jarop11 napisał(a):Pewnego dnia leżąc na plaży podszedł do nas młody, sympatyczny, przystojny chłopak z propozycją Fish-pikniku.
Przystojny powiadasz??
jarop11 napisał(a):Następnego dnia o godzinie 9 wyruszyliśmy z Baśki Vody statkiem o nazwie "Blaga". Statkiem płynęło około 70 osób. W tym nasza 9 (My i Carlosy). Załoga od razu wyruszyła po stateczku z rakiją i soczkiem dla dzieci tudzież z cukierkami (niedobrymi). Płynęliśmy sobie, rozkoszując się widokami i wdychając zapachy, które rozsiewał kucharz pokładowy. A zabrał się on do roboty. Piekl makrele na grilu, mieszał sałatki, a przy okazji śpiewał. Przy muzyce, rakiji, dobrym towarzystwie czas szybko mijał i niepostrzeżenie wpłynęliśmy do portu we Vroboska. Tutaj mieliśmy godzinę na zwiedzanie (niewiele przez godzinę można zobaczyć). Zjedliśmy pyszne lody , zrobiliśmy delikatne zakupy, kilka fotek, wysłaliśmy pocztówki z tamtejszej poczty (przyszły w dniu naszego powrotu) i trzeba było wracać na naszą "Blagę". Na statku przywitał nas pyszny obiad: dwie, duże makrele, dwie surówki, bułeczka i winko (białe i czerwone). Dla dzieci porcje były mniejsze. Niektórzy nie dali rady zjeść swojej porcji, ku uciesze krążących mew. Przy muzyce, dobrym jedzeniu i winku w świetnych humorach dotarliśmy na Bol. Jadąc pierwszy raz do Chorwacji zaplanowaliśmy zobaczenie tej słynnej plaży. Po wpłynięciu do portu morską taksówką (10 kn od łebka) popłynęliśmy na Złoty Rat. Usadowiliśmy się z gratami na samym jej czubeczku i rozkoszowaliśmy się chwilą. Choć wiał dość silny wiatr miło chłodził nasze rozpalone ciała. Fale biły o brzeg wyrzucając co chwila kogoś z wody (żywego). Zabawy było co nie miara. Czas szybko płynął i dwie godziny zleciały nie wiadomo kiedy. Trzeba było wracać na naszą "Blagę" i znów taksówka (10 kn od łebka). I jesteśmy na statku. Kolejne dwie godziny tańców, muzyki i wina, i wpływamy do portu w Baśce. Ten dzień był bardzo udany, na zawsze pozostanie w naszej pamięci i będąc w 2009 roku w Cro na pewno wybierzemy się na Fish-piknik.
No to mieliście całkiem świetny piknik ze śpiewającym kucharzem co rybki przygotowywał na oczach klientów a nie wcześniej przygotowane z gara
My najpierw byliśmy na Bol (którą się zawiodłem), później ryba z gara i nijaka kapusta, a później Jelsa i lody. By nie było, to raz jeszcze powiem, że i tak warto było, bo można było ciut liznąć 2 wyspy i zobaczyć Brac z drugiej strony.
Taksówka wodna na Bol to też rozsądnie. Po drodze nie ma co zwiedzać, jest pod górkę i wymęczy mocno.
Pozdrav