Podsumowując temat zabierania - lub nie - maluszków ze sobą na urlop do ciepłych krajów:
Mamy dwóch chłopaków w wieku 15 i 8,5.
Z tym starszym - jak był maluszkiem - jeździliśmy wszędzie. Dosłownie - wszędzie. Chciałam mu "pokazać świat" i nie wyobrażałam sobie wyjazdu bez niego.
Ciekawa byłam, ile z tego wszystkiego, co zobaczył, zapamięta. Gdyby nie zdjęcia (a tych zawsze robiliśmy mnóstwo) - do ok. 5 roku życia ... nie pamiętałby prawie niczego.
Jeździmy razem do dziś.
Drugiego syna nie braliśmy ze sobą na wypady do HR. Dlaczego? - bo jak był młodszy - to prowadził zdecydowanie bardziej osiadły
tryb życia. Uwielbiał piasek, chlupanie się w ogrodowym baseniku u babci. Dłuższe spacery i zwiedzania były dla niego po prostu męczące i .. nudne.
Nie będę ukrywać, że kierowaliśmy się również .. własnym wygodnictwem
. Po powrocie z takiego wypadu jechaliśmy zawsze we czwórkę - przeważnie nad jeziora - gdzie mały mógł bezpiecznie bawić się w wodzie i budować babki z piasku. Tak staraliśmy się rekompensować nasze wspólne "nie-bycie" .
Jak mały podrósł - zaczął jeździć z nami na bardziej odległe wojaże. Jest OK!
Dodam jeszcze, że znajomi, z którymi jeździliśmy, mieli dzieci w wieku naszego starszego syna.
A my, mając w pamięci nasz cudowny - 4 tygodniowy - wypad do Hiszpanii ze znajomymi, którzy wzięli ze sobą swój nieco ponad roczny "skarb" , woleliśmy uniknąć wszystkiego tego, czego byliśmy świadkami w E.
Czekamy teraz na pojawienie się ... trzeciej latorośli
. Tym razem mamy nadzieję, że zabierzemy ją na wspólne wakacje w HR w przyszłym roku. I że pojedziemy na nie ... w piątkę
Pozdrawiam.