uczestnicy wycieczki:
Ja - czyli kierownik zamieszania
Driver - czyli mąż
Stasiek(12) i Jasiek(2) - wysysacze środków płatniczych
wyjazd 19.06 powrót 30.06 nocleg w obie strony w miejscowości Grasbrunn (hotel Grasbrunner Hof) obok Monachium (5 minut od autostrady)
trasa 1593km
Szczecinek - Kołbaskowo - Berlin - Monachium - dzień pierwszy podróży
Monachium - Salzburg - Villach - Ljubliana - Koper - Fazana /k Puli - dzień drugi
koszt całkowity ( z ubezpieczeniami, zakupami, wycieczkami, spaniem, piciem etc. ) 5200 zł
Nasz apartament (65 m2) w Fazanie
Mira Eldic
Brace Ilic 62
Fazana
POLECAMY!!!
Generalnie nam się jakoś udało bez korków ale widzieliśmy 5 km korek na granicy chorwacko - słoweńskiej jak wyjeżdżaliśmy (to była niedziela my tez trochę czekaliśmy około pół godziny - 1 km) i także w drodze powrotnej ogromy korek (tez na szczęście w drugim kierunku) pod Monachium oj tam to stało mnóstwo samochodów około 6-7 km
dzień przed wyjazdem zaczęliśmy zbierać walizki i torby które mamy zabrać ich ilość była naprawdę imponująca, martwiliśmy się czy wszystko uda nam się zabrać no ale skoda Oktawia okazała się idealnym rozwiązaniem dla rodziny 2+2. Trzy walizy, dwie torby, wózek i łóżeczko turystyczne - wszystko to wlazło do bagażnika. Lodówkę turystyczną postawiliśmy miedzy dzieciakami (dobre rozwiązanie - starszy syn spał sobie na niej).
Dzień 1
Spakowani po same uszy wyruszyliśmy w czwartek 19 czerwca około godziny 8.00. Ujechaliśmy jakieś 500 m, po których kierownik zamieszania czyli ja stwierdziłam, że nie mam atlasu (a w nim były ubezpieczenia i potwierdzenia rezerwacji) więc driver zmuszony był zawrócić do domu. Co prawda posiadamy nawigację - ale mapa to mapa.
Pierwszy przystanek około 50 km od domu, jak to z dziećmi - młodszy koniecznie chciał usiąść na nocnik choć w domu od niego stroni.
Drugi przystanek około 180 km od domu na granicy w Kołbaskowie - dotankowanie auta no i w końcu wjechaliśmy na autostrady (szkoda że nie mamy takich w Polsce ) Po drodze jeszcze kilka przystanków (w sumie było ich 6 albo 7) i około 18.00 byliśmy w Grasbrunn pod Monachium. Driver zmęczony ale nie przesadnie, w końcu przejechanie ponad 900 km może być męczące, aczkolwiek autostrad Niemcom naprawdę zazdroszczę. Klucze otrzymaliśmy bez problemu - pokój 3 osobowy na poddaszu standard (mały spał z nami w łóżku makabra ) obsługa miła aczkolwiek po angielsku ciężko się dogadać. Zamówiliśmy sobie jedzonko i pifko i ponieważ na droge przewidziałam za mało soków i innych napojów musieliśmy się zaopatrzyć w pobliskim aldiku. Mały za nic w świecie nie chciał wsiąść do samochodu więc ja zostałam a chłopaki pojechali sami. Wieczorem oglądaliśmy jakis mecz wszystkich znających się na piłce pragnę przeprosić bo pojęcia nie mam kto z kim grał wówczas
Pokój w Grasbrunner Hof
Dzień 2
do przejechania zostało około 600 km. 7 rano pobudka śniadanie hotelowe i do wozu
zaopatrzeni w winietkę 10 dniową 7,7 euro (uwaga - płacąc kartą zapłaciłam 8,20 euro) na granicy niemiecko austriackiej przygotowani byliśmy na kontrolę (w czasie trwania Euro 2008 było to przewidziane) tymczasem panowie nam tylko pomachali i kazali jechac.
Widoki po drodze cudne... W Austrii zapłaciliśmy dodatkowo za 2 tunele nazwy pierwszego nie pamiętam ale kosztował 9,50 euro a drugi na granicy austriacko - słoweńskiej Krankencośtam (chyba) 6,50. Oczywiście austriackie i słoweńskie autostrady nie umywają się do niemieckich na których ordnung panuje ale i tak jest o niebo lepiej niż w Polsce. W Słowenii najciężej było przez Ljublianę przejechać bo nie ma typowej obwodnicy i częściowo się wjeżdża w miasto - ale nie było makabrycznie. W samej Słowenii płaciliśmy 2 razy za płatne odcinki (teraz już obowiązują winietki w Słowenii 35 euro półroczna - zdzierstwo moim zdaniem za takie drogi jakie mają) raz 1,6 euro i drugi chyba 4,40 euro.
widoki po drodze
Około 14.00 dotarliśmy do granicy słoweńsko - chorwackiej przejście graniczne Dragonija i WITAJ CHORWACJO!!!
dałam znać właścicielce że za ok. godzinę będziemy na miejscu.
Po zobaczeniu tablicy z napisem Fazana/ Fasana ( Istria ma dwa urzędowe języki chorwacki i włoski) byliśmy naprawdę bardzo szczęśliwi, ba dopiero wtedy poczułam naprawdę że mam urlop!!! Pomimo posiadanej nawigacji troszkę kluczyliśmy po uliczkach ale w sumie szybciutko znaleźliśmy ul. Brace Ilicz.
Właściciele przyjęli nas naprawdę bardzo miło - 2 daniowy obiad (rosołek, ryba ziemniaczki sałata) oraz oczywiście zimne piwo, rakija i wino. Mira pomogła nam wnieść bagaże na górę.
Sam apartament tez był dla nas zaskoczeniem 2 sypialnie ( spokojnie jeszcze ze 4 osoby mogły tam mieszkać) w pierwszej łóżko podwójne w drugiej 3 pojedyńcze + do tego salonik z aneksem kuchennym gdzie także stała kanapa no i łazienka z natryskiem, klimatyzator w korytarzu . Okienka połaciowe poza naszą sypialnią (sypialnia z balkonikiem z widokiem na morze) , ale to co mnie na wstępie przeraziło to barierki przy schodach prowadzących do naszego mieszkania - z rozbrykanym dwulatkiem naprawdę może być ciężko, ale nasz Jasiek rozumiał że sam po korytarzu nie może chodzić i zawsze kogoś brał za rękę jak chciał iść, poza tym tak naprawdę nie przesiadywaliśmy tam w ciągu dnia a wieczorem mały padał na nos i zasypiał szybciutko.
Pierwszy spacer po Fazanie okazał się dla nas sauną sami wiecie Klima w aucie Klima w apartamencie a tu wychodzisz pomimo tego że popołudnie to jakieś 29 stopni wilgotność duża.
Oczywiście wykąpaliśmy się w morzu - cieplutkim i czyściutkim na miejskiej plaży jest część wybetonowana i kawałek żwirkowej plaży, oczywiście natryski ale to co w Fazanie jest najlepsze przy miejskiej plaży to rosnące blisko drzewa oliwkowe bodaj, które są prawdziwym ukojeniem w 38 stopniowych upałach.
Do morza z kwatery mieliśmy około 150 metrów jednak przez pierwsze 3 dni musieliśmy omijać wykopy (uzbrajali tam tereny) - ale ponieważ nie jesteśmy upierdliwymi i zbyt wymagającymi turystami - pięciominutowy spacer nie robił na nas większego wrażenia.
Odwiedziliśmy także bankomat, kupiliśmy chleb i piwo ponieważ przytargaliśmy tam zupełnie niepotrzebnie mnóstwo jedzenia do końca pobytu większych zakupów żywieniowych nie robiliśmy.
Wieczorem piwo (driver) i wino (ja) na balkonie przy zachodzącym słońcu ech... pięknie.
Fazana
[/b]