Czas powrotuNiestety, trzeba wracać
. Po raz kolejny zdaję sobie sprawę z tego, że tydzień to stanowczo za krótko... Wiem też jednakże doskonale, że przez najbliższe lata
nie mam co marzyć o dłuższym wyjeździe do Cro, jeśli chcę w ciągu roku być też w innych miejscach. Może kiedyś... Ale to pewnie już na emeryturze
, o ile zgromadzę odpowiedni kapitał na takie fanaberie.
Na Hvar jeszcze wrócę
, to wiem na pewno
Ale póki co trzeba opuścić tę urokliwą wyspę. Postanawiamy wyruszyć skoro świt (a w zasadzie
jeszcze wcześniej), bo to przecież sobota i na dodatek ostatni weekend wakacji
trzeba się więc liczyć ze ślimaczym tempem w rejonie tuneli na autostradzie. A chcemy jeszcze chociaż na trochę zajrzeć do Splitu! Nie ma więc wątpliwości, że opuścimy Hvar pierwszym promem, kiedy wszystko wokół będą jeszcze spowijać ciemności. Pewne jest również, że tym razem nie będziemy jechać drogą do Sucuraju (bo takiego pomysłu Ula z Maćkiem już by mi nie wybaczyli
)
"wygrał" Stari Grad. Musimy z Grześkiem jakoś przełknąć cenę
za prom na Vito (był to jedyny minus tego samochodu!), bo ze względu na wysokość wpadał na promie w wyższą opłatę
Zdecydowanie taniej było jednak "naokoło" przez Makarską Riwierę do Drvenika i po króciutkiej promowej przeprawie - przez niemal calutki Hvar. Na przyszłość już takiej rozterki nie będzie, bo Vito już pewnie
dawno rozebrane na części, a nasz kolejny samochód jest sporo niższy
...
Ponieważ na pokład promu wjeżdżamy niemal w ostatnim momencie, nie mamy co liczyć
na jakieś wygodne miejsce pod pokładem, żeby trochę jeszcze podrzemać przed świtem i Splitem. Wystarczyłoby nam jakiekolwiek siedzące miejsce na kanapach, ale żeby się na nie załapać, trzeba byłoby wstać duu...uużo szybciej! Albo teraz na promie trochę zagęścić kanapy, ale to wymagałoby obudzenia tych, co położyli się na nich zajmując po kilka
miejsc siedzących i teraz pochrapują sobie w najlepsze... Nie chcemy być niegrzeczni (chociaż z drugiej strony, dlaczego nie, skoro inni
mają na uwadze tylko na swoją wygodę?) i po porannej kawce (na stojąco!) zabieramy kocyk z auta i idziemy na górę na drewniane ławeczki na pokładzie. Trochę jednak podrzemiemy
, chociaż w mniej luksusowych warunkach. Nagrodą za niewygody będą widoki na Jadran połyskujący kolorami wschodzącego słońca
.
Kiedy przepływamy przez Splitska Vrata, nie mam jeszcze pojęcia, że rok później będę tędy płynąć jachcikiem w zdecydowanie bardziej komfortowych
warunkach niż na "oblężonym" promie...
Po prawie dwóch godzinach ukazuje nam się
Split skąpany w promieniach już zupełnie dziennego światła
.