Dzień 31
15/10/2007 poniedziałek
odległość: 230 km
trasa: Ohrid - Debar - Gostiva - Tetovo - Skopje
Poranne wstawanie nie należy dziś do najłatwiejszych, głównie za sprawą wieczornego 'dziergania' na komputerze, który po dłuższej przerwie można było podłączyć do sieci. Uzbierało się trochę zaległości, jakieś przelewy, maile ze zdjęciami, wizyta na cro.pl
, a tam wpis:
PAP napisał(a):Witam Wszystkich ... i pozdrawiam z Ohrydu w Macedonii ...
My właśnie zakończyliśmy naszą 7 dniową przygodę z Albanią ... trasa w skrócie Shkodra - Tirana - Durres - Vlora - Saranda - Gjirokastra - Korce - Pogradec ... kraj egzotyczny i na pewno wart zobaczenia, acz nie dla wszystkich Cromaniaków ... ale o tym więcej w relacji po powrocie
... drogi w różnym stanie, ale wszystkie przejechaliśmy naszą Octavką i żyjemy
... odcinek, którego obawiałem się najbardziej, czyli od Gjirokastry do Korce okazał się być w pełni asfaltowy, mało uczęszczany przez inne samochody i posiadający piękne górskie widoki
... dla osobników i osobniczek chcących poznać coś innego, trochę dzikiego, nie 'zadeptanego' przez tłumy turystów, z pewnością warte polecenia
... ale o tym, jak pisałem, więcej później ...
Pozdrawiam,
PAP
Odsłonięcie okna i zastany widok dobudza jednak natychmiast
. Bezchmurne niebo, błękit jeziora, ohridzka starówka w oddali. Słowem, można by się tym widokiem jeszcze długo delektować, ale czas się zbierać. Klasyczny schemat organizacyjny, tzn. Małżonka pakuje, ja noszę, a młodzież zajęta oglądaniem bajek w telewizorze nie przeszkadza
. Kiedy już wszystko i wszyscy są na dole, uwieczniam jeszcze pokój i najbliższe otoczenie domu. Generalnie był to bez wątpienia jeden z najlepszych noclegów na naszej trasie, nie doszukałem się żadnych niedoróbek i mankamentów w wykończeniu, no może z wyjątkiem łazienki, gdzie syfon w brodziku sprawiał wrażenie 'wysychać', skutkiem czego nie spełniał najlepiej swojej roli w zakresie blokowania zapachów dobiegających z kanalizacji
. Poza tym, pokój i lokalizacja prima sort, więc z całą odpowiedzialnością mogę polecić. Ostatnie spojrzenie okiem i aparatem na jezioro oraz starówkę, i definitywnie czas już na nas
. Jest godzina 10:30, do przejechania mamy kawałek, a i nie sama jazda dzisiaj w planie.
okna naszego pokoju
Zgodnie z sugestiami wyczytanymi w przewodniku, zamiast jechać główną 'czerwoną' drogą na Tetovo, wybieramy boczną 'żółtą', wiodącą przez Debar i park narodowy Mavrovo. W okolicach Strugi karmimy nasz samochód macedońskim paliwem, które w odróżnieniu od albańskiego, jest bodajże najtańszym na całej trasie
. Droga w sensie nawierzchni jak najbardziej w porządku. Ruch też niewielki, więc jedzie się przyjemnie. W pewnym momencie doganiamy ciężarówkę wiozącą drewno i przez dłuższy czas 'kwitniemy' za nią, z braku możliwości bezpiecznego wykonania manewru wyprzedzania. Rozczarowują nas natomiast widoki, a konkretnie ich brak
. Mimo, że w przewodniku trasa ta jest opisana jako 'piękna', to w praktyce przez większość czasu wiedzie dość wąskimi, zadrzewionymi dolinami. Jest więc ładnie i zielono, nitka asfaltu wije się 'wężykiem' to w prawo to w lewo, ale nie wiele poza tym. Chlubnym wyjątkiem jest odcinek, na którym droga zbliżając się do miejscowości Debar prowadzi po zboczu, powyżej i wzdłuż jeziora Debarskiego, będącego sztucznie spiętrzonym zbiornikiem. Analogiczny, tyle że znajdujący się sporo dalej, odcinek wzdłuż jeziora Mavrovskiego już nie dostarcza takich wrażeń za sprawą krzaków porastających wzdłuż drogi i skutecznie ograniczających widok
. Może bardziej widokowe byłyby okolice słynnej wioski Galicnik, w przewodniku opisanej jako 'najwyżej położona miejscowość w byłej Jugosławii', ale tam ostatecznie nie docieramy, decydując się na jak najszybsze dotarcie do Skopje. Może gdyby nie wszystkie te piękne, widokowe trasy w BiH, HR, MNE, i AL, które przez minione cztery tygodnie dane nam było podziwiać, nasza ocena tej drogi byłaby wyższa. A tak, nie wywarła na nas większego wrażenia i na drugi raz z całą pewnością pojedziemy 'czerwoną'
.
'czerwona' Ohrid - Struga
'żółta'
jezioro Debarskie
Po minięciu miejscowości Gostiva, przez Tetovo, aż do Skopje, droga wiedzie płatnym odcinkiem wpierw drogi ekspresowej, potem autostrady. Suma opłat uiszczanych na bramkach to 130 MKD, czyli 8 PLN. Średnia prędkość przejazdu idzie w górę, jakość widoków w dół
. Na przedmieścia stolicy Macedonii docieramy trochę przed godziną 16:00. Jesteśmy na jej zachodnich obrzeżach, a dojechać musimy na południowe krańce centrum, tam bowiem znajduje się nasza dzisiejsza kwatera. Jedziemy w głąb miasta, przy czym im dalej, tym ruch staje się coraz bardziej intensywny, aż wreszcie przeradza się w korek
. Szukamy w pamięci, kiedy to ostatni raz staliśmy w takim 'ślimaczym' korku i wychodzi nam, że w IV RP przed wyjazdem na urlop
. Suniemy metr po metrze, analizując mapę miasta w poszukiwaniu sensownego objazdu tudzież skrótu. Widoki wzdłuż ulicy w pełni odpowiadają stereotypom radosnej socjalistycznej twórczości architektonicznej. Na południowych obrzeżach centrum, na dużym prostokątnym placu widać nowoczesne centrum handlowe. Nie mamy jednak pewności czy już otwarte czy jeszcze w budowie, bo okolica wygląda na dość rozkopaną. Naszą kwaterę noszącą wdzięczną nazwę
Hotel Vila Silia odnajdujemy bez większych kłopotów, gdyż znajduje się obok głównej ulicy wiodącej z miasta w kierunku południowym na wzgórze Vodno. Określenie 'hotel' nie jest tu w pełni adekwatne, bardziej właściwe byłoby 'pensjonat' tudzież 'bed&breakfast'. Pokój, a zwłaszcza łazienka, nawiązuje wystrojem i wyposażeniem do lat 80-tych, ale jest schludnie i czysto. Pani właścicielka jest bardzo sympatyczna, a i lokalizacja bardzo rozsądna, bo w sumie 5 minut jazdy samochodem do ścisłego centrum. Jeżeli jeszcze uwzględnimy, że rynek hotelowy w Skopje jest dość skromny w segmencie ekonomicznym, to w końcowym rozrachunku okaże się, że cena 45 EUR za noc bez śniadania mieści się w granicach zdrowego rozsądku
. Dla zainteresowanych link :
http://www.hotelskopje.com/
droga ekspresowa Gostiva - Tetovo
autostrada Tetovo - Skopje
zachodnia dzielnica Skopje
Do pokoju wpadamy tylko celem zrobienia postoju serwisowego, polegającego głównie na dokarmieniu młodzieży. Taszczę doń też kilka toreb, wszak trzeba uzupełnić garderobę o pewne cieplejsze rzeczy, jako że wieczór zapowiada się całkiem chłodny. Gdy tylko wszystkie punkty z 'listy serwisowej' są wykonane, wyrywamy z parkingu niczym Kubica z box'u serwisowego. Ulice są już trochę odetkane, robimy więc jedno kółko wokół ścisłego centrum, celem obeznania jego topografii. Jest w okolicach 17:30, wiemy więc, że całego planu zwiedzania, z całą pewnością, nie uda nam się zrealizować
. Przystępujemy do poszukiwania bezpiecznego miejsca parkingowego. Samochody zaparkowane są w wielu 'egzotycznych' miejscach, ja wolę jednak nie ryzykować. Po kilku chwilach trafiamy wreszcie na dozorowany, płatny parking znajdujący się na południowy - zachód od hotelu Holiday Inn. Parkujemy na miejscu znajdującym się w bezpośrednim sąsiedztwie budki miłego pana parkingowego. Posiłkując się znanym porzekadłem, trafiło nam się jak ślepej kurze ziarno
.
Z Jasiem zapakowanym do nosidła, ruszamy prężnym krokiem, mijając rzeczony hotel Holiday Inn, wzdłuż rzeki Vardar, idąc na północny - zachód, w kierunku Kamiennego Mostu oraz placu Macedonia. Dochodzi godzina 18:00, więc już nie wiele światła dziennego pozostało nam do wykorzystania. W sensie architektonicznym, ów zabytkowy most pasuje do rzeczonego placu niczym świnia do karety. Idąc dalej w porównaniach, plac Macedonia przypomina Alexanderplatz w Berlinie z czasów NRD. Tam wojna, tu trzęsienie ziemi z 1963 roku zniszczyło znaczną część oryginalnej zabudowy, a socjalistyczni budowniczowie mieli już własną wizję na stworzenie tu miejsca z 'klimatem'
. W konsekwencji, dziś plac Macedonia to duża otwarta przestrzeń, otoczona nijaką zabudową, pozbawioną przynajmniej jednego wyrazistego elementu
.
Kamienny Most
Plac Macedonia
Przez Kamienny Most udajemy się na drugą stronę rzeki Vardar. Co ważne, rzeka w sposób symboliczny rozdziela Skopje na dwie części. Południowa jest bardziej rozwiniętą i posiada współczesną zabudowę. Północna, zajęta w dużej mierze przez muzułmańską dzielnicę Carsija, jest bardziej zabytkowa. Przemierzając most, przenosimy się w pewnym sensie w inny świat. Za sobą zostawiamy radosną twórczość jugosłowiańskiego socjalizmu, uzupełnioną przez dokonania niepodległej Macedonii, których najlepiej widocznym symbolem jest duży krzyż wzniesiony na szczycie góry Vodno. Przed sobą mamy plątaninę wąskich uliczek, z górującymi nad nimi meczetami, na których czas jakby się zatrzymał. Swoim orientalnym klimatem, mnogością różnorakich tematycznych sklepików, Carsija przypomina w pewnym sensie sarajevską Bascarsiję. Jest już jednak prawie ciemno, więc musimy zadowolić się jedynie skromnym wycinkiem tego, co po tej stronie Vardaru można zobaczyć. Na zwiedzenie twierdzy Kale, Bit Bazaru, okolicznych meczetów czy dalszych zakątków dzielnicy trzeba będzie przyjechać tu raz jeszcze. Dziś, również za sprawą przenikliwego chłodu, kierujemy swe kroki do małej, sympatycznej knajpki, gdzie po raz ostatni na tej wyprawie oddajemy się konsumpcji bałkańskich przysmaków
...
widok z mostu na plac Macedonia, a w tle góra Vodno z krzyżem na szczycie
panorama
kliknij aby powiększyć
'złota' uliczka
W drodze powrotnej, przechodząc przez Kamienny Most, mamy możliwość zobaczyć plac Macedonia po zmroku. Miast iść wzdłuż rzeki, tym razem wybieramy równoległą trasę wiodącą przez Gradski Trgovski Centar, będący zjawiskiem samym w sobie. Całkiem rozległy pasaż handlowy, za sprawą trzech poziomów i znajdujących się na nich sklepów i butików, w pewnym sensie przypomina współczesne, kapitalistyczne centra handlowe. Z drugiej jednak strony, ze względu na swój wiek, stylistykę, oraz 'dbałość budowlaną', przypomina warszawski Dworzec Centralny. I po trzecie wreszcie, z racji tego, iż całość pasażu jest otwarta i znajduje się 'pod chmurką', ma się wrażenie, że przemierza się centrum handlowe, z którego wiatr właśnie zerwał dach
.
Kiedy docieramy do samochodu, to wiemy już na 1000% jak słuszną decyzją było wyszukanie płatnego parkingu. Na ulicy obok, na której wcześniej 'egzotycznie' zaparkowane było mnóstwo samochodów, trwa właśnie akcja ... ich usuwania
Pod eskortą policji pracowicie wypisującej, jak należy się domyślać, mandaty i pokwitowania, trzy pojazdy wyposażone w specjalne wysięgniki ładują na swe skrzynie kolejne samochody
. Odbiór naszej Skodzinki z takiego policyjnego parkingu to z pewnością byłaby przygoda warta dłuższego opisu, ale jakoś nie specjalnie boleję nad tym, że nas ominęła
. Z parkingu jedziemy prosto do naszej kwatery, po drodze odwiedzając napotkany sklep spożywczy, celem nabycia paru rzeczy na jutrzejsze śniadanie oraz kilku pamiątek w płynie, w tym dzieła lokalnych mistrzów piwowarstwa zwanego Skopsko.
Dalsza część wieczoru przebiega zgodnie ze standardowym harmonogramem
. W myślach jestem jednak już przy kolejnym dniu, a to głównie za sprawą kontrowersyjnej trasy, jaką zamierzamy jutro pokonać. Po analizie wielu za i przeciw wprowadziłem pewne zmiany, ale zdecydowałem, że główny zarys wykonamy jednak zgodnie z planem. Inna rzecz, że przynajmniej w tym momencie mam wrażenie, że przejazd przez Albanię to było żadne wyzwanie w porównaniu z tym, z czym mamy zamiar zmierzyć się jutro ...
Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU ...
C.D.N.