Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 ...

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
Jola L-G
Cromaniak
Posty: 1091
Dołączył(a): 21.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jola L-G » 05.11.2007 08:32

[quote="wojan"][quote="Jola L-G"]
Jola masz rację - a tak na marginesie to dobrze,że w czasie jazdy tylko na pulsie ręke trzymają :D :D

:roll: :roll: :roll: :oops:
Jola L-G
Cromaniak
Posty: 1091
Dołączył(a): 21.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jola L-G » 05.11.2007 08:35

darek1 napisał(a):
Jola L-G napisał(a):Pisz dalej, pisz :) :)




Wszyscy piszą, tylko Ty Jola nie piszesz relacji z urlopu. Ostatnio jestes bardzo mało aktywna. Weż się za pióro.


:? :? może kiedyś, ja jednak wolę czytać i wspominać :wink: :wink:
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 05.11.2007 14:57

Zatrzęsła się ziemia :wink: i ..... czekam teraz na dalsze ciągi i zwroty akcji.

Bo takie historie lubię najbardziej :D


P.s. do Leszka Skupin'a : gdzie Ty widzisz tego "szarego zjadacza chleba"? :oczko_usmiech: :lool:

P.s do PAP'a : wiem z autopsji, że kombiaki mogą wiele, ale że aż TYLE? :lool:

Pozdraviam i .. wiadomo, co 8) - też czekam ... :)
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 05.11.2007 17:29

Pozdrowienia dla " Bałkańskiego Brata " :wink:
Czekam niecierpliwie na kolejne odcinki .
I - niech żyje logistyka :)
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 06.11.2007 23:46

Witam Wszystkich,

Miło się czyta te wszystkie wasze wyrazy uznanie i podziwu, ale powiem szczerze, że mam wrażenie iż lekko demonizujecie stopień trudności trasy, jaką odbyliśmy ... szalone pomysły, jak pisze Leszek, to ja ma dopiero w głowie, tylko czekam aż młodzież podrośnie, co by ich wykonanie było możliwe i bardziej rozsądne ... a to była długa, to fakt, ale poza tym normalna wyprawa w miejsca mało znane, to też fakt, lecz już w pełni cywilizowane :) ... mam zresztą taką nadzieję, że po zakończeniu tej relacji uda mi się rozwiać pewne mity czy stereotypy na temat pewnych miejsc oraz zachęcić wielu z Was do ich odwiedzenia :) ...

Nie trzymam Was w dalszym napięciu ... za chwilę wklejam relację z kolejnego dnia ... miłej lektury życzę ...

Pozdrawiam,

PAP
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108171
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 06.11.2007 23:50

Mam iść spać czy czekać :?: :wink: :lol:
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 07.11.2007 00:07

Dzień 3

17/09/2007 poniedziałek

odległość: 130 km

trasa: Osijek - Vukovar - Osijek

Obrazek


Zgodnie z planem, poniedziałek miał być dniem bez samochodu w stopniu maksymalnie możliwym, przeznaczonym na zwiedzenie Vukovaru i okolicy. Swoista magia tego miasta chodziła za mną od wielu lat. Pierwszy raz w 2000 roku specjalnie nadłożyłem drogi jadąc do Rzymu przez Węgry i Chorwację, aby zobaczyć to miasto choćby tylko przez szyby samochodu. Pamiętam, że to co zobaczyłem wtedy 'zatkało' mnie na dłuższy czas, nawet po opuszczeniu już miasta. Skala zniszczeń przekroczyła moje oczekiwania. Pola minowe wzdłuż drogi, zniszczone domy, a wszystko to na żywo, miało piorunujące działanie. Kolejny raz odwiedziliśmy przelotem Vukovar już razem rodzinnie roku temu w drodze powrotnej z Bułgarii i wtedy zrodziła się wspólna chęć odwiedzenia tego miasta na dłużej, pospacerowania po ulicach, poczucia tego klimatu ... tak więc planując tą wyprawę oczywiste było, że to właśnie TU musimy zacząć :)

Z Osijeka wyjeżdżamy około 10:30, bo jeszcze musimy poszukać sklepu komputerowego celem nabycia kabelka służącego do ściągania zdjęć z aparatu na komputer, jakoże czytnik do kart, w gorączce pakowanie, pozostał był w Warszawie. Udajemy się drogą na Erdut, tak aby do Vukovaru zajechać od północnej strony. Pierwsze zdziwienie wzbudzają w nas wciąż obecne rozległe pola minowe znajdujące się na wschód od Osijeka i stanowiące całkiem pokaźne połacie ziemi. Dalej wzdłuż drogi, z wyjątkiem sporadycznych opuszczonych domów, śladów wojny już praktycznie nie widać. Tym większe jest nasze kolejne zdziwienie, kiedy wjeżdżając do Vukovaru na horyzoncie pojawiają się bloki mieszkalne, spośród których wyróżniają się dwa. Dla jasności dodam, że od tej strony do miasta wjeżdżaliśmy po raz pierwszy, więc nawet dla mnie była to część miasta, której wcześniej nie widziałem. Oczywiście musimy znaleźć drogę do tych domów, aby obejrzeć je z bliska. Widok zastany po dojechaniu na miejsce jest na wpół straszny, na wpół abstrakcyjny. Pośród innych bloków, lepiej lub gorzej wyremontowanych i utrzymanych, te dwa wyglądają tak, jakby wojna skończyła się tu dopiero wczoraj :( . Co więcej, ewidentnym staje się, że w tych domach wciąż mieszkają ludzie. Okna z firankami sąsiadujące z wyrwami w ścianach czy wypalonymi całymi piętrami, drzewo rosnące na dachu, znaki ostrzegające o odpadającej elewacji, pranie wiszące na balkonie, wszystko to nie bardzo chce do siebie pasować Zastanawiam się jak tam działa kanalizacja, czy jest prąd, kto tam mieszka. W ciszy obchodzę ten 'wybryk' ludzkiej działalności, ale na wejście do środka brakuje mi odwagi. Może jednak to zdrowego rozsądku mam tego dnia w sobie zbyt dużo ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po krótkim objechaniu miasta, samochód parkujemy obok zniszczonego i wypalonego dawnego domu towarowego. Wyjmujemy wózek Jasia z 'tunelu' i ruszamy na spacer po mieście. Idąc wzdłuż głównej ulicy, kierując się początkowo na szpital miejski, potem na hotel Dunav, a potem jeszcze 'błąkając' się po mieście mijamy zabudowania na dwóch etapach powojennej egzystencji. Z jednej strony są domy w ruinie, takie jakimi pozostawiła je wojna, gdzie brak żyjących właścicieli tudzież nie wyjaśnione prawa własności, skutecznie hamuje ich odbudowę. Z drugiej strony jest pragnienie mieszkańców miasta i władz do powrotu do pełnej normalności, wyrażające się czy to perfekcyjną rekonstrukcją dawnych czy budową nowych obiektów, często 'dziwnie' kontrastującą z obecnymi ruinami ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W pewnym momencie napotykamy skwerek z kasztanowcem nań rosnącym. Oznacza to oczywiście obowiązkowy postój na około 20 minut, na trawie spoczywa bowiem sporo kasztanów, a takiej gratki nasza młodzież nie przepuści. Z piskiem i z ogniem w oczach Lenki i Jasia kasztany trafiają z trawy do wózka. Jak czas pokaże, będą nam towarzyszyć przez całą podróż, susząc się na balkonach większości naszych kwater, odwiedzając wszystkie bałkańskie kraje, aby spocząć finalnie w półmisku na eksponowanym miejscu w naszym domu jako jedna z czołowych pamiątek z podróży :)

Obrazek


Nad rzeką stoi pomnik krzyż ku czci, jak rozumiem, tych którzy walczyli za wolną Chorwację. Na drugim brzegu widać Serbię. Jadąc do Vukovaru, na drogach widzieliśmy sporadycznie samochody na serbskich rejestracjach. Był też samochód z reklamą piwa Jelen, pochodzącego z SRB. Zastanawiam się, jaki jest obecnie stosunek Chorwatów z Vukovaru do swoich sąsiadów zza rzeki, jak przebiegają obecnie relacje między ludzkie, a jak handlowe. Kiedyś żyli razem, ale mam wrażenie, że po tym piekle, które tu przeszli, rany muszą być równie głębokie i goić się muszą równie wolno jak przebiega odbudowa miasta ...

Obrazek


W małej pizzerii nieopodal hotelu Dunav posilamy się oczywiście pizzą :) i odszukujemy nasz samochód, aby udać się do mauzoleum w Ovcarze, upamiętniającego mord ponad 200 osób, w tym rannych, chorych, kobiet i dzieci wywiezionych tam z miejskiego szpitala w Vukovarze przez Serbów po zdobyciu przez nich miasta, bitych, poniżanych, a następnie rozstrzelanych na pobliskim polu. Niestety docieramy tam kilka minut po 17:00, czyli po godzinach otwarcia. Obiecujemy sobie, że przyjedziemy tu nazajutrz, jakkolwiek komplikowałoby to plan podróży następnego dnia.

Obrazek

Obrazek


W drodze powrotnej do Vukovaru udajemy się na cmentarz miejski znajdujący się na wschodnich obrzeżach miasta. Idąc od bramy głównej czujemy się jakbyśmy podróżowali w czasie przez lata historii tego miejsca. O ile 'z brzegu' dominują groby jugosłowiańskie, z wyrytymi gwiazdami i śladami wojennych zniszczeń, to dalej dominuje wojna i ofiary jakie ze sobą przyniosła, a wszystko 'zamyka' już współczesna i wolna Chorwacja. Patrząc na groby poległych w 1991 roku, choć dominują mężczyźni, widać cały przekrój ówczesnych mieszkańców miasta, od młodych chłopaków po panów w sile wieku. Mając jeszcze świeżo przed oczami obrazki z miasta, staram sobie wyobrazić jak wyglądała ich codzienność w okupowanym mieście, jak polegli, czym sobie zasłużyli na taki finał. Czuję specyficzną bliskość z tymi, którzy tu leżą, bo w odróżnieniu od innych 'historycznych mieszkańców cmentarzy', Oni byli z mojego pokolenia i kiedy ja zdawałem maturę, Oni tu zdawali prawdziwy egzamin z życia, kiedy dla mnie otwierały się nowe horyzonty w nowej Polsce, dla nich nastawał czas apokalipsy i ciemności. Jaś jest jeszcze za głupiutki aby coś z tego zrozumieć, ale Lenka przywykła do odwiedzania swoich dwóch dziadków na cmentarzach, odbiera to przez pryzmat aniołków, do których Oni wszyscy poszli ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Powoli zapada zmrok, a my kierujemy się do Osijeku. Po drodze, przejeżdżając prze Vukovar, przed nami staje słynna w cały świat wieża ciśnień, z chorwacką flagą dumnie powiewającą na jej szczycie. Widzieliśmy ją i rok temu, ale wtedy nie miała aż takiego symbolicznego wymiaru jak teraz. Dla nas to już nie tylko symbol serbskiej agresji, ale przede wszystkim pomnik dla odwagi i determinacji mieszkańców, którzy wbrew logice i statystykom, stawiali opór do końca, którzy po mimo okupacji pozostali lub wrócili w to miejsce po wojnie aby je podnieść z ruin i czynią to do dnia dzisiejszego ...

Obrazek


Po powrocie do Osijeka, w pobliskim sklepie nabywamy lokalne dzieło mistrzów, czyli piwo Osjecko, celem przeprowadzenia wieczornej degustacji :D . Okazuje się ono być całkiem przyjemnym, lekkim napojem, miło kojącym pragnienie po prawie całym dniu na nogach, wartym polecenia dla odwiedzających tą część Chorwacji ...

Obrazek
Po prawo butelka po spożytym w Osijeku napoju, po lewo 'mokry prowiant' przywieziony do domu ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 11.02.2009 01:36 przez PAP, łącznie edytowano 5 razy
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108171
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 07.11.2007 00:20

Osječko wypiłem :wink: - idę spać :lol: :papa:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 07.11.2007 08:06

Mój urlop zawsze za krótki, żeby trafić do Vukovaru a w 2000 roku poznałam Chorwatkę, która mieszkała niedaleko... Dzięki za te foty. Bolesne, że to, co przy Adriatyku, gdzie przyjeżdżaja tłumy turystów, już prawie w 100% w ogóle nie przypomina o wojnie, a tu... Ech...
Dzięki!
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 07.11.2007 08:52

Naprawdę robi wrażenie 8O
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 07.11.2007 09:14

a to ja napisał(a):...do Leszka Skupin'a : gdzie Ty widzisz tego "szarego zjadacza chleba"? :oczko_usmiech: :lool:
...

1. Spokojnie... Moje nazwisko się odmienia :oczko_usmiech: także nie musisz stosować apostrofów ;)
2. pod moim nickiem na zdjęciu obok mojej żony :oczko_usmiech:

P.S. Wracam do czytania relacji :D
Iwona Baśka
Cromaniak
Posty: 1096
Dołączył(a): 15.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Iwona Baśka » 07.11.2007 13:19

PAP,
Wspaniała relacja. Jestem pełna podziwu dla opisu, jak też dla zdjęć. Byłam w Vukovarze. Tak niedawna historia i teraźniejszość żyją razem. Było to dla mnie wielkie przeżycie , bo bezsens tej wojny/ jak zresztą każdej/ widać na ulicy i cmentarzu. Ale to czego nie widać jest chyba najgorsze, to to, co zostało w ludziach , którzy to wszystko przeżyli. Dla nas to niewyobrażalne, bo jesteśmy pokoleniem powojennym.
Pozdrawiam.
Iwona
plavac
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4893
Dołączył(a): 11.02.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) plavac » 07.11.2007 21:59

Podpisuję się pod postem powyżej. Dlaczego jednak przyciągą nas wojna, cierpienie. Dlaczego poswięcamy jej tyle uwagi ... Wiem, wiem , retoryka.
PAP, wiesz, mnie nie starczyło odwagi pojechać do Vukovaru. Sam nie wiem,czy to dobrze...
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 07.11.2007 22:54

Witam,

Tak jak piszecie, Vukovar to wyjątkowe miejsce ... moim skromnym zdaniem każdy powinien tam pojechać i zobaczyć na własne oczy do czego prowadzi fanatyzm i nacjonalizm (mam tu na myśli, rzecz jasna, postawę serbskich braci) ... i jak niezgoda rujnuje ... a przecież 'rozwód' Serbów z Chorwatami mógł się odbyć wedle schematu naszych południowych sąsiadów (SK i CZ), czyli w cywilizowany sposób i kulturalnie ... i wszystkim by to wyszło na dobre, również Serbom, którym lata sankcji też dały 'w kość' ... bo tak za nacjonalistyczne pomysły polityków i tak w bilansie zapłacił głównie zwykły, szary człowiek :( ...

Pozdrawiam,

PAP
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 08.11.2007 01:28

Dzień 4

18/09/2007 wtorek

odległość: 350 km

trasa: Osijek - Vukovar - HR/BiH Orasje - Tuzla - Kladanj - Vlasenica - Sarajevo

Obrazek


Zgodnie z planem, wtorek miał być dniem przejazdu z Osijeku do Sarajeva. Ponieważ jednak poprzedniego dnia nie udało nam się zobaczyć mauzoleum w Ovcarze, stąd musiała nastąpić lekka modyfikacja planu. Lekka, bo przez Vukovar i tak mieliśmy przejechać kierując się na Vinkovci, więc nie spowodowało to wielkiej rewolucji.

Ranek, jak jeszcze wiele innych poranków podczas tej wyprawy, zaczynamy od pakowania naszego dobytku do samochodu. Przy tej okazji dokonuję kilku modyfikacji sposobu upakowania rzeczy, lecz zgodnie z wyprawową normą zajmuje to około 2 godzin :) . Pogoda jednak dopisuje, jest fajnie ciepło, nie pada, więc noszenie toreb i innych klamotów można nawet potraktować jako poranny fitness. Spożywamy śniadanie, żegnamy się z Eleonora, właścicielką pensjonatu, i koło 9:30 wyruszamy w drogę.

Do mauzoleum w Ovcarze docieramy sprawnie, jeszcze raz przejeżdżając przez Vukovar. Z racji obawy o widoki z kategorii 'nie dla dzieci' decydujemy, że mauzoleum zwiedzać będziemy na raty, tak aby jedno z nas mogło zostać z młodzieżą na zewnątrz. W bilansie obawy nie potwierdzają się, ale z racji możliwości lepszego skupienia się, opcja zwiedzanie bez dzieci i tak okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Całe mauzoleum to wnętrze hali magazynowej, w której przywiezione ze szpitala ofiary były bite i przetrzymywane. Wiszące na ścianach hali wypełnionej mrokiem zdjęcia tych, którzy tu trafili, podświetlane pojedynczo i przemiennie, akcentują to, że to suma ponad 200 pojedynczych cierpień i tragedii. Obecny w mauzoleum młody człowiek opowiada odwiedzającym po chorwacku lub angielsku historię całego zdarzenia. Podłoga wykonana jest z łusek karabinowych zalanych w betonie, a wzdłuż ścian biegną korytka wymoszczone słomą, w których wyłożone są pamiątki po zamordowanych, przekazane przez rodziny lub odnalezione podczas ekshumacji zwłok. Na środku płonie wieczny ogień.

Obrazek


Miejsce gdzie w 1991 pogrzebano ciała zastrzelonych znajduje się około kilometra od mauzoleum i łatwo tam dojeżdżamy. Po odzyskaniu tych terenów przez Chorwację w 1996 roku, po śladzie zeznań tych, którym udało się zbiec z tej krwawej jatki, zaczęto prace nakierowane na odnalezienie tej masowej mogiły. Ekshumacja zwłok potwierdziła najczarniejsze przypuszczenia. Teraz w tym miejscu, pośród pól uprawnych, stoi mały pomnik upamiętniający te wydarzenia. My jesteśmy tam we wrześniu, kiedy jest jeszcze ciepło i przyjemnie, ale myśli moje lecą do tego jesiennego dnia w 1991 roku, pewnie chłodnego, może pochmurnego, deszczowego, może już o zmroku, kiedy to dla zagnanych tu ludzi była to 'stacja końcowa' ich życia ...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Ze sporym opóźnieniem czasowym względem oryginalnego planu wyruszamy na południe w stronę granicy z Bośnią i Hercegowiną. O ile ta część była nam już trochę znana, o tyle BiH to całkowicie 'dziewicze tereny' dla nas. Z opisów znalezionych tu i tam, w tym na cro.pl :D :papa: , wnioskujemy, że tam nie gwałcą i nie mordują :) , ale jednak jakiś dreszczyk emocji przed nieznanym pojawia się. Na granicy w miejscowości Oracje bośniacki pogranicznik patrzy na nas trochę ze zdziwieniem i sprawie wrażenie niedowierzać, że przybywamy w celach turystycznych (w sumie nie on ostatni, ale o tym w kolejnych rozdziałach :) ), jednak już po chwili mkniemy w głąb BiH. Uczulony uwagami tych co już tu byli, bacznie przestrzegam wszelkich ograniczeń prędkości 8) . I okazuje się to być baaaaaardzo trafna strategia, bo stróże prawa czają się często i gęsto po różnych krzakach, wiaduktach, i innych zakamarkach. Na marginesie powiem, że ten stan rzeczy będzie w praktyce trwał przez całe Bałkany, a przepisowa jazda ustrzeże mnie od kilkudziesięciu spotkań z panami w mundurach :D . Jak tak sobie teraz o tym myślę, to dochodzę do dwóch bardzo 'twórczych' refleksji:
1) gdyby nasza rodzima policja tak pilnowała ograniczeń prędkości, jak to ma miejsce tam, to pewnikiem od dawna nie byłbym posiadaczem prawa jazdy, a wcale nie zaliczam się do piratów drogowych, którzy wyprzedzają na ciągłej czy przejeżdżają na pasach przed nosem staruszce czy matce z dzieckiem ...
2) nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w RP któregokolwiek numeru przez tyle dni pod rząd nie złamał żadnego ograniczenia prędkości ...

Na odcinku drogi do Tuzli dwie rzeczy rzucają się w oczy. Po pierwsze teren staje się bardziej pofalowany w porównaniu do węgierskich czy wschodnio chorwackich równin, co stanowi źródło przyjemnych doznań dla oka. Po drugie, po obydwu stronach drogi kwitnie wszelaki biznes, który jednak 'średnio' szanuje okoliczne środowisko naturalne, co dla odmiany stanowi źródło mniej przyjemnych doznań dla oka. Dominują składy budowlane wszelakiej maści oraz place z samochodami całymi, w kawałkach, oraz takimi co już lata swojej świetności mają za sobą. Koniec końców, dostrzegam na twarzy szanownej Małżonki wyraz lekkiego przestraszenia, który zdaje się pytać 'gdzie myśmy przyjechali.

Na szczęście 'za' Tulą zagęszczenie biznesów zmniejsza się i górę biorą naturalne krajobrazy. Tam też po raz pierwszy i nie ostatni, kulturalnie przepuszczam próbującego mnie wyprzedzić na ciągłej lokalnego jeźdźca apokalipsy. Tyle, że ten nie ma zbytniego szczęścia, bo zaraz po zakończonym manewrze, z krzaków wyskakuje pan władza i zgrabnym ruchem lizaka zaprasza delikwenta na pobocze, a ja utwierdzam się w przekonaniu, że tutejsza drogówka jest WSZĘDZIE 8O ...

W nadziei na ładniejsze widoki i mniejszy ruch na drodze, przed Kladanj odbijamy na wschód na Vlasenicę. Tu też pojawia się wola damskiej części wycieczki na zrobienie dłuższego postoju na rozprostowanie kości i spożycie małego 'conieco'. Szukamy więc właściwego miejsca, a że pobocza wąskie i droga dość kręta, to los tym razem na postój wyznacza nam placyk w małej wiosce. Lenka tupta w okolicach samochodu, zupki-zalewajki w kubkach 'dochodzą', Jaś oddaje się konsumpcji jakiegoś słoika, a ja obserwuję okolicę. W pobliżu sklepiku wielobranżowego trzech panów raczy się napojami, jak domniemam, o wzmocnionym działaniu, a na drewnianym mostku opodal pojawiają się trzy dziewczynki i jeden chłopiec. Dzieci ewidentnie z dużym zainteresowaniem przypatrują się przybyszom. Z naszym bagażnikiem na dachu musimy dla nich istotnie wyglądać przynajmniej jak UFO 8O . W miarę trwania obserwacji ich śmiałość narasta, bo zaczynają się skradać w naszym kierunku. Lenka nawiązuje z nimi kontakt wzrokowy, a kiedy są już na wyciągnięcie ręki, próbuje z nimi rozmowy. Bariera językowa jest obecna, ale na poziomie podstawowych danych osobowych jakoś sobie radzimy :) . Dzieci są w wieku od 5 do 10 lat, a najstarszy z nich jest chłopiec o imieniu Ali. Z tego wnioskuję, że jesteśmy jeszcze w części bośniackiej, wszak z mapy wynika, że Republik Srpska jest już tuż tuż. Na pożegnanie Lenka wręcza dzieciom po czekoladzie (z Polski i polskiej, a jakże :!: ), co wyzwala na twarzach dzieci uśmiechy łączące się ze zdziwieniem. A nam pozostaje tylko lekki żal, że w zamęcie jedzenia i 'dialogu młodych' nie uwieczniliśmy tego ani aparatem ani kamerą :( ...

Obrazek
Drewniany mostek, na którym 'czaiły' się dzieci ...


Odcinek drogi od Vlasenicy do Sarajeva obfituje w zakręty i ładne 'górkowate' widoki, droga jest bardzo dobra, a naszym jedynym zmartwieniem jest nieubłagalnie zmierzające ku zachodowi słońce. W planie było jeszcze pojechanie do Srebrenicy, ale oczywistym staje się, że tego punktu programu nie damy rady tego dnia zrealizować :( . No nic, będzie dodatkowy powód aby wrócić jeszcze w te strony :)

Obrazek


Do Sarajeva docieramy już po zmroku, wszak pamiętajmy że w połowie września zmrok nastaje już o 19:00 :? , co stanowi istotny minus podróżowania o tej porze roku. Naszą kwaterę na kolejne dwie noce, czyli Pansion Stari Grad, odnajdujemy bez większych problemów. Sam pokój można zaliczyć do jednych z mniejszych na naszej trasie, ale świetna lokalizacja parę kroków na północ od dzielnicy Bascarsija, będącej starówką Sarajeva, oraz parking strzeżony, z którego de facto wchodzi się do hotelu, co zapewnia spokojny sen bez obaw o losy samochodu i jego zawartości, wszystko to powoduje, że cenę 45 EUR za noc ze śniadaniem przyjmujemy jako rozsądną. Na tle innych opcji, jakie udało mi się wyszukać, będących czy to hotelami w odleglejszych częściach miastach, czy to hostelami ze wspólnymi łazienkami bez możliwości parkowania, ta okazała się być strzałem w dziesiątkę, stąd szczerze polecam. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, oto i link: http://www.sgpansion.co.ba/english.html

Jeszcze tylko wypakowanie z samochodu części dobytku, karmienie i kąpanie młodzieży ... i będzie można chwilkę odsapnąć i odpocząć. Jutro bowiem czeka nas zwiedzanie Sarajeva, znów głównie na nogach ... ale o tym już w kolejnym rozdziale 8) ...

Aby obejrzeć pokaz slajdów z pełnowymiarowymi zdjęciami z tego odcinka, kliknij TU :D ...

C.D.N.
Ostatnio edytowano 11.02.2009 02:05 przez PAP, łącznie edytowano 2 razy
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
BAŁKANY 2007 & 2008 & 2019 & 2020 & 2021 & 2022 .....
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone