Na naszej trasie wreszcie pierwsze miejsce do prawdziwego
zwiedzania.
Essauira, As-Sawira, As-Suwajra, Mogador - już same nazwy są piękne i tajemnicze.
Już w poprzedniej erze był tutaj port, ale obecne miasteczko zostało zaprojektowane dopiero w 2 poł. XVIII przez francuskiego architekta Theodora Cornuta na zlecenie sułtana Sidi Mohammeda ben Abdallaha i nazwane
"es Saouira" - "dobrze zaplanowany".
Samo miasteczko wydało mi się najbardziej malownicze
z tych, które zwiedziliśmy na marokańskim wybrzeżu. Białe domy gdzieniegdzie ożywione błękitem, czerwonanawo-rude piaskowcowe mury twierdzy, wąskie uliczki - niektóre bardzo gwarne, inne cichutkie, jakby zapomniane... No i jeszcze piękne plaże oraz port z oszołamiająco niebieskimi łodziami
. A przy tym wszystkim niesamowity klimacik - pomieszanie atmosfery kurortu z odgłosami i zapachami typowej arabskiej medyny.
Nic dziwnego, że okolice te przez wieki znajdowały swoich wielbicieli - panoszyli się tu piraci, licznie przybywali hippisi, urokom nie mogli oprzeć się filmowcy (Orson Wells i "Otello", Ridlej Scott i "Królestwo niebieskie") i znani muzycy. Na krótko odwiedził miasto Jimi Hendrix - niektórzy mówią, że właśnie stary fort na południe od Essauiry zainspirował go do nagrania
"Castels Made of Sand" - ale to bajka, bo utwór powstał rok wcześniej. Bywał też tu Leonard Cohen, a obecnie ponoć jest tu jedna z rezydencji Stinga... Niestety, nie udało mi się go spotkać, pewnie akurat go nie było
, bo po cóż miałby się przede mną ukrywać?
Wietrzne Miasto powitało nas tylko łagodnym zefirkiem
, silne wiatry znad Atlantyku tego dnia zrobiły sobie wolne (co znaczy taki wiatr niemalże urywający głowę, odczujemy co nieco ostatniego dnia w Agadirze). Nie udaje się nam więc zaobserwować, co może wyczyniać ocean
przy potężnych murach twierdzy.
Wizytę w Essauirze rozpoczynamy od spraw prozaicznych - trzeba odwiedzić bank i zaopatrzyć się w miejscową walutę.
Potem czeka nas tętniąca życiem, kolorowa i pełna przeróżnych zapachów medyna
ze swą starą zabudową.
Dawną dzielnicę żydowską Mellah mijamy tylko jej skrajem, musimy uwierzyć na słowo, że obecnie to najbardziej zaniedbana
część miasteczka. A szkoda, bo to niemalże kolebka Essauiry, w której dawno temu Żydzi stanowili prawie połowę jej mieszkańców, czyli jakieś 8- 9 tysięcy...