Miało być inaczej. Miało być gdzieindziej i dłużej. Niestety życie weryfikuje projekty. Tak więc zamiast mniej więcej miesięcznej pielgrzymki śladami Filipa II Macedońskiego przez Serbię i obie Macedonie, miały być Rawenna, Wenecja i Istria. Znowu nastąpiła weryfikacja i tak została w zasadzie wyłącznie Istria z dodatkiem czeskiego Mikulova.
W poniedziałek 21 kwietnia bladym świtem, już około 6 rano mieliśmy wyjechać. Niestety w piątek około 22 mąż raczył mieć 39 stopni. Nie spodziewałam się, że taka dobra ze mnie kobieta, aż się wzruszam na samą myśl o tym - zamiast jechać, postanowiłam poczekać i dać człowiekowi szansę na podkurowanie się. Towarzysząca nam przyjaciółka też nie miała nic przeciwko opóźnieniom w podróży bo okrutnie była przeziębiona. Tak więc postanowiliśmy wyjechać w środę rano (lekarz stwierdził, że termin jest ok.), zobaczyć po drodze coś ciekawego i w sobotę dotrzeć do Rovinja, w którym pobyt był nie tylko zarezerwowany, ale nawet opłacony. Postanowiliśmy jechać przez Czechy i zatrzymać się w Mikulovie, uroczym miasteczku tuż pod austriacką granicą. Mikulov dawał nam spore szanse, bo ciekawy jest sam w sobie, w okolicach mnóstwo ciekawych miejsc, a i do Wiednia bardzo blisko. Jeden dzień na Wiedeń to oczywiście zbyt mało, ale pod Wiedniem, od strony Bratysławy znajduje się Karnuntum - świetnie zachowany obóz rzymski. Miejsce godne uwagi, ale niestety usytuowane z naszego punktu widzenia dość pechowo - bo albo się człowiek spieszy do ciepłych krajów, albo się spieszy do domu. Ale tym razem miał być czas.
W końcu faktycznie udało nam się wyruszyć w środę i nawet już o 10 rano, z dużą torbą zawierającą całkiem sporą aptekę. Żeby dopełnić obrazu naszego ogólnego kalectwa, ja przeziębiłam się w poniedziałek.
I tyle tytułem wstępu. Cdn. nastąpi niebawem, zapewne jakoś wieczorem, muszę wybrać zdjęcia bo tym razem zrobiliśmy ich naprawdę dużo. Relację zresztą musze napisać szybko w miarę bo już czuję na karku gorący oddech inwestora i czas mi w pole. Bowiem autostrady, których nie ma i drogi ekspresowe mają być zbudowane na wiadomy wszystkim kibicom termin. Załóżcie się, że nie będą, ale kogoś trzeba do tej roboty gonić, więc najłatwiej archeologów