Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 ...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 22.01.2008 16:37

Panowie,

Jeżeli ja zdołałem wwieźć Małżonkę mą na Sv Jure (tam gdzie zawodowiec wjechał we mgle :) ), to i Wam musi się udać przewieźć wasze Panie po w/w drogach Czarnogóry :D ... i czekamy na wasze relacje z tych wydarzeń :lol: ...

Pozdrawiam,

PAP
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 22.01.2008 17:04

No, nie jest aż tak źle :wink:
Podczas "przejażdżki" Elbasan - Tirana to żona robiła zdjęcia :)
Ale najwyżej była ze mną pieszo na Babiej Górze - i od wieeelu lat nie daje się namówić na Zawrat :)
A co do relacji - kto wie, kto wie ...
Ale jeżeli nawet bym chciał, to nie ma kiedy jej napisać - tyle jest do czytania 8)
Pozdrawiam.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 22.01.2008 23:50

PODSUMOWANIE MNE

Obrazek

Ponieważ zakończyliśmy już pobyt w Czarnogórze, to nadszedł czas na przeprowadzenie małego podsumowania tego etapu wyprawy :) ...


The best of ... czyli miejsca, które podobały nam się najbardziej i szczególnie zapisały się w naszej pamięci 8O :D

* Durmitor NP.
* Kanion rzeki Pivy
* Lovcen NP.
* Boka Kotorska
* Stari Bar
* Budva
* Kotor
* Sv Stefan


Do powtórzenia ... czyli miejsca, które chcielibyśmy odwiedzić jeszcze raz w przyszłości, często na dłużej niż tym razem :!: :D

* Durmitor NP ... 1 - 2 dni pieszego zwiedzania + przejazd ze wschodu na zachód
* Kanion rzeki Pivy ... przejazd z południa na północ
* Lovcen NP.+ Boka Kotorska ... przejazd starą drogą
* Stari Bar
* Kotor


Do zobaczenia ... czyli miejsca, których nie udało nam się zobaczyć, choć były w planie lub nie były w planie, bo świadomie zostawiliśmy je sobie na kiedy indziej :?

* Jezioro Szkoderskie ... droga wzdłuż wybrzeża
* zachodnia część Boki Kotorskiej
* Herceg Novi
* Monastyr Ostrog


Ludzie ... czyli jak odbieraliśmy ludzi w naszej subiektywnej ocenie :)

* mili, bez wyjątków
* przyjaźnie nastawieni
* pogodni, często uśmiechnięci
* otwarci na kontakt
* czasem znający angielski


Plusy ... czyli co nam się podobało lub pozytywnie zaskoczyło :D

* piękne góry na północy i w centrum
* dziewicze równiny u podnóży gór
* ładne i widokowe tereny nadmorskie
* ciekawe i zadbane zabytkowe miasta
* plaże, przeważnie prawie piaszczyste
* łatwa komunikacja po słowiańsku lub w językach obcych
* przyzwoite drogi


Minusy ... czyli co nam się nie podobało lub negatywnie zaskoczyło :x

* Podgorica
* Bar
* Ulcinj
* Velika plaża
* miejscami problemy ze zbiorem i wywozem śmieci


Punkty karne ... czyli ilość nagannych ocen wystawionych zjawiskom, zdarzeniom, lub zachowaniom, na jakie natrafiliśmy :!: :evil:

* 0 (zero)
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 23.01.2008 07:08

Porównując Waszą ocenę HR i MN , potwierdza się ogólna opinia, że ta druga to jeszcze turystyczna nastolatka, a ta pierwsza to już trochę doświadczona ( i rozpieszczona ) kobieta :wink: .
Ale gdzie im obu do zblazowanej Italii :) .
niezawodny
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2307
Dołączył(a): 12.03.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) niezawodny » 26.01.2008 20:28

Postanowiłem nadrobić zaległości i dzisiaj przeczytać całą twoją relację wraz ze wszystkimi komentarzami. Wszedłem tu dziś w przekonaniu że dotrę do "mety" czyli zobaczę relację z całej trasy bo zwłaszcza część albańska najbardziej mnie interesuje. A tu niespodzianka -"neverending story" :lol: - czyli jesteśmy jeszcze w trasie. Ale OK - autor decyduje co i kiedy publikuje :wink:

Jak rozumiem z relacji większość noclegów rezerwowałeś przed wyjazdem - zgadza się?

Czytając relację z Kotoru - wspinaczki na twierdzę - przypomniało mi się moje własne podejście w maju ub. roku - też spasowałem na punkcie widokowym, mniej więcej w połowie trasy, tyle że ja z lenistwa :wink:
I jeszcze taka ciekawostka. Mała grupa Japończyków poprosiła mnie tam o zrobienie im fotki. Szczena mi opadła gdy zauważyłem że jedna z dziewczyn dotarła tam w najprawdziwszych szpilkach :o Mało tego, minęliśmy się gdy oni już schodzili, zapewne z samej twierdzy na szczycie... Postanowiłem odczekać jak będą schodzić dalej, żeby zobaczyć "jak to się robi w szpilkach". :lol: Choć wyglądało to dość komicznie to trzeba przyznać że Japonka nie pękała - "twarda rasa" pomyślałem :wink: Nawet uwieczniłem to na własnym fotosprzęcie :wink:

Mnie też nie udało się zobaczyć Jeziora Szkoderskiego choć jechałem wzdłuż jego brzegu - tak wielkie było zachmurzenie i opady, że w zasadzie nic nie było widać. I z tychże powodów musiałem zrezygnować z Durmitoru a po twoich fotach widzę że jest jeszcze po co wracać.

Trochę zaskoczyła mnie twoja bardzo pozytywna opinia n/t Czarnogóry w porównaniu z HR. Krajobrazy i zabytki są niezaprzeczalnie równie piękne w obu krajach. Ale jednak kulturowo, organizacyjnie i turystycznie to jak dla mnie Czarnogóra znacznie odstaje od Chorwacji. To co w Czarnogórze bardzo mi się nie podobało to chaos urbanizacyjny - wszędzie buduje się byle co i byle jak, wedle zasady że "jak masz kasę to robisz co chcesz" czyli trochę tak jak w Polsce ale nie jak w Chorwacji. Efekt jest taki że poza zabytkowymi starówkami wszystkie miasta zioną szpetotą z Budwą na czele. Albo wszechobecna policja z suszarkami polująca na wszystkich - czułem się w MNE trochę jak zwieżyna łowna, choć udało mi się uniknąć namierzenia. Nie jest to jednak miłe gdy co kawałek policjant celuje we mnie radarem. I cenowo to chyba już jest historia że MNE jest tańsza od HR - rosyjska klientela ostro podbiła ceny. Też mieszkałem w Sv. Stefan - za apartament (fakt że duży, nowy, z widokiem na wyspę) płaciłem 80Euro/doba - na początku maja!
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 27.01.2008 01:21

niezawodny napisał(a): Postanowiłem nadrobić zaległości i dzisiaj przeczytać całą twoją relację wraz ze wszystkimi komentarzami. Wszedłem tu dziś w przekonaniu że dotrę do "mety" czyli zobaczę relację z całej trasy bo zwłaszcza część albańska najbardziej mnie interesuje. A tu niespodzianka -"neverending story" :lol: - czyli jesteśmy jeszcze w trasie. Ale OK - autor decyduje co i kiedy publikuje :wink:


niezawodny,

Cieszę się, że poczułeś taką 'potrzebę' aby poczytać moją relację :D ... do końca jeszcze kawałek, to fakt, ale jak pisałem na początku, pomyślałem, że jak będę dawkował te odcinki, to lektura będzie lepiej oddawała klimat naszego odkrywania kolejnych miejsc, dzień po dniu, przez 5 tygodni :D ... na dokładkę doba ma tylko 24h, stąd szybciej nie jestem w stanie tego skończyć na poziomie, który stawiam sobie za cel zachować :roll: ... ale Albania już się zaczyna :!: :!: ...

niezawodny napisał(a): I z tychże powodów musiałem zrezygnować z Durmitoru a po twoich fotach widzę że jest jeszcze po co wracać.


Oj warto, warto :!: ... Polecam relację Kulki i Lidii ... tam jest (i będzie :D ) bardziej szczegółowo ...

niezawodny napisał(a): Trochę zaskoczyła mnie twoja bardzo pozytywna opinia n/t Czarnogóry w porównaniu z HR. Krajobrazy i zabytki są niezaprzeczalnie równie piękne w obu krajach. Ale jednak kulturowo, organizacyjnie i turystycznie to jak dla mnie Czarnogóra znacznie odstaje od Chorwacji. To co w Czarnogórze bardzo mi się nie podobało to chaos urbanizacyjny - wszędzie buduje się byle co i byle jak, wedle zasady że "jak masz kasę to robisz co chcesz" czyli trochę tak jak w Polsce ale nie jak w Chorwacji. Efekt jest taki że poza zabytkowymi starówkami wszystkie miasta zioną szpetotą z Budwą na czele. Albo wszechobecna policja z suszarkami polująca na wszystkich - czułem się w MNE trochę jak zwieżyna łowna, choć udało mi się uniknąć namierzenia. Nie jest to jednak miłe gdy co kawałek policjant celuje we mnie radarem. I cenowo to chyba już jest historia że MNE jest tańsza od HR - rosyjska klientela ostro podbiła ceny. Też mieszkałem w Sv. Stefan - za apartament (fakt że duży, nowy, z widokiem na wyspę) płaciłem 80Euro/doba - na początku maja!


Co do HR vs MNE to jest to temat złożony i mam w planie napisać o tym więcej na zakończenie w podsumowaniu wrażeń z całej wyprawy :) ... nam generalnie HR jawiła się z lekka plastikowa i taka a la Disneyland, acz też daleka od tego co być powinno, bo wiele miejsc było ładnych tylko od frontu, a od 'zakrtystii' to już bywało różnie ... MNE póki co, przy wszystkich ułomnościach, o których piszesz, jawi się jako zdecydowanie bardziej autentyczne, mniej wypolerowane, mniej skomercjalizowane ... i to jest duży plus, bynajmniej dla nas ... a jak pisałem na przykładzie zwiedzania twierdzy w Budvie, odwołując się do twoich majowych obserwacji, które zapadły mi w pamięci, to myślę że MNE w sezonie i bezpośrednio po nim wypada bardziej korzystnie niż przed sezonem :roll: :) ...

Pozdrawiam,

PAP
niezawodny
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2307
Dołączył(a): 12.03.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) niezawodny » 27.01.2008 01:57

PAP napisał(a):więcej na zakończenie w podsumowaniu wrażeń z całej wyprawy :) ... nam generalnie HR jawiła się z lekka plastikowa i taka a la Disneyland, acz też daleka od tego co być powinno, bo wiele miejsc było ładnych tylko od frontu, a od 'zakrtystii' to już bywało różnie ... MNE póki co, przy wszystkich ułomnościach, o których piszesz, jawi się jako zdecydowanie bardziej autentyczne, mniej wypolerowane, mniej skomercjalizowane ...
PAP

Cóż, o gustach się nie dyskutuje - widomo - każdy ma swoje. Ale jeśli południową część wybrzeża HR uważasz za plastikową to ciekaw jestem twojej opinii n/t Istrii?
Co do komercji; jest jednak prosta zależność w świecie w którym przyszło nam żyć; miejsca popularne są skomercjalizowane, przy czym im większa popularność tym większa komercha i trzeba niestety do tego przywyknąć bo lepiej pod tym względem już nie będzie.
Kotor, Perast, Herceg-Novi czy Ulcinj jeszcze nie są tak popularne jak Chorwacja, stąd i poziom komercji jest tam mniejszy. Ale np. Budwa - miejscowość nr 1 w MNE moim zdaniem niczym się już pod tym względem od Chorwacji nie różni. Ciekawym przypadkiem - bardzo negatywnym jak dla mnie jest wyspa Św. Stefan. Kompletnie tego nie rozumiem, że to miejsce jest zamknięte poza sezonem i zupełnie nie ma tam wstępu. To tak jakby zamknąć wejście do starego Dubrownika.
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 27.01.2008 02:07

Dzień 23

07/10/2007 niedziela

odległość: 180 km

trasa: Sv Stefan - MNE / AL - Shkodra - Tirana

Obrazek


W ramach nominowania wybranych dni na zwycięzców w różnych kategoriach, ten dzień bez wątpienia należałoby typować na zdobywcę tytułu 'najbardziej nieudanego dnia ze względu na złą pogodę' :(. Pogoda nie była makabryczna, acz na tyle podła, że realizacja trzech kluczowych punktów programu skutecznie straciła sens :(. Tłumaczyliśmy sobie, że miała ku temu prawo po tylu pięknych i słonecznych dniach. Pocieszaliśmy się również tym, że ten dzień i tak był pomyślany jako rekonesans, a na właściwe zwiedzanie planowaliśmy przyjechać tu kolejny raz, na dłużej, w najbliższej przyszłości. Niedosyt mieszający się ze złością wynikającą z niemożności zrealizowania misternie ułożonego planu mącił jednak nasz dobry nastrój. Ale cóż było robić jak tylko przeboleć to jakoś i wierzyć, że kolejny dzień nie będzie chciał włączyć się do rywalizacji w tej kategorii :lol: :lol: ...

O poranku, po kilku dniach przerwy, budzik wraca do pełnienia swych obowiązków i skutecznie podrywa nas na nogi. W odróżnieniu od innych dni przejazdowych, dziś mam dosłownie pod górkę podczas noszenia klamotów do samochodu, gdyż nasz pokój znajduje się poniżej poziomu parkingu ! Wracając do pokoju po kolejne porcje ładunku, za każdym razem wzrokiem badam niebo i widzę, że na nadmiar słońca na obecną chwilę nie mamy co liczyć :?. Na zakończenie żegnamy się z obsługą hotelu dziękując za bezpłatny koncert 'na suficie' i ruszamy w drogę. W Barze wypatrujemy skrzynkę pocztową aby wrzucić doń kartki z czarnogórskiego etapu wyprawy. Jedziemy w kierunku na Ulcinj, jednak kilka kilometrów za Barem odbijamy w lewo na drogę prowadzącą skrótem do wioski Vladimir i dalej bezpośrednio do przejścia granicznego. Dzięki temu manewrowi omijamy Ulcinj, ale skazujemy się na bardziej podrzędną drogę. Żartujemy sobie, że to taki odcinek przygotowawczy przed bezdrożami Albanii :lol:. Wzdłuż drogi ciągną się bujne zielone krzaki, a na horyzoncie wznoszą się góry. Kawałek przed granicą mijamy rowerzystę. Nie jest to jednak zwyczajny lokalny człek jadący z wioski do wioski, ale ewidentnie zapaleniec rowerowy podróżujący na swym mechaniczny rumaku z dalekich krain, gdyż jego rower obładowany jest sakwami wypełnionymi dobytkiem. Kiedy go widzę, natychmiast przypomina mi się relacja z wyprawy rowerowej po Bałkanach, która jako jedna z pierwszych rozpalała mą wyobraźnie i sugerowała miejsca, które warto odwiedzić w tym rejonie świata ... http://www.sakwiarz.pl/wyprawy/2004/index.php

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Do przejścia granicznego podjeżdżamy bezpośrednio za autokarem obsługującym trasę Ulcinj - Tirana. Nasze obawy budzi to, że za sprawą odprawy jego pasażerów nasz pobyt na granicy wydłuży się nieco. Pierwsze oznaki zdają się to potwierdzać. Z autokarowego bagażnika podróżni wydobywają swoją własność, wśród której, oprócz zwyczajowych walizek, siatek i dużych toreb, tak dobrze znanych bywalcom bazaru na warszawskim stadionie XX-lecia lub licznych podobnych w wielu miejscach Polski, obecne są również miski, garnki, czy pudła różnych rozmiarów. Kiedy tak patrzymy na to i w myślach obliczamy ile czasu może się zejść na odprawie tego wszystkiego, zza autobusu wychodzi czarnogórski pogranicznik i ruchem ręki pokazuje, że możemy śmiało jechać dalej, bez kontroli, na stronę albańską. Z oddechem ulgi wykonujemy to zalecenie. Po minięciu słupków wyznaczających fizyczną granicę obu państw dojeżdżamy do krótkiej kolejki samochodów czekających na wjazd do Albanii. W porównaniu z kolejką oczekujących na wyjazd, ta nasza wydaje się niczym. Jednak i tu natrafiamy na preferencyjne traktowania, gdyż tym razem albański pogranicznik machając ręką zaprasza nas do objechania stojących przed nami samochodów i ustawienia się koło niego. Po lekturze relacji z tego przejścia zasadniczo wiem, co mam czynić dalej :) . Po pokazaniu paszportów temu, który na nas machał, udaję się do okienka w pobliskim kontenerze-baraku, w którym celnikowi podaję dowód rejestracyjny mego samochodu. Po paru chwilach pisania i kilku pytaniach pomocniczych, wraz z dowodem dostaję kartkę formatu A5, stanowiącą zaświadczenie o wwozie samochodu na terytorium Albanii. Jak ważna to kartka mogę się przekonać na własne oczy i uszy jeszcze przed opuszczeniem przejścia, gdyż w międzyczasie na pasie dla wyjeżdżających wywiązuje się emocjonująca debata między pogranicznikiem a turystą z Chorwacji, który poproszony o jej oddanie, z dziecinną bezradnością odpowiada, że jej nie ma :!: :roll:

Obrazek
czarnogórski posterunek graniczny


Przed opuszczeniem przejścia podjeżdża do nas jeszcze ów rowerzysta, który dzięki preferencyjnemu potraktowaniu przez służby graniczne równie szybko jak my pokonał granicę. Jego pytanie dotyczy wymiany walut, wszak mamy niedzielę, banki w mieście pewnikiem są zamknięte, a na przejściu kantoru brak. Odpowiadam mu zgodnie z prawdą, że zamierzamy w Shkodrze znaleźć bankomat i z niego pobrać leki, stanowiące lokalną walutę. Nie jestem pewien czy ta odpowiedź rozwiązuje jego problem, jednak po chwili każdy z nas rusza swym własnym tempem przed siebie. Kiedy opuszczamy przejście graniczne, spotyka nas pierwsza miła niespodzianka dotycząca Albanii. Z wyczytanych opisów drogi od granicy do Shkodry, wyłaniał się w mojej głowie obraz traktu dość wątpliwej jakości, wąskiego i raczej dziurawego. To, co ukazuje się naszym oczom, nie ma z tym obrazem jednak wiele wspólnego. Droga jest w bardzo dobrym stanie, szeroka, prosta, i znacznie przewyższa swym standardem tą, którą do granicy jechaliśmy od strony czarnogórskiej. Po drodze mijamy małe wioseczki, które acz skromne, to budzą pozytywne wrażenie. Zbliżając się do Shkodry, po prawej stronie na wysokim wzgórzu widzimy ruiny zamku Rozafa. Kawałek dalej, po lewej, dostrzegamy shkoderskie slumsy, z dużą ilością dzieciarni biegającej wzdłuż drogi. Po prawej zaś znajduje się unikalny w swoim rodzaju, drewniany, jednokierunkowy most przez rzekę Bojanę, tą samą, nad którą trzy dni temu jedliśmy obiad w rybnej restauracji :). Oprócz walorów widokowych most ten ma jeszcze jedną ważną misję do spełnienia. Ma dać nam przeprawę na drugi brzeg. Kiedy nadchodzi nasza kolej i samochody stojące przed nami zaczynają na most wjeżdżać, ruszamy i my. Deski pod kołami zdają się trzeszczeć i klekotać podczas przejazdu, ale dzielnie wytrzymują nasze obciążenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Tuż za mostem na skrzyżowaniu w kształcie litery T droga w lewo prowadzi do centrum Shkodry, zaś droga w prawo do Tirany. W prawo, z tego miejsca, należałoby również kierować się na wzgórze z zamkiem Rozafa, my jednak w obliczu braku lokalnej waluty decydujemy udać się wpierw do centrum. Z braku mapy, nasza eksploracja miasta odbywa się 'na czuja' tudzież 'na orientację' :lol:.

Pierwsze, co daje się spostrzec, to swoista swoboda, z jaką po ulicach poruszają się wszelakie występujące tam pojazdy, od rowerów i wózków począwszy, a na luksusowych samochodach i ciężarówkach skończywszy. Aby móc się w owej swobodzie odnaleźć, wszelki reguły wyniesione z rodzimego kodeksu drogowego należy, czym prędzej, 'odłożyć na bok' i zacząć imitować postępowanie lokalnych uczestników ruchu drogowego :roll:. W tym ogólnym braku jasnych reguł na pierwszy plan wychodzi szybki refleks i szerokie pole widzenia, połączone z opanowaniem skrajnych emocji. Umiejętności te szczególnie przydatne są w przemieszczaniu się przez ronda i skrzyżowania, rzecz jasna pozbawione świateł, na których co chwila inne samochody próbują wjechać nam pod koła. Ktoś mógłby nazwać to chaosem, i pewnie nie byłby daleki od prawdy :). Jednak w kraju, w którym jeszcze na początku lat 90-tych samochód stanowił egzotyczną rzadkość, a władze nie mogły zdecydować się czy ruch uliczny powinien być lewo czy prawo stronny, trudno spodziewać się, że lawinowy rozwój motoryzacji przebiegać będzie w sposób uporządkowany.

Drugie, co rzuca nam się w oczy to, że w odróżnieniu od obrazków znalezionych przed wyjazdem na internecie, ulice miasta zmieniły swój wygląd :D. O ile wcześniej główne arterie były dziurawe, pokryte ubitą ziemią, na krańcach miały zbyt wysokie krawężniki, a po środku sterczały na nich studzienki kanalizacyjne, tak teraz w całości są pokryte nowym, równym, czarnym asfaltem z namalowanymi nań białymi liniami. Stanowi to drugą, miłą niespodziankę jaka spotyka nas w Albanii, i to zaledwie w ciągu pół godziny od poprzedniej :!: 8O :D. Obecny na ulicach park maszynowy przedstawia bardzo szerokie spektrum, od starych, wręcz wiekowych, Mercedesów, po współczesne twory przemysłu motoryzacyjnego. Oprócz aut z lokalnymi rejestracjami, można dojrzeć sporo pojazdów z tablicami krajów starej Unii czy nawet stanów USA.

Trzecie, co widać na każdym kroku to, że miasto w bardzo spontaniczny sposób zmienia swe oblicze. Obok starych i odrapanych domów dominują te, których elewacja została odnowiona i pokryta barwnymi kolorami. Obok bloków z czasów dawnego systemu powstają współczesne apartamentowce. Oczywiście sporo pracy pozostaje jeszcze do wykonania, aby miasto nabrało pełnego blasku. Jednak biorąc pod uwagę poziom zapóźnienia, z jakiego następował start kilkanaście lat temu, oraz mając w świadomości, że nowa rzeczywistość polityczno - ekonomiczna nie zawsze była usłana różami, na dotychczasowy dorobek należy spojrzeć z tym większym uznaniem i podziwem :!:

Obrazek

Obrazek
na rondzie ... czujność wskazana :lol:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
na skrzyżowaniu ... wojna psychologiczna :lol:

Obrazek
kino

Obrazek

Obrazek


Kiedy tak jeździmy po mieście, zwracamy również uwagę na to, że mimo niedzieli na ulicach panuje intensywny ruch handlowy, wszak wszelkie sklepy, kramy, i sklepiki są otwarte. Znalezienie bankomatu nie stanowi większego problemu. Komplikacja polega na tym, że w kolejnych dwóch napotkanych maszynach moja karta jest odrzucana 8O. Szukamy więc dalej i tym sposobem docieramy do bankomatu zlokalizowanego z boku hotelu Rozafa, jednego z większych, o ile nie największego, w mieście. Bankomat 'wypluwa' kilka nowiusieńkich banknotów o nominale 5 000 leków, co szybko okazuje się być dość kłopotliwym szczęściem, z racji problemów z wydawaniem reszty przy regulowaniu płatności.

Opuszczając miasto chcemy udać się na wzgórze z zamkiem Rozafa. Jednak od dobrych kilku chwil dość mocno kropi deszcz i na rychłą poprawę pogody nie zanosi się, co stawia pod znakiem zapytania sensowność takiego posunięcia. Mimo szczerych chęci zobaczenia ruin zamku oraz widoku na okolicę, ostatecznie zwycięża zdrowy rozsądek i pomijając ten punkt programu kierujemy się na Tiranę. Kawałek za miastem zatrzymujemy się na obiad w przydrożnym zajeździe. Lokujemy się na zadaszonym tarasie z widokiem na okolicę, prosimy o kartę, patrzymy w jej zawartość, i ... mamy spore problemy ze zrozumieniem, co jest w niej oferowane :roll:, wszak wszystko jest wyłącznie w języku albańskim. Młody kelner próbuje nam pomóc, ale idzie jak po grudzie. Rzecz jasna, o dogadywaniu się po słowiańsku można zapomnieć. Teoretycznie skuteczny angielski też nie ma specjalnej mocy rażenia, bo tylko nieliczni lepiej lub gorzej go znają, a nasz kelner do nich się nie zalicza. Jest to tym ciekawsze, że dla postronnego słuchacza mówiony albański brzmi jak sepleniony, z kluskami w buzi, angielski. Próbujemy więc po łacińsku, kierując się sugestiami, iż włoski jest tu względnie rozpoznawalny. U nas włoskiego niet, ale francusko - hiszpański mix zdaje się dawać jakieś nadzieje na osiągnięcie postępu w naszej wzajemnej komunikacji. Jednak tylko do czasu. Dopóki omawiamy temat mięsa, fachowe słownictwo wspierając odgłosami wydawanymi przez określone zwierzęta, jakoś idzie. Kiedy docieramy do tematu frytek, bez których wycieczkowy obiad Lenki nie może się obyć, ponownie zaczynają się schody. Słowo ziemniak odmieniane przez poszczególne języki, uzupełniane pantomimą pokazującą krajanie tegoż w paski, nie przynosi spodziewanego efektu. Również nazwa własna McDonald's trafia w próżnię. W desperacji posuwam się nawet do słownictwa rodem z języka germańskiego, czyli do słynnego kartofla, tak wdzięcznie zestawionego w synonim z jednym z braci K, ale to też nie przynosi żadnego skutku. Na całe szczęście słowo pizza przywodzi uśmiech na twarz naszego kelnera. Zmęczeni poszukiwaniem bardziej finezyjnej komunikacji gastronomicznej, idziemy więc tym tropem i takim daniem zaspokajamy swój dzisiejszy głód. A kelner, który przez cały nasz pobyt wkłada w swoją pracę dużo szczerych chęci, zostaje, rzecz jasna, wynagrodzony napiwkiem :D.

Kiedy tak siedzimy na tarasie, przed i w trakcie konsumpcji, z ciekawością spoglądamy na przejeżdżające drogą samochody. Tu też panuje pluralizm marek i typów. Od osiołka ciągnącego wóz, poprzez klekoczące, trójkołowe pojazdy dostawcze made in China, po najnowsze fury. Osobnym obiektem do obserwacji okazuje się pobliska stacja benzynowa. Kiedy widzimy to pierwszy raz, budzi to nasze zdziwienie. Kolejne razy przyjmujemy już jako lokalną normę. A chodzi o to, ze na widok nadjeżdżającego samochodu, pracownik stacji, krzątający się ze szczotką i zamiatający jej teren, puszcza się dzikim biegiem w kierunku dystrybutorów. Pierwsza myśl jest taka, że przed czym lub przed kimś ucieka. Może zobaczył, że jedzie jego teściowa lub komornik, względnie lokalne chłopaki bez szyi :lol: :lol:. Ale nic z tych rzeczy. Pracownik zatrzymuje się przy czymś stojącym na ziemi i zaczyna szarpać za wystający z tego sznurek. Po paru razach owe coś zaczyna klekotać niczym kosiarka do trawy. Samochód podjeżdża, pracownik nalewa do niego paliwa, a kiedy pojazd opuszcza stację, gasi hałasujące ustrojstwo. Pytanie 'co robi pan :?:' zadaje nawet Lenka. A odpowiedź jest bardzo prosta, zwłaszcza kiedy uzmysławiamy sobie, że podstawową plagą Albanii są przerwy w dostawach prądu :!: Kiedy go brak, przedsiębiorczy Albańczycy ratują się małymi generatorami, którymi wytwarzają ten deficytowy towar, tak niezbędny do prowadzenia nawet najprostszej działalności gospodarczej ...

Dalsza droga to kolejna, już trzecia, miła niespodzianka jak spotyka nas w Albanii. O tym, że droga do Tirany jest wyremontowana i w dobrym stanie, czytaliśmy wcześniej, ale praktyka przerosła nasze oczekiwania 8O. Nie dość, że droga jest idealnie równa i szeroka, to jeszcze z pięknym widokiem gór na horyzoncie. Co prawda, im bliżej stolicy, tym z tą równością bywa miejscami gorzej. Szczególnie należy uważać na wiaduktach, gdzie za sprawą szczelin dylatacyjnych tworzą się uskoki biegnące w poprzek drogi. Z czasem z widoku nikną też góry, a niebo zaciąga się do reszty deszczowymi chmurami, z których cieknie coraz więcej wody. Z tej też przyczyny, będąc na wysokości zjazdu w lewo na Kruję, taki albański Stari Bar, dojrzewamy do decyzji, że i ten punkt programu trzeba sobie odpuścić. W takim deszczu i przy tak kiepskiej widoczności nic tam po nas :(. Na bardzo dalekich przedmieściach Tirany naszą uwagę zwraca duuuża ilość sklepów meblowych zlokalizowanych po obydwu stronach drogi i ciągnących się przez kilka kilometrów. Sklepy konkurują miedzy sobą sposobem i wielkością ekspozycji nastawionej na przyciągnięcie uwagi osób przejeżdżających drogą. Intryguje nas fakt, że znaczna większość mebli wygląda na modele drogie lub bardzo drogie, można by wręcz rzec, ekskluzywne. Dziwi też ilość sklepów. Konkurencja konkurencją, ale żeby było ich aż tyle :?:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przedmieścia Tirany witają nas narastającym deszczem i dziurami w drodze. Jak powszechnie wiadomo, dziura + deszcz = kałuża niespodzianka, której głębokość poznajemy dopiero pokonując jej nieckę. Przyznam, że do osób przesadnie lękliwych nie należę, ale wizja złapania gumy w czymś takim i wymiany koła w strugach deszczu, po uprzednim wyładowaniu całego bagażnika, wzbudza we mnie dreszcz emocji, graniczący z koszmarem. Łapię się zatem na sposób i postanawiam jechać 'na przyczepkę' za lokalnym kierowcą, który teoretycznie powinien mięć większe rozeznanie co do głębokości największych dziur. Technika okazuje się na tyle skuteczna, że do wyremontowanej sekcji drogi docieramy bez strat w sprzęcie czy ludziach. Tu jednak czeka nas atrakcja innego typu, a mianowicie skrzyżowanie w kształcie litery Y łączące drogi ze Shkodry i Durres w jedną szeroką arterię miejską prowadzącą wprost do centrum. Na skrzyżowaniu nie ma, rzecz jasna, świateł. Jest za to tłum samochodów starających się przejechać, każdy w swoją stronę :!: Przypomina to trochę warszawskie korki, jakie opanowały stołeczne ulice, gdy w jedno piątkowe popołudnie połowa miasta została sparaliżowana brakiem prądu za sprawą awarii podstacji energetycznej. Lejący deszcz nie ułatwia sprawy, jednak nie ma innego wyboru jak stanąć w szranki z lokalnymi mistrzami kierownicy i pokazać, że w IV RP (wtedy jeszcze :lol:) też jeździć potrafią :!: :roll: :lol:. Wobec braku zasady dotyczącej pierwszeństwa przejazdu, przez skrzyżowanie jedzie ten, kto lepiej i bardziej zdecydowanie się pcha. Taka swoista wojna nerwów. Lokalni kierowcy, zwłaszcza ci w starszych pojazdach, mają tą technikę dobrze opanowaną. Ja też nie zamierzam tam stać do jutra, więc stopniowo upycham się w każdą wolną przestrzeń, jaka pojawia się przede mną. Małżonka z wrażenie zapomina uwiecznić przebieg owego manewru na video, przez co, po przejechaniu na drugą stronę tego węzła gordyjskiego, na pamiątkę zostają nam tylko wspomnienia :(.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Dalsza nasza droga do centrum wiedzie prostym jak strzała szerokim bulwarem. Ma on nową nawierzchnię, stąd pomimo lejącego deszczu nie musimy się obawiać o zalane wodą dziury. Po każdej ze stron ulicy widać swoisty rozgardiasz architektoniczny, gdzie stara zabudowa miesza się z nowo powstającą. Pomiędzy tym wszystkim przeplatają się zabudowania o charakterze usługowo - handlowym, też reprezentujące szeroką gamę stylów i epok powstania. Z czasem bulwar zawęża się, co jest potwierdzeniem tego, iż zbliżamy się do ścisłego centrum. Nasz azyl na dziś, czyli hotel Kruja, znajduje się na ulicy Mine Peza leżącej na północny - zachód od głównego placu miasta noszącego obecnie miano Skanderbega. W obliczu konieczności porzucenia trzeciego punktu programu, czyli zwiedzania centrum na nogach, przed zawitaniem do hotelu decydujemy się jeszcze na małą przejażdżkę po placu oraz wzdłuż zadrzewionego szerokiego bulwaru prowadzącego na południe aż do placu Matki Teresy. Nie ma jeszcze godziny 16:00, ale padający bez przerwy intensywny deszcz nie pozwala mieć nadziei, że dziś uda nam się tu pochodzić :x :(. Szkoda to niepowetowana, wszak egzotyczność i niepowtarzalność tego miejsca jest wielka, a nasza wola poznania go z bliska jeszcze większa. Wracając, pokonujemy ponownie plac Skanderbega, mijając gmach opery, hotel Tirana, oraz muzeum, i udajemy się do naszego hotelu. Na 'dobry' początek czeka nas mała komplikacja. Recepcjonista hotelowy stwierdza mianowicie, iż nasza rezerwacja zrobiona była na pokój na pierwszym piętrze, ponieważ jednak poprzedni jego lokator nie oddał klucza :!:, zmuszony jest nam dać analogiczny pokój, ale ... na trzecim piętrze 8O. Bez windy :!: Kursowanie po schodach w tak wilgotny i dość ciepły dzień nie stanowi szczytu moich marzeń, ale dochodzę do wniosku, że jeżeli inni chodzą w Albanii po górach, i żyją, to i ja sobie jakoś poradzę :D. Parkujmy samochód na dozorowanym parkingu na tyłach hotelu i przystępujemy do akcji zasiedlania pokoju. Swoim rozmiarem plasuje się wysoko w kategorii najmniejszych pokoi na tej wyprawie, ale poza tym jest bardzo czysty, nowocześnie urządzony, i sympatyczny. Oprócz TV posiada lodówkę i klimatyzację, a lokalizacja hotelu jest jedną z lepszych w mieście, skutkiem czego cena 50 EUR za noc ze śniadaniem wydaje się być ze wszech miar rozsądna. Pomimo miejscówki na trzecim piętrze, hotel godny polecenia. Dla osób zainteresowanych podaję dwa linki, za pomocą których można w Albanii wyszukiwać przyzwoite hotele. Pierwszy http://www.albania-hotel.com/ okazał się w moim wypadku przydatny jedynie do samego wyszukiwania, gdyż próba zrobienia rezerwacji przez internet lub nawiązania kontaktu mailowego z przedstawicielem spełzła na niczym :(. Drugi http://www.aths-travel.com/hotels_in_albania.html spełnił bardziej kompleksowo swoją misję, bo oprócz wyszukiwania obiektów, po kilku mailach zaowocował nawiązaniem kontaktu z osobą zajmującą się rezerwacjami :).

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
plac Skanderbega

Obrazek
plac Skanderbega

Obrazek

Obrazek
mapa centrum z zaznaczonym położeniem hotelu ... kliknij na nią aby zobaczyć ją w pełnym rozmiarze :D


Kiedy już siedzimy zagospodarowani w pokoju, a za oknem wciąż pada deszcz, doświadczamy albańskiej plagi przerw w dostawach prądu, kiedy wszystko na raz niespodzianie gaśnie w pokoju :roll:. Na nasze szczęście hotel wyposażony jest w swój własny agregat prądotwórczy, przez co nasze doświadczenie trwa bardzo krótko. W telewizyjnym programie informacyjnym widzimy, bo ze zrozumieniem idzie o wiele gorzej, że właśnie dziś prezydent Albanii wmurował kamień węgielny pod super nowoczesne centrum medyczne, które ma powstać w najbliższym czasie w Tiranie. Są też reportaże o planach zażegnywania problemów braku prądu oraz o aferze korupcyjnej przy budowie drogi, o ile mnie pamięć nie myli, Durres - Kukes :roll:. Pogoda za oknem działa na nas wszystkich bardzo usypiająco, stąd po przyśpieszonej kąpieli młodzieży, wszyscy wkrótce zasypiamy, idąc przez to bardzo wcześnie spać ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 28.02.2009 01:21 przez PAP, łącznie edytowano 2 razy
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 27.01.2008 02:45

niezawodny napisał(a): Ale jeśli południową część wybrzeża HR uważasz za plastikową to ciekaw jestem twojej opinii n/t Istrii?


niezawodny,

Istrii nie znam, ale obawiam się, że tam będzie jeszcze gorzej pod tym względem :( ...

niezawodny napisał(a): Kotor, Perast, Herceg-Novi czy Ulcinj jeszcze nie są tak popularne jak Chorwacja, stąd i poziom komercji jest tam mniejszy. Ale np. Budwa - miejscowość nr 1 w MNE moim zdaniem niczym się już pod tym względem od Chorwacji nie różni. Ciekawym przypadkiem - bardzo negatywnym jak dla mnie jest wyspa Św. Stefan. Kompletnie tego nie rozumiem, że to miejsce jest zamknięte poza sezonem i zupełnie nie ma tam wstępu. To tak jakby zamknąć wejście do starego Dubrownika.


Nam też Budva wydawała się nr 1 w MNE, w pełni porównywalna z HR standardem ... było jednak mniej 'narodu', więc dawało to lepszy 'klimat' ... ale to może dlatego, że po sezonie ...

Sv Stefan .. w 2007 cała wyspa była zamknięta za sprawą prowadzonego tam rzekomo remontu ... wszak cała wyspa to jeden hotel, który kiedyś podobno zwiedzało się bardziej jak 'plastikowe' muzeum niż żywą wyspę :( ... mam wrażenie, że czytałem (ale pewien już nie jestem :lol: ), że z tą wyspą są lekkie jaja, bo kupił ją czy wydzierżawił (wraz z przyległym otoczeniem) zagraniczny inwestor, naobiecywał złote góry, po czym zamknął na cztery spusty i nic nie robi ... faktem jest, że ja tam żadnych prac remonotwych, dźwigów, robotników, słowem aktywności remontowej nie widziałem ... może w 2008 coś się ruszy :?:

Pozdrawiam,

PAP
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 27.01.2008 12:38

Deszczowa Tirana... Aż trudno uwierzyć... :D
Co do reszty, to coś napisze kiedyś tam - podobną trasę pokonywaliśmy półtora miesiące przed Wami. Mnóstwo wspomnień. Właściwie to do każdego Twojego zdania dopisałabym coś z moich wrażeń :lol: :lol: :lol:

Co do orientacji na drodze - umierałyśmy ze śmiechu jak nasz wyszczekany kolega-kierowca zaniemówił na skrzyżowanku z plaży w Velipoji z drogą Szkodra-Tirana. Próbował się włączyć do ruchu w niedzelne popołudnie - nim doszedł do tego, co należy robić, chyba z pięć aut stojących za nami objeżdżało nas z prawej i lewej. Żeby było ciekawiej - ci, którzy nas omijali z prawej skręcali przed naszą maską w lewo i na odwrót :lol:

A frytki... Pataty nie zadziałały...? :wink: :D
frytki=patate te skuqura (q jak ć a może miękkie cz, jakoś tak :D )

Co do reszty to - przy jakiejś okazji się wtrącę jeszcze.
Pozdrawiam!!!
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 29.01.2008 14:09

PAP

Powrócę jeszcze na chwilę do nieodległej przeszłości z Twojej relacji, do części dotyczącej podsumowania pobytu w Czarnogórze i napiszę............... NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ 8O :D bo prawie dokładnie takie same odczucia mamy z tych samych miejsc.

A teraz parę słów o Szkodrze, bo Tiranę na pierwszy raz przezornie ominęliśmy.......,ale kiedyś to nadrobimy :D

My przyjechaliśmy do tego miasta z południa i faktycznie droga dojazdowa była świetna, w porządku były też ulice w samym mieście, zresztą Twoje zdjęcia to potwierdzają. Ale my nie kierowaliśmy się potem na Bar, czyli przejście Sukobin/Muriqan, ale na Podgoricę czyli przejście Hani i Hotit, zdaje się, że taką nosi ono nazwę.
Niezwykle trudne było odnalezienie właściwej drogi wyjazdowej z miasta (brak jakiegokolwiek drogowskazu :?), kilka razy zapuszczaliśmy się w jednakowo wyglądające ulice sądząc, że to ta będzie właściwa. I tu, w północnej części miasta jakość niektórych ulic pozostawiała jednak wiele do życzenia 8O , inaczej mówiąc takich wyrw zalanych wodą to jeszcze nigdy nie widziałem, nawet podczas 300 km przez Albanię wcześniej przejechanych. A jak już znaleźliśmy wreszcie ten wyjazd to byliśmy w takim szoku, że Lidia nie była w stanie ani cyknąć fotki ani wyjąć z przejęcia kamery a ja usiłowałem nie uszkodzić niskiego przecież skodowego zawieszenia.

No i te piętrzące się gdzieniegdzie na jakichś wolnych placykach góry śmieci czy przyuliczne blaszane zardzewiałe budy urody miastu nie dodawały :? bo śmieci palące się przy drogach (taki zwyczaj) po Macedonii już nas nie dziwiły.

Te jednak przejściowe trudności :wink: nie spowodowały niechęci do Shkiperii, a jeden dzień spędzony w tym kraju zachęcił nas do ponownego przyjazdu na dłużej.

Czekamy zatem z niecierpliwością na dalszą Albanię :D
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 29.01.2008 14:15

shtriga napisał(a): Deszczowa Tirana... Aż trudno uwierzyć... :D


shtriga,

Nam też było trudno :lol: ... ja tu się prędzej kurzawki spodziewałem a nie wodnego świata :lol: :lol:


shtriga napisał(a): Co do reszty, to coś napisze kiedyś tam - podobną trasę pokonywaliśmy półtora miesiące przed Wami. Mnóstwo wspomnień. Właściwie to do każdego Twojego zdania dopisałabym coś z moich wrażeń :lol: :lol: :lol:


Pisz, pisz, czekam :D ... tym bardziej, że innych coś 'zatkało' :roll: ... nawet Janusz nic nie wtrącił w temacie 8O :( ... może nie czytają lub zasnęli w trakcie lektury :?: :lol: :lol: , bo odcinek dłuższy niż zwykle był :D ...


shtriga napisał(a): A frytki... Pataty nie zadziałały...? :wink: :D
frytki=patate te skuqura (q jak ć a może miękkie cz, jakoś tak :D )


Ja myślę, że tu główna przyczyna leżała w tym, że kelner, choć bardzo miły, to lekko mało kumaty były :roll: ... kiedy kolejnego dnia mieliśmy podobny problem, kobitka w barze szybko pojęła o co nam chodzi i wyjaśniła, że to 'pataty' ... zresztą po 'hiszpańskim' hiszpańsku tyż tak jest (teraz patrzyłem w słownik :lol: ), tyle że ja znałęm frytki pod nazwą 'papas fritas' i po francusku jako 'pommes frites', co jak widać nie jest strasznie odległe od owych 'patatów' ... ale trzeba troszku pomyśleć :lol: :lol:

Pozdrawiam,

PAP
LRobert
Cromaniak
Posty: 4129
Dołączył(a): 09.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) LRobert » 29.01.2008 14:46

Nie zasnęli. Czytają. Co się mam wtrącać jak tam nie byłem. Fajnie się w Albani jeździ - prawie jak we Włoszech tylko nie trąbią przed wjazdem na skrzyżowanie. Dwa pytania:
skończysz do wakacji? :roll:
ile ta pdróż kosztowała całość? Przepraszam że takie przyziemne ale ja tak mam. :lol: Na deszcz nie narzekaj przynajmniej samochód się opłukał. Ja ostatnio trochę mało na forum piszę, za to więcej zdjęć wklejam :P
Ostatnio edytowano 29.01.2008 17:17 przez LRobert, łącznie edytowano 1 raz
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6448
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 29.01.2008 14:47

nikt nie śpi :lol:
czytamy i czekamy na ciąg dalszy......................
dla mnie to nieznane klimaty ( Albania ) 8O
dlatego z niecierpliwością chłonę Twoją relację.
Będąc w 2006 r w CG mogliśmy pojechać na 1-dniowa wycieczkę do Tirany, ale odpuściliśmy :o
Jazda autobusem, dwie godziny "zwiedzania bez przewodnika" i powrót do Petrovaća.
Wolimy pojechać własnym sprzętem, jednak ostatnio zabrakło czasu i może trochę odwagi? :cry:
pozdrawiam
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 29.01.2008 15:03

PAP napisał(a):Aby móc się w owej swobodzie odnaleźć, wszelki reguły wyniesione z rodzimego kodeksu drogowego należy, czym prędzej, 'odłożyć na bok' i zacząć imitować postępowanie lokalnych uczestników ruchu drogowego :roll:. W tym ogólnym braku jasnych reguł na pierwszy plan wychodzi szybki refleks i szerokie pole widzenia, połączone z opanowaniem skrajnych emocji. Umiejętności te szczególnie przydatne są w przemieszczaniu się przez ronda i skrzyżowania, rzecz jasna pozbawione świateł, na których co chwila inne samochody próbują wjechać nam pod koła.

Pierwszy taki szok miałem w 2005 w Prisztinie, potem w Szkodrze już było trochę łatwiej :)

PAP napisał(a):Kiedy docieramy do tematu frytek, bez których wycieczkowy obiad Lenki nie może się obyć, ponownie zaczynają się schody. Słowo ziemniak odmieniane przez poszczególne języki, uzupełniane pantomimą pokazującą krajanie tegoż w paski, nie przynosi spodziewanego efektu. Również nazwa własna McDonald's trafia w próżnię. W desperacji posuwam się nawet do słownictwa rodem z języka germańskiego, czyli do słynnego kartofla, tak wdzięcznie zestawionego w synonim z jednym z braci K, ale to też nie przynosi żadnego skutku.

Może trzeba było użyć kolorowych kredek Lenki? :D

PAP napisał(a):Kursowanie po schodach w tak wilgotny i dość ciepły dzień nie stanowi szczytu moich marzeń, ale dochodzę do wniosku, że jeżeli inni chodzą w Albanii po górach, i żyją, to i ja sobie jakoś poradzę :D

:lol:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 .....
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone