Poza tym, gdy już raz rozłożymy nasz "namiot", to raczej samochód jest unieruchomiony, więc nawet ich nie odwiedziliśmy.

Mamy zamiar w przyszłości jeszcze przynajmniej jeden raz wylądować w Żulianie, wynająć kwaterę (już wstępnie nagraliśmy to z p. Jeleną, która posiada również przy campie kilka nie drogich apartamentów lub np. przyczepę campingową) i wtedy sobie pozwiedzamy Peljesac i Korculę.

8 dni mija nam zbyt szybko, ale na szczęście nie musimy jeszcze wracać do domu. W planach jest poranne zwiedzanie Dubrownika i przenosiny do Montenegro, a konkretnie do Kruce (pod Ulcinj). Tam już byliśmy 2 razy, 4 i 3 lata temu. Bardzo jesteśmy ciekawi, czy zaszły jakieś zmiany, jak się ma "nasz" gospodarz, przesympatyczny facet.

Wieczorem zwijamy przybudówkę, pakujemy manele i zostawiamy tylko stoliczek, fotele i przyrządy do porannej kawusi. Wstajemy "chamskim świtem", jak mawiała moja sąsiadka, stara Lwowianka, ok. 5.30 i wyruszamy przed 7-mą.
Kierunek: Dubrownik - Kruce.

FOTKI z całości pobytu w Żulianie (jeszcze raz):
http://www.parkowa12.krakow.pl/chorw08/index.html

CDN (może jutro.. a może za kilka dni?)
Miłosz_S
Cromaniak
Posty: 919
Dołączył(a): 01.07.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Miłosz_S » 30.08.2008 22:41

cytuję:
tuż za Krakowem zaczęło nam coś gruchotać w autku

Odważny jesteś, dla mnie takie gruchotanie to alarm i obowiązkowa wizyta w warsztacie. Inaczej niepewność popsuła by mi wakacje. Dobrze że obyło się bez dalszych kłopotów. Relacja mi się podoba i czekam na cd. Pozdrawiam.
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 31.08.2008 07:04

Mibi napisał(a):cytuję:
tuż za Krakowem zaczęło nam coś gruchotać w autku

Odważny jesteś, dla mnie takie gruchotanie to alarm i obowiązkowa wizyta w warsztacie. Inaczej niepewność popsuła by mi wakacje. Dobrze że obyło się bez dalszych kłopotów.

Mibi, to nie odwaga lecz desperacja i nadzieja pomogły nam zagłuszyć nasze obawy i niepewność. Poza tym przeżyliśmy już awarię poprzedniego autka (Opel Omega) w środku gór serbskich (jakieś 30 km od Zaltiboru), spotkanie czołowe z dzikami na Słowacji (Golfem II), nie chcące odpalić autko w Czarnogórze, gdzie nie było mowy o holowaniu (kręte i wąskie uliczki), więc jakoś aż tak bardzo nie stresowaliśmy się. No i wakacje udane. Poza tym - co to byłoby za życie bez ryzyka?!
8O :P
pozdor
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 31.08.2008 07:22

janniko napisał(a):
Mibi napisał(a):cytuję:
tuż za Krakowem zaczęło nam coś gruchotać w autku

Odważny jesteś, dla mnie takie gruchotanie to alarm i obowiązkowa wizyta w warsztacie. Inaczej niepewność popsuła by mi wakacje. Dobrze że obyło się bez dalszych kłopotów.

Mibi, to nie odwaga lecz desperacja i nadzieja pomogły nam zagłuszyć nasze obawy i niepewność. Poza tym przeżyliśmy już awarię poprzedniego autka (Opel Omega) w środku gór serbskich (jakieś 30 km od Zaltiboru), spotkanie czołowe z dzikami na Słowacji (Golfem II), nie chcące odpalić autko w Czarnogórze, gdzie nie było mowy o holowaniu (kręte i wąskie uliczki), więc jakoś aż tak bardzo nie stresowaliśmy się. No i wakacje udane. Poza tym - co to byłoby za życie bez ryzyka?!
8O :P
pozdor

..hoho........ koniecznie kup młodszy i mnie zarzżnięty samochód. Lubicie zwiedzać, jeździć więc zakup jak najbardziej usprawiedliwiony.
Ja, podobnie jak Mibi ..... nawet bym się nie ruszył jakby coś było awaryjnego. Za duże ryzyko a przecież rodzina na pokladzie. :!:
Za powyższe, otrzymujesz zasłużonego minusa. (-). :wink:
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 31.08.2008 08:02

woka napisał(a): ...Za powyższe, otrzymujesz zasłużonego minusa. (-). :wink:

Hm... zasłużonego minusa z pokorą przyjmuję i śpieszę poinformować, że w planach jest już zmiana bryczki na coś "bardziej wytrzymałego".
Marzy nam się jakiś 4-ro napędowiec. Na oku mamy Toyotę 4 Runner.
Od jutra zaczynam odkładać kasiorkę.
250 zł zostało mi z wakacji, już tylko jakieś 29 750 PLN (pestka 8) ) i autko zmienione!

PS
Ale z drugiej strony (tak na marginesie), to nasz Prevcia pomimo iż nie młoda (1993) i zdeczka zdezelowana, to poza tym niewielkim gruchotaniem przez 2 lata absolutnie nas nie zawiodła. To rewelacyjne autko. Jakie inne autko z walniętą skrzynią zrobiłoby 3200 km bez żadnego szwanku. I w sumie naprawa tej skrzyni potrwa 3 dni i nie będzie aż tak droga.
woka
Koneser
Posty: 5458
Dołączył(a): 20.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) woka » 31.08.2008 09:09

janniko napisał(a):Ale z drugiej strony (tak na marginesie), to nasz Prevcia pomimo iż nie młoda (1993) i zdeczka zdezelowana, to poza tym niewielkim gruchotaniem przez 2 lata absolutnie nas nie zawiodła. To rewelacyjne autko. Jakie inne autko z walniętą skrzynią zrobiłoby 3200 km bez żadnego szwanku. I w sumie naprawa tej skrzyni potrwa 3 dni i nie będzie aż tak droga.


Toyota to niezły wybór. Mam również i tej marki automobil. Od nowości u mnie (1999), serwisowana caluśkie 5 lat ( tyle było gwarancji). Garażowana cały czas pod chmurką (zima-lato). Nic a nic się nie zepsuło ...... wyobraź sobie, że nawet akumulator jest pierwotny, nigdy nie wyciągany, nie ładowany. Jednak ( tak mnie dochodzą słuchy) że obecne egzemplazre coś jakby deczko gorsze. :wink:
moscatel
Croentuzjasta
Posty: 231
Dołączył(a): 24.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) moscatel » 31.08.2008 09:38

Nasza, rocznik 2001 jakoś dziwnie co chwila czegoś od nas, a raczej naszego portfela, chce :?
Nie mówię, obwiozła nas dwa razy na super wakacje, ale przyjdzie się pożegnać niebawem i jakoś nie będę śpiewać "I tak się trudno rozstać..."
janniko
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3195
Dołączył(a): 08.03.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) janniko » 31.08.2008 10:25

Woka , Moscatel
Rozumiem, że macie Toyki, ale czy można prosić o Model.
Corolla? czy Avensis czy co?
pozdor
Kacper111
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1144
Dołączył(a): 04.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kacper111 » 31.08.2008 10:44

może by tak wrócić do relacji.....
fajnie się czytało :D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Nasze wakacje 2008 - Węgry - Żuliana - Montenegro - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone