Dopływamy do zatoki Balun, w której jest otwór wejściowy do jaskini , dostępnej tylko od strony morza.
W zatoce tłok, dużo jachtów kręci się w okolicy wlotu do jaskini , część stoi na kotwicy nieco dalej w głębi zatoki.
Za nami na morzu widać, że to nie koniec - w tym kierunku płyną już następni. Chyba wszyscy zaplanowali na dziś to samo, co my! Powód jest prosty - prognozy pogody. Od jutra ma zacząć wiać i padać, a to oznacza bezsens wybierania się na zwiedzanie jaskini po zmianie warunków pogodowych. Duże fale utrudniałyby wpłynięcie do jaskini (otwór ma wysokość 1,5 m i szerokość 2,5 m), a nawet jeśliby się to udało , to przy braku słońca nie byłoby efektów, dla których zwiedza się jaskinię.
Stajemy na kotwicy, bo trochę chyba tu zabawimy. Tym bardziej, że na naszym jachtowym pontonie mieści się tylko 4 osoby (i to z trudem). W jaskini do tej pory był tylko nasz kapitan, musimy więc zwiedzać ją na dwa razy.
Wyruszam w pierwszej turze. Dobrze, że nie ma fal , dzięki temu przy wsiadaniu do pontonu mam tylko malutki stresik , zamiast ogromnego stresiska .
Przy wlocie do jaskini , pod przeciągniętą między skałami liną, jest łódka-kasa. Uiszczamy za wstęp po 30 kun od osoby i wpływamy do groty.