Siemanko.
Tak czytam ten temat i nie ukrywam, że trochę niektórym się dziwię.
Wyjazd do Chorwacji w szczycie sezonu i narzekanie na tłumy i masówki ze strony organizatorów. No ale cóż, jak ja to mawiam: jeden lubi wodę z ogórków, drugi jak mu nogi śmierdzą...
Ale do rzeczy...
My byliśmy w zeszłym roku na fishpicnicu na BIBE w Basce. Wycieczka zupełnie przypadkowa. W trakcie spaceru po Basce zaczepił nas, jak to niektórzy uroczą nazywają "naganiacz" (szczerze mówiąc, całkiem przyjazny i niesamowicie pozytywny koleżka, bardzo skuteczny w przedstawianiu zalet swojej oferty, nic na siłę, chcecie płynąć - macie to i to za tyle i za tyle, nie chcecie - bawcie się po swojemu, udanego pobytu). Dość istotne jest to w nawiasie, bo muszę się przyznać, że po wizytach w egiptach i innych turcjach, mam straszną alergię na tego rodzaju ludzi-komary.
Rejs zapowiadał się raczej nijak, tak lekka niewiadoma za 500 kuna za 2 osoby. No trudno, zdecydowaliśmy się - płyniemy. Statek - trochę późny Gierek: pokład na dole - ławy, ławki, stoły i co istotne dużo cienia, pokład na górze - piękne słońce. Już po pierwszych chwilach po odbiciu od brzegu (ok. 8.30) raczyliśmy się pięknymi widokami brzegu Jadranu z Biokovem w tle. Dla mnie coś niesamowitego i unikatowego. Kolor wody - ehhh... większość z Was była, to sami wiecie. A więc już na początku rozwiała się większość wątpliwości, co do decyzji.
Szczerze to nie pamiętam, ale mijamy Brac i pewnie koło 10.30 dobijamy na Hvar i zwiedzamy Jelsę. Nie ma co ukrywać, urokliwe uliczki, domy. My ze swoimi skłonnościami do szukania miejsc ustronnych, takie oczywiście znaleźliśmy. Nie mogę powiedzieć, że jakoś specjalnie urzekło mnie to miasteczko, że spadły mi gacie i sandały, pozostawiając w dobrze zaciągniętych skarpetach, ale swój urok ma - jak 95% miejsc w Chorwacji. Po jakiejś godzince, powrót do mariny (portu - jak zwał tak zwał) lody dla ochłody i płyniemy na Brac. Bol jakby takie trochę mniej senne niż Jelsa, jakby więcej się dzieje i w ogóle jakby takie inne - też fajne. Profilaktycznie odpuszczamy leżakowanie na tej centralnej plaży, łażąc trochę po mieścinie i zostajemy trochę bliżej na plaży - co było znowu trafionym pomysłem. Na Braciu chyba jakieś 3 godziny.
Po powrocie na Bibe zaczęła się część kulinarno-artystyczna
Zaje...sta makrela z grilla z tymi małymi gupikami zjadanymi w całości -sardynkami. Nigdy takiej nie jadłem, mimo że przepadam za rybami. Do dzisiaj pamiętam jej smak. Niektórzy zdecydowali się na kurczaka, no ale... trzecia linijka posta się kłania
Za chwilę niespodzianka, czy sobie życzymy dokładkę. No jak nie jak tak. Tyle makreli w życiu nie zjadłem, a przez to byłem przez chwilę najlepszym kumplem mew czy innych rybitw - bo miałem najwięcej odpadków
. Swoją drogą - szkolone bestie. Wiedzą, że statek równa się koryto.
Po jedzeniu człowiek musi przepić. A więc rakija, niezła - ale nieskromnie uznam się za smakosza mocnych alkoholi - muszę powiedzieć, że na niej oszczędzono. No nic, wszystkiego mieć nie można. Z drugiej strony jakby dali niektórym w pełni mocy, to trochę więcej makreli i kurczaków mogłoby pływać w Jadranie, a tego nikt raczej nie chciał...
Po rakiji, wino do bólu. Niestety, myślałem że to też taki delikatny poczęstunek. GŁUPI JA.... Nie zdarzyło się, żebym miał pusto. No i oczywiście Oczy zielone i TEN repertuar. Bajabongo na całego. Oczywiście należę do tej części polskiego społeczeństwa, która nie gustuje w tego typu muzyce, ale jakże bym mógł nie znać wszystkich tekstów niemalże na pamięć...
Główna impreza toczyła się na górnym pokładzie, my profilaktycznie pozostaliśmy na dolnym, na którym też gorzej nie było.
Ok. 18. dobiliśmy rozkołysaną Bibą do brzegu w Promajnie, gdzie wysiedliśmy bo mieliśmy bliżej na Basko Polje. No i stamtąd rozkołysanym krokiem (to na pewno od bujania Jadranu), zmęczeni i z bananem na twarzy pomaszerowaliśmy na zasłużony odpoczynek.
W tym roku okrętuję się na Bibie z małżonką i Ziomkiem z rodziną. Nie sądzę i nie zakładam, żeby miało być inaczej niż w tamtym roku.
Kilka rad i uwag:
- jeśli przeszkadzają Ci tłumy - płyń w czerwcu, albo nie płyń wcale,
- jeśli masz delikatne podniebienie jak Pan Makłowicz lub Pani Gessler - nie czytaj mojego opisu dot. jedzenia (co nie znaczy że było nieświeże czy inne nie-..., po prostu mi smakowało, Tobie nie musi),
- jeśli mierzi Cię picie z plastiku, bo prostujesz palec jak zażywasz kawy bądź herbaty z porcelanowej filiżanki - pod żadnym pozorem nie płyń,
- jeśli mierzi Cię, że statek jest taki nijak i odrapany, a kelner(ka) nie jest ubrany(a) w śnieżnobiałą koszulę i nie zabija się czołem o czubki Twoich sandałów - pod żadnym pozorem nie płyń,
- jeśli mierzi Cię polska muzyka z wysłużonych głośników (osobiście uważam to za miłe zachowanie, zwłaszcza w sytuacji w której niekoniecznie na pokładzie jest najwięcej Polaków) i "prostacka" zabawa na pokładzie - pod żadnym pozorem nie płyń.
Takich "jeśli" jeszcze kilka bym znalazł, ale ten post ma mieć pozytywny przekaz.
Pozdrawiam wszystkich i gorąco polecam wycieczkę niezdecydowanym.
ps.
We wcześniejszych postach znalazłem coś takiego:
https://www.croatiaweek.com/new-fast-li ... dubrovnik/Wie ktoś ile to to kosztuje. Patrząc po jachcie to chyba sporo, nie znalazłem nigdzie informacji o cenie. Ale zaje..ście byłoby zwiedzić całą południową Chorwację od wody...